Dokonał niemożliwego, zyskując poparcie zarówno Józefa Piłsudskiego, jak i Romana Dmowskiego. Pragnął pokoju z Polską i Ukrainą. Czy dziś nie brzmi to jak political fiction?
Od pierwszych dni kolejnej fazy trwającej od 2014 r. wojny rosyjsko-ukraińskiej z nadzieją wyczekiwano nie tylko sukcesów bohaterskich obrońców Ukrainy, ale też antyputinowskich wystąpień rosyjskich obywateli przeciwnych dokonanej agresji. Niestety, nadzieja na demokratyzację Rosji, zerwanie z jej wielowiekową tradycją samodzierżawia i imperialnymi mrzonkami kolejny raz okazała się płonna i niczym nieuzasadniona.
W obliczu obecnej sytuacji politycznej w Rosji trudno jednak nie postawić pytania, czy zastraszone i nauczone ślepego posłuszeństwa społeczeństwo może w ogóle poszczycić się liderami i prądami politycznymi dążącymi do liberalizacji państwa oraz jego pokojowego współistnienia z sąsiadami? W tym szczególnym czasie, w którym światu marzyłaby się oddolna rosyjska irredenta, warto przejrzeć się politykowi podążającemu ścieżką inną, niż tą udeptaną przez carów czy pierwszych sekretarzy partii. Szermierzem tej sprawy, ochrzczonej przed stu laty mianem: „Trzeciej Rosji”, był lewicowy terrorysta, literat, czasowy dysydent – Borys Sawinkow.
Jak political fiction
Późniejszy zdeklarowany przeciwnik caratu i czerwonego terroru urodził się w Charkowie 31 stycznia 1879 r., dorastał zaś w Warszawie. Los chce, że w dorosłym życiu przychodzi mu współpracować i z Polakami, i z Ukraińcami. Zaczyna jednak jako socjaldemokratyczny działacz współorganizujący zamachy na życie członków carskiej rodziny i wysoko postawionych dygnitarzy. Swoją walkę z caratem przepłaca zsyłką, uwięzieniem, wreszcie emigracją.
Za cenę wydalenia Sawinkowa, rosyjskiego sojusznika, rząd polski odzyskuje meble z Zamku Królewskiego w Warszawie i płótno Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”
Po rewolucji lutowej obejmuje funkcję wiceministra wojny, stając się rozjemcą między premierem Aleksandrem Kiereńskim a wodzem naczelnym – generałem Ławrem Korniłowem. Po przejęciu władzy przez bolszewików, organizuje serię nieudanych powstań przeciwko ich władzy. Następnie na emigracji szuka poparcia Zachodu dla przeciwstawienia się komunistom. Staje w obronie obalonej Konstytuanty i sprzeciwia się pokojowi brzeskiemu w obawie, że likwidacja kruchej demokracji przygotuje grunt pod powrót Romanowów.
Bywalec europejskich salonów, a wcześniej terrorystycznego półświatka, w swoich politycznych rachubach nie tylko godzi się na istnienie niepodległej Polski, ale, koniec końców, uznaje także – w imieniu swojego stronnictwa – Ukraińską Republikę Ludową Symona Petlury. Dokonuje niemożliwego, czyli zyskuje poparcie zarówno Józefa Piłsudskiego, jak i Romana Dmowskiego. Podsumowując: ambitny rosyjski lider polityczny pragnie pokoju z Polską i Ukrainą. Czy nie brzmi to jak political fiction?
Hasło „Trzeciej Rosji”, pod którego szyldem występuje Sawinkow, zostało ukute mniej więcej w tym samym czasie, co idea eurazjatyzmu. Oba koncepty stanowią odpowiedź na terror bolszewików. Zwolennicy „Trzeciej Rosji” wyzbywają się jednak – w przeciwieństwie do Euroazjatów – imperialnych aspiracji. Za tak kierowaną Rosją – m.in. uznającą istnienie Polski i krajów bałtyckich – gotów jest wstawić się Józef Piłsudski.
Do akcji wkracza Karol Wędziagolski – polski urzędnik z Petersburga, zwolennik umiarkowanych przemian w Rosji, któremu Sawinkow znany był na długo przed samą rewolucją lutową i z którym współpracował po obaleniu Mikołaja II. Wędziagolski począwszy od początku 1919 r. urabia Naczelnika Państwa do pewnego współdziałania z odłamem rosyjskiej emigracji, a w szczególności z tym wywodzącym się z dawnych eserowców, tj. członków Partii Socjalistów-Rewolucjonistów. Droga do porozumienia Warszawy z białą emigracją jest jednak kręta i podyktowana dynamiczną sytuacją trwającej w Rosji wojny domowej.
Od 1919 r. Borys Sawinkow pozostaje działaczem podporządkowanym białej emigracji na czele z admirałem Aleksandrem Kołczakiem, potem zaś generałem Antonem Denikinem. Obserwując topniejące poparcie Ententy dla generalicji Białych, stara się zwrócić uwagę swoich dowódców na potencjał sojuszu z Warszawą i Helsinkami, w szczególności nakłaniając admirała do formalnego uznania niepodległości Polski i Finlandii.
Biali i bolszewicy a sprawa polska i ukraińska
Sawinkow należy do tej frakcji rosyjskiej emigracji, która jest skłonna uznać prawo do niepodległości części narodów zamieszkujących dawne Cesarstwo. Działając we Francji, w grudniu 1919 r. występuje do Rady Najwyższej Ententy z memoriałem „O kwestii narodowościowej w Rosji”, opowiadając się za autonomią dla większości narodów zamieszkujących zachodnie gubernie. Zapewnia też o potrzebie wzmocnienia Polski i zawarcia sojuszu antybolszewickiej Rosji z odrodzonym państwem nad Wisłą.
W styczniu 1920 r. przybywa z Paryża do Warszawy w imieniu rosyjskiej delegacji zagranicznej. Towarzyszy mu Nikołaj Czajkowski – jeden z nielicznych popierających go działaczy, który, podobnie jak jego towarzysz, zdaje sobie sprawę, że do upadku bolszewików muszą przyczynić się „narodowości kresowe”. Widzi dla nich autonomię w ramach federacji, samą Polskę sytuując jednak poza granicami Rosji.
Już podczas pierwszego spotkania Piłsudski wyjaśnia między wierszami, że nie wspierał dotychczas ruchu Białych, bo uważał go za zbyt reakcyjny i myślący imperialnymi kategoriami. Sawinkow dostrzega tu miejsce dla siebie, ale zarówno on, jak i Czajkowski nie są zadowoleni z faktu współpracy Piłsudskiego z Symonem Petlurą. Naczelnik Państwa zapewnia, że jego celem nie jest wojna z Rosją, ale z bolszewizmem i to przeciwko bolszewizmowi szuka sojuszników. Denikin nie podziela jednak jego entuzjazmu dla planów wyrażanych przez Sawinkowa i Czajkowskiego po powrocie do Paryża.
Wciąż mgliste i mało jurydyczne deklaracje między Piłsudskim i Sawinkowem padają korespondencyjnie w marcu – Polska wyrzeka się granic z 1772 r., a Rosja – tych z 1914 r. Los Litwy i Białorusi ma rozstrzygnąć się w ramach plebiscytu. Rosja ma porozumieć się z Łotwą, Estonią i Ukrainą, nie przesądzając, czy finalnym efektem porozumienia okaże się państwo federacyjne czy szeroka autonomia. Finlandia ma być aliantem Rosji na prawach Polski.
Kwestia ukraińska pozostaje na tym etapie nierozstrzygnięta. Jak wskazuje prof. Andrzej Nowak, Sawinkow oferował Polsce więcej niż jakikolwiek rosyjski polityk w tamtym czasie. Trzeba jednak przyznać, że nie miał wiele do zaoferowania, bowiem jedynie pretendował do roli lidera i napotykał znaczny opór paryskiej emigracji. Jednocześnie rosyjski polityk niechętny jest rozmowom o oderwaniu Ukrainy od Rosji, co – jak wiadomo – stanowi jeden z głównych celów polityki wschodniej Piłsudskiego. Naczelnik Państwa wiąże z Sawinkowem nadzieje podobne do tych, jakie żywił względem Petlury.
O „Trzeciej Rosji” nie może być jednak mowy bez zabezpieczonej, niekomunistycznej Ukrainy. Sawinkow ma w tym wszystkim możliwość odegrać rolę nowego samozwańca, albo zostać kartą przetargową wykorzystaną przez Piłsudskiego do wymuszenia na bolszewikach uznania niepodległości Ukrainy. „Trzecia Rosja” ma szansę zaistnieć politycznie dopiero w przypadku powodzenia sprawy ukraińskiej. Pewne wysiłki są jednak podejmowane równolegle z ukraińską krucjatą. W Warszawie formuje się Towarzystwo Polsko-Rosyjskie firmowane przez polskich inteligentów rodem z zaboru rosyjskiego, takich jak Aleksander Lednicki czy Leon Petrażycki.
Po raz drugi Sawinkow pojawia się w Warszawie w połowie maja 1920 r. Nie jest zadowolony z treści porozumienia polsko-ukraińskiego z 21 kwietnia, stanowiącego o granicy polsko-ukraińskiej przebiegającej w miejscu wcześniej uzgodnionej delimitacji polsko-rosyjskiej. Piłsudski tłumaczy się, że uznanie granicy polsko-ukraińskiej nie stoi w sprzeczności z dotychczasowymi zamiarami Sawinkowa, który godził się na autonomię Ukrainy w granicach swojego państwa. Rosyjski polityk nie popiera separatyzmu petlurowców, zachowując sceptycyzm tak wobec atamana, jak i samej idei wyprawy kijowskiej, ale za radą, czy raczej pod presją Piłsudskiego, nawiązuje kontakt z Petlurą. W czerwcu wyraża nawet chęć współpracy z głową URL.
Piłsudski wiązał z Sawinkowem nadzieje podobne do tych, jakie żywił względem Petlury
Sawinkow zaczyna organizować prace Rosyjskiego Komitetu Politycznego, stając na jego czele. Polski rząd częściowo finansuje tę działalność zgodnie z marcową obietnicą wsparcia go kwotą 300 milionów marek polskich. Pierwsze posiedzenie odbywa się 25 czerwca. Będąc zależnym od dopływu polskiej gotówki, rosyjski działacz boi się o swoją samodzielność. W lipcu rozpoczyna wydawać gazetę „Swoboda” służącą zwalczeniu innej rosyjskojęzycznej gazety „Warszawskoje Slowo”, oskarżanej o promocję treści probolszewickich.
Na drodze Sawinkowa do uzyskania wiodącej roli w kręgach emigracyjnych staje jednak generał Piotr Wrangel, następca Denikina. Ten biały oficer samodzielnie, za plecami kół warszawskiej emigracji rosyjskiej, układa się z Petlurą. Rosyjski Komitet Polityczny negocjuje z rządem Wrangla i 2 października 1920 r. ogłasza warunkowe podporządkowanie się jego władzy, o ile ten uzna zasadę samostanowienia narodów, w tym niepodległość Polski oraz demokratyczną formę rządu nowej Rosji.
Sawinkow z Warszawy stara się pozyskać wojsko dla swojej sprawy. Werbuje rosyjskich żołnierzy za granicą, w tym z Łotwy, gdzie stojące oddziały hrabiego Aleksieja von der Pahlena podporządkowują się Komitetowi w Warszawie. 27 sierpnia Sawinkow porozumiewa się z gen. Stanisławem Bułakiem-Bałachowiczem. Ten uznaje dążenia do demokratycznej federalizacji państwa rosyjskiego. Formujące się w Polsce pod ich auspicjami oddziały liczą w październiku 15 tysięcy żołnierzy.
Na skutek decyzji Polski o zawieszeniu broni z bolszewikami, Sawinkow musi do 7 listopada 1920 r. opuścić Polskę. Nie chcąc zgodzić się na internowanie, wspólnie z gen. Bułakiem-Bałachowiczem i Petlurą decydują się na podjęcie nierównej walki bez wsparcia Warszawy. W jej trakcie, 10 listopada, rosyjski lider niechętnie uznaje proklamację niepodległości Białorusi. Wobec załamania się wyprawy, 26 listopada przekracza polską granicę.
Bohater tragiczny
Obecność Sawinkowa w Warszawie staje się ciężarem. Oskarża on Piłsudskiego o złe warunki bytowe dla internowanych żołnierzy. Obarcza go też winą za niepowodzenie w związku z konfiskatą części sprzętu tych oddziałów, które nie zdołały opuścić Polski przed 7 listopada. Komitet Polityczny zostaje przechrzczony na Rosyjski Komitet Ewakuacyjny. Po zawarciu pokoju w Rydze MSZ informuje działacza, że z początkiem czerwca 1921 r. rząd polski nie będzie go dłużej wspierał finansowo.
W połowie 1921 r. Sawinkow reaktywuje swoją starą konspiracyjną organizację – Związek Obrony Wolności i Ojczyzny. W czerwcu dochodzi do ostatniej znaczącej deklaracji ze strony rosyjskiego polityka ogłoszonej na polskiej ziemi. W dniach 13–16 czerwca przy ulicy Marszałkowskiej 68 w Warszawie odbywa się antybolszewicki Kongres Wszechrosyjski, gromadzący 140 delegatów zarówno emigracyjnych, jak i z samej Rosji radzieckiej. Wśród uczestników są również działacze białoruscy, ukraińscy i kozaccy. Kongres podejmuje uchwałę o prawie do samookreślenia wszystkich ludów dawnego Cesarstwa Rosyjskiego, potępiając współpracę z monarchistami. W słowie końcowym Sawinkow dziękuje Polsce i Piłsudskiemu za gościnność i okazaną pomoc oraz wyraża nadzieje na upadek bolszewików w Rosji i sięgnięcie po władzę przez prawowitą Konstytuantę.
30 października 1921 r. Sawinkow oraz jego najbliżsi współpracownicy opuszczają Polskę i udają się do Pragi. Rosyjski polityk dzieli tym samym los Symona Petlury, pozostając również dowodem na porażkę polityki Piłsudskiego. Za cenę wydalenia rosyjskiego sojusznika rząd polski odzyskuje meble z Zamku Królewskiego w Warszawie i płótno Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”.
Sawinkow to postać tragiczna. Andrzej St. Kowalczyk pisze w poświęconej mu książce, że „nie nadawał się ani na emigranta, ani na polityka emigracyjnego. Jego stosunek do Rosji był przede wszystkim uczuciowy”. Andrzej Nowak zwraca natomiast uwagę, że Sawinkow był wykorzystany przez Piłsudskiego. Nie krył się z faktem, że półformalne porozumienia z Naczelnikiem Państwa stanowiły dla niego upokarzające brzmię. Jak zauważył amerykański historyk Richard B. Spence, rosyjski demokrata cieszył się popularnością wśród Polaków za wyjątkiem skrajnych lewicy i prawicy, co chyba wystawia mu jak najlepsze świadectwo.
Niestety, rosła liczba jego przeciwników wśród krajan na emigracji. Do końca krytykował go ekspremier Aleksander Kiereński. Za konszachty z Petlurą rząd sowieckiej Ukrainy w kwietniu 1922 r. ogłosił Sawinkowa banitą i wrogiem publicznym ludu pracującego miast i wsi.
Ostatni akt jego dramatu przekreśla wcześniejsze dobre chęci. Nie tylko spotyka się na emigracji z ludźmi Lenina, narażając na szwank swoją reputację, ale utrzymuje też kontakty z Mussolinim i romansuje z faszyzmem. Ostatecznie oddaje się w ręce Sowietów i w 1924 r. staje przed Sądem Najwyższym ZSRR, przyznaje się do błędnych poglądów i zdradza dotychczasowych towarzyszy niedoli. Kara śmierci zostaje zamieniona na 10 lat więzienia. Jednak już 7 maja 1925 r. wypada z okna więzienia na Łubiance, co przedstawiono jako samobójstwo.
Polityczni bankruci
Warto jeszcze zwrócić uwagę na postawę Sawinkowa wobec Petlury, z którym w dużej mierze dzielił polityczny los. Jednostronna decyzja Warszawy o przerwaniu wojny z bolszewikami pozbawiła ich obu możliwości działania. Niewątpliwie fakt ten zbliża ich do siebie – aspirowali do roli narodowych liderów, a od października 1920 r. stali się politycznymi bankrutami.
Fakt porozumienia o uznaniu przez Sawinkowa niepodległości URL, o którym Andrzej St. Kowalczyk pisał, że „nie mając żadnych następstw praktycznych, akt ten zachował znaczenie symboliczne i świadczy o politycznej wyobraźni Sawinkowa”, zainspirował mnie do zgłębienia szczegółów jego współpracy z władzami URL. Jednak w toku lektury materiałów rzucających nieco więcej światła na ich wspólne działania, moje uznanie dla Sawinkowa, jako Rosjanina współpracującego z Ukraińcami na zasadach partnerskich, nieco osłabło.
W kontekście toczącej się obecnie wojny rosyjsko-ukraińskiej okoliczności tej współpracy wciąż są jednak warte przypomnienia. Porozumienie Petlury i Sawinkowa nie stanowiło jednorazowego aktu, ale proces stopniowego przełamywania barier. Pamiętajmy, że rosyjski demokrata nie był chętny do współpracy z atamanem. Przełom nastąpił najwcześniej 18 października lub listopada 1920 r., jak pisali Andrzej St. Kowalczyk i Richard B. Spence, najpóźniej zaś w październiku 1921 roku. Jeden z nielicznych tropów, innych niż pancerne sejfy rosyjskich archiwów, wiedzie ku niepozornemu źródłu – artykułowi opublikowanemu w londyńskim „Daily Herald” 21 grudnia 1921 r.
Przytoczono w nim treść porozumienia między Petlurą i Sawinkowem, którego w notatce prasowej określono jako lidera ruchu Białych. Porozumienie miało zostać zawarte w przeddzień ofensywy wojsk ukraińskich w październiku 1921 r. i uznane za element intrygi Francuzów, Polaków, petlurowców i Białych „dla kontynuacji działań przeciwko wspólnemu wrogowi – bolszewikom”.
Tekst porozumienia, opublikowany w rzeczonej gazecie, składał się z ośmiu artykułów. W art. 2 Sawinkow uznał całkowicie i bezwarunkowo niepodległość URL i jej prawowity rząd z naczelnym atamanem Symonem Petlurą jako szefem rządu. Zobowiązywał się do udzielenia pożyczki na rzecz Ukraińskiego Skarbu Państwa na kwotę 30 milionów polskich marek. Oferował swoje usługi w imieniu rządu URL, zarówno w kontaktach z Ententą, jak i rosyjskimi kręgami politycznymi. Obiecywał też przekazać petlurowcom broń, którą dostarczyła mu Francja. Miała ona zostać wykorzystana do wszczęcia antybolszewickiego powstania w Ukrainie.
Petlura z kolei zgadzał się na utworzenie oddziałów rosyjskich pod dowództwem rosyjskiego demokraty na tych terytoriach Ukrainy, który byłyby uwolnione spod władzy bolszewików. URL obowiązywała się dostarczyć sawinkowcom broń i subsydia. Co ciekawe, w razie konfliktów między obu stronami, arbitrem miał być wciąż poważany przez obu polityków Józef Piłsudski.
Pierwotne porozumienie, później kolejno potwierdzane w kwietniu i październiku 1921 r., zawarte zostało jesienią 1920 r. w przeddzień straceńczej szarży przeciwko czerwonym hordom, gdy słowiańscy sojusznicy Piłsudskiego stanęli w obliczu wyboru: bić się samotnie, bądź dać się internować. Data ta i okoliczności wskazują, że otrzeźwienie przyszło zbyt późno, gdy Sawinkow i Petlura utracili grunt pod nogami i swoje dotychczasowe polityczne znaczenie jako alianci Naczelnika Państwa. Dopiero przyparty do muru pretendent do przywództwa demokratycznej Rosji, rywalizujący o wpływy z generałem Wranglem, zdobył się na oficjalne uznanie niepodległości Ukrainy.
Po 1921 r. Sawinkow interesuje się faszyzmem, uznaje go za bliski sobie psychologicznie i ideowo. Doszukuje się w nim przejawów demokracji i konkluduje, że poglądowo jemu samemu bliżej jest do Mussoliniego niż np. do Kiereńskiego, który, jakby nie patrzeć, był premierem Republiki Rosyjskiej.
Patrząc na tragiczny koniec poważanego przez samego Winstona Churchilla wyraziciela idei trzeciej, demokratycznej Rosji, jedynego, który poszedł za Piłsudskim, warto zastanowić się, jakie rzeczywiście poglądy na świat mogą prezentować ci Rosjanie, których Zachód byłby skłonny poprzeć i uznać za „najbardziej demokratycznych” w świetle naszych standardów. Mając w pamięci, że pojmowanie demokracji sto lat temu wyglądało zgoła inaczej niż dzisiaj, przykład Sawinkowa powinien skłaniać do pytania, na ile najbardziej umiarkowani politycznie Rosjanie są rzeczywiście w stanie zbliżyć się do Zachodu.
Przeczytaj też: Czy Rosja jest potęgą militarną?