Zima 2024, nr 4

Zamów

Nie potrzebujemy murów, nacjonalizmów i egoizmów

Uchodźcy u wybrzeży Włoch. Fot. Irish Defence Forces

Po wybuchu wojny w Ukrainie kraje Europy przyjęły u siebie 6,5 mln Ukraińców. Tak samo należałoby postąpić wobec wszystkich imigrantów, którzy zwracają się o ochronę międzynarodową – mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej abp Giancarlo Perego, przewodniczący komisji episkopatu Włoch ds. imigrantów.

Piotr Dziubak (KAI): Imigranci starają się dotrzeć do lepszego świata. Na przykład matka dwudziestodniowego dziecka, które zmarło w zeszłym tygodniu na łodzi u brzegów Włoch, chciała leczyć je w Europie, bo tak jej zasugerowali lekarze na Wybrzeżu Kości Słoniowej. W kraju nie miała takich możliwości. W ostatnich dniach jesteśmy świadkami wielkiego napięcia na linii Rzym-Paryż. Na granicy włosko-francuskiej pojawili się liczni żandarmi kontrolujący wjeżdżających do Francji.

Abp Giancarlo Perego: To irracjonalna walka, która przywraca budowę murów, nacjonalizmów i egoizmów. Prawdziwym problemem jest to, że mamy 100 mln ludzi – to dane UNHCR z tego roku – którzy nie mogą pozostać w swoich krajach. Uciekają od wojen, zmian klimatycznych i biedy. Nie możemy o nich zapomnieć i uprawiać jakąś dziwną retorykę, żeby bardziej bronić granic niż ludzi. W centrum naszej uwagi powinna być osoba ludzka.

Tak się stało po wybuchu wojny w Ukrainie. Wszystkie kraje europejskie przyjęły w sumie 6,5 mln Ukrainek i Ukraińców, wprowadzając tymczasową ich ochronę. Z tego narzędzia nie korzystano od czasów wojny w Kosowie dwadzieścia lat temu. Tak samo należałoby postąpić wobec wszystkich imigrantów, którzy zwracają się o ochronę międzynarodową.

Tylko niewielka liczba z tych 100 mln osób dociera do Europy. W tym roku do Włoch dotarło 90 tysięcy migrantów. Ci ludzie domagają się solidarności. Papież Franciszek też wielokrotnie o to prosił. Taką prośbę kierował również prezydent Włoch, Sergio Mattarella.

Każdy z nas ma sumienie i w nim trzeba sobie odpowiedzieć, jak należy postępować, patrząc na twarze migrantów wysiadających z łodzi. To nie są jacyś przestępcy, ale ludzie, którzy potrzebują opieki medycznej, tak jak w przypadku matki, o której pan wspomniał. To są dzieci, które rodzą się na łodziach i umierają na nich, jak ten dwudziestodniowy chłopczyk. Wszystkie te twarze nie mogą przejść niezauważenie i zostać zapomniane.

Dlaczego politycy tak łatwo zapominają, że migranci to ludzie tacy sami jak my? Dlaczego budzą w społeczeństwach lęk, alarmując, że „na włoskich wybrzeżach ma miejsce inwazja setek tysięcy ludzi”? Czy nie jest to świadoma manipulacja, aby wzniecać niepokoje i uzyskać wsparcie dla antymigracyjnych działań tych polityków?

– Określenia w rodzaju „inwazja imigrantów” wywołują w społeczeństwie scenariusze pełne lęku. Ale proszę pamiętać, że sami migranci są zalęknieni i zupełnie nie wywołują strachu. To osoby słabe, nie są niebezpieczne. Chcą być przygarnięci przez kogoś. Nie mają prawie nic.

Uważam, że bogate kraje Europy mogą ze spokojem stworzyć przestrzeń dla migrantów i przyjąć pod swój dach. Miejsce na pewno się znajdzie. Obecnie w Europie rodzi się bardzo mało dzieci. To jeden z największych problemów naszego kontynentu. Brakuje pracowników i Europa będzie mogła się odrodzić tylko poprzez przyjęcie migrantów. Europa nie jest w stanie sama wygenerować z siebie siły witalnej. Tylko we Francji różnica pomiędzy liczbą zmarłych a urodzonych jest na korzyść tych drugich. To kilkanaście tysięcy osób, których urodziło się więcej niż zmarło. We wszystkich innych krajach Unii przeważają zgony. Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że nowe życie nadchodzi z krajów pozaeuropejskich.

Trzeba bez obaw tworzyć miejsca na przyjęcie innych, żeby nie pozostawiać ich samym sobie, bo wtedy dochodzi do nadużyć i wykorzystania migrantów. Należy uporządkować tak nasze sprawy, żeby to, co dla nas jest fundamentalne i ważne, stało się podstawowym i ważnym również dla nich. Trzeba zadbać zwłaszcza o bezpieczeństwo najsłabszych spośród migrantów. Integracja migrantów polega na tym, by jak najszybciej stali się oni normalnymi mieszkańcami naszych miast i wiosek. Cztery słowa klucze: przyjmowanie, ochranianie, promowanie i integrowanie. Papież Franciszek powtarza nam je od lat.

Zapominamy, że kraje takie jak Libia stworzyły struktury obozów koncentracyjnych, żeby wyłapywać i przetrzymywać w nich migrantów zdążających do Europy. Kilka miesięcy temu włoskie media opublikowały krótkie nagranie video, na którym było widać tortury w libijskim obozie, jakim był poddawany 15-letni chłopiec…

– Haniebną jest umowa z Libią zawarta przez Włochy i Unię Europejską, która umożliwia władzom tego kraju blokowanie i przetrzymywanie migrantów w strukturach, które są prawdziwymi obozami koncentracyjnymi. Migranci mają prawo do ochrony. To wstyd, ponieważ Libia nie podpisała Konwencji Genewskiej z 1951 roku, która dotyczyła właśnie osób proszących o azyl. Jest czymś haniebnym, żeby powierzać takie zadanie państwu, które nie zabezpiecza i nie gwarantuje podstawowego prawa, jakim jest prawo do azylu i tym samym do ochrony międzynarodowej.

Dlaczego Unia Europejska nie radzi sobie zupełnie z polityką migracyjną, z zapewnieniem ochrony migrantom? Dlaczego według Księdza Arcybiskupa większość działań skupia się na blokowaniu granic, albo na powierzaniu blokowania migrantów krajom takim jak Turcja i Libia, płacąc im za to ogromne pieniądze?

– Bardzo ważną sprawą jest to, aby Europa zrobiła odważny krok ku autentycznemu człowieczeństwu i zrobiła inteligentny krok naprzód w tej kwestii. Europa przyjmuje migrantów. Są kraje takie jak Szwecja, Niemcy, Francja, Hiszpania (Włochy – na ósmym miejscu), które przyjmują migrantów i ludzi proszących o azyl. Wiele krajów przeprowadziło bardzo poważne zmiany w swoich działaniach w tej kwestii.

Ważne, żeby to stało się działaniem całej Unii. Tzw. rozporządzenie Dublin III [określa kryteria i mechanizmy ustalania państwa członkowskiego UE odpowiedzialnego za rozpatrzenie wniosku o udzielenie ochrony w Unii Europejskiej – przyp. KAI] jest niezwykle istotne, ponieważ określa normy działania. W oparciu o ten dokument wszystkie kraje powinny zgodnie współdziałać.

Cały czas toczą się rozmowy, dyskusje międzypaństwowe w kwestii redystrybucji osób proszących o azyl i uchodźców. Ostatnie porozumienie zawarte przez 22 państwa, które określa redystrybucję dziesięciu tysięcy osób proszących o azyl, stało się pierwszym ważnym krokiem w tej kwestii. Jednak to musi być poszerzone o pozostałe państwa.

Pomoc, jaka została udzielona 6,5 mln Ukraińców, powinna stać się dobrym przykładem do takiego działania wobec innych. Europa otworzyła swoje granice. Ochrona czasowa pozwala na podjęcie legalnej pracy w kraju przyjmującym. Dzieci mogą uczęszczać do szkół. To niezmiernie ważne.

Czy nowy włoski rząd nie postępuje dwuznacznie w kwestii przyjmowania migrantów, praktykując tzw. selektywne zejścia ze statków z migrantami? Jednocześnie słychać, jak politycy tego rządu chętnie odwołują się do chrześcijaństwa, do zachowania „tradycji chrześcijańskiej”. Jak oceniać takie dwa przeciwstawne sposoby zachowania?

– Istnieje ryzyko, że takie ciągłe odwoływanie się do wartości chrześcijańskich pozostanie pustą retoryką. Trzeba zrozumieć, że polityka jest też formą miłości bliźniego, ponieważ dba o ochronę najsłabszych, stawia w centrum uwagi godność każdej osoby, ma na celu wspieranie demokratycznego obywatelstwa, promuje pokój, odrzucając wojnę.

Jest konstytucyjne prawo do ochrony, a w naszej konstytucji mówi o tym art. 10, odwołując się do zabezpieczenia prawa do azylu. Jeśli tego nie będziemy przestrzegać, będzie to pusta albo wręcz irytująca retoryka. Nie przyniesie żadnych konkretnych rezultatów, ani niczego dobrego polityce.

Wspomniał Ksiądz Arcybiskup, że do włoskich wybrzeży dotarło 90 tys. imigrantów. Czy struktury państwa i samorządów są w stanie przyjąć i zintegrować taką grupę ludzi?

– 90 tysięcy osób dotarło do Włoch, nie znaczy to, że wszyscy chcą się zatrzymać w naszym kraju. Od 2015 r. do Włoch przybyło 1 mln 200 tys. migrantów. Z tej grupy zostało u nas 150 tys. To jeden z najniższych wskaźników dla krajów UE. Włochy znajdują się na granicy Europy, muszą być krajem, który ratuje i towarzyszy migrantom, także tym, którzy z różnych względów nie chcą tu pozostać. We Włoszech do tej pory azyl otrzymało 60 tysięcy osób, a to oznacza 1 imigranta na 1000 mieszkańców. W Szwecji jest to 22 imigrantów, w Niemczech 10, we Francji 5 na 1000 mieszkańców.

Ostre napięcie pomiędzy Rzymem a Paryżem chyba jednak bardziej dotyczy tego, pod jaką banderą pływają statki organizacji pozarządowych, które ratują ludzi na morzu niż samych uchodźców?

– Zdecydowanie tak. Liczy się niestety flaga, pod jaką pływają statki udzielające pomocy na morzu. Mamy tu do czynienia z przesunięciem uwagi na inne sprawy. Tworzy to duże napięcie pomiędzy dwoma krajami, które powinny z większą uwagą patrzeć na dobro człowieka i rozwijać europejski plan solidarności.

Wesprzyj Więź

Nie można blokować 234 osób na statku. Działanie to opóźniło przyjęcie 3,5 tysiąca osób we Francji. Powiedziałbym, że nie było to zbyt inteligentne działanie także z punktu widzenia politycznego. Miejmy nadzieję, że napięcie zakończy się szybko, że w centrum uwagi postawimy plan solidarnego działania w Unii. Nie porzucajmy solidarności europejskiej!

Rozmowa ukazała się w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej pt. „Nie uprawiajmy dziwnej retoryki, broniąc bardziej granic niż ludzi”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Rozładowujmy konflikty bronią dialogu

Podziel się

3
2
Wiadomość

Oczywiście, tylko ogłośmy świtu, że nie potrzebujemy murów: 2 miliardy ludzi tylko czeka na takie otwarcie: Całe zakaukazie, cała Afryka, pół Bliskiego Wschodu i z pół Azji! Redaktorze przyjmij ich pod swój dach, a nie doradzaj innym co mają zrobić!

Zgniły i ateistyczny Zachód wolał budować fabryki w komunistycznych Chinach, zamiast w pobliskiej Afryce. Diś w Afryce inwestuja bardziej Chiny niż UE, i to na zasadach ściśle kolonialnych. Mamy tego efekty: fala biednych uchodźców, zwłaszcza z islamskich krajów Magrebu!