Jesień 2024, nr 3

Zamów

KIK: potwierdziło się, że pomaganie jest legalne

Granica polsko-białoruska w Koterce. Fot. Radosław Drożdżewski / Wikimedia Commons

Prokuratura Rejonowa w Białymstoku prawomocnie umorzyła trwające pół roku śledztwo dotyczące wolontariuszy warszawskiego KIK-u pomagających migrantom na granicy polsko-białoruskiej.

Jak podaje dzisiejsza „Rzeczpospolita”, po kilku miesiącach prac prokuratura stwierdziła brak danych uzasadniających popełnienie przestępstwa przez wolontariuszy warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Śledztwo, które wszczęto z art. 264 §3 kodeksu karnego („Kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”), zostało 30 czerwca br. umorzone, a obecnie decyzja ta stała się prawomocna.

„Tym samym [prokuratura] potwierdziła to, co wiedzieliśmy od początku naszej obecności przy granicy polsko-białoruskiej, niosąc podstawową pomoc humanitarną uchodźcom i migrantom, ofiarom reżimu Łukaszenki: POMAGANIE JEST LEGALNE!” – czytamy na facebookowym profilu warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej.

W związku z trwającym już ponad rok kryzysem humanitarnym na polsko-białoruskiej granicy warszawski KIK, w porozumieniu z Grupą Granica, uruchomił w październiku 2021 r. Punkt Interwencji Kryzysowej w gminie Gródek na Podlasiu. Działający w nim wolontariusze udzielają uchodźcom i migrantom pomocy medycznej, humanitarnej i prawnej.

15 grudnia 2021 r. w godzinach popołudniowych policja zatrzymała troje wolontariuszy działających w PIK-u. Kilka godzin przetrzymywano ich w policyjnym radiowozie. Następnie wieczorem kilkunastu uzbrojonych w broń automatyczną funkcjonariuszy policji dokonało przeszukania w siedzibie PIK-u, gdzie dyżurował jeden wolontariusz. Następnie policjanci przesłuchiwali czwórkę wolontariuszy do piątej rano. Skonfiskowali również wszystkie komputery i telefony wykorzystywane w działaniach PIK-u, a także prywatne telefony wolontariuszy oraz inny sprzęt elektroniczny i całą dokumentację. Podejrzewano, że wolontariusze w niedopuszczalny sposób kontaktowali się z nielegalnymi imigrantami.

W oświadczeniu, które warszawski KIK opublikował w grudniu zeszłego roku, po wejściu policji do siedziby Punktu Interwencji Kryzysowej, czytamy: „Podstawowym założeniem funkcjonowania PIK-u jest działanie zgodnie z prawem. Wszystkie wolontariuszki i wolontariusze, którzy zajmują się udzielaniem pomocy humanitarnej, przeszli rozbudowane szkolenia ze świadczenia pomocy w granicach i na podstawie prawa. Przez dwa pierwsze miesiące działania Punktu wolontariusze KIK mieli wielokrotnie styczność z funkcjonariuszami Straży Granicznej i Policji, którzy nie zgłaszali zastrzeżeń do działania PIK-u i wolontariuszy KIK”.

Śledztwo było prowadzone głównie w oparciu o analizę nośników elektronicznych. Nie dało ono podstaw, by stwierdzić, że wolontariusze mogli brać udział w przemycie ludzi. – W części odblokowanych urządzeń nie ujawniono danych mających znaczenie dowodowe w sprawie – powiedział „Rzeczpospolitej” Karol Radziwonowicz, szef Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. „Stosownie do posiadanej przez nas wiedzy postępowanie nie toczyło się przeciw nikomu” – mówi dla Więź.pl mec. Małgorzata Kosucka z Kancelarii Prawnej Pietrzak Sidor & Wspólnicy, pełnomocnik prawna KIK-u.

Prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej Jakub Kiersnowski w wypowiedzi dla Więź.pl podkreśla: – Od początku wiedzieliśmy, że sprawa jest pod względem prawnym oczywista. Działamy przecież, zgodnie z naszymi wartościami chrześcijańskimi, na rzecz ratowania zagrożonych ludzi, ale całkowicie w granicach prawa. Żałujemy czasu zmarnowanego na wszystkie zmagania wywołane zatrzymaniem naszych wolontariuszy i prowadzeniem śledztwa. Żałujemy też pieniędzy, które trzeba było wydać na pokrycie kosztów tych zmagań. Można je było przeznaczyć na bezpośrednią pomoc osobom potrzebującym.

Nadal natomiast w toku jest sprawa innej wolontariuszki warszawskiego KIK-u, studentki Weroniki Klemby, również zaangażowanej w działania PIK-u. Postawiono jej analogiczny zarzut pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy. W marcu br. Straż Graniczna zatrzymała Klembę, która odbywała dyżur w PIK-u. Podczas zatrzymania kobieta była sama w samochodzie i znajdowała się poza strefą objętą zakazem przebywania. Studentka została jednak zatrzymana na noc na posterunku policji w Sokółce. Rankiem kolejnego dnia policja dokonała przeszukania w mieszkaniu jej rodziców w Warszawie. Podczas przesłuchania w Sokółce wolontariuszka KIK-u cały czas pozostawała skuta kajdankami. Następnego dnia odbyło się kolejne przesłuchanie – tym razem prokuratorskie.

Prokuratura złożyła do sądu wniosek o zastosowanie wobec Weroniki Klemby aresztu na 3 miesiące. Sąd nie zgodził się na to i nakazał natychmiastowe zwolnienie wolontariuszki.

Wesprzyj Więź

– Zwracam uwagę, że Weronika Klemba nadal ma status osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa, a stawiane jej zarzuty dotyczą dokładnie takich samych działań jak w przypadku umorzonego teraz postępowania. Oczekujemy szybkich decyzji o wycofaniu się z zarzutów stawianych Weronice – mówi nam Kiersnowski.

Przeczytaj też: Szykany za pomoc na granicy

KJ, ZN

Podziel się

2
Wiadomość

No, to teraz wszyscy – od szarego obywatela do szeregowego posła – wiedzą, że pomaganie jest dopuszczone prawnie, ale niestety w dalszym ciągu może być dyskryminowane.
Jakby co, to powód do zatrzymania się znajdzie, choćby silne podejrzenie, że się jest osobą poszukiwaną lub się ma kradziony telefon.

Nawet gdyby prawnie to, co robił KIK, było nielegalne, to wcale nie znaczy, że byłoby niemoralne.

A w obecnej sytuacji jasne jest, że policja szukała pretekstu. Nie wolno zapominać, że dzieje się to na codzień na ulicach, bez żadnego związku z ludźmi na polsko-białoruskiej granicy. Policja legitymuje bez uzasadnionego powodu, przeszukuje kieszenie bez uzasadnionego powodu, grzebie w billingach i robi wiele innych złych rzeczy. Większość z nich robi legalnie, bo PiS (i poprzednie rządy) dały im podkładkę w ustawach i rozporządzeniach. Ale wiele z tych działań jest niemoralnych.

No, ale jak naród przyklaskuje pomysłom Ziobry o byciu „twardym wobec przestępców”, to w połączeniu z tępotą i nieobecnością kręgosłupa moralnego u ludzi przyjętych do policji mamy co mamy.

I nie, argument o „brutalnej policji we Francji” czy „twardej policji w USA” nic nie zmienia, bo trzeba się zachowywać dobrze nawet jak inni się nie zachowują.

I to wszystko dzieje się w kraju, którego rząd tak bardzo na każdym kroku podkreśla krzywdy z czasów II wojny światowej. A tymczasem sami używają policji i wojska, by prześladować tych, co bezinteresownie niosą pomoc. Wolontariusze i aktywiści z granicy, to dzisiejsi Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. A prezydent nazywa ich zdrajcami.

Z tymi „Sprawiedliwymi…” to może być jednak przesada, bo sytuacje ludzi na granicy są bardzo różne. Główna wina obecnego rządu polega na nierozpatrywaniu ich wniosków i na odsyłaniu z powrotem na Białoruś (nawet gdyby odsyłanie odbywało się humanitarnie – a się nie odbywa i to jest hańba – to i tak byłoby to niesłuszne).

Wg mnie mordy na cywilach dokonane przez niemieckich okupantów Polski w czasie II WŚ to jednak coś znacznie gorszego.

Przepraszam, a jaka jest różnica między uratowaniem kogoś od wywózki do obozu w 1941, a uratowaniem kogoś od wywózki na Białoruś w 2021? Możemy nawet pobawić się w relatywizację, że przecież w 1941 nie było jeszcze ostatecznego rozwiązania i nie mordowano jeszcze ludzi w obozach. „Tylko” zmuszano ich do pracy ponad siły, w nadziei, że poumierają, tak samo, jak dziś wypycha się ludzi w nocy przez druty, w nadziei, że poumierają tonąc w bagnach, albo z odwodnienia.