Śpiewając kanoniczne wiersze poetek i poetów, Sanah uderza w odpowiednie struny w odpowiednim czasie – mówi w podcaście „Zwięźle” pisarz Bonawentura Sarmini.
Kilka dni temu Sanah – jedna z najpopularniejszych wokalistek młodego pokolenia – wydała dziesięć singli, na których śpiewa utwory m.in. Wisławy Szymborskiej, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego czy Adama Asnyka. O fenomenie tego muzycznego projektu i związkach poezji z muzyką Damian Jankowski rozmawiał w nowym odcinku podcastu „Zwięźle” z Bonawenturą Sarminim, pisarzem, polonistą, pedagogiem.
Gość podcastu zwrócił uwagę, że Sanah, śpiewając kanonicznych poetów, „uderza w odpowiednie struny w odpowiednim czasie”. – Poczytałem komentarze pod teledyskiem „Hymnu” na YouTubie. Wyraźnie pojawia się tam kontekst emigracyjny. Ludzie piszą, że opuścili kraj lata temu i wciąż za nim tęsknią. Dla wielu emigrantów ta piosenka jest czymś bardzo aktualnym – podkreślił Sarmini.
– Może my dalej żyjemy w romantyzmie: tam właśnie jest nasz sposób obrazowania i myślenia o ojczyźnie – zauważył Jankowski. – Mówi się o tym, że Polacy są romantykami. Utrata wolności i staranie się w kolejnych nieudanych powstaniach o jej odzyskanie – to jest nasz mit – stwierdził Sarmini. – Ja bym nieco inaczej interpretował polskość, jako budowaną nie na poczuciu straty i resentymentu, a bardziej na tym, że potrafimy wspomóc słabszego. Kiedyś mieliśmy udział Polaków w powstaniu na Haiti, dziś mamy kontekst pomocy uchodźcom ukraińskim i białoruskim – dopowiedział.
Przyznał, że wiersze wybrane przez Sanah to „klasyka z matur”. Jednocześnie podkreślił: – „Nic dwa razy” Szymborskiej jest bardzo mądrym utworem. Jeśli choć jedna osoba wśród maturzystów zrozumie dzięki wykonaniu Sanah, że „nie ma dwóch tych samych nocy” i „dwóch tych samych pocałunków”, że życie zawsze jest unikalne i niepowtarzalne, piosenka okaże się czymś więcej niż tylko tematem na maturę.
– Wiersze Szymborskiej, Asnyka czy Słowackiego niosą głęboki sens filozoficzny i tożsamościowy. A dzięki temu, że trafiają one do szerokiego odbiorcy z młodego pokolenia, mogą obudzić w nim wrażliwość i ciekawość poezji – dodał Sarmini.
– Gdy omawiam z uczniami poezję, pytam ich na początek: od czego pochodzi słowo „liryka”? Pochodzi od liry, starożytnego instrumentu. Przecież Homer, Safona czy Tryteusz nie spisywali swoich utworów. Liryka była przez wieki czymś performatywnym, czymś, co trzeba zaśpiewać. A my obecnie przywykliśmy myśleć o wierszu jako o czymś zapisanym na kartce, co trzeba czytać w myślach. To absolutny grzech. Już Białoszewski powtarzał, że poezja musi być czytana, musi wybrzmieć. Musi mieć głos. Teraz dzięki Sanah ten głos powrócił – zaznaczył.
„Nic dwa razy” i „Hymn” w wersjach młodej wokalistki mają na YouTubie odpowiednio: 8 i 4 mln wyświetleń. Co to mówi o nas, odbiorcach? – Ta liczba mówi przede wszystkim o wpływie Sanah. Ludzie masowo tego słuchają, bo śpiewa te teksty Sanah, nikt inny. To ona jest dziś wieszczką. Nieważne, co by zaśpiewała – czy historię o imprezie, czy wiersz Baczyńskiego – znajdzie odbiorców. Tym bardziej, że Sanah trafiła tymi utworami na najbardziej podatny grunt dla kultury, czyli szkołę. Trafiła pod strzechy szkoły – odpowiedział gość podcastu.
Podcastów Więzi można słuchać na www.podcasty.wiez.pl i w aplikacjach podcastowych. Powstają one dzięki Patronkom i Patronom w serwisie Patronite: www.patronite.pl/wiez.
Przeczytaj też: Król Rafał z Jasła
BB
Może czegoś nie rozumiem, ale…
Infantylizujące wykonanie jakiegokolwiek utworu, nie jest dla mnie sztuką,
bardzo przykro mi…
Przychodzi słuchanie tej… artystki
Co w tych wykonaniach infantylnego ?
własne (?) teksty, sposób wykonania – głos,
i chyba najgorsze – przekonanie, że to jest sztuka