Zima 2024, nr 4

Zamów

Godard, papież kina

Eddie Constantine w kadrze z filmu „Alphaville” Jean-Luca Godarda, fot. Ian W. Hill/Flickr, CC BY-NC 2.0

Oglądając filmy Godarda, widz czuje się, jakby asystował przy ich montażu, jakby był świadkiem narodzin tych obrazów, które reżyser chciał przed nami uchronić.

Jean-Luc Godard – reżyser, poeta, filozof kina – zmarł 13 września 2022 r. Miał 91 lat. Zmarł na własne życzenie. Autor „Do utraty tchu” zastosował dopuszczalną w Szwajcarii procedurę „wspomaganego samobójstwa”.

Nie będzie grobu ani pogrzebu. Prochy przechowa żona reżysera, Anne-Marie Miéville.

Według Godarda telewizja doprowadziła do zniszczenia kinowego języka obrazów. Telewizja to słowo, nieustanny komentarz

Tadeusz Sobolewski

Udostępnij tekst

Swego czasu Godard nie odebrał Oscara, podobnie jak wcześniej Europejskiej Nagrody Filmowej, za całokształt twórczości. Powiedział wtedy: „Ta nagroda nie ma dla mnie znaczenia – oni, akademicy, przecież w ogóle nie znają moich filmów…”.

Miał trochę racji. Powszechnie kojarzony był tylko jego „bogartowski” film „Do utraty tchu”, którego bohater, złodziej samochodu, miał w sobie, podobnie jak tamten, „ironię wobec śmierci”. Scenę jego umierania na ulicznym bruku odczytywano na świecie również jako aluzję do śmierci Maćka (Zbyszka Cybulskiego) z „Popiołu i diamentu” Andrzeja Wajdy.

Godard – wychowany na kinie amerykańskim, uważający Hitchcocka za jednego z największych artystów XX wieku – sam uprawiał „kino amerykańskie na wolności”, uwolnione od literackości i telewizyjności. Według niego właśnie telewizja doprowadziła do zniszczenia kinowego języka obrazów. Telewizja to słowo, nieustanny komentarz.

„To nieprawda – twierdził Godard – że żyjemy w cywilizacji obrazu. Obrazy stały się już tylko komentarzem do dialogów wypowiadanych z ekranu”. Obrazy stały się nieważne. Większość dzisiejszych filmów to właśnie tylko dodatek do tekstów wypowiadanych z ekranu.

W XIX wieku – wywodził Godard – fotografia i kino ukradły życiu jego obraz. Telewizja natomiast doprowadziła do zniszczenia tego obrazu. To nie my patrzymy na telewizję, to ona na nas patrzy.

Jean-Luc Godard oddał hołd kinu w swoim monumentalnym cyklu telewizyjnym „Historie kina”, gdzie mowa jest o końcu kina, końcu rewolucji, końcu miłości. Okazało się, ze za największy film o obozach hitlerowskich Godard uważał „Pasażerkę” Andrzeja Munka, a w niej – scenę z koncertem Beethovena, granym przez obozową orkiestrę i zagłuszonym przez gwizd lokomotywy wiozącej ludzki transport.

W jednym z najciekawszych późnych filmów Godarda, „Pasji” z 1982 roku, Jerzy Radziwiłowicz, przywieziony na plan Godarda prosto z planu „Człowieka z żelaza”, gra wybitnego polskiego reżysera – kogoś w rodzaju Andrzeja Wajdy. Bohater filmu nie tworzy jednak kina w obronie solidarności i w imię „Solidarności”, lecz konstruuje cykl zachwycających filmowych „żywych obrazów”, inscenizacji opartych na obrazach El Greco, Rembrandta, Goi, Ingresa, Delacroix. Reżyser jest świadomy, że do dawnej sztuki nie ma już powrotu, ale dąży do niemożliwego – chce wydrzeć kinu podobne obrazy…

Oglądając filmy Godarda, widz czuje się, jakby asystował przy ich montażu, jakby był świadkiem narodzin tych obrazów, które Godard chciał przed nami uchronić. Ten „papież kina” miał wobec kina rodzaj pokory. Zamazywał obrazy, których nie umiał (czy nie chciał) udźwignąć, ponieważ były zbyt potężne. Pozostawiał szkice.

O jego stosunku do dawnej wielkiej sztuki mówi słynna sekwencja z kryminalnego filmu „Osobliwa szajka”, w której grupa młodych ludzi (wśród nich żona Godarda, Anna Karina) bije rekord zwiedzania Luwru – biegiem! – 9 minut 35 sekund…

Paweł Mościcki, autor książki „Godard. Pasaże” (jednej z trzech wybitnych polskich książek o Godardzie – obok „Godarda” Konrada Eberhardta i „Pasji” Ewy Mazierskiej) przytacza gorzki, pożegnalny aforyzm Jeana-Luca Godarda: „Filmy są coraz gorsze, mit kina coraz większy. Pewnego dnia kino zniknie i pozostanie wyłącznie jako mit”.

Wesprzyj Więź

„Kino, jakie znaliśmy dotąd, od Griffitha do mnie – mówił reżyser w latach 90. – wywodzi się w całości z XIX wieku. Bo trzeba pamiętać, że razem z wiekiem XX żegnamy wiek XIX. Czy to smutne? Nie, tylko warto zdać sobie sprawę, że kino jako całość nie jest już sztuką. Jeszcze tylko Europejczycy, w odróżnieniu od Amerykanów, chcą dodatkowego potwierdzenia, że zrobili «dobry film». Proszę państwa, dobre filmy nigdy nie sprzedawały się dobrze, z nielicznymi wyjątkami. Co to znaczy «dobry film»? Dobry film jest odkryciem rzeczywistości. Tymczasem obraz telewizyjny maskuje ją”.

Tak, Godard naprawdę, bez żartów, był „papieżem kina” – tym, który pilnuje początku. Taki był, gdy na festiwalu w Cannes wchodził na salę w chmurze dymu z cygara.

Przeczytaj także: „IO”. Jak bardzo trzeba być osiołkiem

Podziel się

2
Wiadomość