Jesień 2024, nr 3

Zamów

Biskup nie zabroni Komunii za popieranie prawa do aborcji. „Wszyscy jesteśmy grzesznikami”

Arcybiskup Santa Fe John C. Wester. Fot. archdiosf.org

Komunia nie jest nagrodą za doskonałe życie – mówi abp John C. Wester, metropolita Santa Fe.

W Kościele katolickim w Stanach Zjednoczonych trwają dyskusje o udzielaniu Komunii świętej politykom katolikom, znanym z proaborcyjnych poglądów i działań na rzecz liberalizacji prawa aborcyjnego. Spory na ten temat wzmogły się po unieważnieniu 24 czerwca przez Sąd Najwyższy wyroku w sprawie „Roe v. Wade” z 1973 roku, dopuszczającego przerywanie ciąży.

W stanie Nowy Meksyk polityk Partii Republikańskiej John Block wezwał arcybiskupa Santa Fe Johna C. Westera do „podjęcia działań dyscyplinarnych” przeciwko kongresmence katoliczce, popierającej aborcję i przystępującej do sakramentów.

Chodzi o kandydatkę na gubernatora tego stanu Lujan Grisham. W swoim liście do arcybiskupa, zamieszczonym 28 czerwca w dzienniku „The Santa Fe New Mexican”, Block uzasadniał, że „nasza wiara jest najważniejszą rzeczą, jaką mamy. Dzięki niej Kościół mógł przetrwać całe wieki prześladowań i osiągnąć to, czym jesteśmy teraz. Jeśli Kościół nie będzie trwał przy swoich założeniach, to wkrótce stracimy również naszą wiarę”.

W odpowiedzi abp Wester nawiązał do postawy papieża Franciszka, który 29 czerwca udzielił w Watykanie Komunii przebywającej tam spikerce Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, znanej z postawy proaborcyjnej.

„Nie pozbawiałbym Eucharystii kandydującej na stanowisko gubernatora kobiety tylko dlatego, że popiera ona aborcję. Wierzę, że twoja prośba wynika ze szczerej wiary i nie opiera się na celach politycznych. Tak czy inaczej, nie zabronię jej przyjmowania Komunii. A to z powodów, na które zwrócił ostatnio uwagę mianowany kardynałem [choć jeszcze bez insygniów kardynalskich – KAI] biskup San Diego Robert W. McElroy” – napisał metropolita Santa Fe.

Wyjaśnił, że chodzi m.in. o ryzyko błędnego osądu, że osoba przyjmująca Komunię nie jest jej godna. „Nikt nie zasługuje, by Komunię przyjmować: wszyscy jesteśmy grzesznikami żyjącymi dzięki miłosierdziu i miłości Boga… Eucharystia stanowi najcenniejszy i najistotniejszy sakrament w Kościele. Dzięki niej Chrystus jest obecny wśród nas przez swoje Ciało i Krew, przez wszystkie wieki aż do swojego powtórnego przyjścia. To wielki dar od Boga dla Kościoła. Oczywiście musimy traktować ten sakrament z największym poszanowaniem i dlatego używanie go jako – jeśli można tak powiedzieć – «bicza» (cudgel) i sposobu karania kogoś nie jest, moim zdaniem, właściwe” – tłumaczył hierarcha.

Zauważył, że „to, czy ktoś jest «godny» przyjąć sakrament, to osobna sprawa. Niektórzy twierdzą, że «tamci nie zasługują na Komunię». A ja zapytam: kto tak może osądzić?”. Arcybiskup wskazał, że technicznie bycie „godnym” oznacza, iż „chcesz przyjrzeć się temu darowi, zgadzasz się z jego przesłaniem i twoje życie jest z nim zgodne”. „Ale jestem ciekaw, kto może to w pełni stwierdzić” – przyznał.

Według metropolity Santa Fe „Kościół znalazłby się na grząskim gruncie, gdyby zaczął osądzać, kto jest godny przyjmowania Komunii. Ostatecznie, jak to ujął papież Franciszek, Komunia nie jest «nagrodą» za doskonałe życie, ale «lekarstwem» dla chorych”.

Wesprzyj Więź

Nie wszyscy amerykańscy biskupi podzielają to zdanie. Arcybiskup San Francisco Salvatore Cordileone zabronił Nancy Pelosi przyjmowania Komunii św. do czasu, aż wyrzeknie się publicznie swoich proaborcyjnych przekonań. W samym Nowym Meksyku w ubiegłym roku biskup Las Cruces Peter Baldacchino zakazał przystępowania do Komunii senatorowi Josephowi Cervantesowi, gdy ten zawetował tamtejsze prawo antyaborcyjne.

Przeczytaj też: Kamala Harris przeciwko mizoginistycznej Ameryce

KAI, DJ

Podziel się

Wiadomość

Tak sobie myślę, że ta sytuacja świetnie obrazuje czego brakuje u nas. Kiedy wierni, czesto prominentni i zaangazowani domagają się surowych ocen i obrony wiary, trzeba mieć wiele odwagi i mądrości aby powiedzieć coś innego niż wspólnota chce en masse usłyszeć. Najwięcej poklasku wzbudzają proste oceny, surowe i jednoznaczne, z reguły takie pójście „na łatwiznę” świetnie działa na krótką metę, ale po czasie, gdy nadchodzi refleksja, zaczyna być problemem. Szczególnie młode pokolenie, które nie zna innych czasów i postaw, widzi tylko cynizm i oportunizm, nie ma zamiaru włączać się w taka wspólnotę.

Owszem, szafarz poza szczególnymi przypadkami (np. gdy polityk czyni z tego manifestację, jak Pelosi czy Biden, a co w Polsce też często się zdarza – notabene pokazywanie w transmisjach telewizyjnych twarzy osób przyjmujących komunię jest świętokradcze) nie powinien odmawiać udzielenia komunii, ale ma do tego moralne prawo tylko jeśli nie milczy w sprawie warunków godziwego jej przyjmowania. Pelosi czy Biden to nie są ofiary swojej słabości w dramatycznych uwarunkowaniach albo nie zdający sobie sprawy z tego, co czynią, bo są afiszującymi się katolikami, tylko trwający w wyrachowanym uporze uczestnicy struktur zła. Arcybiskup Santa Fe John C. Wester jest wilkiem w ornacie i infule.

Ostro powiedziane. To stary problem, Komunia św. jest nagrodą czy lekarstwem? W tekstach Mszy św. są modlitwy wprost odwołujące się do pierwszego i drugiego celu. „ Panie, nie jestem godzien”- to jest na serio.., „ Panie, daj nam czystym sercem przyjąć to, co spożyliśmy ustami”- to modlitwa księdza po Komunii. Nie ma tu jednoznacznego rozstrzygnięcia. Decyzję podejmuje biskup miejsca lub ksiądz udzielający Komunii. Ja np nie odmawiam zasadniczo jej nikomu, ale często tłumaczę, że jej przyjęcie nie jest zwyczajem społecznym, lecz wymaga stanu łaski. Kiedy trzeba, to osobiście tłumaczę, jak do niej się przygotować lub dlaczego od jej przyjęcia się powstrzymać, skupiając się na adoracji. Wszystko ma dwie strony, np rozwiedzeni nie przyjmują i ich dzieci rosną w przeświadczeniu, że bez przyjmowania Komunii można się obejść..To są b. osobiste sprawy, które rozstrzyga głowa wspólnoty, mając na celu wiarę tego konkretnego człowieka i czystość wiary wspólnoty. Co zrozumiałe, trudno w czasie jednej Mszy dokonać jednego i drugiego- to wymaga czasu, tłumaczenia, modlitwy, cierpliwości.

Można się założyć, że abp Wester miałby więcej obiekcji w udzieleniu Komunii Św. niezaszczepionemu w pandemii, niż człowiekowi, który jawnie grzeszy przeciw przykazaniom wiary katolickiej.

C.S. Lewis „Listu starego diabła do młodego”
„Doprawdy, najpewniejszą drogą do Piekła jest droga stopniowa – łagodna, miękko usłana, bez nagłych zakrętów, bez kamieni milowych, bez drogowskazów.”
„Diabeł popiera wszystkie skrajności z wyjątkiem skrajnego poddania się Bogu.”

Ten arcybiskup wpisuje się w to równo.

Dla porównania: synod w Elwirze (początek IV wieku) zabronił oddawania na żony chrześcijanek niejakim heretykom, czyli innowiercom i Żydom. Została za takie niegodziwe postępowanie (dokładnie to takie zamążpójście nazywano cudzołóstwem) wyznaczona kara: usunięcie ze wspólnoty chrześcijan na okres pięciu lat. Mam ogromną prośbę do Pana Wojtka, czy byłby uprzejmy sprawdzić czy ten przepus nadal obowiązuje na mocy orzeczenia dogmatycznego, czy w swojej nieomylności któryś papież zmienił zdanie? Mamy zakonserwowane dogmaty czy jesteśmy „w drodze”?

Orzeczenia tego typu nie mają wagi dogmatycznej, a jedynie dyscyplinarnej. Nie trzeba było do tego orzeczeń papieskich, a jedynie zmianę przepisów prawnych. Wraz z kodyfikacją prawa kanonicznego dokonano rewizji wszystkich tych norm.

Ale skoro jesteśmy przy tym, z tego samego okresu mamy kary za aborcję – ledwo trzy lata pokuty. Dla porównania, za uwiedzenie sąsiadki i jednorazowy seks bez ślubu było 14 lat.

Już rzymianie uznali, że spory natury teologiczno-moralnej należy pozostawić sądom arbitrażowym, ustanowionym przez wyznawców danej religii, a nie mieszać się w to, bo często te spory były podszyte interesem politycznym. Wprowadzony w IVw Kodeks Teodozjusza oddalał spory pomiędzy Żydami, spory natury religijnej pod jurysdykcję gmin żydowskich, a w innych sprawach podlegali oni rzymskiemu namiestnikowi prowincji. A my w XXIw zaczynamy mieszać porzadek teologiczny i prawny, w świeckim państwie. I są kraje na świecie gdzie jest wprowadzone prawo na zasadach obowiązującej religii, tylko nie mam pewności czy zaliczane są one do państw demokratycznych.

Dogmaty zostały stworzone i ustanowione przez ludzi, a nie przez przez Boga. Tym samym obraz Boga został wypaczony przez ludzi, którzy stworzyli sobie własnego Boga na swój obraz i swoje podobieństwo.

„nasza wiara jest najważniejszą rzeczą, jaką mamy. Dzięki niej Kościół mógł przetrwać całe wieki prześladowań i osiągnąć to, czym jesteśmy teraz. Jeśli Kościół nie będzie trwał przy swoich założeniach, to wkrótce stracimy również naszą wiarę”. I cóż takiego strasznego się stanie. Większość hierarchów, polityków dawno jej nie ma. To tylko taka gra pozorów, przepychanki słowne. Wszystko jest grą polityczną, walką o wpływy. Taki cyrk dla plebsu. Wszystko w Kościele można kupić, nawet rozwód po 20 latach małżeństwa. Kupuje się posady, wpływy, nominacje, polityków, handel to podstawa. Wszystko to okraszone wzniosłymi ideami, założeniami, miłością bliźniego. Najgłośniej krzyczy, łapać złodzieja, okradziony złodziej.

Aż chce się przypomnieć, że Krzysztof Ziemiec, Jacek Kurski i ten degenerat z Młodych Wilków przedstawiają się w sferze publicznej jako przykładni katolicy, jeden z nich nawet chrzci dziecko u arcybiskupa Marka „Zbierałem Podpisy Broniące Paetza” Jędraszewskiego w jakiejś ultraprestizowej lokalizacji

Prawdą jest, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, ale nie wszyscy aktywnie propagujemy nielimitowaną aborcję jako kontrolę urodzin. Właśnie do takich ludzi należą Joe Biden, Nancy Pelosi i wielu innych przedstawicieli demokratycznych „elit” w USA. Podobno są katolikami, ale dla mnie ktoś kto propaguje nielimitowaną aborcję jako kontrolę urodzin sam stawie się poza Kościołem. Dlatego bardzo dziwne jest dla mnie zachowanie papieża Franciszka. Papież przyjmuje na audiencji Nancy Pelosi i Joe Bidena z szerokim uśmiechem na twarzy a Trumpa, który chciał ograniczyć aborcję przyjmował z kwaśną miną. Stan prawny z obowiązującą wykładnią aborcyjną wg Roe v. Wade stawiał USA w kręgu najbardziej barbarzyńskich krajów świata i nawet ograniczenie aborcji do 15 tyg. było niemożliwe.

Katolicyzm ma to do siebie, że przede wszystkim każe postępować zgodnie z sumieniem. Nie wiesz do końca jakie są motywacje wspomnianych polityków, więc nie możesz orzec, czy stawiają się poza Kościołem, czy nie.

I to jest jedna z tragedii katolicyzmu, że praktyka duszpasterska idzie kompletnie w poprzek doktryny. Sumienie będące najważniejszą z władz zostało zepchnięte do roli wspomnianego „rachunku sumienia” przed spowiedzią, który to „rachunek” z sumieniem niewiele, ma wspólnego. Bo nie oceniamy tu dobra i zła, tego, co faktycznie człowieka „gryzie”, a jedynie to, co spowiednik chce usłyszeć i co Kościół nakazuje uznać złym.

Odnosząc się do podanego przykładu. Aborcja w przypadku bardzo ciężkich wad. Sumienie mówi mi, że urodzenie w terminie i skazanie dziecka na potworny ból i powolną śmierć w męczarniach jest złem. Tym bardziej, że mogę przed 24 tygodniem sztucznie wywołać poród, gdy dziecko nie ma jeszcze rozwiniętego układu nerwowego i tę samą śmierć przejdzie bezboleśnie i szybko. I nie ma mowy, by mnie z tego powodu sumienie gryzło. Przeciwnie, będę mieć wyrzuty, jeśli w imię zewnętrznych zasad zmuszę dziecko do cierpienia.
A tu nagle jakiś biskup, czy szafarz będzie chciał dokonywać publicznie oceny mojego sumienia, by mnie upokorzyć. Zapewniam, że efekt będzie odwrotny. Nie z powodu mojej postawy, a synderezy, która nie może zbłądzić i która zawsze mi powie, że cierpienie dziecka jest złem.

Dzisiejszą nadchodzącą tragedią katolicyzmu jest próbowanie zasłaniania Ducha Świętego tzw. sumieniem moralnym czy też wolnością sumienia. Modlitwa Pańska odwołuje się do Ojca, Królestwa, Imienia, Woli, Chleba i Przebaczenia – nie ma nic o sumieniu. Tak samo jest w Credo, gdzie najniższą instancją jest Kościół Apostolski. A wystarczy starać się o czyste sumienie za przykładem św. Pawła, nie zaś uznawać je za drogowskaz do wieczności.

@Wojtek. Problem jest inaczej złożony. Współczesnym modelem człowieka formowanego przez diabła to „dobre serce i niegodziwy [nieczysty – R.F.] umysł” (Paul Valery?). Wolne sumienie to dziś narzędzie, którym formuje człowieczeństwo nasz duchowy wróg. O męczarniach noworodka z wadą nie mam pojęcia. W każdym razie noworodek nie jest świadomy męczarni. To tylko potworne widowisko dla dorosłych. Pamiętasz, dlaczego krzyczałeś albo płakałeś po wyjściu na świat?

Robert, ale to są słowa, które w praktyce już realizowano, głównie w okresie XVI-XX wiek, i jedyne co dały, to modelowy upadek Kościoła. Okres schyłkowy tego modelu, czyli pierwsza połowa XX wieku, to był zamordyzm w stylu totalitarnym, gdzie wiejski ksiądz nie mógł być pewien, czy wśród wiernych nie kryją się szpicle Piusa X, którzy zaraz doniosą o minimalnej odchyłce w czasie kazania.

Rezygnacja z sumienia i zastąpienie jej autorytetem instytucji to trochę jak z panią z przedszkola. Dzieci uwierzą w największą bzdurę, „bo pani powiedziała”. Na krótką metę taki model zadziała. Na dłuższą metę nie.

Co do cierpienia dzieci, to nie ma znaczenia, czy pamięta, czy nie. Odczuwa ból, a celowe zadawanie bólu jest złem. Zwłaszcza wtedy, gdy można go uniknąć. Jeśli doktryna nakazuje zadać ból, w dodatku noworodkowi, to znaczy, że jest sadystyczna i coś jest z nią nie tak.

Celowe zadanie bólu? Doktryna nakazująca zadać ból? W takim razie praprzyczyną wszelkiego cierpienia, krzywdy i bólu jest Bóg, a diabeł naprawia i zbawia ten świat.

Kompletnie błędne wnioski.
To nie jest kwestia pytania o praprzyczynę zła, a o konsekwencji sztywnych zasad, wedle których przepis prawa stoi ponad człowiekiem. Trochę jak w przypowieści o Samarytaninie – przechodzący kapłan i lewita nie zignorowali rannego, bo byli bezduszni i źli, a dlatego, że przepis prawa zakazywał im kontaktu z krwią. A miłosierdzie okazał Samarytanin, który generalnie w nosie miał judejskie przepisy.
Tu jest podobnie. Okrucieństwo wobec umierającego dziecka nie wynika z tego, że Bóg każe być okrutnym, a dlatego, że ludzie tępo i bez uwzględnienia człowieka rozpatrują temat aborcji. Postawa „nie i już” powoduje, że skazujemy dziecko na cierpienie, choć możemy mu zapobiec. Różnica tylko taka, czy oksytocynę podamy przed 24 tygodniem, czy w 38. Bo śmierć nastąpi i tak, różnica jedynie w terminologii, gdzie pierwsze nazwiemy aborcją, a drugie już nie.

Nie działa Pan zgonie z sumieniem. A to ciekawe.
„Posłuszeństwo sumieniu czy Kościołowi.”
Taki wywiad z 2014 roku na stronie miesięcznika Znak.
ks. prof. Szostek MIC

Wielu księży posłusznych Kościołowi miewa czasem złamane sumienie.
I nie dotyczy to tylko pedofilii. Ale ukrywania innych dramatów.
To wolno zapytać zgodnie z czym Pan postępuje na co dzień?
Z jakimś arbitralnym zestawem nakazów i zakazów?

Panie Robercie, próby wyeliminowania kategorii sumienia z oceny godziwości czynu były już podejmowane w Kościele i skończyły się nieciekawie. W okresie trydenckim chciano zastąpić sumienie prawem kanonicznym, rozumianym jako wyraz głosu Kościoła, a więc Ducha Świętego. Doprowadziło to do zjawiska hipokryzji i postaw, które nazywany faryzejskimi. Podany wyżej przykład jest odbiciem właśnie tego archaicznego jurystycznego myślenia. Skazywanie umierającego dziecka na cierpienie nie wynika tu bowiem z troski o niego, a wyłącznie ze sztywności przepisu, który tępo mówi „nie wolno”, nie mając względu na osobę. A już Jezus dał odpowiedź na zagadnienie, czy prawo służy człowiekowi, czy człowiek prawu.

W Polsce odmawiają, ale za komunię na rękę. Chociaż ostatnio jakiś śmieszny ksiądz powiedział w finansowanych przez rząd mediach, że głosowanie na PO wyklucza z Kościoła. Jest zatem nareszcie pierwszy i jedyny argument za głosowaniem na PO.

@karol – Franciszek świetnie kontynuuje tę tradycję zakazu 😉
Demokracja naprawdę zagraża KRK. Można wtedy powiedzieć: Posłuchamy cię innym razem. Można pomyśleć.
A reżimy – wiadomo. Tam można być wybawcą 🙂

A czy bp nie powinien zabronić przyjmowania komunii księdzu, który żyje-mieszka z kobietą /kucharką, sprzątaczką lub inną kobietą/? Tzn. jeździ z nią na wakacje, robią wspólnie zakupy, jeżdżą razem na imprezy itd. itp. i przy okazji razem robią jeszcze różne inne rzeczy? Taki ksiądz, który sieje zgorszenie… permanentnie żyjąc w grzechu, również odprawia mszę i codziennie przyjmuje komunię – co zrobić z tym fantem? Dlaczego biskupi nie zrobią porządku z takimi księżmi, których pewnie w każdej diecezji jest kilkunastu o ile nie kilkudziesięciu? Mam nieodparte wrażenie, że hierarchia swoich stale usprawiedliwia, a pozostałych piętnuje. Jak tu odwoływać się do sumienia kleru, skoro – jako pokazuje rzeczywistość – niejeden ksiądz żyje w grzechu i gorszy innych, a bp na to patrzy i bije brawo?

Ten problem nie dotyczy wyłącznie różnego traktowania duchownych i świeckich, ale tego, że niemal wyłącznie dotyczy on tematu aborcji i LGBT. Ksiądz nie odmawia komunii właścicielowi firmy, o którym wiadomo, że nie płaci pracownikom. Nie odmawia facetowi prowadzącemu skup kradzionych katalizatorów, ani lokalnemu myśliwemu, o którym wszyscy wiedzą, że jest dogagany z rolnikiem, by wyłudzać pieniądze za rzekome szkody. Bo to nie grzechy. Prawdziwym grzechem numer jeden jest aborcja i grzechy seksualne. A to dlatego, że to jest wygodne. Walka o nienarodzonych nie wymaga praktycznie niczego. Pismo Święte mówi o wielu grupach, o które chrześcijanin ma się troszczyć, sieroty, wdowy, przybyszów, więźniów, głodnych, chorych. Ale w tym przypadku potrzeba działania. Realnej pomocy, zaangażowania, często odpowiedzi na trudne pytania dlaczego sami przyczyniamy się do ich krzywdy.

W przypadku aborcji problemu nie ma. Wystarczy tylko pluć na feministki, piętnować z ambony niewygodnych polityków, nazywać kobiety mordercami. W końcu żaden ksiądz, czy aktywista prolife nie będzie zmagać się z tym problemem. To będzie problem wyłącznie kobiety zmuszonej do donoszenia. Którą będzie można grillować do końca, jak to robią organizacje antyaborcyjne, które docierają do dorosłych dzieci, które „uratowały” i obwożą je po świecie, by mówiły „moja matka chciała mnie zabić”.

Powyżej dyskutujemy o sumieniu. I nie powiem, że stawia się obecnie na kształtowanie sumienia, tylko próbuje się je wyrugować, zastępując sztywnymi przepisami, do których przestrzegania zmusza się wbrew temu, co mówi sumienie.

Bez znajomości „ sztywnych” reguł nie ma wychowania, w tym także sumienia. Dopiero z nimi można krok po kroku rozeznawać, co sensowne osobiście lub społecznie. Trzeba też pamiętać, że sumienie żadnego z nas nie jest nieomylne- choć ostateczne w podejmowaniu decyzji- dlatego zbawienne są „ sztywne” reguły, których samo istnienie o możliwości pomyłek sumienia nam przypomina..

Zgodnie z doktryną prasumienie, czyli syndereza nie może zbłądzić. W drugą stronę, postępowanie wbrew sumieniu, ale zgodnie z zasadami jest moralnie niewłaściwe.
W omawianym przypadku, prasumienie zawsze będzie mieć rację, gdy powie, że będzie złem rodzenie chorych dzieci, by w potwornym bólu konały na stalowej tacce, tylko po to, by zadowolić obrońców życia, którzy będą się potem chwalić, że „ocalili od aborcji”. Bo instynktownie wręcz każdy wie, że podstawowe dobro dziecka stoi ponad zadowoleniem proliferów.

„Książki wzywające do buntu przeciw cnocie nazywane są odważnymi; gdy atakują moralność, reklamowane są jako śmiałe i przyszłościowe; gdy atakują Boga, nazywane są postępowymi i przełomowymi. Tym, co zawsze cechowało upadek danej epoki, było malowanie bram piekielnych złotą farbą.” Arcybiskup Fulton J. Sheen

@ Wojtek- syndereza nie jest wiedzą wrodzoną, lecz zdolnością poznania dobra i zła, która koniecznie musi być rozwijana. W przywoływanym przez Pana przypadku trzeba dlatego jak najbardziej odnieść się do bólu dziecka i go uśmierzać , liczyć się z bólem psychicznym rodziców i pomagać go pokonać. To samo przecież dotyczy zbolałych fizycznie staruszków z np depresją. W takich przypadkach prawe sumienie każe pomagać nie odbierając życia- i dlatego potrzeba nam w kształtowaniu naszych decyzji V treści przykazania Bożego.

Racja, nie jest wiedzą, jest przeczuciem.
Celowo rozmawiamy o przykładzie bólu, którego nie da się uśmierzyć inaczej, jak przez aborcję. Nie mamy możliwości uniknięcia bólu w przypadku, gdy nowo narodzone dziecko cierpi z powodu np. arlekinizmu. Podanie morfiny uśmierci dziecko. Dlatego jedynym sposobem jest wywołanie porodu przed 24 tygodniem, bo wówczas organizm nie jest jeszcze w stanie odczuwać bólu. I owszem, trzeba się liczyć z bólem rodziców, dla których z pewnością łatwiejsze w tym wypadku jest urodzenie dziecka bez cierpień, niż takie, gdzie będzie cierpieć.

A przykazań w to nie mieszajmy, bo biblijne przykazanie nie dotyczyło tematu aborcji.