Jesień 2024, nr 3

Zamów

Rozliczająca, zaskakująca, osobna. Literatura żydowska

Urszula Rybicka. Fot. Maciej Jaźwiecki / Muzeum Polin

Staram się szukać tego, co straciliśmy wraz z odejściem żydowskiego świata. Chcę poznawać życie i myśli osób, których już z nami nie ma. Co się do tego nadaje lepiej niż literatura? – mówi Urszula Rybicka, założycielka fundacji Żydoteka.

„Czy, czytając książkę, zauważyliście kiedyś, że ciągle przerywacie lekturę, nie jednak z braku zainteresowania, a przez zalew pomysłów i skojarzeń? Jednym słowem, czy zdarzyło wam się czytać, podnosząc głowę?”[1] – pytał Roland Barthes. Funkcje literatury rozciągnięte są na bardzo szerokiej skali. Czasem jest źródłem czystej przyjemności – lektura sprowadza się do egoistycznego, bardzo łapczywego konsumowania. Czasem specyficznym doświadczeniem estetycznym, które nie tylko skłania do identyfikacji z określonym modelem świata, ale nawet prowokuje do zaangażowania w imię większej – społecznie istotnej – sprawy. To Jaussowskie ujęcie podpowiada, że ostatecznie literatura potrafi wyrwać nas z wsobnej kontemplacji i wyrzucić w świat. Ma zatem doniosły wpływ na kształt relacji międzyludzkich.

Właśnie ten ogromny potencjał literatury postanowiła uruchomić Urszula Rybicka – publicystka, edukatorka, laureatka wyróżnienia w konkursie Nagroda POLIN 2021, założycielka Fundacji Żydoteka i serwisu internetowego o tej samej nazwie, który – przynajmniej na razie – jest jedynym miejscem w polskim internecie całkowicie poświęconym żydowskiej twórczości. Fanpage na Facebooku i konto na Instagramie przyciągają tysiące użytkowników. Rybicka wypełnia wirtualną przestrzeń nie tylko recenzjami największych klasyków (m.in. Franza Kafki, Brunona Schulza, Paula Celana, Susan Sontag), ale też przybliża nową literaturę izraelską i takich pisarzy, jak: David Grosman, Etgar Keret czy Yaniv Iczkovits. 

Rybicka, poza sprawowaniem pieczy nad społecznością bibliofilów, regularnie współpracuje m.in. z wrocławską Gminą Wyznaniową Żydowską, poznańskim festiwalem Simchat Chajim, Festiwalem Kultury Żydowskiej w Krakowie, prowadzi wykłady, warsztaty i spotkania autorskie. Niedawno powołała do życia kolejny projekt – platformę Żydowski Wrocław (www.zydowskiwroclaw.pl).

Fundacja Rybickiej subtelnie angażuje nas w międzykulturowy dialog. Działa na rzecz upamiętniania historii Żydów (także polskich), ale pamięć ta nie jest tylko milczącym świadectwem muzealnych eksponatów, których istnienie zaledwie „przyjmujemy do wiadomości”. Zawiązuje się i wzrasta w rozmowach; w intymnym spotkaniu z artystyczną wrażliwością żydowskich twórców; utrwala w przeżywanej i dyskutowanej fascynacji ich światem. Od tej fascynacji właśnie zaczęła się nasza rozmowa.

Alicja Chwieduk: Za swoją działalność edukacyjną w fundacji Żydoteka zostałaś nominowana w minionym roku do Nagrody POLIN 2021. Byłaś tym zaskoczona?

Urszula Rybicka: Nie kryję, że sama nominacja do tak prestiżowej nagrody była dla mnie niebywałą nobilitacją. Nie wierzyłam, że internetowy projekt może zostać doceniony i postawiony na równi z innymi wartościowymi inicjatywami. Gdy okazało się, że dostałam wyróżnienie, czułam się dosłownie uskrzydlona. To mi dało wielką motywację do działania. Bez wątpienia to mój największy sukces ostatnich lat.

Porozmawiajmy zatem o tym, co doprowadziło Cię do tego momentu. Zanim założyłaś Żydotekę, recenzowałaś literaturę i filmy żydowskie w magazynach „Midrasz” i „Chidusz”, tłumaczyłaś izraelskich prozaików (Assafa Gavrona, Etgara Kereta, Eshkola Nevo). Ale co było wcześniej? Skąd ta pasja do żydowskiej sztuki?

– Nigdy bym nie przypuszczała, że zawodowo zwiążę się z literaturą żydowską. Z wykształcenia jestem pedagogiem, ale po studiach nie pracowałam w zawodzie. Choć nie oznacza to, że nie mam do czynienia z edukacją – staram się uczyć innych o kulturze i historii Żydów i jest to naturalna część Żydoteki. Kultura żydowska była mi zawsze bardzo bliska, już jako nastolatka zaczytywałam się książkami o Żydach. Dziś szczególnie interesuje mnie literatura z Izraela, bo to ta część żydowskiej kultury, która pomimo Zagłady odrodziła się na wielką skalę i pokazuje współczesne życie żydowskie w Izraelu.

Jak się przekonałam, w Polsce wcale nie trzeba być Żydem, by dotknął nas antysemityzm. Co ciekawe jednak, z agresywnymi zaczepkami sama spotkałam się tylko w internecie. Na moich wykładach do tego typu sytuacji nigdy nie doszło

Urszula Rybicka

Udostępnij tekst

Czy ta fascynacja wynika z Twojej rodzinnej historii? Odkrywania własnych korzeni?

– Wychowałam się w katolickiej rodzinie, ale, co ciekawe, przewijały się w niej pewne żydowskie tradycje. Na przykład babcia oprócz prezentów na Boże Narodzenie dawała nam sakiewki z monetami. Później odkryłam, że dawanie dzieciom drobnych to typowy chanukowy zwyczaj.

Na pewno jednak ważnym momentem w przygodzie z żydowską kulturą była dla mnie podróż do Izraela. Pojechałam tam z otwartą głową po to, by go odkrywać, a nie utwierdzać się we wcześniejszych przekonaniach. Lubimy myśleć o Izraelu jako kraju europejskim, niemal wyłącznie polskim w swych korzeniach, jest to jednak pewnego rodzaju pobożne życzenie lub – dla niektórych – samospełniająca się przepowiednia. Jak tylko wyruszymy poza przypominający europejskie stolice Tel Awiw, to zobaczymy, że jest to świat przynależący do Bliskiego Wschodu. A obywatele Izraela przedstawiają niezwykłą mieszankę kultur, o wiele bogatszą niż tylko wpływy europejskie.

Wróćmy jeszcze do literatury. Czy była taka jedna książka, od której wszystko się zaczęło?

– Pierwszej żydowskiej książki oczywiście nie pamiętam, bo od dziecka bardzo dużo czytałam, ale punktem zwrotnym było opowiadanie „Rury” Etgara Kereta – ono zmieniło moje podejście do literatury żydowskiej i książek w ogóle. Czytaliśmy je na studiach i było to najciekawsze literackie przeżycie w moim życiu. Zakochałam się. Wtedy właśnie postanowiłam poznać najpierw inne opowiadania Kereta, a potem, idąc za ciosem, kolejne tytuły z Izraela. Znalazłam w nich literacką jakość i świeżość, której wówczas nie doświadczałam przy lekturze innych książek.

Czy to oznacza, że istnieje w niej jakiś specyficzny rys, którego pozbawiona jest twórczość innych nacji? Co właściwie porusza Cię w żydowskiej literaturze?

– Mówiąc najogólniej, staram się w niej szukać tego, co straciliśmy wraz z odejściem żydowskiego świata. Chcę poznawać życie i myśli osób, których już z nami nie ma – co się do tego nadaje lepiej niż literatura? Tylko dzięki bezpośredniej styczności z myślą żydowską możemy zobaczyć, jak wyglądał kiedyś i jak wygląda dziś żydowski świat. A zdobyta wiedza może pomóc nam wyplątać się z sieci stereotypów i uproszczonych kalek kulturowych, których ofiarą nadal tak często padamy.

A gdybyś miała opisać w trzech słowach literaturę żydowską, to byłyby to…

– Rozliczająca, zaskakująca, osobna.

Dlaczego?

– W wielu utworach znajdziemy odniesienia do historii Żydów, co niechybnie prowadzi do refleksji nad życiem diaspory oraz rozliczeń jej stosunków z innymi narodami i kulturami. Z tego względu jest też osobna, bo – choć jest częścią literatury światowej – obfituje w specyficzne wątki i tropy kulturowe. To także osobność na poziomie bohatera, bo literatura żydowska często portretuje Innego i Obcego. Te książki zaskakują tym, że uciekają od stereotypów i łamią konwenanse – wystarczy sięgnąć po twórczość choćby Philipa Rotha, Etgara Kereta czy Dorit Rabinyan.

Porozmawiajmy przez chwilę o Twoim ukochanym dziecku, czyli Fundacji Żydoteka. Jak ona powstała?

– Żydoteka była dość naturalnym efektem mojej działalności publicystycznej. Jak już mówiłam, czytałam wiele żydowskich książek, więc w pewnym momencie uznałam, że warto je pokazywać innym na Instagramie. Oczywiście nie przypuszczałam, że zainteresowanie będzie tak wielkie.

Dodajmy tu, że profil fundacji śledzi obecnie ponad 11 tys. ludzi.

– Początkowo oczywiście odbiorców nie było aż tylu, ale odzew był wyraźny i dodał mi wiatru w skrzydła. Zaczęłam traktować sprawę poważnie i publikować coraz częściej. Do tego czasu w Polsce nie było żadnego medium, które byłoby poświęcone tylko literaturze żydowskiej – zarówno klasycznej, jak i współczesnej. Postanowiłam stworzyć takie miejsce, gdzie każdy będzie mógł na bieżąco czytać o książkach, dowiadywać się o premierach, znajdywać ciekawe informacje o pisarzach. Wierzę, że nowe media są doskonałym sposobem na to, by popularyzować kulturę żydowską, bo dla wielu z nas są codziennym źródłem informacji o świecie. Chciałam, by moi czytelnicy znajdowali materiały proste w formie, ale jakościowe w treści. Chyba się udało.

W pewnym momencie jednak uznałaś, że samo publikowanie nie wystarczy?

– W ubiegłym roku założyłam fundację, by rozszerzyć działalność i realizować większe projekty także poza internetem. Jednym z pierwszych są comiesięczne spotkania Klubu Książki Żydowskiej we Wrocławiu. Chcę dzięki fundacji edukować o kulturze i historii Żydów, bo wierzę – jakkolwiek patetycznie to brzmi – że w ten sposób da się zapobiegać aktom antysemityzmu, które niestety wciąż mają miejsce.

No właśnie, ciągle jeszcze istnieją przecież ludzie, dla których słowo „Żyd” jest największą obelgą, a dodatkowo internet rozmiękcza naturalne hamulce i sprzyja radykalnym postawom… Spotkałaś się z nieprzychylnymi reakcjami na Twoją działalność w internecie i poza nim?

– Takie doświadczenia wydają mi się raczej nieuniknione. Nie jestem tu wyjątkiem. Jak się przekonałam, w Polsce wcale nie trzeba być Żydem, by dotknął nas antysemityzm. Co ciekawe jednak, z agresywnymi zaczepkami sama spotkałam się tylko w internecie. Na moich wykładach do tego typu sytuacji nigdy nie doszło, co potwierdza tylko zasadę, że najłatwiej się chojrakuje anonimowo w sieci, a dużo trudniej powiedzieć komuś coś tak przykrego prosto w twarz.

Punktem zwrotnym było opowiadanie „Rury” Etgara Kereta. Zakochałam się. Znalazłam w nich literacką jakość i świeżość, której wówczas nie doświadczałam przy lekturze innych książek

Urszula Rybicka

Udostępnij tekst

Istotą mediów społecznościowych jest budowanie społeczności, w twoim przypadku można już mówić o całkiem dużej grupie. Co możesz o niej powiedzieć? Kim są Twoi odbiorcy?

– Jestem pewna, że jednym z moim największych zawodowych sukcesów jest właśnie to, że dołączyło do mnie tak wiele osób. Jak łatwo się domyślić, czytelnicy Żydoteki to w większości osoby zainteresowane literaturą żydowską, więc żywo reagują na kolejne posty – bardzo często dostaję od nich wyrazy wsparcia, co mnie niezwykle motywuje do pracy. Mam to szczęście, że otaczają mnie naprawdę zaangażowane osoby, które nie są obojętne na to, co dzieje się w naszym kraju, bliska jest im idea tolerancji i poszanowania innych kultur.

A teraz społeczność skupiona wokół Żydoteki prawdopodobnie jeszcze się powiększy. W momencie naszej rozmowy jesteś tuż przed pierwszym spotkaniem Klubu Książki Żydowskiej, który – jako Twój autorski, pozainternetowy projekt – zapewne tchnie w wirtualne dyskusje nowe życie.

– Tak, zależało mi na tym, aby miłośnicy żydowskiej literatury mogli spotkać się w przestrzeni fizycznej, która nadaje przecież naszym interakcjom zupełnie inną jakość. Chciałabym, żeby nie tylko odkrywali dziedzictwo Żydów, ale po prostu mile spędzali wolny czas i poznawali ludzi o podobnych zainteresowaniach. 

Będziemy działać stacjonarnie we Wrocławiu na wzór klasycznych klubów dyskusyjnych i omawiać wcześniej przeczytaną lekturę. W pierwszych miesiącach planuję dyskusje o literaturze izraelskiej – jej specyfice, wybranych autorach, bogactwie gatunkowym. Potem na pewno nie zabraknie też klasyki literatury żydowskiej, w tym dzieł Brunona Schulza, jako że w tym roku przypada okrągła rocznica jego urodzin oraz tragicznej śmierci.

Zdecydowanie nie spoczywasz na laurach. Między Żydoteką (o ponadtrzyletnim stażu) a raczkującym Klubem Książki mamy przecież jeszcze jedną inicjatywę – Żydowski Wrocław. Co to za projekt?

– Żydowski Wrocław to platforma internetowa, którą stworzyłam dzięki stypendium Prezydenta Wrocławia (www.zydowskiwroclaw.pl), aby zamieszczać tam informacje o życiu żydowskim w mieście zarówno przed, jak i po wojnie. Pokazuję też oczywiście, jak to wygląda współcześnie. Projekt wziął się z silnej potrzeby opowiedzenia o tym, jak wielkie dziedzictwo materialne i niematerialne zostawili po sobie niemieccy Żydzi. Do dziś korzystamy z ich dorobku, jednak nadal nie zajmują należnego im miejsca w historii. Rzadko kiedy interesują się nimi instytucje pielęgnujące pamięć o Polakach, a nawet te popularyzujące wiedzę o polskich Żydach. Nie zgadzam się na ten stan rzeczy i chcę to zmienić.

No właśnie, porozmawiajmy chwilę o pielęgnowaniu pamięci. W Polsce działa już kilka rozpoznawalnych, cieszących się społecznym autorytetem instytucji, które zajmują się historią Żydów w Polsce i popularyzują żydowską kulturę. Czy osiągnęliśmy już stan optymalny?

– Bardzo cenię instytucje, które rzetelnie opowiadają o Żydach – ich historii, kulturze, religii czy życiu społecznym. Uważam, że ich działalność jest niezbędna dla polskiego społeczeństwa, które przecież jest tworzone także przez Żydów. Oczywiście niezwykle ważne jest również przywracanie godności ofiarom Zagłady poprzez przybliżanie ich biogramów, fotografii, odkrywanie ich życia. Zwyczajnie jesteśmy im to winni.

Jednocześnie z racji tego, że sama prowadzę na tym obszarze działalność edukacyjną, dostrzegam pewne luki i problemy, które są symptomatyczne i pojawiają się regularnie. Przede wszystkim ciągle za mało korzystamy z możliwości, jakie daje nam internet. Edukacja żydowska nie spełni swojej roli, jeśli nie będzie nadążać za zmieniającym się światem. Kolejna kwestia to zbyt częste pomijanie losów Żydów spoza granic Polski. Jeśli wyjdziemy poza granice lokalności, to zobaczymy jak różnorodne było i jest życie Żydów w Europie, Izraelu i całej diasporze. Uważam też, że warto pokazywać jak wygląda współczesne życie Żydów. To ważne, bo wciąż wiele osób utożsamia ich z typowymi mieszkańcami przedwojennego sztetla.

A jakie widzisz wyzwania dla własnej działalności?

– Kluczowe jest bez wątpienia utrzymanie fundacji i realizowanie wartościowych projektów. Moje zaangażowanie nie wynika tylko z własnej ambicji, ale przede wszystkim z głębokiego przekonania, że jest to projekt społecznie potrzebny. Chcę realizować kolejne pomysły opowiadające o kulturze i historii Żydów w możliwie współczesny i atrakcyjny sposób. Tak, by zaciekawić jak najszersze grono odbiorców – także tych, którzy potencjalnie wcale nie byliby tym tematem zainteresowani.

No i tu wracamy do literatury jako uniwersalnej odpowiedzi na wszystkie bolączki. Wyobraźmy więc sobie, że staje przed Tobą młoda osoba, która zupełnie nie ma pojęcia o żydowskiej kulturze. Co byś jej poleciła, co rzuciłoby ją na kolana i zachęciło do bliższego poznania żydowskiego świata?

– Nie oprę się pokusie i odpowiem, że oczywiście opowiadania Etgara Kereta. Jego styl pisarski jest niebywale intrygujący. Narrator przeważnie mówi głosem zwykłego chłopaka – kumpla, z którym gada się przy piwie. Swobodny styl i pozorna nieliterackość jego prozy nie powinna nas jednak zmylić. To historie, które opowiadają o tym, kim jesteśmy. O tym, czego się boimy, za czym tęsknimy i kogo kochamy.

Wesprzyj Więź

Urszula Rybicka – ur. 1988. Publicystka, recenzentka i tłumaczka. Jest założycielką i redaktorką fundacji Żydoteka, która promuje prozę hebrajską oraz szeroko rozumianą literaturę żydowską. Tłumaczyła opowiadania najważniejszych izraelskich prozaików: Etgara Kereta, Assafa Gavrona, Alexa Epsteina, Eshkola Nevo i innych. Jej artykuły można przeczytać także w „Chiduszu”, „Midraszu” i „Lente”. Współpracuje m.in. z festiwalem Literacki Sopot oraz Międzynarodowym Festiwalem Opowiadania.

Przeczytaj też: Krótka historia Żydów w Polsce


[1] R. Barthes, „Le Bruissement de la langue”, Seuil 1984, s. 34 (tłum. własne).

Podziel się

1
Wiadomość