Z funkcją prezesa żegna się Adam Pomorski, który kierował Pen Clubem od 2010 roku.
Informację o wyborze Marka Radziwona podała wczoraj Anna Nasiłowska na Facebooku. Nowy prezes PEN Clubu jest pisarzem i publicystą. Pracował w Instytucie Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie, wykłada w Akademii Teatralnej w Warszawie. Był sekretarzem Nagrody Literackiej „Nike”. Wydał biografię „Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie” (2010), antologię wspomnień dysydenckich „Wstyd było milczeć. Świadectwa radzieckich dysydentów” (2014) oraz „Żyliśmy jak ludzie wolni” (2017) – rozmowę z Siergiejem Kowalowem. W latach 2009-14 był dyrektorem Instytutu Polskiego w Moskwie.
Jest ekspertem od rosyjskich dysydentów. W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” ukazał się jego tekst „Szeroko znane w wąskich kręgach”. Radziwon zastanawia się: „czy obrońcy praw człowieka z czasów ZSRR mają swoich kontynuatorów? A może dzieje ruchu dysydenckiego w Rosji to już rozdział zamknięty?”. W jego ocenie „panorama rosyjskich organizacji pozarządowych, dzisiaj likwidowanych, gnębionych ustawami o organizacjach niepożądanych i «agentach zagranicznych», jest wyjątkowo bogata i różnorodna”.
Wcześniej, w marcu, na łamach „Gazety Wyborczej” tłumaczył, że „idea «duszy rosyjskiej» jest szkodliwa i zwyczajnie głupia”. Przyznawał, że „Rosja jest dzisiaj bez wątpienia największym zagrożeniem dla pokoju w świecie. To państwo rządzone przez terrorystów”.
Zaznaczał jednocześnie: „Zanim jednak użyjemy kategorycznych kwantyfikatorów «zawsze» i «nigdy», zanim zaczniemy opowiadać łatwe kawałki, że «Rosjanin bez hierarchii żyć nie potrafi», że liberał rosyjski zna granice swojego liberalizmu, że Rosjanie żywią przekonanie o świętości władzy i że «są emanacją rosyjskiej imperialności», lepiej pomyśleć, czym dla Rosjan i Rosji był cały wiek XX. Z przewrotem i terrorem bolszewickim zwanym opacznie rewolucją, ze stadkiem filozofów, z gigantyczną emigracją, z masowym Wielkim Terrorem lat 30., z milionami ofiar wojny, z milionami więźniów i ofiar Gułagu, z terrorem antysemickim początku lat 50., z pełną najpierw totalitarną, później autorytarną kontrolą wszystkich sfer życia, wreszcie z wieloletnią indoktrynacją, z monopolem informacyjnym państwa, z kłamliwą, wulgarną propagandą”.
Na łamach Więź.pl Radziwon pisał o esejach o stalinowskim terrorze Rafała Marcelego Blütha.
Założony w 1921 r. w Londynie PEN Club (od pierwszych liter angielskich słów „poets, essayists, novelists”, czyli „poeci, eseiści, powieściopisarze”, tworzących wyraz „pen” – „pióro”) opowiada się za swobodną wymianą twórczości, przeciw antagonizmom narodowym, klasowym, rasowym oraz dyktaturom i cenzurze. Członkowie PEN Clubu – pisarze i humaniści – zobowiązują się przestrzegać zasad Międzynarodowej Karty PEN: deklaracji ideowej ruchu. Polski PEN Club działa od 1925 roku, a jego pierwszym prezesem był Stefan Żeromski.
Przeczytaj też: „Bałem się, że zobaczą we mnie fantastę”. Jak Ludwik Zamenhof wymyślił esperanto i Unię Europejską
DJ
Warto zapoznać się ze wszystkimi głosami na łamach Gazety Wyborczej o „rosyjskiej duszy”, nie tylko wywołującym niezgodę poglądem nowego prezesa PEN Clubu. Nawet poziom komentarzy czytelników odbiegał in plus od przeciętnego standardu, a niektóre z nich mogłyby być rozwinięte w osobne artykuły. Dla mnie pogląd Autora jakoby „dusza rosyjska” to fałszywy stereotyp jest szlachetnym piękonoduchostwem. Ale ponieważ prezes PEN Clubu nie odpowiada za państwo, może prowokować spory o prawdę – niektóre może pozwolą nam odkryć błędy. Więc właściwy człowiek na właściwym miejscu.