Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Bp Czaja: Świeccy nie tylko są w Kościele, ale sami są Kościołem

Bp Andrzej Czaja podczas Mszy św. 13 czerwca 2019 roku w Świdnicy w trakcie 283. zebrania plenarnego KEP. Fot. episkopat.pl

Księża muszą zerwać z obawami typu: co też ci świeccy zrobią, i co się zawali, jak im to czy owo do zrobienia oddamy. Trzeba zaufać. Choć to zaufanie nie może być naiwne ani puste – mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej bp Andrzej Czaja.

Krzysztof Ogiolda (KAI): Rozmawiamy w kontekście obchodzonego w tym roku jubileuszu 50-lecia diecezji opolskiej. Co my właściwie świętujemy? Pytam, bo 1972 r. nie było raczej wśród wiernych poczucia, że w opolskim Kościele zaczęło się coś nowego, przełomowego. Został ten sam biskup: Franciszek Jop, ta sama katedra, to samo seminarium. Zwłaszcza Ślązacy poczucie przełomu mieli raczej w 1945, kiedy powstała polska administracja apostolska Śląska Opolskiego.

Bp Andrzej Czaja: Świętujemy ustanowienie diecezji w pełnym tego słowa znaczeniu. Rzeczywiście, biskupem pozostał ówczesny administrator apostolski, więc może wówczas i mało kto zauważył zmianę. Natomiast historycznie papież Paweł VI – dziś już święty – podpisał 50 lat temu stosowny dokument. Na jego podpisanie trochę trzeba było czekać, aż Polska i Niemcy porozumieją się w sprawie granic i tzw. ziem odzyskanych. Papieska bulla z 28 czerwca 1972 r. była formalnym aktem powołania nowych Kościołów diecezjalnych, w tym opolskiego w ramach Kościoła powszechnego.

Hasłem jubileuszu są słowa „Bliżej Boga Człowieka”…

– Mamy być bliżej Jezusa, który jest doskonałym i jedynym pośrednikiem między nami a Bogiem. Mamy być bliżej Trójjedynego Boga i bliżej każdego człowieka, tego, z którym żyję w swoim środowisku, poczynając od własnej rodziny.

Czasem słyszę od proboszcza: „u nas właściwie nie ma biednych”. To nie jest prawda. Nawet jeśli naprawdę nie byłoby biednych w sensie materialnym, to są różne inne biedy. Bardzo dużo jest ludzi starszych, osamotnionych

bp Andrzej Czaja

Udostępnij tekst

W liście pasterskim na rozpoczęcie jubileuszu starałem się wyjaśnić, że jest to zadanie nie tylko na dzisiaj, ale właściwie na zawsze. Być bliżej Boga-Człowieka to nic innego, jak być coraz bardziej zjednoczonym z Chrystusem. Nigdy nie mogę spocząć na laurach i powiedzieć: osiągnąłem szczyt. Bo wtedy łatwo spaść. Także wtedy, kiedy tylko się nam zdaje, że jesteśmy na wierzchołku.

Co w praktyce czynić?

– Jubileusz został tak zaprojektowany, żeby po pierwsze dziękować, bo jest za co. Chcemy pamięcią ogarnąć tych, którzy już odeszli i ich dzieła. Celebrować to, co się w opolskim Kościele dzieje dzisiaj, ale też spojrzeć w przód z nadzieją i zakreślając sobie zasadnicze zadania. Skoro mamy być bliżej, to musimy stanąć przed Bogiem w prawdzie i uświadomić sobie, na jakim etapie jest moja więź z Chrystusem i bardzo gruntownie ją odnowić przez stan łaski uświęcającej. Naszym zadaniem jest też odnowienie przymierza z Bogiem, tego zawartego na chrzcie, ale też tego, które Bóg zawarł z Kościołem opolskim. Dlatego chcemy przeżywać jubileusz nie tylko indywidualnie, w rodzinach i w parafiach, ale też podczas liturgicznych celebracji diecezjalnych.

Zbliżanie do Chrystusa musi obejmować zarówno modlitwę i adorację, jak i bliźnich i posługę miłości wobec nich. Jezus przychodzi do nas także w drugim człowieku. Nie możemy być na niego zamknięci.

SAM NIE DAM RADY

W kolejne niedziele do katedry przybywają po cztery dekanaty na jubileuszową pielgrzymkę.

– To jest konkretna forma zbliżenia się parafii do przeżywania Kościoła opolskiego jako wspólnoty. Siostry józefitki, które pracują w naszej kurii, zauważyły, że katedra wypełnia się czasem także przy okazji innych świąt, ale śpiew na pielgrzymce jubileuszowej brzmiał wyjątkowo. Przyjechali najbardziej zaangażowani wierni z parafii, ci, którym na Kościele szczególnie zależy. Wielu z nich zostało wyróżnionych poprzez dyplomy uznania za swoje zaangażowanie w parafiach. Okazało się, że to ma dla ludzi wielki sens. Dla nas, biskupów, jest to też okazja do pogłębienia nauczania o Kościele.

Myślę, że dzisiaj znakomitą wizytówką diecezji opolskiej jest dobroczynność. Poczynając od parafii i wiernych, którzy przyjmują uchodźców z Ukrainy, po Dom Nadziei w Opolu, Dom Miłosierdzia w Otmuchowie i Caritas Diecezji Opolskiej, który z ogromnym zaangażowaniem odpowiedział także na potrzeby Ukraińców u nas i w ich ojczyźnie.

– To jest piękne oblicze Kościoła opolskiego. Dzieła realizowane w prostocie i w konkrecie. Wspomniane posługi miłości są też wzorcem, znakiem dla parafii, dla zespołów Caritas. Dawny model: są dary, to je rozdajemy, należy do przeszłości. Czasem na wizytacji z ust proboszcza słyszę: „u nas właściwie nie ma biednych”. To nie jest prawda. Nawet jeśli by naprawdę nie było biednych w sensie materialnym, to są różne inne biedy. Bardzo dużo jest ludzi starszych, osamotnionych. To dla nich można zorganizować wspaniałą posługę miłości. Odwiedzać – nie tylko ksiądz z Panem Jezusem, co na szczęście po pandemii wróciło – ale także w ramach wolontariatu. Tu jest dużo do zrobienia.

Posługę ubogim, czyli diakonię wymienia Ksiądz Biskup jako przejaw życia Kościoła, wraz ze świadectwem i z liturgią…

– Myślę, że w diecezji opolskiej liturgia w bardzo wielu parafiach jest sprawowana bardzo starannie i pięknie. A liturgia – przypomnijmy – jest źródłem i szczytem życia Kościoła. Swoją zasługę ma tu także Diecezjalny Instytut Muzyki Kościelnej, który kształci organistów. Tradycja śpiewania mszy św. jest na Śląsku bardzo długa. I dobrze, że ją pielęgnujemy, bo liturgia ma być piękna. Taka była – staraniem ks. Macieja Skóry – liturgia w Wielki Czwartek na rozpoczęcie jubileuszu. Ona trwała, ale się nie dłużyła. Ale największego zaangażowania wymaga dziś jednak świadectwo.

Co to oznacza w praktyce?

– Nie wystarczy zwiastowanie słowa Bożego w Kościołach. Trzeba na różne sposoby wychodzić do ludzi.

Podczas jubileuszowej pielgrzymki Ksiądz Biskup przypomniał, że kiedyś – ucząc z ambony – ksiądz obejmował 80–90 procent parafian. Dziś często nie więcej niż jedną trzecią.

– Do wszystkich pewnie się nie dotrze, nawet gdybym chodził od drzwi do drzwi. Ale jak słyszę od kapłanów – czasem w niezbyt dużych parafiach – że część wiernych po pandemii się im zagubiła, bo już do świątyń nie wrócili, to pytam: dlaczego ty do tych ludzi, których znasz, nie idziesz? Dlaczego nie zapukasz i nie zapytasz, czemu nie przychodzą, skoro jest już po pandemii. Może gdzieś księdza jakaś przykrość spotka, ale ryzyko jest raczej minimalne w niedużej społeczności i od ludzi, którzy dotąd do Kościoła chodzili. Może nie posłuchają i wtedy – jak w Ewangelii – pozostaje strząsnąć pył z sandałów i odejść, ale najpierw trzeba iść.

Synod, który dzięki Bożej Opatrzności zbiegł się z jubileuszem, jest wielką szansą. Bo trzeba niewątpliwie zmieniać mentalność. I to dotyczy zarówno świeckich, jak i duchownych.

Boimy się trochę świeckich w Kościele?

– Myślę, że trzeba zerwać z obawami typu: co też ci świeccy zrobią i co się zawali jak im to czy owo do zrobienia oddamy. Trzeba zaufać. Choć to zaufanie nie może być naiwne ani puste. Zacznijmy od formacji, to znaczy od katechezy dla dorosłych, poczynając od zapoznawania z katechizmem. Bo często nie znamy podstawowych treści naszej wiary. Taką katechezę można zacząć od parafialnej rady duszpasterskiej, czytając po trosze, po dwa trzy punkty kompendium „Katechizmu Kościoła Katolickiego”. Wyjaśnianie katechizmu dla księdza, który studiował teologię, może być samą radością. A wiernym pozwoli wyjaśnić wątpliwości.

W świeckich trzeba obudzić świadomość, że nie tylko są w Kościele, ale są Kościołem. Wraz z poczuciem podmiotowości przychodzi odpowiedzialność. Poczynając od różnych funkcji, jak choćby posługa kościelnego w zakrystii. Często starsi umierają, młodych chętnych brakuje. Trzeba pokazywać ludziom szczerze: ja, ksiądz, sam nie dam rady. Pomóżcie mi. Jak będziemy uaktywniać i formować świeckich w parafiach, stanie się to powszechne, wieść pójdzie. Dlatego katecheza dla dorosłych w parafii musi się dziś stać punktem życia Kościoła.

MODLITWA I CZYN

Przygotowanie świeckich będzie coraz ważniejsze, skoro do 2030 r. zakończy z powodu wieku posługę w parafiach około 90 kapłanów, a święcenia przyjmie w diecezji opolskiej w najlepszym razie trzydziestu. Połączenia parafii są nieuniknione?

– To jest sytuacja trudna, wręcz dramatyczna. Właśnie teraz jeżdżę po diecezji i tłumaczę, gdzie jest to konieczne, że naprawdę nie mam księży i wobec tego jeden kapłan w niektórych miejscach będzie odtąd obsługiwał dwie parafie. Status obu parafii zostanie zazwyczaj utrzymany, a wierni nie będą pozbawieni proboszcza. Tyle tylko, że będzie on mieszkał w jednej z nich. To nie zawsze jest dla ludzi łatwe do przyjęcia. Ale taka jest nasza przyszłość.

Co można na nią poradzić?

– Zintensyfikować modlitwę o powołania.

Ksiądz Biskup zwykł mawiać, że Pan Bóg głuchy nie jest.

– Ale On też widzi, co jest w sercu. Potrzeba modlitwy, ale i mocnego szczerego pragnienia, bo my tych księży naprawdę potrzebujemy. A to pragnienie jest trochę zgaszone. Mamy dzisiaj – także w naszych parafiach – dystans do księży. Przyczyniły się do tego nasze grzechy, ale także sposób interpretowania działań Kościoła przez część mediów, które widzą w Kościele tylko to, co złe, dobro przemilczając. Nie pomaga w odbudowywaniu zaufania do kapłanów częste pouczanie Kościoła, który zbłądził. To zresztą nie jest nowe zjawisko. Już w Dziejach Apostolskich czytamy o takich, którzy wiedzieli lepiej.

Nie zmienia to faktu, że młodych pukających do bramy seminarium dramatycznie brakuje.

– Młodym ludziom trudno odczytać powołanie, bo oni żyją często w takim rozgardiaszu, że niełatwo im wołanie Boga usłyszeć. A jak ktoś je usłyszy, to w środowisku rówieśników musi się mierzyć z tym, że wiele rzeczy związanych z Kościołem się obśmiewa. Ten, kto jest „katolem”, w wielu środowiskach jest stygmatyzowany. Borykamy się z tym nie tylko w kontekście seminarium. Także przy naborze do diecezjalnych szkół w Raciborzu i w Nysie. „Mamo, ja do katola nie chcę iść” – mówi wielu uczniów.

Na ile to się zaczyna od wychowania? W wielu kościołach dzieci ani na niedzielnej mszy św., ani na przykład na majowym nabożeństwie prawie nie ma. Rodzice wysyłają je lub zabierają na wiele zajęć poza lekcjami, ale do kościoła nie.

– To jest przejaw kryzysu ducha w sercach wielu chrześcijan. Duchowość, którą papież określa jako światową, weszła niepostrzeżenie i sieje spustoszenie. Ta duchowość wyrasta z mentalności konsumpcyjnej i przejawia się m.in. tym, że gonimy za zaspokajaniem tylu różnych potrzeb, że potrzeby duchowe, życie otrzymane na chrzcie umierają, są coraz bardziej zabijane. Efekt jest taki, że np. młody ksiądz przychodzi i zgłasza odejście z kapłaństwa, bo stracił wiarę. Żeby ksiądz stracił wiarę, to musiał najpierw „położyć” sprawę troski o duchowy rozwój. O potrzebie tej troski pisałem także w kontekście jubileuszowego hasła „Bliżej Boga Człowieka”. Bo duchowość światowa działa jak tlenek węgla. Jest bezwonna, nie wyczuwa się jej, a człowiek duchowo umiera.

W świeckich trzeba obudzić świadomość, że nie tylko są w Kościele, ale są Kościołem. Wraz z poczuciem podmiotowości przychodzi odpowiedzialność. Trzeba pokazywać ludziom szczerze: ja, ksiądz sam nie dam rady. Pomóżcie mi

bp Andrzej Czaja

Udostępnij tekst

Jesteśmy pierwszym pokoleniem chrześcijan, które się – w swojej masie – przestało modlić. Pandemia i wojna też nie rzuciła nas na kolana.

– Niestety, to prawda. Nawet na śpiew suplikacji niektórzy się oburzali, bo to przedłuża mszę św. To jest niepokojące zjawisko. Jest susza. Zachęcam, by się intensywnie modlić o deszcz. W wielu miejscach pozostaje to bez odzewu. Trochę uwierzyliśmy, że sobie poradzimy bez Bożej pomocy. Nawet wśród rolników – generalnie do Kościoła przywiązanych – obserwujemy postawy typu: Niech ksiądz się modli, ale ja nie.

To trochę jak oczekiwanie, wcale nierzadkie, że wychowa nauczyciel, a wiarę przekaże katecheta?

– To jest myślenie po podobnej linii: Nie po to wam oddaliśmy dzieci, byśmy musieli się sami tymi problemami zajmować. Ale nie chciałbym patrzeć jednostronnie i pesymistycznie.

Wyrazem optymizmu Kościoła opolskiego jest otwieranie nowych miejsc, gdzie odbywa się adoracja Najświętszego Sakramentu. Praktycznie zawsze ktoś się tam modli. To są źródła nadziei?

– Widzę tę nadzieję. Bo z jednej strony mamy zaniedbania, o których mówiłem, ale jednocześnie w wielu sercach głód duchowości, rodzi się także głód modlitwy. Budzi się świadomość bycia Kościołem u wielu wiernych i oni szukają zaangażowania. Niedawno studenci w duszpasterstwie akademickim mówili mi o tym, że oczekują możliwości współtworzenia Kościoła. Chcą być odpowiedzialni. Chcą coś robić. Młodzi są nastawieni zwłaszcza na działanie. Rozwijają się wolontariaty. Warto próbować wychodząc od działania, także formować wiarę, ducha.

Dom Nadziei prowadzony przez siostrę Aldonę zaczął się od bułki na śniadanie. I jedzenie tam do dzisiaj jest. Ale za nim poszły różnego rodzaju relacje, tworzenie wspólnoty, wyjazdy, także droga krzyżowa i nabożeństwo majowe. Właśnie o taki Kościół chodzi, który odpowiada na różne pragnienia duszy.

Z radością zauważam także, że zaczyna się budzić potrzeba religijności i publicznego wyznawania wiary przez wielu mężczyzn. W diecezji opolskiej są oni skupieni m.in. w Bractwie św. Józefa. Rektor bractwa, ks. Waldemar Musioł chętnie mówi o tym, ile od tych mężczyzn czerpie. Oni idą dosyć tradycyjną drogą – od modlitwy przez formację po apostolat. Trudniej rozwija się Wspólnota Opiekunek Dziecięctwa Bożego. Kiedy trwał „zaciąg” do niej, przyszła pandemia. Ale chcemy do tego wrócić. Chcemy, by opiekunki m.in. wyszły do dzieci, przede wszystkim z ofertą krzewienia kultu Dzieciątka Jezus i tworzyły ogniska spotkań dla dzieci. Liczymy na współpracę zarówno pań wchodzących w wiek emerytalny, często mających przygotowanie pedagogiczne, jak i młodych matek.

Wesprzyj Więź

Warto – przy wszystkich trudnościach – różne dzieła podejmować i rozwijać, korzystając z Bożego obdarowania. Żeby za kolejne 50 lat nasi następcy mogli świętować stulecie diecezji opolskiej. I to w nie gorszym nastroju niż my dzisiaj.

Rozmowa ukazała się w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej pt. „W świeckich trzeba obudzić świadomość, że nie tylko są w Kościele, ale są Kościołem”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Bp Czaja przyznaje, że musi łączyć parafie. Będzie to w Polsce normą

Podziel się

1
Wiadomość

Od co najmniej półtora tysiąclecia chrześcijańskie rozwiązanie tego problemu jest znane i lepszego nie będzie.
Ewentualnie pozostaje teodycea.
Albo odrzucenie poszukiwania sensu, nagrody i kary.
Można tez uznać, że Bóg/Absolut jako byt nie-ludzki nie zajmuje się naszymi sprawami lub zajmuje się w sposób przez nas niepojęty. W końcu Bytu Doskonałego nasze niedoskonałe pragnienia lub cierpienia w niczym do niczego nie zobowiązują. To że Bóg karze i nagradza może być wyłącznie naszym antropologicznym złudzeniem. Bóg niczego nie musi. Gdyby musiał, nie byłby Bogiem.

Do wyboru, do koloru.

Ks. Biskupie! Ani slowa o tym skad ten kryzys powołań! A on jest spowodowany wykorzystaniem dzieci, mlodziezy przez ksiezy! I przez brak rozliczenia episkopatu w tym bolesnym temacie! Posrod Was w episkopacie są biskupi wrecz przestepcy! I ci, ktorzy smieją sie z tych pseudokar Watykanu ( Głódz). To jest temat tabu! Posród Was! Gdy jakis ksiadz zaczyna nas bronic zostaje ukarany! To są fakty! Skad mają byc powolania jak nie ma juz prawie ministrantow i lektorów piniewaz rodzice wrecz boją sie wysyłać swych synów do zakrystii! To tez są fakty! Czemu o tym najwazniehszym powodzie spadku powołan ks. Biskup nie mówi nic? Gdyby nie filmy braci Sekielskich do dzis milczelibyscie o tych wydarzeniach! I to tez jest fakt! Ogromna rzesza klerykalnych proboszczów! I z tym nic nie robicie jako biskupi ordynariusze , a nie robicie bo klerykalizm Wam umysł całkiem zajął!
Zacznijcie oczyszczac episkopat! Póki co tego nie ma!

Pełna zgoda. Na tym właśnie polega zabetonowany klerykalizm biskupów. Bp Czaja jak ognia boi się potwierdzenia faktów, o których Pan pisze. A już rozwaliło mnie jego remedium na brak powołań – 'Zintensyfikować modlitwę o powołania’ bo 'Bóg głuchy nie jest’. Ale ślepy też nie jest, bo WIDZI i SŁYSZY krzyk tych, których wykorzystali księża , biskupi i kardynałowie. Słuchając wypowiedzi bpa ma się wrażenie, że wiara to magia. Pomódl się, a będziesz miał to co chcesz. A gdzie jest pokorne przyznanie się do grzechu? Gdzie przebłaganie za grzech? Gdzie pokuta? Po co Bóg ma dawać Kościołowi nowych księży skoro ci obecni lekceważą Jego prawo??? To co robi hierarchia, to jawna kpina z Boga i z Kościoła!!

@Konan
Jakbym czytał własny komentarz. Brawo!

Wystarczy się pomodlić… a ile osób i przez ile czasu musi się modlić aby odnieść sukces ? Da się to policzyć ?
Po prostu magia. Zmówię paciorek i będzie git.
Tak jak facet , który zamiast dać auto do naprawy to najpierw się modlił aby dobry Bóg je sam naprawił…

A druga kwestia : jak się modlić i jak długo / jak często aby nie wymodlić przypadkiem znowu kolejnego duchownego-pedofila ?
Jest na to jakaś formuła ? A jeśli nie ma to może czas dołożyć dla precyzji ?

Może dołożyć coś w stylu: „Tylko pamiętaj aby powołany nie za bardzo „lubił dzieci” ?
Lub coś w tym stylu.

Warto przeczytać i porównać te trzy teksty – pana Dudy, ks. Draguły i ten wywiad.
Jak dla mnie – dalej bp siedzi w bańce własnych myśli.
„Księża muszą zerwać z obawami typu: co też ci świeccy zrobią, i co się zawali, jak im to czy owo do zrobienia oddamy. Trzeba zaufać. Choć to zaufanie nie może być naiwne ani puste.”
Zaufanie działa w obie strony. Wtedy stworzy się więź. Czy pan bp zadał sobie trud, by dowiedzieć się co na temat oddania sterów myślą wierni? Znów z piedestału mowa. Jubileusze, i gładka formułka. Bulla nie bulla. Odwołanie do historii.
„Dlatego chcemy przeżywać jubileusz nie tylko indywidualnie, w rodzinach i w parafiach, ale też podczas liturgicznych celebracji diecezjalnych.” Tak, te celebracje ratują wizerunek. He he.

„Wielu z nich zostało wyróżnionych poprzez dyplomy uznania za swoje zaangażowanie w parafiach.”

Ok. Dość. Jestem stronnicza i wiadomo jak to skomentuję.
Dobroczynność jest cudownym wytrychem. Sumienia.
„Ubogich mieć będziecie i zawsze możecie dobrze im czynić.”
Ale teraz zobaczcie co się dzieje. Nie umiemy dostrzec skrzywdzonych. Mnie to oburza.

Cóż, biskup to biskup. Dobierany tak, by szybko zbiskupial i nie odstawał od reszty, by nie miał odwagi nie zbiskupieć, wyjść przed szereg, zastanowić się publicznie naprawdę, dlaczego król jest nagi.
Odpowiednia selekcja czyni cuda…..

Właśnie dzis w Niedzielę Zesłania Ducha Swietego , pewien proboszcz w Szczecinie na kazaniu powiedział ze rzuca sie kalumnie na Kosciół , na księży! Ze NIE BYŁO ANI JEDNEGO PRZYPADKU WYKORZYSTANIA DZIECI PRZEZ KSIEZY!!! I takich mamy klerykalnych księży…….

Panie Tomaszu. Ostatnio posłuchałam dwóch rozmów Jakuba.
https://www.youtube.com/watch?v=hyWKrkXR7mg
Rok temu z Piotrkiem Żyłką. Po roku w programie pani Moniki Białkowskiej.
https://www.youtube.com/watch?v=oprlBaFPUEc

To kulturalne forum. Zatem dalszy ciąg komentarza brzmi: ………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………

omyślam się, że mają Panowie kontakt. Dobrze.
Polinkowałam te rozmowy, bo warto, by inni tutaj komentujący i czytający, jeśli nie mieli okazji, posłuchali.

Jakub jest bardzo wyraźny i konkretny w tym co mówi, a obraz części wspólnoty, jaki wyłania się z jego słów, jest po prostu smutny .
(delikatnie mówiąc) To samo z podkastu księdza Świeżyńskiego.
Te rozmowy pokazują, jak dalej część wspólnoty nie dostrzega, jak ważne jest przejrzyste kończenie spraw osób skrzywdzonych.
I otwarte, uczciwe podejście do tematu zła w jej szeregach.
I są to zarówno wierni jak i duchowni.

Pani Joanno.. heh… jakie kończenie ze zapytam? Kończenia nie ma poniewaz nic się nie zaczęło. To po pierwsze, po drugie biskupi duzo mowią o nas jak abp. Gądecki niedawno ale nigdy nic nie zrobił aby raz na zawsze wyjasnic sprawę Paetza i innych w diec. poznanskiej. Ks. Prymas jest osamotniony i nikt z biskupów Prymasa nie wspiera moze poza bp. Muskusem. Tak wielu biskupów jest umoczonych i nie mają sumienia aby podać się do dymisji i swą obecnością niszczą Kosciół i swe diecezje. Jest mi przykro ze sumiania biskupie zostaly zaslepione władzą i pieniedzmi, ze Ewangelia juz dawno znikneła z obszaru ich zainteresowania a wraz z Nią ludzie….

Potrzebna jest zmiana pokoleniowa w episkopacie. Nowi biskupi, ale tacy, ktorzy teraz nie są biskupami i mlodzi !aby rozbic to klerykalne myslenie obecnego episkopatu, aby juz nie było układów , układzików i wzajemnego poklepywania sie po ramieniu. Dzis episkopat był w Warszawie i był tez abp. Dzięga i kard Dziwisz!i nikt nie wstał aby zaprotestować, nikt!

@Tomasz
Niestety ale łudzi się pan, to nic nie da a to z prostego powodu: zostali wychowani w tych samych seminariach i przez te wszystkie lata zdążyli już upodobnić się do reszty.
Żadna zmiana pokoleniowa kompletnie nic nie da. To ułuda.

Uważam podobnie jak Jerzy2, że na pokoleniową zmianę raczej nie ma co liczyć.. Jedyne co może w jakimś stopniu zmienić sytuację, to odcięcie kleru od finansowego koryta (przez wyludnienie kościołów – puste kościoły równa się zero kasy). Druga sprawa która mogłaby coś zmienić to większa świadomość, a co za tym idzie, i determinacja wierzących. Bierność większości świeckich w temacie zuchwałości biskupów i księży tylko przypieczętowuje ich rozpasanie. Najczęstszą reakcją świeckich na świństwa i nadużycia duchownych, to ciche odejście z Kościoła. Świństwa i nadużycia – to nie tylko wykorz. sek. dzieci i młodzieży czy gwałty na kobietach – choć mam świadomość że te są najboleśniejsze, ale chodzi też o nagminne oszukiwanie wiernych w różnych codziennych kwestiach, bazujące na przyzwyczajeniu, że głupi wierny kupi wszystko co powie pleban. Ilu proboszczów oszukuje finansowo swoich wiernych przy okazji remontów?! Ilu księży ma na boku kobiety/facetów? Ilu księży manipuluje swoimi parafianami, całymi radami parafialnymi i radami ekonomicznymi? Czy pieniądze ze zbiórek na misje i akcje charytatywne organizowane przez Kościół idą W CAŁOŚCI na wskazane cele? Otóż po rozmowach z księżmi wiem, ŻE NIE IDĄ. Co powinien zrobić episkopat w kontekście swoich kłamstw, oszustw, skandali i zbrodni? Wszyscy, jak jeden, powinni założyć wory i leżeć publicznie w popiele! A oni świętują i celebrują… – jednym słowem szczyt przewrotności!

Eeeeej, aaale łatwo bić w biskupa, nic trudnego w tym nie ma cokolwiek powie. Ale czy jest sens? Czy to coś zmieni? Czy on przeczyta te komentarze i powie sobie: „Mord16 ma rację, zmienię swoje życie, krzyś1985, szanuję jego bo punkt widzenia”? Czy to ma sens? Czy krytykujemy przedszkolaka że nieskładnie czyta? Czy komentowanie ma jakikolwiek sens poza tym, żeby wylądować swoją zła energię. Nie mam nic przeciwko złej energii, no ale Wy jesteście chrześcijanami.

@karol – kiedy komentuję to mam taką naiwną nadzieję, że jak ktoś to przeczyta, może na przykład zastanowi się chwilę nad postawą wiernych KRK wobec tych wykorzystanych bezpośrednio przez tę wspólnotę.

Kościół jest dobry w pomaganiu tam, gdzie nie zawinił bezpośrednio.
Wiele ludzi pomaga w ramach wspólnot i organizacji.
Biedy różnej na tym świecie nie brakuje. Chorzy, samotni, nałogi, wojna…

Ale tam gdzie krzywda bierze się bezpośrednio z działania formacyjnego czyli – seminaria, katechezy, duszpasterstwa, zakony – a dotyczy wykorzystania duchowego, psychicznego, fizycznego –
tu jest raczej cisza i głowa w piasek i zgorszenie.

„Wiele ludzi pomaga w ramach wspólnot i organizacji”. To bardzo szlachetne (serio), ale skoro może być dobro bez religii, to po co religia? Żeby zasłużyć na zbawienie? A więc jest w tym jakaś ekonomia.