Jesień 2024, nr 3

Zamów

Wieża Babel, czyli krytyka totalitaryzmu

Pieter Bruegel starszy, „Wieża Babel”

Opowieść o wieży Babel mówi o czymś zupełnie innym, niż myśleliśmy, a mianowicie: o znaczeniu jednostki i o horrorach totalitaryzmu.

Fragment książki rabina Shai Helda „Serce Tory. Tom 1: Komentarze do Ksiąg Be-reszit i Szemot wydanej przez Żydowski Instytut Historyczny w tłumaczeniu Barbary Krawcowicz. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji. Fragmenty Księgi Rodzaju oznaczone literą W – w przekładzie własnym tłumaczki. Pozostałe cytaty biblijne w przekładzie rabina Izaaka Cylkowa (oznaczone literą C).

Wieża Babel to jedna z najlepiej znanych i najczęściej przytaczanych opowieści z Tory. Większość jej interpretacji jest jednak, moim zdaniem, błędna.

Jedenasty rozdział Księgi Be-reszit (Rodzaju) to nie prosta moralizująca opowiastka o tym, jak ludzie próbowali szturmem zdobyć niebiosa i zastąpić Boga. Nie jest to także prymitywna alegoryczna opowieść o Bogu, który tak bardzo czuje się zagrożony ludzkimi osiągnięciami, że postanawia pokrzyżować ludziom ambitne plany.

Próba unicestwienia ludzkiej indywidualności jest atakiem na Boga. Nasza indywidualność i niepowtarzalność stanowią znaczną część tego, co Bóg w nas ceni

Shai Held

Udostępnij tekst

Opowieść o wieży Babel nie została umieszczona akurat w tym miejscu Tory po to, żeby wyjaśnić pochodzenie wielości języków. Nie jest to także lament nad utraconą pradawną jednością ludzi. Moim zdaniem jest to opowieść o czymś zupełnie innym, a mianowicie: o znaczeniu jednostki i o horrorach totalitaryzmu.

To nie była kara

Sam fakt, że tym dziewięciu wersetom najczęściej dajemy tytuł „Wieża Babel”, jest mylący, ponieważ występek budowniczych Babel nie polegał na tym, że pragnęli wznieść wieżę. Wieża, „której szczyt sięgałby aż do nieba” (W Rdz 11,4) nie stanowi, sama w sobie, ataku na boską władzę. Słowo tłumaczone jako „wieża” w biblijnym hebrajskim oznacza po prostu bardzo wysoką budowlę. My nazwalibyśmy ją drapaczem chmur – nie jest to budynek, który rzeczywiście „drapie” chmury, lecz jest nadzwyczajnie wysoki.

Jeśli uważnie się wczytamy, sam tekst wyjawi nam, że nie chodzi tu o wieżę: „I rozproszył ich Pan stamtąd po całej ziemi, i przestali budować miasto” (W Rdz 11,8). Wydaje się jasne, że to „budowa miasta, a nie samej wieży, sprowokowała boski gniew”.

Dlaczego zatem budowa miasta tak bardzo przeszkadzała Bogu?

Wskazówkę możemy znaleźć w karze, jaką Bóg wymierza budowniczym. Opowieść jest wprawdzie krótka i lakoniczna, ale słowa o tym, że Bóg „rozproszył ich stamtąd po całej ziemi” (W Rdz 11,8, 9) pojawiają się dwukrotnie. Jest w tym coś dziwnego.

Kiedy Bóg stworzył pierwszych ludzi, pobłogosławił im, mówiąc: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię” (W Rdz 1,28). A po potopie pobłogosławił Noacha (Noego), powtarzając te same słowa: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie, i napełniajcie ziemię!” (C Rdz 9,1). Skoro kluczową częścią pierwotnego boskiego błogosławieństwa i powierzonego ludziom zadania było to, byśmy rozprzestrzenili się i napełnili ziemię, to dlaczego rozproszenie ludzi przez Boga miałoby być karą?

W rzeczy samej – nie była to kara.

Jeśli zestawimy pierwsze błogosławieństwo dane ludzkości z boską reakcją na plany budowniczych, to zauważymy, co jest nie tak w ich działaniach. Bóg jasno wskazał, że chce, aby ludzkość rozproszyła się i napełniła ziemię. Tymczasem budowniczowie chcą pozostać na miejscu, zgromadzić się w jednym punkcie. Ich opór wobec boskiego błogosławieństwa jest jasny, jednoznacznie bowiem oznajmiają, że zamierzają zbudować miasto i wieżę pośrodku ze strachu, „abyśmy się nie rozproszyli po powierzchni całej ziemi!” (C Rdz 11,4).

Największy lęk wzbudza w nich właśnie to, czego Bóg najbardziej pragnie. W rezultacie więc boska kara może zatem wcale nie być karą, lecz raczej potwierdzeniem początkowego błogosławieństwa, które spotkało się z ludzkim oporem i odrzuceniem. Opowieść o wieży Babel kończy się zatem nie sądem i karą, ale przede wszystkim „wymuszonym powrotem na ścieżkę błogosławieństwa”.

Dążenie do totalnej homogeniczności

Dlaczego jednak pragnienie budowniczych, by ludzie żyli nadal w jednym miejscu, jest takie problematyczne? I równocześnie – dlaczego dla Boga tak ważne jest, by ludzkość najpierw rozproszyła się po ziemi?

Rabin Shai Held, „Serce Tory”
Rabin Shai Held, „Serce Tory”, Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma, Fundacja Ledor Wador, Warszawa 2022

„Cała ziemia miała jeden język i jednakowe słowa”, stwierdza pierwszy werset naszej opowieści (W Rdz 11,1). Księga Be-reszit zaczyna więc od opisu, który zdaje się opowieścią o zjednoczonej ludzkości – ludzie mieszkają razem i bez trudu mogą się ze sobą porozumiewać. To wygląda na dziwny początek, jeśli weźmiemy pod uwagę, że historię wieży Babel traktuje się zwykle jako opowieść o ludzkim upadku, upadku tak głębokim, że sytuacja wymagała boskiej interwencji. Co jest złego w ludzkiej jedności? Czy nie jest to cel, do którego powinniśmy dążyć?

Wiele zależy od tego, w jaki sposób rozumiemy jedność. Jeśli wszyscy posługują się „jednym językiem” i mają „jednakowe słowa”, to być może mają takie same myśli i takie same poglądy? A skoro tak, to wieża Babel nie jest tak naprawdę opowieścią o ludzkiej jedności, lecz raczej o homogeniczności, a to dwie zupełnie różne sprawy.

Rabin Naftali Cwi Jehuda Berlin (zw. Neciw, 1816–1893) zauważył, że choć pierwszy werset mówi nam, że ludzie mieli jednakowe słowa, nigdzie nie jest powiedziane, jakie to były słowa. I to właśnie jest kluczowe: „Bóg nie był zaniepokojony tym, co mówili, ale tym, że ich słowa [a w konsekwencji także ich myśli – przyp. Sh. H.] były jednakowe” (Haamek dawar do Rdz 11,1).

Dla Boga ta jednorodność jest zastraszająca, ponieważ totalna homogeniczność jest niewątpliwą oznaką totalitarnej kontroli. Nie ma takiej kwestii, co do której wszyscy ludzie byliby zgodni. A już z pewnością nie jest możliwe, żeby bez przymusu ludzie zgadzali się w każdej sprawie.

Szybko okazuje się, mówi nam Neciw, że niepokój Boga był jak najbardziej uzasadniony: budowniczowie zabraniają ludziom opuszczać miasto („abyśmy się nie rozproszyli po powierzchni całej ziemi!”). „Jest to z pewnością związane z «jednakowymi słowami», które wszyscy mieli – przekonuje Neciw. – Budowniczowie obawiali się, że skoro nie wszyscy ludzie myślą jednakowo, to ci, którzy opuszczą miasto, mogą zacząć mieć odmienne poglądy. I wobec tego zabronili opuszczać enklawę”.

Budowniczowie pragnęli, by Babel było stolicą świata, stwierdza Neciw, stolicą świata i jego ideologicznym centrum. „To nie do pomyślenia, żeby na świecie istniało tylko jedno miasto. Chodziło więc raczej o to, żeby wszystkie miasta były połączone i podporządkowane temu jednemu, w którym wzniesiona miała być wieża”. Ta wymuszona jedność, zdaniem Neciwa, wyjaśnia projekt zbudowania wieży: „drapacz chmur” miał służyć za strażnicę do nadzorowania i podporządkowania mieszkańców (Haamek dawar do Rdz 11,4).

Ludzie mają imiona

Nieuniknioną konsekwencją homogeniczności jest anonimowość. Jeśli wszyscy wypowiadają te same słowa i mają te same myśli, rodzi się społeczeństwo, które nie pozostawia miejsca na indywidualne gusta, myśli, dążenia, na indywidualne plany i kreatywność. Wszelkie różnice zostają (przymusowo) wymazane.

Analizowany tekst oraz szerszy jego kontekst w Księdze Be-reszit wskazują, że to właśnie stało się w Babel. Znamienne w opowieści o wieży Babel jest to, że nie występują w niej żadne imiona – nie ma ich, bo w mieście nie ma jednostek. Brzmi to nadzwyczaj ironicznie (i tragicznie) w świetle wyrażonego przez ludzi pragnienia: „uczyńmy sobie imię” (W Rdz 11,4).

Opowieść o wieży Babel poprzedza długa genealogia potomków Noacha. Czytamy o jego dzieciach, dzieciach jego dzieci i kolejnych pokoleniach: lista imion jest długa i bogata (Rdz 10,1–32). A co pojawia się w Księdze Be-reszit zaraz po tekście o wieży Babel? Jeszcze jedna długa lista imion (Rdz 11,10–30). Potęgując ironię, genealogia – następująca tuż po pozbawionej imion opowieści o wieży Babel – zaczyna się od słów: „Oto rodowód [syna Noacha] Szema [Sema]” (C Rdz 11,10). Hebrajskie słowo szem oznacza imię. Zdaniem współczesnej badaczki Judy Klitsner Tora chce, byśmy zwrócili uwagę na brak imion w opowieści o wieży Babel, i dlatego w bezpośrednim sąsiedztwie przywołuje historię człowieka, którego imieniem jest Imię.

Wróćmy do pierwszej długiej genealogii w rozdziale dziesiątym. Maraton imion przerwany jest kilkakrotnie zapewnieniem, że kulturowa i językowa różnorodność zostały już osiągnięte (Rdz 10,5, 20, 31) oraz że z potomków Noacha już wyodrębniły i „rozproszyły się” narody na ziemi (Rdz 10,5,18,32). Tora używa tutaj tego samego słowa, któremu budowniczowie Babel stawiają opór, a Bóg siłą wciela je w życie. W porównaniu z tym, co następuje po nim, rozdział dziesiąty brzmi jak oda na cześć różnorodności, która wyraźnie stanowi część boskiego planu.

Co więcej, różnorodność i wielorakość opisane w rozdziale dziesiątym rzucają światło na rozdział jedenasty: opowieść o wieży Babel nie jest opisem pierwotnej jedności, utraconej przez ludzkość w zamierzchłych czasach – wprost przeciwnie, to opowieść o rozmyślnej próbie zniweczenia boskiego planu ustanowienia różnorodności, który już zaczął przynosić owoce. Gdy ludzie rozpraszają się po ziemi i zaczynają mówić różnymi językami, przywrócone zostaje boskie błogosławieństwo, które częściowo już się spełniło.

Kiedy ludzie są anonimowi, zostają pozbawieni znaczenia. Jeśli nikt nie jest kimś szczególnym, kogo obchodzi, jaki spotyka go los? Mędrcy Talmudu dobitnie przedstawiają ten problem. Zdaniem rabbiego Pinchasa, gdyby jeden z budowniczych spadł z tej bardzo wysokiej wieży, nikt nie zwróciłby na to uwagi. Gdyby jednak spadła choć jedna cegła, wszyscy „usiedliby i lamentowali: «kiedyż znajdziemy inną, żeby ją zastąpić?»” (Pirke de-rabi Eliezer, 24). Dla budowniczych liczy się zbiorowy projekt. Jednostki, które (w teorii) stanowią wspólnotę, są bez znaczenia. Wartość jednostkowego życia została wymazana.

O czym jest zatem opowieść o wieży Babel: o próbie ataku na Boga czy o ataku na ludzką niepowtarzalność? I tu dochodzimy do sedna: próba unicestwienia ludzkiej indywidualności jest atakiem na Boga. Teologia żydowska twierdzi, że każda jednostka, każdy człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga oraz że nasza indywidualność i niepowtarzalność stanowią znaczną część tego, co Bóg w nas ceni.

Próba wyplenienia ludzkiej wyjątkowości jest równoznaczna z walką przeciw temu boskiemu obrazowi w człowieku, a w rezultacie wypowiedzeniem wojny Bogu. Opowieść o wieży Babel kończy się „odwróceniem niezdrowego, monolitycznego ruchu w stronę narzuconej jednorodności” i tym samym potwierdzeniem błogosławieństwa kulturowej, językowej i geograficznej różnorodności.  

Wesprzyj Więź

Nie powinniśmy fetyszyzować nonkonformizmu, który łatwo może przerodzić się w narcyzm i egocentryzm. Nie powinniśmy jednak nigdy akceptować narzuconej jednorodności, połączenia jednomyślności z anonimowością, które stanowi znak rozpoznawczy ruchów totalitarnych. Jesteśmy stworzeniami wspólnotowymi i ten fakt należy kultywować. Ale jesteśmy również jednostkami wezwanymi do tego, by działać i myśleć we własnym imieniu.

W najbliższą niedzielę Polska Rada Chrześcijan i Żydów zaprasza na spotkanie modlitewne Wspólna Radość Tory. Spotkania te organizowane są od 1992 r. w kościele katolickim tuż po żydowskim święcie Simchat Tora (Radość Tory). W programie: wspólna modlitwa psalmami, lektura Tory po hebrajsku i po polsku, komentarz żydowski, komentarz chrześcijański, wspólne śpiewy, świadectwo. Temat tegorocznego spotkania: „Czy Bóg chce różnorodności?”. Zapraszamy do kościoła środowisk twórczych przy placu Teatralnym w Warszawie w niedzielę 23 października 2022 r. na godz. 18.00. „Więź” jest patronem medialnym wydarzenia. Więcej informacji: tutaj.

Przeczytaj też: Stanisław Krajewski, Judaizm o zbawieniu wyznawców innych religii

Podziel się

5
1
Wiadomość

Interpretacja ciekawa, ale daleka od ideału.

Rozważając historię Wieży Babel koniecznie trzeba mieć na uwadze kontekst i okoliczności powstania tej opowieści. Babel jest nawiązaniem do rzeczywistych wydarzeń z okresu Niewoli Babilońskiej i rozbudowy ziggurat, czyli wieży o charakterze świątynnym. Ówczesna Babilonia była potęgą nie tylko militarną i gospodarczą, ale i kulturową. I na pewno nie była państwem totalitarnym, z zakusami niszczenia indywidualizmu.
Skąd więc jeden język? Nie z uwagi na jednomyślność, lecz dominującą kulturę. Tak, jak w przypadku innych imperiów najeźdźcy i przybysze widząc potęgę Babilonu przyjmowali jego kulturę i język za własny. Nie z uwagi na totalitaryzm, a korzyści, jakie to dawało i chęć bycia częścią czegoś większego, uznawanego za lepsze.
Te obawy nie były obce, gdy spisywano Pięcioksiąg. Po powrocie z Babilonu wielu Izraelitów było częścią tamtejszej arystokracji. Przyjęli kulturę i język, co miało wpływ na miejscowych. Sama Judea stała się prowincją perską, co też skłaniało miejscowych, by stać się częścią imperium i korzystać z handlu i przewag. Ahistoryczna opowieść o pomieszaniu języków miała pokazać, że jest to dar od Boga i jego zamysł, tym samym wybito z głowy pomysły, by porzucać swoją kulturę na rzecz babilońskiej.

Dodam też, że według midraszów językiem, który ludzie otrzymali od Boga jest i był hebrajski. Bóg i aniołowie mówią po hebrajsku i tego języka w związku z tym używał Adam. Pomieszanie języków w opowieści o Babel nie dotyczyło hebrajskiego, chodziło o inny język, mimo wskazania, że ludzkość miała jeden, co tym bardziej wskazuje na ówczesną Persję.