Papież Franciszek tym gestem nie powiedział: Rosja i Ukraina są jednakowo winne wojny, nie prosił, aby krzyż nieśli razem prezydent Putin i prezydent Zełenski, nie mówił: przebaczcie sobie – powiedział w homilii abp Adrian Galbas.
W Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego arcybiskup koadiutor katowicki Adrian Galbas odprawił mszę w kościele św. Mikołaja w Borowej Wsi.
Na początku homilii przywołał Marią Magdalenę i biegnących do pustego grobu uczniów – Piotra i Jana. Zwrócił uwagę na ich pokorę: – Pierwszy biegnie Jan. Nie tylko dlatego, że jest młodszy, ale przede wszystkim dlatego, że znał drogę. On jedyny z nich dwóch był przecież przy śmierci Jezusa. On jeden z nich dwóch wie, gdzie Go położono. Ale gdy przybiega, czeka na Piotra. Jest w tym szacunek i posłuszeństwo. Bo w końcu to nie Janowi, ale Piotrowi Jezus powiedział, „Ty jesteś Skała, na której zbuduję swój Kościół”. Więc Jan czeka, a potem pozwala Piotrowi, by ten wszedł pierwszy.
– Bardzo się tego musimy dzisiaj uczyć. W Kościele i poza nim. Pokory, która każe nam uznać, że wielkość i bycie pierwszym, to nie jest to samo, a życie to nie jest Formuła 1, w której chodzi o to, by innych zawsze i we wszystkim wyprzedzić – dodał.
Hierarcha zastanawiał się, co takiego ujrzał Jan, czego nie dostrzegł Piotr, a jeśli ujrzeli to samo, to dlaczego jeden uwierzył, a drugi jeszcze nie. – Nikt nie był bezpośrednim świadkiem zmartwychwstania Chrystusa. Uczniowie byli pierwszymi świadkami pustego grobu. Dlaczego Jan opisał to tak lakonicznie? Mekę Chrystusa w takich szczegółach, Ostatnią Wieczerzę w takich szczegółach… A tu tylko jedno zdanie: „ujrzał i uwierzył”. Dlaczego? O to wszystko zapytam Jana, gdy, mam taką nadzieję, się spotkamy – przyznał arcybiskup.
Nawiązał też do fragmentu Listu św. Pawła do Kolosan: „Szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus”. – Zawsze to zdanie jest dla mnie wielkanocnym zadaniem i programem: szukać tam, gdzie jest Chrystus; w Nim i w tym, co Jego, szukać motywacji, sił, natchnień. Nie dać się „uziemnić”, nie pozwolić, by całkowicie wypełniła mnie ziemia i to, co ziemskie – mówił.
W tym kontekście skomentował gest wspólnego niesienia krzyża przez Rosjankę i Ukrainkę podczas tegorocznej Drogi Krzyżowej w rzymskim Koloseum: – Papież Franciszek nie zaproponował tu symetryzmu, tylko chrześcijaństwo. Nie powiedział: Rosja i Ukraina są jednakowo winne i odpowiedzialne za tę wojnę, nie prosił, aby krzyż nieśli razem prezydent Putin i prezydent Zełenski, nie mówił: przebaczcie sobie. To byłoby za szybkie i niesprawiedliwe.
Abp Galbas tłumaczył, że Ukrainka i Rosjanka dały jasne przesłanie: „Razem uchwyćmy się krzyża, uchwyćmy się ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. Szukajmy tego, co w górze”. – Kiedyś być może naszym narodom uda się pojednać i przebaczyć, ale dziś, my dwie, możemy zrobić tyle: nieść krzyż Chrystusa i pozwolić, aby On niósł nas. W ten sposób możemy się uczciwie modlić: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Robiąc tyle, na ile dziś nas stać. A stać nas na kilka kroków modlitwy, w czasie której wspólnie niesiemy krzyż. To jest chrześcijaństwo, a nie symetryzm – zaznaczył.
Zachęcił również, by „szukając tego, co w górze”, pomyśleć także o trudnych relacjach międzyludzkich. – Na tak wiele sposobów można przecież zatruć komuś życie, zmarnować życie, a nawet je zniszczyć. Złośliwości, świństwa, łajdactwa i draństwa tyle mają imion. Łączy jest to, że są bardzo „cierpierniodajne” – podkreślił, dodając, że Chrystus nie tylko przynosi pokój , ale sam jest pokojem.
Za św. Augustynem radził, jak dobrze przeżyć święta, „obmyślając uczynki uprzejmości i grzeczności na po świętach”. – Święta to nie wyskok do klubu z mocną muzyką i mocnym alkoholem po to, żeby zapomnieć o „dniach szarych”, ale to czas na przemyślenie, jak tym, co są obok nas, poprzez „uczynki uprzejmości i grzeczności”, zamieniać „dni szare” na dni bardziej kolorowe – wyjaśniał duchowny.
Przeczytaj też: Krzyż Abla i krzyż Kaina to różne krzyże
KAI, DJ
To mnie przekonuje. Myślę, że ten gest nie powinien być nadinterpretowany – obydwie panie już wcześniej były przyjaciółkami, więc nie było tu nic na siłę. Natomiast w żaden sposób nie zmienia to mojej oceny dwuznaczności postawy Papieża, który potępiając wojny (słusznie) jednocześnie wierzy (naiwnie), że uda mu się skłonić do dialogu autorytarnego dyktatora i jego cerkiewnego poplecznika.
No tak.
Czy dwie przyjaciółki: matka księdza pedofila i matka niegdyś wykorzystanego dziecka też nie mogły pojawić się wspólnie przy jednej stacji? To i tak słabe porównanie, bo czas goi rany. A przynajmniej daje czas wybrzmieć pewnym emocjom.
Obiecałam sobie – nie będę komentować. Nie wyszło.
@karolowi też czasem – chociaż się wyraźnie żegnał.
@karol – dziękuję.
Tak to jest gdy ma się nadzieję, że chociaż jedna osoba zrozumie.
Panie będące już wcześniej przyjaciółkami – nie powinny być obrazem dla tej stacji.
Im łatwo było nieść ten krzyż. I dlatego Ukraina protestowała. Ja też, taka krew.
Bo dla nich, w Ukrainie – to jest na tym poziomie niewyobrażalne. Naprawdę trudno to zrozumieć?
Im trzeba pomóc, by przebaczyli, a nie przymuszać, bo ładnie wygląda.
Bo nam się w rachunku zgadza Ewangelia. Nie róbmy za nich bilansu.
Dymer.
Cały czas mógł się nawrócić. Prawda? Szkoda było go potępić.
Można było nawet ukryć wyrok pierwszej instancji. A wyroku drugiej dalej nie znamy.
Ale to już było … I tak łatwo sobie przechodzimy do porządku dziennego.
Jak łatwo zapominamy. Zapomnieliście.
Przecież na tym miłosierdziu i przebaczeniu to się robi … fantastyczne interesy.
I to tłumaczenie Franciszka teraz. Żałosne. Jeden bp, drugi apb …
Naprawdę nie widać jaki kicz zrobił Franciszek z prawdziwego miłosierdzia i przebaczenia?
Jakie dobro płynie i płynęło z „ratowania kapłaństwa księdza” chyba już wiemy.
Tak się oburzaliśmy – a nie widzimy podobnego mechanizmu.
A może już to też nieważne. W końcu kapłani wytłumaczą.
Dziś oficer z Mariupola prosi o wizytę papieża.
Deon dał na początku jeden tytuł, że modlitwy nie wystarczą.– później drugi łagodniejszy.
Bo modlitwy nie wystarczą – ale jak to? Nie wystarczą.
https://www.rp.pl/konflikty-zbrojne/art36097181-ukrainski-marines-prosi-papieza-o-pomoc-w-ratowaniu-mieszkancow-mariupola
Tam jest piekło.
Oni tam proszą – o wizytę. No bo jak się zrobiło nadzieję fajnym PR – em to – przez lata – to
mają nadzieję. Nawet nie wiedzą, jak bardzo nie ten adres.
Był już na Malcie, planuje podróże do Libanu i Kazachstanu.
Polska pełna uchodźców go nie interesuje.
Wojna w Ukrainie to wojna między chrześcijanami.
Jak ja się dalej kulturalnie odzywam – weszłam w internet – tam już tylko drzazgi lecą.
Miedzy chrześcijanami.
Rozumiem go. Franciszka. Na innym poziomie. Nie głowy Kościoła Katolickiego.
To co mówi, mówi jak hipis, Dorothy Day i wielu innych świętych – fajne.
Ale cieniem zanim kładzie się cała instytucja KRK, na której czele stoi. Skandale jakiekolwiek.
Musi mieć tego świadomość.
Bo tej instytucji to można brudy wyciągać bez końca.
Stąd tyle komentarzy na prawo i lewo.
@karol – dzięki za komentarz tutaj. Prosto i na temat.
Postawa Franciszka nas ogromnie dzieli – a nie łączy. Żaden bp i abp tego nie sklei.
Gdyby był zwykłym wierzącym – jak Dorothy Day. Byłby bardziej wiarygodny.
Dorothy Day – to taka moja święta. Kościół broń Boże niech jej w ramki nie ubiera.
Za dużo to kosztuje. Realnie.
https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/kolejny-skandal-w-watykanie-500-tys-euro-za,208,0,2038736.html
A ja też tak piszę tu – najczęściej po to, by się ktoś ze mną pokłócił.
Przekonał, że jednak warto być dalej w KRK.
A tu taka cisza w komentarzach. No to pozdrawiam.
Jeśli szuka Pani argumentów, żeby dalej być w Kościele, to uważam, że z pewnością ich Pani nie znajdzie w internetowych komentarzach. Na każdy taki głos zaraz rzuci się wielu komentatorów przypominających, że…
Od dawna powtarzam, że jedynym naprawdę skutecznym lekarstwem na złe doświadczenie Kościoła jest dobre doświadczenie Kościoła. Nie argument intelektualny, nie kłótnia online, ale doświadczenie.
Zastanawiałem się nad tym co pan napisał, zresztą już od dłuższego czasu.
W sumie niby racja, że lekarstwem byłoby dobre doświadczenie ale z drugiej strony jeśli odnieść to do konkretnej osoby np. duchownego, który dopuścił się zła w czystej postaci np. wykorzystując nieletnich to czy lekarstwem na to będzie jeśli ten zbrodniarz otworzy np. jakiś ośrodek pomocy, szkołę czy dokona jakiegokolwiek innego dobrego dzieła w tym samym czasie przez lata wykorzystując nieletnich ?
To jak to wówczas potraktować ? Zignorować złe jego czyny bo te dobre „przeważają” ? a jak to zmierzyć ? jak to „zważyć” i porównać dobre czyny wobec absolutnego zła tego człowieka ?
Tak samo widzę KK w Polsce (i na świecie także), jego kapłani popełniali i popełniają okropne czyny a inni z kolei robią wiele dobra.
Czasem to nawet te same osoby !
Pozostać dlatego, że tych dobrych jest więcej ?
A co z przełożonymi, współbraćmi, innymi duchownymi, którzy albo wiedzieli albo powinni wiedzieć i zareagować ! Toż to cała rzesza ludzi poza tymi sprawcami !
Jedynym wyjściem byłoby stanięcie w prawdzie zawsze i w każdym przypadku zawieszając z automatu (sic!) danego delikwenta i przekazanie spawy organom państwa a po udowodnieniu winy wyrzucenie nie tylko z kapłaństwa ale i ekskomunika oraz publiczne (sic!) przeprosiny parafian i osobiste ofiar i ich rodzin oraz zadośćuczynienie bez handryczenia się o kasę !
Tylko to mogłoby uwiarygodnić Kościół i udowodnić, co jest dla niego ważniejsze.
Brak takich procedur powoduje ich współudział i współsprawstwo w każdym kolejnym czynie danego degenerata. Tyczy to się zarówno przełożonych jak i współbraci w kapłaństwie, którzy ignorowali sygnały ostrzegawcze.
Ja przestałem już szukać argumentów, żeby dalej być w Kościele.
Jestem po prostu poza nim. Jest to dla mnie niepojęte co się dzieje. Powiedziałem sobie, że do czasu aż nie zrobią z tym porządku a że wg moich obaw nie nastąpi to nigdy więc pewnie tak już pozostanie.
Jest to dla mnie bolesne doświadczenie ale postępuję wg własnego sumienia.
Pozdrawiam i życzę wiele dobrego bo bardzo wam kibicuję w tym co robicie i szanuję ogrom waszej pracy.
Mam nadzieję, że od czasu do czasu coś tu jeszcze skomentuję.
Jeśli postępuje Pan zgodnie z własnym sumieniem, to postępuje Pan zgodnie z nauczaniem Kościoła.
Co prawda, z tego, co Pan pisze, nie wynika odrzucenie wiary w Boga, ale pozwolę sobie zacytować właśnie fragment z wielkopiątkowej modlitwy powszechnej za osoby niewierzące, bo tam jest mowa o tym, co powyżej.
8. ZA NIEWIERZĄCYCH W BOGA
Módlmy się, za wszystkich, którzy nie uznają Boga, aby w szczerości serca postępowali za tym, co słuszne, i tak mogli odnaleźć samego Boga.
(modlitwa w ciszy, po niej:)
Wszechmogący, wieczny Boże, Ty stworzyłeś wszystkich ludzi, aby zawsze Ciebie szukali, a znajdując Cię, doznali pokoju; + spraw łaskawie, aby wszyscy mimo przeszkód i niebezpieczeństw, dostrzegali znaki Twojej dobroci oraz świadectwo dobrych czynów tych ludzi, którzy w Ciebie wierzą * i z radością wyznali wiarę w Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Ojca wszystkich ludzi. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen.
Dziękuję za odpowiedź.
~Jerzy2: wyraziłeś dokładnie moje zarzuty wobec KK i wszystkich afer, które nim wstrząsają. Ja również jestem poza Kościołem, wraz z rodziną. Czekamy na widoczne zmiany instytucji bo zawiodłam się srodze nawet na papieżu, o klerze nie wspominając. I pomyśleć, że kiedyś rozważałam życie zakonne! Jeżeli chodzi o trwanie w Kościele, doszłam już do ściany: nie jestem w stanie zadowolić się jedynie obietnicami zmian i tłumaczeniami, że wszystko w Kościele trwa, bo tak musi być.
Coraz wyraźniej widzę, że KK to tylko instytucja, której członkowie (kler) korzystają z naiwności społeczeństwa łaknącego pociechy w trudach życia. Instytucja gotowa sprzedać się za pieniądze i władzę, bezwzględnie wykorzystująca naiwnych a wątpiącym grożąca konsekwencjami, które trudno w sumie dowieść. Instytucja od zarania swoich dziejów ustanawiająca wygodne – dla siebie – zasady (vide świętość biskupów czy nieomylność papieża), z którą właściwie nie można dyskutować, bo uważa, że zawsze ma rację. Instytucja zakłamana, pyszna, bezlitosna, niepotrafiąca kochać bliźniego-wiernego, bo przecież jest członkiem drugiej kategorii. Instytucja szczególnie nienawidząca kobiet, które pod przykrywką tradycji i cnoty usiłuje się wcisnąć w męskie wyobrażenia. Dla mnie – instytucja do głębi opresyjna, wpędzająca człowieka w depresję, kompleksy, poczucie winy, niezgodę wewnętrzną.
Na razie, podobnie jak Jerzemu, musi wystarczyć mi moje sumienie i modlitwa. Poza Kościołem.
Dziękuję za odpowiedź. Zamiast słowa „pokłócić się” powinnam użyć _ dyskutować, rozmawiać – co do reszty Pana słów – odniosę się do nich w komentarzu – ponieważ zarówno komentarz @Jerzego2 jak i @Monikaa są mi bardzo bliskie. Dziękuję za nie.
To odpowiedź na słowa Pana Nosowskiego do mojego komentarza o Dorothy Day i papieżu.
Co do zostania lub nie w Kościele. Ogromny dylemat i ból. Widać po moich komentarzach.
Co do Ukrainy.
Przecież widzimy co się dzieje. Watykan zawodzi na całej linii w sprawie wojny w Ukrainie.
Na Deonie dziś wysyp obronnych artykułów.
Nie przekonują mnie. Lombardi, Krzyżak, Spadaro Sj, Czerny, Canetta SJ.
Dzięki Jerzy2 i Monikaa ogromnie za te napisane przez Was słowa.
Takie ważne słowa.
Jeżeli ktoś zostaje dalej w KRK to proszę, by mówił i miał odwagę nazywania rzeczy po imieniu.
Na każdym poziomie. Od proboszcza do papieża.
A nie na zasadzie chowania głowy w piasek i opowiadania sobie bajek na dobranoc.
I proszę, by nie tworzył sobie tylko takich wspólnot małych – jako „kącików nadziei”.
Bo dalej podtrzymuje chory, skorumpowany system swoim dobrem. Taki paradoks.
I o tym już pisałam.
I bp Jarecki też pisał jak trudno się upominać w Kościele.
Polecam taką podróż w czasie. Poczytanie starych tekstów na Więzi.
A tak była moja odpowiedź w komentarzu dwa lata temu – kiedy już szereg osób rezygnowało z tej wspólnoty. (Asia)
„Tracimy energię. Ci na górze mogą więcej. Tyle w temacie.
Co więcej mając małe wspólnoty „wyspy” w pewnym sensie również wspieramy skorumpowaną strukturę i to nam zarzucają inni mocno zbulwersowani ludzie, patrzący na nas z dystansem.
Bo nikt nie będzie bawił się w niuanse na jakiej zasadzie jeszcze jesteśmy w tej organizacji kościelnej.
Jesteś to jesteś – wspierasz ją swoim uczestnictwem w kulcie.”
https://wiez.pl/2020/10/21/wzajemne-upominanie-nie-jest-latwe-rowniez-w-gronie-episkopatu/
Dziękuję za bardzo szczere wyznanie. Szanuję je całkowicie.
Dodam tylko, że jeśli chcę zostać w Kościele, to nie dla tego Kościoła, który jest, a dla tego, który być powinien. Od pewnego czasu głoszę tezę: „Kościół – ten, ale nie taki”. A że od czegoś trzeba zacząć, to droga małych wspólnot podstawowych jest najlepsza. One nie są dla mnie żadną przykrywką skorumpowanego systemu, tylko działaniem na rzecz odrzucenia (rozpuszczania) tej skorupy (dobrze Pani na pewno pamięta te metafory Marka Kity).
https://wiez.pl/2020/12/28/czy-kosciol-to-nie-pomylka-rzecz-o-rozpuszczaniu-pewnej-skorupy/
Doskonale rozumiem metaforę pana Kity i uważam, że nie da się tej skorupy rozpuścić.
To tylko męczenie się. Była, jest i będzie. Za mocne struktury.
Dziś i Dziwisz i wywiad z papieżem. I tak każdego dnia coś.
Papież żałuje, że nie spotka się w czerwcu z Cyrylem i spokojnie mówi , że nie widzi sensu w pojechaniu do Kijowa, jeżeli po jego wyjeździe wojna trwałaby dalej.
I że jego przyjazd mógłby zaszkodzić.
No to jest w niezłym szachu trzymany przez Rosję, tak uważam i dla mnie to skandal.
To mnie gorszy. I gorszy mnie też tłumaczenie postawy Franciszka. Mam swoje sumienie.
Rozumiem. Istotne jest, co dalej zrobić z tym zgorszeniem. Ale to już właściwie wykracza poza rozmowę na takim forum publicznym.
Jerzy2 i Monikaa – bardzo dziękuję za Wasze słowa. Ważne.
A chrześcijaństwo niewiele daje ponad to, co da się dobrego robić bez chrześcijaństwa. I do tego nie będąc chrześcijaninem nie czci się Boga akceptującego cierpienie niewinnych. I jeszcze tylko przypomnę, że nie można przestać być katolikiem, bo chrzest jest niezmywalny.
Panie Karolu,
Pan to już „wie”. Albo przynajmniej chce się Pan prezentować (anonimowo, ale publicznie) jako ktoś, kto WIE, co trzeba na temat Boga i chrześcijaństwa.
Z kimś takim trudno rozmawiać (podobnie jak z chrześcijaninem, który „wie”).
Proszę więc o wybaczenie. Skupię się na rozmowach z tymi, którzy wciąż szukają. Bo i ja sam szukam – „uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę”.
Ależ Pan też WIE. Nie rozumiem, czym różni się nasza wiedza. A szukanie? Po co Pan szuka? Dla siebie, z miłości własnej, czy dla odkrycia prawdy i zrozumienia rzeczywistości? Chrześcijaństwo wydaje mi się narzędziem do ratowania siebie, „szukam”, bo chcę żyć wiecznie i znaleźć sens. Czy to nie przedmiotowe traktowanie świętych spraw? Mnie nie interesuje osobiste zbawienie, to zbyt samolubne. Mam pokochać Boga za to, że pozwoli mi żyć? I przez to zignorować to, że akceptuje niezawinione cierpienie?
Pozostaję z szacunkiem dla tego, co Pan robi.
Nie, ja nie wiem, lecz wierzę. Różnica zasadnicza.
Konferencja, która się tutaj odbyła bardzo dobrze oddaje istotę Więzi i jej fanów. Jest to przestrzeń dla tych, którym rzeczywisty Kościół się nie podoba, i którzy wspierają w krytyce Kościoła tych, co w nim pozostają – a z drugiej strony przestrzeń dla tych, którzy pozostając w |Kościele, trwają w postawie krytycznej i wspierają, tych, którzy się odwrócili. Innymi słowy dotyczy to osób, która przyjęły formację duchową o charakterze negatywnym, a więc takim, którego nigdy bym nikomu nie polecał, życząc mu nawrócenia. Jeszcze innymi słowy, chodzi o takie drogi duchowe, w których wiara, nadzieja i miłość mają taki smak, że trudno je przełykać na co dzień, a jednak dają się przełykać, choć miny zwykle przy tym wyglądają jakby chodziło o połykanie czego innego. Gorzkie to jarzmo, nie słodkie, ale boję się ewentualności, że tutejsi krytykanci okażą się bardziej umiłowani w niebie i oni jeszcze będą służyć za wzór, kiedy my biedni parafianie będziemy musieli do niego dążyć w drodze mąk czyśćcowych np. w formie akademijnej laudacji treści Tygodnika Powszechnego z roczników np. 2015-22.
Doskonale Pan wie, że komentarze online to ani konferencja, ani reprezentatywny przegląd czytelników „Więzi”, a już na pewno nie „fanów”, bo nie o to nam chodzi w relacji z czytelnikami.
Bardzo interesujące podsumowanie.
„Jest to przestrzeń dla tych, którym rzeczywisty Kościół się nie podoba,(…)”
Rzeczywisty to ten co pozwala na wykorzystywanie dzieci ?
To faktycznie taki „rzeczywisty” Kościół nie tylko mi się nie podoba ale nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
„(…) ale boję się ewentualności, że tutejsi krytykanci okażą się bardziej umiłowani w niebie i oni jeszcze będą służyć za wzór, kiedy my biedni parafianie będziemy musieli do niego dążyć w drodze mąk czyśćcowych (…)’
to faktycznie ma pan spore obawy.
Może pora zastanowić się co jest miłe Bogu ?
Czy wykorzystywanie dzieci przez duchownych lub ignorowanie tego zjawiska przez przełożonych, współbraci ?
A może jednak Bóg bardziej będzie cenił tych co powiedzą „basta” wbrew temu co osobiście ryzykują. ? (rzekome wieczne potępienie ?)
Cóż, żyjemy w czasach, w których poczucie przyzwoitości czy pojmowanie miłosierdzia Boga jest bardziej nieczyste niż nasze występki.
Pan Robert Forysiak w interesujący sposób krytykuje gest Jezusa, który obiecał niebo zbrodniarzowi wiszącemu na krzyżu obok. A może i św. Pawła, który walczył z kościołem w sposób, który nie był tym „pluszowym prześladowaniem”, o którym przepowiadają członkowie rozmaitych sekcji Konferencji Episkopatu Polski. Co do mąk czyśćcowych, to będą nimi, o ile można się spodziewać, próby definiowania uczuć religijnych w myśl art. 196 kk, który jest, jak wiadomo, obok Jana Pawła II i strukturalnego kościelnego przyzwolenia na gwałty na nieletnich filarem współczesnego katolicyzmu w Polsce.
Tak! Po ludzko myśląc, to okropnie trudny, bolesny…. Jednak idąc za Nim, tonie jestpojmowanie po ludzko…. Wymaga ufność, pokorę….. Czy stać nas???