Czytam w Ewangelii: „bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz jest miłosierny”. Przecież tego nikt w ogóle nie słucha. Od trzydziestu lat głoszę te słowa, razem ze mną tysiące innych księży, a świat ma je „w poważaniu”– mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” o. Paweł Krupa, przełożony domu zakonnego w Petersburgu.
O tym, jak się pracuje duszpastersko w Rosji po inwazji rosyjskich wojsk na Ukrainę Maciej Müller rozmawia w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” z o. Pawłem Krupą, dominikaninem, teologiem i mediewistą, od sierpnia 2021 r. przełożonym domu zakonnego w Petersburgu.
Dominikanin przyznaje, że w jego kościele „przed ołtarzem spotykają się ludzie o przeciwnych poglądach na wojnę i w ogóle na politykę”. „Dla nas, jako duszpasterzy, to trudne wyzwanie. Musimy mimo wszystko zaproponować jakąś platformę jedności. Przecież oni klęczą przed tym samym ołtarzem, wspólnie podchodzą do komunii, mówią «Ojcze nasz»” – zauważa.
„Nie przypominam sobie, żebym w życiu tak bardzo cierpiał z powodu Ewangelii. Najpierw był ból, kiedy czytałem katolickich publicystów dowodzących, że nie może być teraz mowy o miłosierdziu, przebaczeniu, że to sprawa Pana Boga, a nie nasza, bo my będziemy sądzić. Z drugiej strony był papież Franciszek, który mówił o miłości, przebaczeniu i nie chciał wskazywać Putina po imieniu jako winowajcy. Protestowano, że przecież on powinien «stanąć na czele… ». Ale właściwie czego? Bo przecież w tej wojnie nie ma hufców anielskich i diabelskich. […] na razie mamy wojnę z ludźmi, z całym ich dobrem i złem. Słucham więc tej publicystyki, a potem czytam w Ewangelii: «bądźcie miłosierni jak Ojciec wasz jest miłosierny», «kochajcie się, jak Ja was ukochałem». Przecież tego nikt w ogóle nie słucha. Świat się nie przemienił. Od trzydziestu lat głoszę te słowa, razem ze mną tysiące innych księży, a świat ma je «w poważaniu»” – mówi o. Krupa.
I dodaje: „Potem przychodzi jeszcze silniejszy ból: bo ja sam przecież, na litość Boską, czuję, jak trudno jest kochać tych ludzi. Łatwo pomyśleć: «Ruscy». Przyjąć, że to są świnie i potwory, może oprócz paru moich przyjaciół. A czuję, że taka atmosfera mnie otacza, próbuje mnie wciągnąć. A ja ich kocham, ba, uważam, że tego być może najbardziej potrzebują”.
Zdaniem dominikanina „przeżywamy czas jakiegoś nieprawdopodobnego oczyszczenia, właściwie ogołocenia. Po pierwsze, czujemy, że Ewangelia jest strasznie trudna, po drugie, że jesteśmy wobec niej bezbronni. Myśmy ją ubrali w tradycje, święta, poświęcenia, odpusty, procesje, w dobre uczynki: ustąpić staruszce w tramwaju, nie pluć na kolegów. I nagle ona okazuje się czymś takim, że głowa boli od samego myślenia. Kochać swoich nieprzyjaciół to straszne wyzwanie”.
„Mam prawo wykrzyczeć moją nienawiść, poczucie krzywdy, żal; nie mogę udawać, że ten koszmar się nie dzieje. Wielu myśli, że chrześcijaństwo zakazuje odczuwania nienawiści. Nie może zakazać odczuwania, bo to naturalne, to ludzka reakcja na krzywdę, którą komuś zrobiono. Ewangelia wzywa: poślij w to Boga. Nie bądź w tym sam, oddaj to Jemu, zrzuć na Niego. On się nie załamie. On coś z tym zrobi” – zaznacza teolog. Jednocześnie dopowiada: „Tu ważna uwaga. Otóż to nie działa jak automat: mnie nienawiść – Bogu miłosierdzie. To ja muszę oddać mojego wroga Bożemu miłosierdziu, inaczej nie idę drogą Ewangelii”.
Przeczytaj też: „Nic łatwiejszego, jak się zbawić”
DJ
Przypominam, że papież Franciszek wskazywał na winowajców całej sprawy. Wskazywał także na tych, którzy sprowokowali Putina do podjęcia takich działań jak agresja na sąsiednie państwo. Sugeruję, aby powołując się na tekst ewangelii zachować jednak jednocześnie w opisie rzeczywistości zgodność z zaistniałymi faktami politycznymi. Zwłaszcza że stanowiska te zostały sformułowane przez lub w imieniu Stolicy Apostolskiej, nie zostały wymazane z przestrzeni medialnej, a ich adresatem była światowa opinia publiczna.
Tak, prawda to zgodność opisu rzeczywistości z zaistniałymi faktami. Jeśli trzymać się faktów, to zamiast tytułowego stwierdzenia: ” 'ruscy’ są potworami” należałoby napisać: „Rosjanie są zbrodniarzami wojennymi”. A tytułowe wyznanie miłości powinno brzmieć: „ja kocham wojennych zbrodniarzy”. To byłoby bliższe prawdy.