Jesień 2024, nr 3

Zamów

„Johnny”. Szału nie ma, jest film

Dawid Ogrodnik jako ks. Jan Kaczkowski w filmie „Johnny”, reż. Daniel Jaroszek, Polska 2022. Fot. Materiały prasowe Next Film

„Johnny’ego” warto zobaczyć dla kreacji Dawida Ogrodnika i Piotra Trojana. Bardzo Was jednak proszę, nie myślcie, że hospicjum wygląda tak jak w filmie, a Jan był jedynie zabawnym i zbuntowanym księdzem.

Byłem w kinie na filmie Daniela Jaroszka – „Johnny”. Chcę się z Wami podzielić kilkoma subiektywnymi myślami.

Zastanawiałem się w trakcie oglądania, co czuję, jak opisać to, co widzę. Było tak do momentu sceny, w której Jan jest już po operacji, leży w swojej słynnej koszulce z napisem: „Jestem odważny i dziki”. Wtedy już wiedziałem, co myślę o tym filmie, a w mojej głowie pojawiły się słowa: „Szału nie ma, jest film”.

Czekałem na „Johnny’ego” od ponad pięciu lat. Na film o Janie. W końcu go zobaczyłem i wyszedłem z kina z… niedosytem.

Tak, Dawid Ogrodnik zrobił z tą rolą coś fenomenalnego – w pewnym momencie nie wiedziałem, kogo widzę i słucham. I gdyby nie to, że na głowie filmowego Jana łysina była przejaskrawiona, to naprawdę miałbym problem z odróżnieniem jednego od drugiego. Sposób mówienia czy żartowania, poruszanie się, grymasy, układ palców przy poprawianiu okularów, wszystko to sprawiało, że Jan znów pojawił się wśród żywych. I nie jest to tylko moje wrażenie, rozmawiałem z ludźmi, którzy znali go dobrze i mówili dokładnie to samo. Ogrodnik stał się Kaczkowskim.

Wiem, że „Johnny” to nie opowieść o hospicjum, ale „bliższa ciału koszula” i choćbym nie chciał, to nie potrafiłem oglądać tego filmu, nie patrząc z perspektywy miejsca, które kocham. A filmowe hospicjum było mroczne i ciemne, właśnie takie, jakiego się boję ja i wielu z nas. Zresztą uważam, że nie da się zrobić dobrego filmu o tych dwóch bohaterach bez wejścia w świat Hospy. Dla Jana to było celem życiowym, a dla Patryka miejsce przemiany. Hospa w realu to miejsce jasne, optymistyczne i bardzo kojarzące się z życiem. To, które zobaczyłem na ekranie, było zimne, ciemne i bardzo filmowe.

Zastanawiam się po seansie, na ile jakikolwiek film potrafi oddać człowieka, na ile pokazuje go, a na ile szufladkuje do kilku hasełek, wspomnień i wrażeń. Cieszę się, że scenarzysta pokazał Jana jako człowieka, który ma wątpliwości, przeżywa leki i pokazuje bycie księdzem, jako coś, co jest bardzo często skomplikowane, choćby w relacjach z przełożonymi. Jan nie jest typem „słodkiego księdza”, wchodzącego w rolę, nawet w sposobie mówienia. Jak to mówił Jan: nie był skleszony.

Ciekawie ogląda się film, który opowiada o miejscach i ludziach, których trochę się zna. Mówiłem pod nosem w czasie seansu: ooo, Aneczka, pani Elżbieta, Kasia Jabłońska, Błażej…

Wesprzyj Więź

Totalnie nie rozumiałem, co miał na myśli Piotr Żyłka i dalej nie wiem, bo nie rozmawialiśmy o tym, kiedy napisał po obejrzeniu filmu: „Przedwczoraj byłem w Sopocie na (…) przedpremierowym pokazie filmu «Johnny». Od wielu miesięcy myślałem, że to będzie bardzo radosny dzień. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna”. Wczoraj, po wyjściu z kina, zobaczyłem jak bardzo to są moje słowa. Myślałem, że to będzie radosny dzień, że zobaczę Jana, którego poznałem przez książki, wspólną kolację i przede wszystkim przez dzieło Jego życia – Puckie Hospicjum.

Film „Johnny” warto zobaczyć, dla kreacji Ogrodnika i Trojana, którzy zrobili fantastyczną robotę, jednak bardzo Was proszę, nie myślcie, że hospicjum wygląda tak jak w filmie, a Jan był jedynie zabawnym i zbuntowanym księdzem.

Przeczytaj też: „Johnny”, czyli prawda jest jeszcze ciekawsza

Podziel się

7
1
Wiadomość

Ja nie znałam ks. Jana przed filmem. Wiedziałam po prostu, że ktoś taki istnieje i mignął mi kilka razy jego obraz przed oczami. Poszłam na film, bo koleżanka poleciła,a rzadko w kinach grają coś dobrego…więc poszłam. Co do tytułu artykułu się zgadzam: szału nie ma, jest film. No nie jest to super kino, nie oszukujemy się. Jednak zaskoczona jestem co autor pisze na temat dwóch spraw:
1. Przecież Jan w filmie nie jest pokazany jako zabawny ksiądz. Tylko zabawny. Nie odniosłam takiego wrażenia.
2. Hospicjum znam z autopsji (nie to z filmu) i uważam, że na żywo jest ono mroczniejsze niż w filmie. A nie odwrotnie.
Jestem zaskoczona słowami księdza Grzegorz, autora tego artykułu. To tylko pokazuje jak różnie ludzie odbierają jedno i to samo dzieło.