Boga spotykamy jak Jan, gdy stał pod krzyżem i patrzył na skatowanego, umierającego człowieka. To absurdalny obraz. Ale ta absurdalność jest uwalniająca – mówi luterański teolog Jerzy Sojka w podcaście „Pomiędzy”.
Gościem Sebastiana Dudy w siódmym odcinku podcastu „Pomiędzy” był Jerzy Sojka – doktor habilitowany teologii, profesor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, członek Rady Światowej Federacji Luterańskiej i Synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego XVI Kadencji.
Zdaniem Sebastiana Dudy chrześcijaństwo znajduje się w najgłębszym kryzysie od czasów reformacji. Rozpoczął on rozmowę od zbudowania analogii między szesnastowiecznym kryzysem Kościoła a tym współczesnym. – Współcześni postwierzący, którzy odeszli od praktyk i wierzeń religijnych, są dla mnie odpowiednikiem protestantów z początków reformacji – mówił redaktor „Więzi”.
– Ta analogia jest do pewnego stopnia prawdziwa, choć dodałbym do niej ważny kontekst. Odpowiedzią na kryzys chrześcijaństwa w XVI wieku było wymyślenie go na nowo. Według historyka chrześcijaństwa Diarmaida MacCullocha, który pisze o reformacjach w ówczesnym Kościele w liczbie mnogiej, działo się to na kilka sposobów – zauważył Sojka.
Według niego XVI-wieczny Kościół znajdował się w kryzysie duchowym, teologicznym, instytucjonalnym i duszpasterskim. – Wiele przekonań uważanych za odwiecznie katolickie zostało zwerbalizowanych dopiero w trakcie Soboru Trydenckiego jako odpowiedź na reformację – dodał gość podcastu.
Rozmówcy zastanawiali się nad pojęciem grzeszności w historii teologii i współcześnie. – Uciekamy od poczucia niewystarczalności, zwanego grzesznością? – zapytał Duda. – Dla Lutra to naturalne. Nie lubimy własnej niedoskonałości. Opisuje to trzeci rozdział Księgi Rodzaju, który opowiada historię upadku pierwszych rodziców. Wąż kusi ich obietnicą: będziecie jak Bóg! Dla Lutra to pragnienie jest istotą grzeszności. Odpowiedzią na nie staje się radykalne odkrycie łaski, czyli Boga, który zwraca się do człowieka – niezależnie jak bardzo on zawalił. Doświadczenie chrześcijańskie jest odkrywaniem własnej grzeszności i Bożej obietnicy, która przynosi łaskę. Te dwa radykalizmy w teologii luterskiej nie stoją w sprzeczności – odpowiadał Sojka.
Sebastian Duda zapytał swojego gościa o źródło sensu, jakie niesie chrześcijaństwo. – Chrystus wkracza w świat po to, by zanegować cały system, ale w ludzkich kategoriach ponosi porażkę. Bóg jest tam, gdzie się zupełnie nie spodziewamy. Spotykamy Go tak jak Jan, gdy stał pod krzyżem i patrzył na skatowanego, umierającego człowieka. To absurdalny obraz. Ale ta absurdalność jest uwalniająca, bo wyzwala nas z przekonania, że brutalna rzeczywistość jest ostateczną instancją. To pozwala nam przekroczyć poczucie bezsensu i zaufać, że istnieje coś więcej – podkreślił Jerzy Sojka.
Luterański teolog zwrócił też uwagę, że różnica między wiarą i niewiarą jest niewielka, a wierzący nie mają powodów do poczucia wyższości wobec niewierzących. – My wszyscy: wierzący, postwierzący i ci, których nazywamy niewierzącymi, posiadamy to samo doświadczenie egzystencjalne. Jako wierzący czytam swoje doświadczenie przez pryzmat wiary rozumianej jako zaufanie, ale to nie znaczy, że moje odczytanie jest lepsze od innych. Warto pamiętać, że doświadczenie bezsensu klepie nas wszystkich w ramię – zauważył.
Powstawanie podcastów „Więzi” można wesprzeć dobrowolną wpłatą na patronite.pl/wiez.
Przeczytaj też: Wykluczanie i budowanie granic to nie są chrześcijańskie wartości
BB
Po pierwsze: Chrzescijanstwo w kulturze zachodniej znajduje sie w kryzysie! Nie na swiecie! Polecam sie udac w podroz do Azji, a znajdziecie wiele krajow, gdzie chrzescijanstwo i katolicyzm kwitnie. I nie sa to zacofane technologicznie kraje – jak wielu tkwiacych w swoich stereotypach sadzi!
Po drugie: O ile w pelni mozna sie zgodzic, ze bycie wierzacym nie powinno w zaden sposob prowadzic do wywyzszania, o tyle nalezy rowniez podkreslic, ze nie powinno prowadzic do synkretyzmu badz proby “przymilania sie” niewierzacym.
“Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!” Mk 6,11
Czy za słowa “O ile w pelni mozna sie zgodzic, ze bycie niewierzacym nie powinno w zaden sposob prowadzic do wywyzszania, o tyle nalezy rowniez podkreslic, ze nie powinno prowadzic do synkretyzmu badz proby “przymilania sie” wierzacym” nie krzyczałby Pan o prześladowaniu katolików i obrazie uczuć? 😉