„Odrzuć ducha podboju, który jest bardzo daleki od sposobu działania i mówienia Jezusa” – pisał w jednym ze swoich listów św. Karol de Foucauld.
Jednym z największych soborowych dobrodziejstw jest przywrócenie należnego miejsca Pismu Świętemu. I zachęta, by w oparciu o nie kształtować pobożność, w tym kult Serca Jezusa. „Serce Jezusa, ze Słowem Bożym istotowo zjednoczone” – modlimy się w Litanii.
„Nade wszystko strzeż swego serca, bo w nim jest źródło życia”, jak czytamy w Księdze Przysłów (4, 23), bo w nim mieszka Bóg – upragnienie świata, Bóg spragniony człowieka. Otwarte Serce Jezusa – ikona Serca Boga, to serce spragnione: „Pragnę” (J 19, 28). I przyciągające spragnionych: „Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie i pije” (J 7, 37).
„Serce Jezusa, odwieczne upragnienie” Samarytanki, która w „zdrowym rytmie bliskości” (określenie papieża Franciszka) Jezusa odkrywa swoje serce jako głęboką studnię pragnienia życia w obfitości. Chrystus zna głębię serca Samarytanki. Swoim spojrzeniem oraz słowami, z jakimi się do niej zwraca, wydobywa na powierzchnię i ujawnia czystość pragnienia Boga, które jest głębsze niż grzech: „wy już jesteście czyści dzięki Słowu, które do was mówiłem” (J 15,3). Dla Jezusa Samarytanka, Zacheusz czy celnik Mateusz są czyści, gdyż „dla czystych wszystko jest czyste” (Tt 1,15).
„Serce Jezusa, odwieczne upragnienie” Zacheusza. Jego dom, dzięki obecności Jezusa, staje się „otwartym sercem”, obfitującym hojnością na drugiego człowieka: „Serce Jezusa, hojne dla wszystkich…”.
„Serce Jezusa, odwieczne upragnienie” Nikodema, który słysząc o Jezusie odkrywa, że „znaleźć Boga, to szukać Go nieprzerwanie… nigdy nie nasycić się pragnieniem Boga, to widzieć Go rzeczywiście…” (św. Grzegorz z Nyssy).
Jak spojrzymy na dzisiejsze teksty liturgiczne, zauważymy, że daleko w nich do idei zadośćuczynienia i wynagradzania. Daleko do obrazu zdystansowanego Boga buchaltera, któremu w księgach zimnej sprawiedliwości wszystko miałoby się zgadzać. Ksiądz Grzegorz Strzelczyk zauważa: „Idea «wynagradzania» wymaga tak karkołomnej obrony (żeby była w ogóle do pogodzenia z chrześcijańską soteriologią), że naprawdę powinniśmy sobie zadać pytanie, czy gra jest warta świeczki… Takimi konceptami najpierw wpychamy ludzi w magiczne, atrakcyjne z punktu widzenia religijnych atawizmów przeżywanie pobożności (bo nie mają dostatecznej formacji, żeby połapać się w tych subtelnościach), a potem jakże heroicznie próbujemy ich z tego wyciągnąć. Tyle, że najczęściej bezskutecznie”.
Dzisiejsza Ewangelia o poszukiwaniu zaginionej owcy domaga się Kościoła, który ma serce i jest to serce otwarte, wzbudzać będzie ono w świecie „odwieczne upragnienie” Boga. „Zrozumiałam, że Kościół ma serce i że to serce pała gorącą miłością. […] Zobaczyłam i zrozumiałam, że miłość zawiera w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i miejsca; słowem, miłość jest wieczna. […] W sercu Kościoła, mojej Matki, ja będę miłością” – odkrywała przez lekturę Słowa Bożego św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza.
Kościół bez serca to Kościół-twierdza, zamek warowny. Dosłownie to w języku polskim znaczy słowo „kościół”, które przyjęliśmy z czeskiego (kostel), a czeski od łacińskiego słowa castellum (twierdza). Tymczasem z greckiego (ekklesia) Kościół oznacza zwołanie ludu, który nie zamyka się w twierdzy, ale wychodzi do świata z otwartym sercem, by dalej zwoływać, jak sam został zwołany. „Serce Boga nie jest «opancerzone» wieloma środkami bezpieczeństwa” – przypomina papież Franciszek.
Św. Karol de Foucauld, dla którego Serce Jezusa stało się najważniejszym odniesieniem, jako „brat Tuaregów” całkowicie odszedł od modelu Kościoła, który się broni w twierdzy oraz zrezygnował z kościelnego „panowania i dawania odczuwania swojej władzy”. „Odrzuć ducha podboju, który jest bardzo daleki od sposobu działania i mówienia Jezusa” – pisał w jednym ze swoich listów.
Żyjąc pośród Tuaregów, sprawował Eucharystię i był Eucharystią – sercem, które służy: „Streszczeniem wszystkich religii – jest Moje Serce […]. Cała religia streszcza się w moim Sercu. Cała religia wyraża się w słowie miłość, caritas” – tak o Duchu Jezusa pisał mały brat Jezusa św. Karol de Foucauld.
Przeczytaj też: Radykalna solidarność z każdym. Karol de Foucauld świętym
Kiedyś ten tekst zabrzmiałby dla mnie mocno i wiarygodnie.Nie jest to wina autora.
Kiedyś uwierzyłabym,że tak, taki Kościół chce być. NIE. Instytucja tylko tak mówi wiernym.
„Nieostatnie kuszenie”. Czytałam.
Obecnie dla mnie w zestawieniu z rzeczywistością strukturalną KRK, ten tekst zgrzyta.
Te piękne i ważne słowa o pokorze, o nie budowaniu twierdzy, o rezygnowaniu z panowania,
zderzają się z kolejnymi faktami.
Fakty świadczą niestety dokładnie o braku pokory, o budowaniu twierdzy, o chęci panowania.
Procesy osób skrzywdzonych, niejasne interesy, kolejny „ksiądz kura znosząca złote jajka” w diecezji Dzięgi( oskarżony o molestowanie – przypadek?) to tylko bieżące, opisane przez dziennikarzy przykłady.
https://oko.press/arcybiskup-dziega-molestowanie-ksiadz-marian-szczecin/
Struktura pochłania to dobro, o którym w artykule.
Ono jest, nie przeczę, ale korporacyjny system tworzy większą patologię. Są dobrzy ludzie w Kościele. Ile mogą?
Tak pięknie się modlimy, tak przejmujące pieśni mamy, tak i ważną liturgię.
I tak słabo z wrażliwością na prawdziwą krzywdę.
Ksiądz Strzelczyk, a jakże – wynagradzanie – dokładnie – atawizmy przeżywania pobożności …
Vide oburzenie na słowa o. Oszajcy. Najpierw pompuje się piedestał, a później mówi się, że to nie tak …
Ja się nie dziwię, że ludzi się gubią i oburzają, jeśli weszli w ten rytualny sposób myślenia.
Akurat nigdy nie było mi z nim po drodze, stąd łatwiej mi go odrzucić. I rozumiem, że innym trudniej.
Nie chcę, aby Kościół, który ma serce przegrał z tym, który serca nie ma.
A tak się zaczęła moja droga – Spotlight. I znów dziennikarze. Jak instytucja ma ich lubić 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=atK0xsHGzWY&t=3s
No to tak z brzegu:
Piegza.
Gutowski.
Gruca.
Terlikowski.
Krzyżak.
Nosowski.
Tylko mówiąc o złu da się go pokonać, a nie kiedy się działa dyskretnie. Dyskretnie już było.
Dziękuję za prawdę.
Już pisałam, o tym, że weekend ostatni spędzałam w Tylawie?
I jak wrażenia? Sami dobrzy, pobożnai ludzie? Pamiętają tę historię czy już ją wyparli?
@Marek2.
Nie zadałam pytań. Nie jestem dziennikarką ;). Poza tym tych ludzi, nie określa tylko ta historia.
Przez przypadek tam pojechałam, a z racji moich komentarzy na Więzi – wiadomo, że dla mnie Tylawa to nie tylko : „wieś w Polsce położona w województwie podkarpackim, w powiecie krośnieńskim, w gminie Dukla.”
To bardzo piękna okolica. I sprawa Tylawy, to ta np. z książki Radka Grucy.
„Hipokryzja.” Opisywana. I nie tylko – zakres dat – google i mamy historię.
https://wiez.pl/2017/01/19/chcialam-byc-niewidoczna/
https://wiez.pl/2018/12/10/dobro-dzieci-to-dobro-kosciola/
Kiedy do dotrze do abp i bp ? Musieliby chyba mieć rodziny, by to zrozumieć.
https://www.tygodnikprzeglad.pl/tajemnica-plebanii/
Tak wyglądały u nas początki zajmowania się tematem obecnie mocno już medialnym.
https://wyborcza.pl/7,75398,11374492,sprawa-ksiedza-z-tylawy-koscielne-zero-tolerancji-nie-istnieje.html#commentsAnchor
A Karol de Foucault, kolejny bezkompromisowy człowiek w strukturze KRK.
Został świętym. Reszta – całkiem spora – robi biznesy. Święci są potrzebni dla PR. Pozdrawiam.
Karol de Foucauld – literówka
Aby na pewno bezkompromisowy i święty? Postać bardzo kontrowersyjna, biskupi Maroka prosili o przerwanie procesu beatyfikacji, a ostatnie ogłoszenie świętym dało amunicji przeciwnikom Kościoła, którzy mają kolejny przykład, gdy Kościół za wzór daje kogoś, kto wzorem być nie powinien.
Na pewno nie tylko ta sprawa ich określa. Ale stosunek do niej mógłby być pewngo rodzaju papierkiem lakmusowym prz badaniu ich widzenia świata.
Tak. Rozumiem.To dobre pytanie, czy coś się zmieniło w na przykład mentalności tych, którzy wówczas nie dawali wiary dzieciom.
I kolejne pytanie – czy teraz mieszkańcy zachowaliby się inaczej?
~ Joanna Krzeczkowska: Nie zapominajmy o braciach Sekielskich czy Wojtku Smarzowskim! To oni odwazyli sie jako pierwsi krzyknac: „Krol jest nagi”
@Konrad Schneider.
Jasne. To tylko początek listy, można dopisać dalej. To dziennikarze zaangażowani we wspólnotę – dla nich to trudniejsze, niż dla niewierzących. Choć nie jestem pewna czy Szymon Piegza.
Wiem jak trudne to dla Marcina Gutowskiego.
https://wdrodze.pl/article/nie-jem-regularnie/
Sekielscy jak najbardziej. I Smarzowski. Choć nie dla każdego jego estetyka.
Zachęcam bardzo do napisania o kolejnych dziennikarzach.
To dzięki nim otwieramy oczy. Trudne, ale prawdziwe.
A dziś google podpowiada – Anna Frank. „W głębi serca wierzę, że ludzie są dobrzy”.
Ja też. Taka moja wada.
Zajrzałem do linków, które Pani zamieściła. Dramat. Jak można wierzyć i ufać księżom, a zwłaszcza biskupom w tym kraju? Jedni kłamią, drudzy chronią tych, którzy kłamią. Wniosek: i jedni i drudzy kłamią. Jak to się ma do ich powołania i misji głoszenia prawdy, głoszenia ewangelii? Jak to już ktoś zauważył„Król jest nagi”! Jedyne co mi się nasuwa, to natychmiastowa dymisja jednych i drugich. Ale jak widać… głębokie zakłamanie, pycha i arogancja nie pozwalają im oddać władzy i stanowiska.
@Konan – artykuły z 2001 i 2011 – od sprawy minęło 21 lat,
a słów abp Michalika niejeden katolik używa i dzisiaj:
Abp mówił m.in. o „szarpaniu dobrej opinii naszych księży, co jest przecież atakiem niewybrednym znanych nam pewnych grup i środowisk”. Brzmi znajomo?
Ze sprawą Tylawy próbował się przebić w Watykanie ksiądz Boniecki. Bezskutecznie.
Myślę, że w Polsce możemy dzielić czas rozliczania pedofilii i wykorzystania w Kościele na czas „przed i po Sekielskich”. @Konrad Schneider – zgadzam się, te filmy najmocniej pokazały, że „król jest nagi”.
Nie ma innej rady na zmianę mentalności, jak mówić o problemie.
To, co powiedział kiedyś do Marty Titaniec o. Adam Żak SJ – twórzcie opinię katolicką.
„Tymczasem prawdziwe dobro Kościoła to – zwłaszcza w takich przypadkach, jak ten z Tylawy – nie jego wizerunek publiczny, nie obrona instytucji, ale (…) Dobro Kościoła to dobro dzieci.” Więź 2001.
Coś jednak dociera skoro Tomasz Krzyżak obecnie zauważa:
„warto zauważyć, że w 36 przypadkach zgłoszenia pochodziły od duchownych (…) Następuje zerwanie z fałszywie rozumianą solidarnością korporacyjną. „
https://deon.pl/kosciol/komentarze/czego-dowiadujemy-sie-ze-zgloszen-osob-pokrzywdzonych,1944260
Też pewnie powoli. Czy mnie to napełnia optymizmem? Dla mnie rzeczy dzieją się za wolno.
Ale są ludzie w Kościele, którym zależy na dobru skrzywdzonych i bardzo im za to dziękuję.
To jest Kościół, który ma serce.
@ do Wojtek. To poproszę o link do informacji na ten temat.
Jeśli cokolwiek piszę, a nie sama zbadałam – podaję źródła.
Jest tego ogrom we fracuskojęzycznym internecie. Po hasłach – publikacje Claude Prudhomme, historyka. Dowiódł on związków de Foucaulda z francuskim wojskiem i postawił tezę, że jego misja była de facto misją szpiegowską, zaś celem była kolonizacja i narzucenie francuskiej zwierzchności. Druga publikacja, to książka Jean-Marie Mullera, w której również poruszany jest wątek szpiegostwa na rzecz armii. Apologeci de Foucaulda wskazują na tak zwaną zasadę kontekstualizacji, czyli uwzględnienia czasów w jakim przyszło żyć świętemu. Wskazują, że może i pisał do wojskowych, którzy jego informacje wykorzystali do prowadzenia wojny i przyczyniał się do agresywnej kolonizacji, ale przecież nie miał złych intencji, a jedynie naiwne przeświadczenie o dziejowej misji Francji, która niesie cywilizację „dzikusom”.
Nie wchodząc kompletnie w dyskusję która ze stron ma rację, z uwagi na wspomniany PR jest to znów strzał w kolano. Kanonizacje mają na celu wskazanie wzorów do naśladowania. Karol de Foucauld w tym ujęciu nie jest dobrym wzorem. Mógłby nim być 100 lat temu, ale nie dla dzisiejszego Kościoła.
Poczytałam. Dziękuję za spojrzenie z innej strony.