Bóg to tajemnica. Jest w każdym człowieku, nie tylko w wierzących – mówił w czwartek w TVN24 ks. Tomáš Halík.
Czeski teolog i filozof ks. Tomáš Halík był w czwartek gościem Piotra Marciniaka w „Faktach po Faktach” w TVN24. Rozmowa dotyczyła między innymi sensu trwania w Kościele po skandalach seksualnych.
W ocenie duchownego Kościół jest dziś w podobnej sytuacji jak przed reformacją. Wówczas, jak zwrócił uwagę, marginalizowana była skala handlowania odpustami, dziś podobnie dzieje się z pedofilią. – Obie były marginalizowane, a doprowadziły do poważnych wstrząsów. To problemy systemowe, a nie jednostkowe – zaznaczył.
– Obecnie stoimy w obliczu wielkiej reformy – stwierdził teolog. Jego zdaniem idea synodalności, proponowana przez papieża Franciszka, to właśnie „radykalna przemiana Kościoła, która jest nam potrzebna”. – Musimy otworzyć nie tylko instytucje, ale i mentalność, by rozpoznawać znaki czasu i słowa Chrystusa – powiedział.
– Na przestrzeni wieków Kościół stał się synonimem bastionu chroniącego przed protestantyzmem, nowoczesnością oraz postępem filozoficznym i naukowym – przyznał, podkreślając, że taki model jest już zupełnie niepotrzebny.
A co czeski duchowny myśli na tematy, które rozpalają polską opinię publiczną, jak prawo do aborcji? – Uważam, że aborcja to zło. Pytanie, jak je przezwyciężyć. Czy ostrą retoryką, potępieniem? Nie. Może kryminalizacją, karaniem? Też nie. Po zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Polsce nie widzimy wcale mniejszej liczby aborcji, ale masowe wyjazdy Polek do Czech. To nie jest zatem żadne rozwiązanie. Trzeba pomagać ciężarnym kobietom finansowo i psychologicznie – mówił ks. Halík.
Odpowiadając na pytanie o homofobię wśród katolików, w tym biskupów, teolog tłumaczył, że „wielu chrześcijan walczyło z komunizmem, po jego upadku nie potrafią żyć bez wroga”. – Muszą więc znaleźć sobie nowego wroga, np. zachodni liberalizm. Stosują wobec niego komunistyczną, antyzachodnią retorykę, co mnie szokuje. Niektórzy katolicy przyjęli schedę systemów totalitarnych, nie potrafią komunikować się z innymi – powiedział.
Zdaniem duchownego wierzący powinni być częścią pluralistycznego społeczeństwa. – To wcale nie zniszczy naszej tożsamości. Przeciwnie: wniesie do społeczeństwa idee chrześcijańskie, jak miłosierdzie, solidarność – wyjaśniał. – Parę lat temu ktoś zapytał: kim są katolicy? To ci przeciwni gejom i aborcji. A za czym stoją? Nie wiadomo. Smutne – dodał.
Pytany o stosunek Kościoła do osób LGBT, podkreślił: – Osoby te to nasi bliźni. Musimy żyć razem. Oni mają takie same prawa do bliskości, do miłości.
– Jestem przeciwny pojęciu małżeństwa homoseksualnego. Małżeństwo powinno dotyczyć tylko kobiety i mężczyzny. Ale to kwestia terminologii. Uznanie jakiegoś rodzaju partnerstwa, jak to się już robi w wielu krajach, jest w porządku. Tylko nazywanie tego małżeństwem to pomylenie pojęć. Relacje tych osób w wolnych społeczeństwach powinny być akceptowane – mówił.
W ocenie ks. Halíka „kategorie wierzących i niewierzących są niewystarczające, by zrozumieć współczesną kulturę”. – Większość jest jednocześnie wierząca i niewierząca. Ludzie mają w sobie mnóstwo oddania i potrzeby transcendencji, miłości do bliźniego – zauważył.
– Moim zdaniem potrzeba wiary i odwagi, by wejść na nieznany teren. Bóg jest tajemnicą, która stoi za naszymi pojęciami i wyobrażeniami. Jezus jest Jego ludzkim obliczem. Dzięki Jezusowi Bóg przestał być daleko. Jezus jest zresztą w każdym człowieku, nie tylko w wierzących – przekonywał.
Co zdaniem czeskiego teologa jest sensem życia? „Przekroczenie egoizmu i wąskiej indywidualnej perspektywy”. Kościół zaś „nie powinien być kolektywnym narcyzem, skupionym na sobie. Musi wyjść poza siebie – poza struktury, ku zranionym i potrzebującym. Niech będzie szpitalem polowym, a nie fortecą”.
– Kościół nie może być sektą, musi się otworzyć, przejść od katolicyzmu do katolickości. Co więcej, „jeśli Kościół ma być prawdziwie chrześcijański, musi uczestniczyć w wielkanocnej tajemnicy śmierci i zmartwychwstania”.
– Wiele rzeczy musiało w Kościele umrzeć i gdy coś takiego się dzieje, ludzie doświadczają mrocznego momentu, jak w Wielki Piątek. Bóg zdaje się odległy i milczący. Gdy jednak przetrwamy te ciemne noce w naszym życiu, historii świata i Kościoła, możemy doświadczyć zmartwychwstania. To nie jest zwykły powrót do tego, co było. To przemiana. Uważam, że otwiera się nowy rozdział w historii Kościoła – zaznaczył filozof.
Przeczytaj też: Wiara niewierzących i niewiara wierzących
DJ
Moja parafraza: otwiera się nowy rozdział w historii Kościoła, więc uważam… 😉
Jeśli otwiera się nowy rozdział, zamknąć należy najpierw stary rozdział. Logika podpowiada żeby to zrobić. Zdaje się, że bez zrozumienia tego przez biskupów, czyli pasterzy dzierżących w Kościele władzę, się nie obejdzie. Wniosek: zamykanie starego rozdziału będzie trwało dłuuuugo, „posępnie”, z torsjami struktury, z nawrotami choroby z powrotami do starego, …i ze sporymi stratami dla chrześcijaństwa, dla nas.
Bardzo mi drodze z tymi przemysleniami ks. Halika!
To jest wyjątkowy człowiek, nie na darmo nazywany czeskim Tischnerem. To jest człowiek na ten czas i na to miejsce, jego przemyślenia to są nie perełki, to prawdziwe perły. Czy nasi duchowni czytają jego książki? No cóż – głupie pytanie.
Za to Wyborcza pilnie studiuje 😉
No to na pewno też arcybiskup Jedraszewski 😉 😉 :*
„Jestem przeciwny pojęciu małżeństwa homoseksualnego. Małżeństwo powinno dotyczyć tylko kobiety i mężczyzny”
A ja się nie zgodzę. Termin „małżeństwo” nie jest własnością żadnego wyznania, by wyznanie miało decydować o zakresie stosowania tego terminu. Katolicyzm nie wymyślił małżeństwa, tylko je zaadaptował nadając własne dodatkowe znaczenia. Uzurpacja prawa do terminu nie jest właściwą postawą.
@Wojtek
” Termin „małżeństwo” nie jest własnością żadnego wyznania”
Fakt, ten termin nie jest własnością żadnego wyznania. Tu się w pełni zgadzam.
Natomiast ten termin jest jasno określony w prawie. To związek mężczyzny i kobiety. Żadne wyznanie nie ma tu nic do rzeczy.
Zmieniając definicję małżeństwa ze związku mężczyzny i kobiety np. na „związek dwóch dorosłych osób” (obojętnie jakiej płci) powstanie pewien dylemat:
Dlaczego akurat dwóch osób ? dlaczego nie 3 lub 5 osób obojętnie jakiej płci ?
Jaki pan poda argument przeciw wielożeństwu ?
A może ja chcę mieć 2 żony i jednego męża ? Nie wolno mi ? A dlaczego nie? Zrobię tym komuś krzywdę ? A może się wszyscy pięciu kochamy i chcemy zawrzeć małżeństwo ?
Czy termin „małżeństwo” jest własnością jakiegoś wyznania albo państwa ? Ano nie jest !
Właśnie z tego powodu znaczenia tego terminu nie należy absolutnie zmieniać a tylko należy „wynaleźć” inny termin na związek innych osób.
W czyim prawie? Wiele krajów na świecie za małżeństwo uważa związek więcej, niż dwojga osób. Dlatego nie podam żadnego argumentu przeciw wielożeństwu, ponieważ małżeństwa poligamiczne też są małżeństwami. I nic nie da nasze czarowanie rzeczywistości, że sobie uznaliśmy, że tylko monogamia ma prawo się tak nazywać.
A co do związków jednopłciowych, to dlaczego niby mielibyśmy specjalnie wyszukiwać inną nazwę, skoro mówimy o związku małżeńskim? Bo będzie to związek małżeński, choćbyśmy nie wiadomo jak chcieli temu zaprzeczać.
Co do państwa, czy religii, to one jedynie określają zakres praw przynależnych określonym małżeństwom.
No to jak tak to OK. Otwórzmy furtkę poligamistom i poliamorii.
Niech Pan poczyta publicystykę katolicką przeciwko legalizacji rozwodów – tak jakoś od kodeksu Napoleona. I może dla rozrywki jeszcze przeciwko gimnastyce dziewcząt i klasach koedukacyjnych. Katolicyzm w swym łonie rozwinął dość zabawne prądy krytyki społecznej, niech się Pan w nie nie wpisuje, bo chyba nie warto.
termin „małżeństwo” należy rozpatrywać jako pojęcie kulturowe. Język którym się posługujemy, to wypracowany przez stulecia zespół czytelnych dla danej zbiorowości kulturowej symboli. Przy jego pomocy zbudowane jest też prawo. Skoro absolutna większość współczesnej rodzimej populacji , na pytanie czym jest małżeństwo, odpowie iż jest to związek kobiety i mężczyzny, to mamy odpowiedź jednoznaczną i na tę chwilę – ostateczną. Oczywiste jest również to, że jeśli narzędzia edukacyjne jakimi się dziś posługujemy, zostaną efektywnie użyte do modyfikowania pojęcia, to w nieodległej przyszłości, również związki jednopłciowe, a może też i związki międzygatunkowe, także związki poligamiczne w Polsce, będzie można nazywać małżeństwem. Dziś jednak tak szeroka interpretacja wydaje się być nie do przyjęcia, nie tylko w świetle obowiązującego prawa.
Czyli małżeństwa np. u muzułmanów nie są małżeństwami, bo gdzieś jakaś „większość populacji” uznała inaczej? Poza tym to kompletna nieprawda, większość populacji tak twierdzi nie dlatego, że tak jest, a dlatego, że zewnętrznie narzuca się taki zakres znaczeń.
A co do argumentu prawa, to odrzucam go z miejsca. Prawo ma odpowiadać normom, a nie sztucznie je kształtować.
Zaś co do związków, to przypomnę, że jeszcze żyją ba świecie ludzie, którym zakazywano małżeństw z uwagi na kolor skóry.
ks. Halik zadaje ważne pytania – jak kiedyś ks. Tischner. To jest nowy rozdział.
Doskonała do tego tekstu jako uzupełnienie – lektura komentarzy pod tekstem o. Oszajcy.
Kiedy przyjmujemy Eucharystię, chodzimy z Nim w swoim życiu.
On jest taki sam w nas jak i w monstrancji.
Wiele takich procesji cichych i osobistych możemy odbyć każdego dnia.
Niesiemy Go innym, kiedy słuchamy, jesteśmy tam gdzie inny w potrzebie, zagubiony.
Nie trzeba walić Ewangelią po głowie.
Nakazywać, zakazywać. Kłócić się o formę, aż krew zalewa.
Te kościelne procesje, tak wytęsknione przez niektórych,
są i świadectwem wiary, czy i przywiązania do bezpiecznej tradycji.
I nie od razu musi być to chleb niesiony w torbie z Biedronki,
choć to chyba on bardziej nakarmi tę podstawową potrzebę – głodu chleba/a później i tego Chleba.
A co karmią te całe procesje Bożego Ciała? Jaką potrzebę wiernych? I abp i bp.
Tych samych abp i bp, o których czytam w kontekście ukrywania księży i innych dramatów.
Ach ci niedobrzy dziennikarze.
Jak dotrzeć do innych, tych oburzonych, słusznie potępiających Kościół za hipokryzję?
Taką procesją? Jak zanieść innym ten Chleb?
Bardzo ładne i bardzo bez wpływu na rzeczywistość. Dlatego lubię kościół otwarty – łączy nas poczucie przegrywu z masą i władzą 🙂
Tak.
Poprzedni komentarz odnosił się do postrzegania przez wiernych Eucharystii.
Jakby nie wierzyli jaka to bliskość. Stąd moje słowa. A procesja, orszak królewski. Nie.
Po komentarzach pod artykułem o. Oszajcy mam jasny obraz „wspólnoty KRK”.
Księdza Halika czytam nie od dziś. Trudno będzie o zmiany.
A tak btw.
Sporo osób np. ostatnio zbulwersowała wiadomość o wstąpieniu pewnego bp do szeregów Rycerzy Maryi. Ale dlaczego to tak dziwi po sołtysie 🙂