Zima 2024, nr 4

Zamów

Franciszek: Rozładowujmy konflikty bronią dialogu

Papież Franciszek, 2015. Fot. U.S. Customs and Border Protection

Wołanie o pokój wznosi się z serc matek, jest wypisane na twarzach uchodźców, uciekających, rannych i umierających. Ich cichy krzyk nie zna magicznych formuł na wyjście z konfliktów, ale zasługuje na wysłuchanie – mówił wczoraj podczas międzyreligijnego spotkania w Rzymie papież Franciszek.

Przemówienie wygłoszone 25 października na zakończenie międzyreligijnego spotkania „Wołanie o pokój”, zorganizowanego w Rzymie przez Wspólnotę Sant’Egidio

Dziękuję każdemu z was, którzy wzięliście udział w tym spotkaniu modlitewnym o pokój. Wyrażam szczególną wdzięczność przywódcom chrześcijańskim oraz innych religii, ożywionym duchem braterstwa, który zainspirował pierwsze historyczne spotkanie, którego pragnął przed trzydziestu sześciu laty w Asyżu św. Jan Paweł II.

W tym roku nasza modlitwa stała się wołaniem, ponieważ dzisiaj pokój jest poważnie pogwałcony, zraniony, lekceważony. I dzieje się to w Europie, czyli na kontynencie, który w ubiegłym stuleciu doświadczył tragedii dwóch wojen światowych. Niestety, od tego czasu wojny nie przestały wykrwawiać i zubażać ziemi, ale moment, w którym żyjemy, jest szczególnie dramatyczny. Dlatego wznieśliśmy naszą modlitwę do Boga, który zawsze słyszy zatroskane wołanie swoich dzieci.

Nie dajmy się zarazić przewrotną logiką wojny; nie wpadajmy w pułapkę nienawiści wobec nieprzyjaciela

papież Franciszek

Udostępnij tekst

Pokój znajduje się w sercu religii, w ich pismach i w ich orędziu. W milczeniu modlitwy dzisiejszego wieczoru usłyszeliśmy wołanie o pokój: pokój zdławiony w tak wielu regionach świata, upokorzony przez nazbyt wiele przemocy, którego odmówiono nawet dzieciom i starcom, którym nie oszczędzono straszliwego okrucieństwa wojny. Wołanie o pokój jest często uciszane nie tylko przez retorykę wojenną, ale także przez obojętność. Ucisza je nienawiść, która narasta podczas prowadzonej walki.

Ale wołanie o pokój nie może być zatajone: wznosi się z serc matek, jest wypisane na twarzach uchodźców, uciekających rodzin, rannych czy umierających. I ten cichy krzyk wznosi się do nieba. Nie zna on żadnych magicznych formuł na wyjście z konfliktów, ale ma święte prawo, by prosić o pokój w imię doznanych cierpień, i zasługuje na wysłuchanie. Zasługuje na to, aby wszyscy, począwszy od rządzących, pochylili się, aby słuchali go z powagą i szacunkiem. Wołanie o pokój wyraża cierpienie i grozę wojny, matki wszelkiej biedy.

„Każda wojna pozostawia świat w gorszej sytuacji, niż go zastała. Wojna jest porażką polityki i ludzkości, haniebną kapitulacją, porażką w obliczu sił zła” (Enc. „Fratelli tutti”, 261). To przekonania wypływające z bolesnych lekcji XX wieku, a niestety także tej pierwszej części XXI wieku. Dziś w rzeczywistości dzieje się to, czego się obawialiśmy i czego nigdy nie chcieliśmy usłyszeć: że otwarcie grozi się użyciem broni atomowej, która w sposób zawiniony była nadal produkowana i testowana po Hiroszimie i Nagasaki.

W tym mrocznym scenariuszu, w którym niestety plany możnych tego świata nie spełniają oczekiwań słusznych aspiracji ludów, nie zmienia się dla naszego zbawienia plan Boży, który jest „planem pokoju, a nie zguby” (por. Jr 29, 11). Tu znajduje wysłuchanie głos pozbawionych głosu, tutaj ma swoje oparcie nadzieja maluczkich i ubogich: w Bogu, któremu na imię Pokój.

Pokój jest Jego darem i błagaliśmy Go od niego. Ale ten dar musi być przyjęty i pielęgnowany przez nas, mężczyzn i kobiety, zwłaszcza przez nas, wierzących. Nie dajmy się zarazić przewrotną logiką wojny; nie wpadajmy w pułapkę nienawiści wobec nieprzyjaciela. Umieśćmy pokój ponownie w centrum naszej wizji przyszłości, jako główny cel naszych działań osobistych, społecznych i politycznych, na wszystkich poziomach. Rozładowujmy konflikty bronią dialogu.

Podczas poważnego kryzysu międzynarodowego, w październiku 1962 r., kiedy konfrontacja militarna i wybuch konfliktu nuklearnego wydawały się nieuchronne, św. Jan XXIII wystosował następujący apel: „Błagamy wszystkich rządzących, aby nie pozostali głusi na ten krzyk ludzkości. Niech uczynią wszystko, co w ich mocy, by ocalić pokój. W ten sposób oszczędzą światu okropności wojny, której strasznych konsekwencji nie da się przewidzieć. […] Promowanie, wspieranie i akceptowanie dialogu, na wszystkich poziomach i w każdym czasie, jest zasadą mądrości i roztropności, która przyciąga błogosławieństwo nieba i ziemi” (Orędzie radiowe, 25 października 1962).

Sześćdziesiąt lat później słowa te brzmią uderzająco aktualnie. Czynię je własnymi. Nie jesteśmy „neutralni, ale opowiadający się za pokojem! Dlatego apelujemy o ius pacis jako prawo wszystkich do rozwiązywania konfliktów bez przemocy” (spotkanie ze studentami i środowiskiem akademickim w Bolonii, 1 października 2017 r.).

W ostatnich latach braterstwo między religiami poczyniło zdecydowane postępy: „siostrzane religie, które pomagają bratnim narodom żyć w pokoju” (spotkanie modlitewne w intencji pokoju, 7 października 2021 r.). Coraz bardziej czujemy, że jesteśmy dla siebie braćmi!

Rok temu, spotykając się właśnie tutaj, przed Koloseum, wystosowaliśmy apel, jeszcze bardziej aktualny dzisiaj: „Religie nie mogą być wykorzystywane do wojny. Tylko pokój jest święty i niech nikt nie używa imienia Boga do błogosławienia terroru i przemocy. Jeśli widzicie wokół siebie wojny, nie poddawajcie się! Ludy pragną pokoju”.

Wesprzyj Więź

To właśnie będziemy starali się nadal czynić, coraz lepiej, dzień po dniu. Nie podawajmy się wojnie, pielęgnujmy ziarna pojednania; i dziś wznieśmy do nieba wołanie o pokój, raz jeszcze słowami św. Jana XXIII: „Niech wszystkie narody połączy więź braterstwa i niech wśród nich rozkwita i panuje bezustannie tak bardzo upragniony pokój” (Enc. „Pacem in terris”, 91). Niech się tak stanie, z łaską Boga i dobrą wolą mężczyzn i kobiet, których On miłuje.

Tłum. Stanisław Tasiemski OP / KAI

Przeczytaj też: Wojnę z Rosją trzeba wygrać. Ale…

Podziel się

Wiadomość

“ius pacis jako prawo wszystkich do rozwiązywania konfliktów bez przemocy”.

Rzeczywiście, od wielu lat Putin bez przemocy chciał w Kijowie zainstalować swój rząd, ale mu nie pozwalali załatwić tego pokojowo. A teraz jego wrogowie udają, że są niewinni tej wojnie. A prosił, a perswadował, i nic, zero konstruktywnej odpowiedzi. Gdyby jego ludziom dali chociaż teki ministerialne obrony narodowej, spraw wewnętrznych i zagranicznych oraz dorzucili Chersoń i Odessę dla Rosji , to może wojny by nie było, bo Putin opanowując północny brzeg Morza Czarnego z pewnością zatrzymałby swoją ekspansję, no bo po co ona jemu?

Szkoda, że nasz ojciec święty Franciszek nie urzędował w 1939 r. – mielibyśmy nowe Monachium (Pomorze i Śląsk dla Niemiec), a jakby okazało się niewystarczające, to kolejne, i może w kwestii żydowskiej zawarłoby się jakiś kompromisik. Nie, żeby ktoś się cieszył, ale jakich ustępstw nie jest warty dialog? No, ale Rydz-Śmigły z Beckiem to nie byli ludzie dialogu jak Hitler.

Dialog z kim? Z potworem putinem, który odmawia Ukraińcom prawa do życia? Z tym, który bombarduje miasta, gdzie giną cywile (wczoraj kobieta w 7 miesiącu ciąży).
I ten brak jasnego nazwania dobra i zła w tej wojnie. Bo to nie Ukraińcy tę wojnę wywołali. A są mordowali, torturowani, gwałceni, zabierane są im dzieci (podobne do akcji Niemców w czasie II wojny- dzieci Zamojszczyzny) – a w telewizji publicznej w rosji ludzki potwór wzywa do mordowania, topienia w rzekach dzieci.
I w tym wszystkim jeszcze diabelskie wprost postępowanie Cyryla.

Dlatego wznieśliśmy naszą modlitwę do Boga, który zawsze słyszy zatroskane wołanie swoich dzieci” Jak mniemam to załatwia sprawę. Nie jakieś tam wołanie o solidarność z ofiarami, bojkot agresora, pomoc militarna i ekonomiczna dla napadniętych i mordowanych. Kochajmy się, módlmy się. Wiecie najlepiej to w imię tego pokoju, dać putinowi czego chce. Spuści zasłonę milczenia na to co będzie się tam później działo. Oko nie zobaczy, ucho nie usłyszy, to i sercu będzie lżej. Całkiem niedawno z ust naszego pasterza dowiedzieliśmy się, że żadna wojna nie jest sprawiedliwa – święte słowa panie, święte.