Dostrzeżenie, że jest się w dołku, nie jest jeszcze najtrudniejsze. Najtrudniejsze jest to, żeby nie kopać dalej – a przynajmniej nie samotnie.
Regres jest wielką szansą na to, żeby pogłębić swoje rozumienie tego, do czego Bóg mnie zaprasza. To jest chyba najpiękniejszy skarb tam ukryty. Ale uwaga! Jeśli zechcesz zdecydować się na bycie podniesionym, to nie obejdzie się bez gruntownych rekolekcji, w czasie których będziesz szukał odpowiedzi na pytanie, co regres mówi mi o mnie samym, o mojej motywacji i o tym, co powinienem dalej robić.
Kiedy pytam znajome małżeństwa, które wyszły z trudności, co robią, gdy czują, że się cofają w swojej małżeńskiej relacji, to zawsze słyszę jedną odpowiedź: „Wtedy rozmawiamy ze sobą”. Ta rozmowa to jest – jak mi powiedziała jedna znajoma – nadzieja wbrew nadziei. No bo jeśli mąż po raz kolejny zachowuje się tak, jakby nic nie zrozumiał, jeśli żona po raz setny zachowuje się tak, jakby nic do niej nie docierało, to faktycznie człowiekowi ręce opadają.
Kiedy odkryjesz, że się cofnąłeś w swoim życiu i swoim rozwoju, spotkaj się z kimś. Podejmij rozmowę po to, żeby poszukać szansy na reintegrację
Regres ma taką właściwość, że potrafi powracać. I ci, którzy znają już ten mechanizm, mogą wówczas zrobić tylko jedno. Powiedzieć: „OK, porozmawiajmy o tym. Zastanówmy się, co się wydarzyło, żeśmy się znowu znaleźli w takim miejscu. Jakie są dla nas szanse na przyszłość – na przejście na kolejny etap naszej relacji”. Czy siadają do takiej rozmowy z euforią? Skądże! Ale wiedzą, że wszystko może się wydarzyć wtedy, kiedy zapadnie ta decyzja: „Spotkajmy się i porozmawiajmy”.
Prorokuj do Ducha
W Księdze Ezechiela, w rozdziale 37., jest przejmujący opis doliny pełnej rozrzuconych kości: „Potem spoczęła na mnie ręka Pana, i wyprowadził mnie On w duchu na zewnątrz, i postawił mnie pośród doliny. Była ona pełna kości. I polecił mi, abym przeszedł dokoła nich, i oto było ich na obszarze doliny bardzo wiele. Były one zupełnie wyschłe. I rzekł do mnie: «Synu człowieczy, czy kości te powrócą znowu do życia?». Odpowiedziałem: «Panie Boże, Ty to wiesz». Wtedy rzekł On do mnie: «Prorokuj nad tymi kośćmi i mów do nich: ‘Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana!’. Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja wam daję ducha po to, abyście się stały żywe. Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić, byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha po to, abyście ożyły i poznały, że Ja jestem Pan». I prorokowałem, jak mi było polecone, a gdym prorokował, oto powstał szum i trzask, i kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie. I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu, ale jeszcze nie było w nich ducha. I powiedział On do mnie: «Prorokuj do ducha, prorokuj, o synu człowieczy, i mów do ducha: Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i powiej po tych pobitych, aby ożyli». Wtedy prorokowałem tak, jak mi nakazał, i duch wstąpił w nich, a ożyli i stanęli na nogach – wojsko bardzo, bardzo wielkie” (Ez 37, 1-10).
Prorok widzi martwą armię. Mało tego, że widzi śmierć, to na domiar złego ma poczucie, że każda kość, każda piszczel jest osobno – to jest obraz totalnej dezintegracji. Ezechiel jest zdruzgotany tym przerażającym obrazem. Czy istnieje w ogóle jakakolwiek szansa, by w tej dolinie pojawiło się znowu życie?
Wtedy słyszy polecenie: „Prorokuj do Ducha”. Prorokuj do Ducha. Duch jest tym, który, po pierwsze, przywraca życie tam, gdzie panuje martwota, śmierć i poczucie, że już nic się nie da zrobić, a – po drugie – jest sprawcą jedności i integracji. I rzeczywiście, kiedy prorok zaczyna wołać do Ducha, rozpoczyna się proces odwrotny do procesu rozkładu: kości zaczynają się łączyć ze sobą, z szumem i trzaskiem zbliżają się do siebie.
Tak to właśnie działa. Tak działa każda rozmowa, czy to pomiędzy małżonkami, czy małżonków z mediatorem albo z terapeutą, czy parafian z proboszczem, czy członków jakiejś wspólnoty. Czy oni się zbierają na taką rozmowę z euforią? W życiu! Przypominają martwe gnaty rozciągnięte po całej dolinie, najpierw muszą się w ogóle zejść do kupy, w jakiś sposób zbliżyć do siebie. Ktoś wchodzi, ktoś wychodzi, jeden kaszle, drugi chrząka… Czy tam jest jakaś wielka wiara w możliwość przemiany? Czy jest wiara w reintegrację? W odbudowę? W odnowę? W życiu!
A jednak po tym pierwszym etapie, gdy kości zaczynają się do siebie zbliżać, dochodzi stopniowo do kolejnych etapów: pojawiają się między kośćmi ścięgna, potem mięśnie – wyrasta ciało, z wierzchu pokryte skórą. Jednego tylko jeszcze brakuje: Ducha. Prorok słyszy po raz drugi wołanie: „Prorokuj do Ducha”. I kiedy posłusznie to robi, cała armia wstaje żywa. Znów jest jednością, która może podejmować działanie. Żyje i działa.
Przestań kopać
Kiedy odkryjesz, że się cofnąłeś w swoim życiu i swoim rozwoju, kiedy to już w sobie odsłonisz, to – po pierwsze – spotkaj się z kimś, kogo Bóg ci stawia w tej sytuacji, a kto jest częścią twojego problemu. Podejmij rozmowę po to, żeby poszukać szansy na reintegrację. Chociaż masz bardzo niewiele nadziei i jeszcze mniej jest w tobie entuzjazmu, że to coś da, to wbrew nadziei podejmij taką właśnie próbę.
Pierwsze, co trzeba zrobić, to wyjść ze swojej samotnej nory. Jeden z amerykańskich polityków powiedział kiedyś: „Jeśli odkrywasz, że jesteś w dołku, pierwsze, co zrób, to przestań kopać”. To samotne wałkowanie, międlenie, „jak mogłem do tego doprowadzić”, to nic innego, jak tylko zagrzebywanie się jeszcze bardziej w regresie.
Dostrzeżenie, że jest się w dołku, nie jest jeszcze najtrudniejsze. Najtrudniejsze jest to, żeby nie kopać dalej – a przynajmniej nie samotnie. Niektóre regresy są związane z jakąś słabością, z czymś, na co przyzwalasz, aby tobą rządziło i co się w tobie utrwala. Człowiek jest wtedy niewolnikiem jakiejś niedobrej postawy. Samotnie człowiek sobie z tym nie poradzi. Podejmuje wyzwanie, żeby się odciąć od czegoś, co go zniewala, i początkowo, owszem, czuje ogromną radość i ulgę, ale potem przychodzi wpadka i za tydzień ten człowiek jest już dokładnie w tym samym miejscu, co wcześniej, a czasem jeszcze głębiej. I patrzeć na siebie nie może. To jest ten moment, że człowiek może nawet reagować autoagresją.
Przestań kopać i zobacz, kto jest najbliżej ciebie po prawej i lewej stronie. Kogo z twoich bliskich najbardziej dotyczy twój stan? A potem razem z tą osobą zacznijcie na nowo szukać drogi wyjścia. Ten proces wspólnych poszukiwań niesie w sobie niebywałą obietnicę. Nie chodzi o jakąś powierzchowną zmianę, ale o gruntowne przemyślenie tematu – totalnie nową jakość.
Stać się na nowo żywym ciałem
W Kościele taką właśnie obietnicę niosło w sobie swego czasu zwołanie Soboru Watykańskiego II. Ojcowie soborowi mieli odwagę popatrzeć na ogromny kryzys tożsamości chrześcijaństwa w świecie, zobaczyli, jak bardzo rozjeżdżają się drogi nas – członków Kościoła, jak bardzo nie potrafimy mówić i pokazać tego, kim jesteśmy, jak często stajemy się wręcz antyświadectwem.
I widząc właśnie, że my, którzy mieliśmy być solą ziemi i światłem świata, jesteśmy po prostu jakimś muzealnym obiektem, który coraz bardziej wali stęchlizną, postanowili, że trzeba siąść razem i przyzywać Ducha Świętego. Niech każdy przyjeżdża ze swojego kąta, niech weźmie ze sobą kilku ekspertów i rozmawiajmy. Nazywajmy to, co się dzieje, szukajmy źródła, odkrywajmy przyczyny.
Po co to wszystko? Po to, żeby ten organizm, który zachowywał się jak kościotrup, mógł stać się na nowo żywym ciałem. By na nowo pokazał swój powab, piękno Oblubienicy Boga, która znowu będzie miała zdolność przyciągania do siebie tych wszystkich, którzy szukają życia, którzy szukają prawdy, którzy szukają świętości, którzy szukają swojego miejsca w świecie.
Fragment książki „Ruchowe schody. Rozwój przez regres”, która ukazała się nakładem Fundacji RTCK. Tytuł i śródtytuły od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Zmarnowana witalność
Jast takie przyslowie: kiedy jestes juz w dole, przestan kopac, duzo lubi dalej kopac az sami sie pogrzebia, widac to w polityce, w zyciu codziennym.