Młodzi odczuwają dziś samotność. Idą z nią do internetu lub smartfona. Rodzice są bezradni i używają agresji, co tylko pogłębia u dziecka ucieczkę. To bardzo niebezpieczne – mówi prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra i terapeuta.
W poniedziałek w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski odbyła się debata „Rodzina polska dziś: przemiany, zagrożenia, perspektywy – wyzwania dla Kościoła”, zorganizowana przez Katolicką Agencję Informacyjną. Wzięli w niej udział prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra i terapeuta, oraz ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin.
Skazani na samotność?
Prof. de Barbaro określił obecną sytuację polskiej rodziny jako „zamieszanie między tym, co niegdyś, a tym, co teraz”. – „Teraz” to cyberświat i rewolucja technologiczna. To globalizacja i ochota czerpania bardziej ze smartfonu i internetu niż z mądrego słowa rodziców. Najkrócej bywa to określane jako ponowoczesność, która dla mnie streszcza w reklamie, jaką usłyszałem w radiu: „Nic nie musisz, wszystko możesz”. To podpowiedź wskazująca na zamieszanie międzypokoleniowe – powiedział.
Jego zdaniem główna zmiana w sytuacji współczesnej rodziny związana jest z rewolucją kulturową 1968 roku. Polega ona na tym, że wiedza rodzica o otaczającym świecie przestała być większa niż wiedza dziecka. Psychiatra przywołał słowa Michela Foucaulta, że z wiedzy wynika władza. Ta sytuacja – kontynuował – dawniej charakteryzowała relacje w rodzinie: im ktoś był starszy, tym mądrzejszy. – Obecnie zjawisko to nie jest już tak wyraźne, a niektórzy twierdzą nawet, że stało się odwrotnie: że jak ktoś jest młodszy, to ma lepszą orientację w cyberświecie. Z samego faktu bycia starszym nie wynika już wiedza sprzężona z władzą – dodał.
– Z perspektywy gabinetu psychoterapeutycznego to zamieszanie wyraża się w tym, że młodzi ludzie odczuwają samotność. Z tą samotnością idą do internetu lub smartfona. Rodzice są bezradni i wobec swojej bezradności używają agresji. Wtedy napędza się sprzężenie zwrotne między agresją rodzica a ucieczką dziecka. Bardzo niebezpieczne zjawisko – podsumował.
De Barbaro przypomniał, że przemoc, która zwiększyła się w czasie pandemii, nie obejmuje tylko przemocy fizycznej, gdyż istnieją także inne jej przejawy, jak przemoc psychiczna i ekonomiczna. Z tego też powodu – zaznaczył – sytuacja młodego człowieka staje się dramatyczna. – Jest on skazany na pewnego rodzaju samotność, nie korzysta z tego, co mógłby dostać jako bezpieczną więź od rodzin – stwierdził terapeuta, wspominając o statystykach, wedle których więcej nastolatków umiera z powodu samobójstw niż z powodu chorób nowotworowych.
„Jako Kościół musimy zmienić sposób działania”
Ks. Drąg zwrócił natomiast uwagę, że zmiany dotyczące kondycji polskiej rodziny dokonują się bardzo szybko. – W ciągu kilku lat od rodziny wielopokoleniowej, dobrze zorganizowanej, która była naturalnym wsparciem dla następnych pokoleń, odeszliśmy do rodziny bardzo zatomizowanej. Musimy zmienić nasze działanie. Wcześniej łatwo było docierać do starszego pokolenia, które symbiotycznie przekazywało wartości młodszym – mówił.
Duchowny zauważył, że wśród młodych ludzi mimo wszystko jest wielkie pragnienie miłości. – Widzę to zwłaszcza u ludzi, którzy przychodzą po rozpadzie pierwszego związku i bardzo mocno mówią: dopiero teraz potrafimy docenić wartość miłości, stałości i sakramentu. Kiedyś mówiono: jeśli pojawia się dziecko, są jakieś problemy, macie zawrzeć związek małżeński, jakoś macie wytrzymać. Dziś zaczynamy mówić inaczej: nacisk kulturowy nie jest tak duży i kobieta decydująca się wychowywać dziecko samotnie, bez uczestnictwa jego ojca, może to robić – powiedział.
A co dla rodzin może zrobić Kościół? – zastanawiał się ks. Drąg i wskazał na „towarzyszenie”: od ponad 60 lat w Kościół w Polsce rozwija proces towarzyszenia przyszłym rodzinom i małżonkom już na poziomie narzeczeństwa i przygotowania do sakramentów. – To spuścizna i kard. Karola Wojtyły, i bp. Kazimierza Majdańskiego. Owocem jest liczba prawie 2,5 tys. rodzinnych i małżeńskich poradni w diecezjach. Mogą do nich przyjść małżonkowie, rodzice, osoby wierzące i niewierzące, aby uzyskać poradę – wymieniał.
– Na ile duszpasterz jest w stanie zbliżyć się do krajobrazu, którym żyje nastolatek? Myślę, że to jest poważna trudność – zaznaczył prof. de Barbaro. – Księża nie powinni przemawiać językiem, który szybko zostanie odrzucony, gdyż będzie się różnił od cyberświata, którym teraz jest wypełniona psychika nastolatka
– Jako księża musimy zejść z piedestału i zacząć głosić Ewangelię wśród ludzi językiem, który oni będą rozumieli – podkreślił ks. Drąg.
Odrobina dobra
Prof. de Barbaro wspomniał też o polaryzacji w debacie publicznej. – Ktoś, kto jest konserwatystą, staje się coraz bardziej konserwatystą. Ktoś, kto jest liberałem, staje się coraz bardziej liberałem. Te dwie bańki mają coraz grubsze ścianki. Coraz trudniej liberałowi zrozumieć konserwatystę i odwrotnie: konserwatyście zrozumieć liberała. Zamiast dialogu dochodzi do walki, a walka powoduje ochotę do pokonania przeciwnika, a nie zrozumienia go – mówił.
Co zdaniem psychiatry budzi nadzieję? – Odrobina dobra. Jeśli przyjąć perspektywę, że nie będę zbawiał świata, ale znajdę możliwość czynienia odrobiny dobra – gdyby ludzi do tego przekonywać zamiast walki lewicy z prawicą – to byłby dobry powód do tego, że rodzina ma sens. Ma różne wady, ale lepszej formuły na razie nie znaleziono – zaznaczył.
KAI, DJ
Przeczytaj też: W każdej rodzinie istnieje „książka rachunkowa”
„Owocem jest liczba prawie 2,5 tys. rodzinnych i małżeńskich poradni w diecezjach. Mogą do nich przyjść małżonkowie, rodzice, osoby wierzące i niewierzące, aby uzyskać poradę” 😉
Główne porady to kwestie, mówiąc potocznie, „rozwodów kościelnych”. Nie jest czym się chwalić.
Ja tam byłem akurat nie po to, było sprawnie i szybko – my udawaliśmy, pani udawała, rozeszliśmy się z niezbędnymi wpisami w tych wszystkich niezbędnych dla sakramentów papierach.
Wszystko to prawda, a zwłaszcza odizolowanie jednostkowych rodzin od szerszej rodziny. I nie chodzi tylko o pokolenia (co warto zaznaczyć rozchodzące się też wiekiem coraz mocniej) ale też wujków, ciotki, ich dzieci. To inne dzieci w rodzinie, czy najbliższej czy szerokiej stanowiły główne oparcie. Szkoda, że nie ma głosu kobiet w tym temacie. I stwierdzenie „kobieta decydująca się na samotne macieżyństwo…” to jakieś nieporozumienie.
Nie wiem czego oni uczą w tych seminariach, ale rodzina wielopokoleniowa to jest jakiś XIX wiek dopiero, niech sobie ksiądz poczyta Jean Louisa Flandrina, nie wiem, zamiast XXVII listu komisji ds. Rodzin KEP na tydzień rodzin czy co tam się czyta po seminariach.
Wszystko zależy jakiej kulturze i w jakiej grupie społecznej szukasz. Na polskich chociażby wsiach taka struktura jest znacznie starsza, przy czym wielopokoleniowość szła z szerokością. XIX wiek to też długa tradycja. Natomiast człowiek jest stadno rodzinny. Problem jest izolacja rodzin ogółem.
Albo izolacja inteligentnych jednostek od ogółu.
Tytułową formułę należy odnieść też do katolicyzmu. Ma wady, ale niczego lepszego nie wymyślono…i nie wymyśli się.
„im ktoś był starszy, tym mądrzejszy. – Obecnie zjawisko to nie jest już tak wyraźne, a niektórzy twierdzą nawet, że stało się odwrotnie” Zwykle uznajemy, nieważne z jakich pobudek, im kto majętniejszy tym mądrzejszy. Tutaj starzy wiodą prym, choć obecnie zaczyna się to zmieniać. Wolny rynek, demokracja i jeszcze kilka innych czynników obnażają i odzierają starych z mądrości, kompetencji, nic w tym nadzwyczajnego. Tam gdzie rządzą starzy, szerzy się kołtuństwo i stagnacja, a najlepszym przykładem jest hierarchia kościelna. Starsze pokolenia nie przekazywały wartości symbolicznie, wymuszały je na młodych szantażem ekonomicznym. Kościół towarzyszy i przygotowuje młodych do. Może profesorstwo wybierze się incognito na taki kurs przedmałżeński czy jakikolwiek, najlepiej z kimś młodym z rodziny, który nie będzie się wstydził powiedzieć co o tym myśli. Model rodziny promowanej przez katolicyzm nie jest jedynym właściwym i najlepszym. Jest wiele opcji dziś praktykowanych nagminnie choć nieoficjalnie, z wiadomych przyczyn. Cyberprzestrzeni bym nie przeceniał, zawsze gdy pojawi się coś nowego, stare dziady wieszczą koniec świata, ten się jakoś jeszcze kula na razie. Do młodych należy mówić zwyczajnym prostym inteligentnym językiem, bez upiększania, raczej gdy ma się coś istotnego do powiedzenia. Tekst wyżej zamieszczony do młodych nie przemówi.
Młodzi trochę dorosną i zrozumieją, że nie ma nic lepszego. Dziecko jest dziecko i potrzebuje i matki i ojca , a ojciec jest równie ważny jak matka ( a jak matka wyjedzie, to nawet ważniejszy).