Zima 2024, nr 4

Zamów

Bp Markowski w Niedzielę Miłosierdzia: Nikt z nas nie rodzi się człowiekiem głębokiej wiary

Bp Rafał Markowski, sierpień 2020. Fot. Episkopat.pl

Tylko Bóg może ofiarować pokój, którego człowiek nie jest w stanie zniszczyć – mówił wczoraj warszawski biskup pomocniczy Rafał Markowski.

Warszawski biskup pomocniczy Rafał Markowski przewodniczył wczoraj Mszy św. w Parku Moczydło na warszawskiej Woli.

We wstępie do liturgii hierarcha przypomniał, że pierwsza niedziela po Wielkanocy przeżywana jest w Kościele jako Niedziela Miłosierdzia Bożego. – To nie jest przypadek, że Miłosierdzie Boże tak ściśle wiąże się z całym dziełem Zmartwychwstania, bowiem największym wyrazem Bożego Miłosierdzia jest męka, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, który w ten sposób dokonuje największych cudów miłości dla nas – tłumaczył.

Zachęcał wiernych, by polecili Bożemu Miłosierdziu swoje troski, kłopoty i nadzieje, swoich bliskich oraz ich problemy. – Polecamy wreszcie Bożemu Miłosierdziu naszą Ojczyznę, prosząc, aby zawsze pozostawała wierna Chrystusowi i Jego Ewangelii. Ogarniamy również udręczony naród ukraiński, prosząc dobrego Boga, aby położył kres barbarzyństwu wojny, temu absolutnie niepotrzebnemu cierpieniu i poniżeni ludzi. Ogarniamy wreszcie świat cały, aby z dnia na dzień przemieniał się ku lepszemu – dodał.

Bp Markowski nawiązał w homilii do czytania o św. Tomaszu, który uwierzył w zmartwychwstanie Chrystusa dopiero, gdy dotknął jego ran. Zaznaczył, że historia apostoła jest historią każdego z nas. – To nie jest tak, że rodzimy się ludźmi głębokiej wiary; że od najmniejszych lat byliśmy już o wszystkim przekonani i że wszystko wiemy. Tak naprawdę dochodzimy do Chrystusa przez całe nasze życie – przyznawał.

Zauważył też, że jeśli rzeczywiście chcemy być ludźmi miłosierdzia, to musimy umieć przebaczać.

– W życiu nie wszystko zależy od nas, musimy o tym pamiętać – mówił warszawski biskup pomocniczy. – Jeśli nam się tak wydaje, to boleśnie możemy się przekonać, że tak nie jest. Nie raz trzeba przyjść i klęknąć przed Tym, który ma w swoich rękach losy każdego z nas i losy całego świata.

Nawiązał także do dramatycznej sytuacji w Ukrainie i pomocy uchodźcom, jakiej udzielają Polacy. – Tyle czynimy, jeśli chodzi o braci Ukraińców, tyle dobra i gestów, aby pomóc narodowi, który doświadcza barbarzyństwa wojny. Tak przeżywamy niepokój, który dotyka Ukrainę i świat. Ale pamiętajmy, że największą bronią, jaką Chrystus złożył w nasze ręce, jest modlitwa. Jeśli pragniemy rzeczywiście pokoju w Ukrainie i pokoju dla tego świata, w którym żyjemy, to czyniąc jak najwięcej dobra, pamiętajmy, że ten pokój trzeba przede wszystkim wymodlić, bo on jest darem Bożym – stwierdził hierarcha.

Wesprzyj Więź

I dodał: – Tylko miłosierny Bóg może nam ofiarować pokój, którego człowiek nie jest w stanie zniszczyć. Nawet najnowocześniejsze armie tego pokoju nie dadzą. Tego nie dadzą politycy i podpisywane traktaty, bo wystarczy jeden szaleniec i taki pokój zamienia się w pył. Prawdziwy pokój rodzi się w sercu człowieka i jest przede wszystkim darem Boga.

Przeczytaj też: Wielkanoc jednak bez rozejmu, czyli rosyjskie Gott mit uns

KAI, DJ

Podziel się

Wiadomość

” To nie jest tak, że rodzimy się ludźmi głębokiej wiary” Zdanie to mocno wbiło mi się w głowę. Czyli co, rodzimy się puści, potem napełnia nas się wiarą i robimy co robimy, okraszając to miłością i pokojem w Chrystusie. Czyli moglibyśmy żyć nieświadomie po bożemu, jednak musielibyśmy zostać odcięci od ludzkiej indoktrynacji religijnej. Jak mnie leczą te okrągłe słówka kaznodziei. W domu mojej babci, modlitwa towarzyszyła każdemu aspektowi życia. Pewnego razu podczas burzy, gdy jak zwykle na okoliczność odmawiało się różaniec, piorun uderzył w stodołę pełną świeżo zebranego zboża. Ogień pochłonął nie tylko stodołę, ale i chlewnię z dobytkiem. Dom cudem ocalał dzięki miłosierdziu bożemu. Powie ktoś, piorunochronów to nie łaska było zakładać?. Pewnie gdyby był, dzięki modlitwom gospodarka by ocalała, niezbadane są jednak ścieżki… . W wielkim mozołem odbudowano to co spłonęło z bożą pomocą i modlitwie, ale piorunochronna nie założono. Przed szkodą i po szkodzie głupi, powiedzą ludzie, bo nie ich dotknęła tragedia, się lepiej po prostu modlą i piorunochronów im nie potrzeba. Mój pierworodny zwykł mawiać, gdy pytaliśmy, co tam w szkole. Człowiek mądry się rodzi, potem musi iść do szkoły i na lekcje religii. Do owych mądrości doszedł już na etapie licealnej edukacji. Teraz ma własną rodzinę i dzieci, jak u niego z modlitwą nie wiem, ale piorunochronu na jego domu nie widziałem, do tego trzeba dojrzeć.