Kiedy schodziło się z gór tuż przed Clairvaux, wszędzie wokół widziało się Boga. W środku dnia znajdowało się ciszę taką jak w środku nocy, jedynym dźwiękiem, jaki dawał się słyszeć, był odgłos różnych prac rąk lub głos braci śpiewających na chwałę Pana.
„(…) Jan Chrzciciel wiódł na pustyni życie samotne, biedne, w pokucie i doskonaleniu się, i jego świętość została przekazana samotnikom, którzy są jego następcami i uczniami.
Święty Paweł anachoreta i święty Antoni pierwsi szukali J. Ch. na pustyniach dolnej Tebaidy, święty Pachomiusz pojawił się w górnej Tebaidzie i otrzymał od Boga regułę, wedle której miał kierować swymi licznymi uczniami. Święty Makary schronił się na pustyni Skete, święty Antoni na pustyni nitryjskiej, święty Serapion w samotniach Arsinoe i Memfis, święty Hilarion w Palestynie: obfite źródła niezliczonego mnóstwa anachoretów i cenobitów, którzy zapełniali Afrykę, Azję i wszystkie części Zachodu.
Kościół, niczym nazbyt płodna matka, zaczął słabnąć z powodu wielkiej liczby swych dzieci. Skoro prześladowania ustały, w spokoju osłabły zapał i wiara. Jednak Bóg, który chciał utrzymać swój Kościół, zachował pewne osoby, które wyrzekły się swych dóbr i swych rodzin, obierając dobrowolną śmierć, która nie była ani mniej rzeczywista, ani mniej święta, ani mniej cudowna od śmierci pierwszych męczenników. Stąd wzięły się różne zakony monastyczne pod kierunkiem świętego Bernarda i świętego Benedykta. Zakonnicy niczym aniołowie osłaniali swymi modlitwami państwa i imperia, byli sklepieniami wspierającymi sklepienie Kościoła, pokutnikami, którzy strumieniami łez uśmierzali gniew Boga, świecącymi gwiazdami, napełniającymi świat światłem.
Jaskinie i skały są ich siedzibami. Zamykają się w górach niczym w niedostępnych twierdzach. Zamieniają w kościoły wszystkie miejsca, w których się gromadzą. Odpoczywają na wzgórzach niczym gołębie. Przebywają jak orły na szczytach skał. Ich śmierć nie jest ani mniej szczęśliwa, ani mniej podziwu godna niż ich życie, mówi święty Efrem. Nie troszczą się w ogóle o zbudowanie sobie grobowców, są ukrzyżowani dla świata, wielu, jakby byli przywiązani do szczytów stromych skał, z własnej woli powierzało swe dusze Bogu. Są tacy, którzy wędrując ze swoją zwykłą prostotą, zmarli w górach i to one posłużyły im za grobowiec. Niektórzy, wiedząc, że chwila ich wyzwolenia nadeszła, z własnej woli kładli się do grobu. Bywali i tacy, którzy śpiewając ku chwale Pana, skonali wysiliwszy głos, sama śmierć dokończyła ich modlitwy i zamknęła im usta. Czekają, by głos archanioła przebudził ich ze snu, wtedy rozkwitną jak lilie bielą o nieskończonym blasku i urodzie”.
Po tym wspaniałym opisie, mającym skłonić ich do pokochania śmierci, Rancé dodaje: „Nie wątpię, bracia moi, że wasze myśli prowadzą was w stronę pustyni, ale musicie miarkować swą gorliwość. Czasy się zmieniły, bramy samotności są zamknięte, Tebaida już nie stoi otworem”.
Była to prawda, ale zakony odtworzyły w swych klasztorach Tebaidę; w wirydarzach umieściły obrazy palm rosnących na piaskach. Klasztory były szkółkami płodności, gdzie hodowano boskie rośliny, to tam wyrastały, nim je przesadzono. Kiedy zatem schodziło się z gór tuż przed Clairvaux, wszędzie wokół widziało się Boga. W środku dnia znajdowało się ciszę taką jak w środku nocy, jedynym dźwiękiem, jaki dawał się słyszeć, był odgłos różnych prac rąk lub głos braci śpiewających na chwałę Pana. Sama sława tego wielkiego bezgłosu narzucała takie poszanowanie, że świeccy obawiali się odezwać słowem. Las ciasnym kręgiem otaczał klasztor. Wiwenda, jaką tam spożywano, miała tylko tyle smaku, ile nadawał jej głód.
Rancé przechodzi do objaśnienia trzech ślubów życia klasztornego: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Mówi, że wedle świętego Augustyna czysta dziewica poświęcona Bogu ma w sobie wszystko, co może jej służyć za ozdobę, bez czego dziewiczość byłaby dla niej wstydem, bo do czego miałoby jej służyć niepokalane ciało, gdyby nie miała niepokalanej duszy? Reformator bez skrępowania podkreśla to w swych wspomnieniach. Jaką korzyść miałby zakonnik z tego, że porzucił dobra majątkowe, gdyby zachowywał inne zamiłowania i inne przywiązania? Nasze serce jest tam, gdzie nasz skarb i jesteśmy związani przedmiotami, które kochamy. A jednak, bracia moi – mówi Rancé – jeśli zakonnik nie wyzbędzie się fałszywych rozkoszy, napyta sobie prawdziwych złączonych z nimi przykrości, całe jego życie będzie jednym ciągiem wciąż nowych upadków. Aby lżej się szło do nieba, trzeba się wyzbyć wszystkiego, co może przeszkodzić w posuwaniu się drogą. Zakonne ubóstwo tak jak czystość oddziela serce od wszystkiego, co widoczne i niewidoczne, jeśli nie jest wieczne.
Rancé zaleca miłosierdzie jako pierwszą z cnót. Chrześcijanin – powiada święty Paweł – jest zrodzony tylko do miłości. Miłość do Boga jest wśród ludzi tak rzadka dlatego, że odciągają ich inne miłości. „To dla was – mówi reformator swoim wspaniałym językiem – Bóg wzniósł wszystkie te przeszkody i ustrzegł was od tego rodzaju pokus, wycofując was w samotność. Jesteście wobec świata tak, jakby on już nie istniał. Jest usunięty z waszej pamięci tak, jak wy z jego pamięci. Nie wiecie nic o tym, co się w nim dzieje. Jego wydarzenia, jego przemiany, nawet najdonioślejsze, w ogóle do was nie docierają. Myślicie o nim tylko wtedy, gdy przed Bogiem ubolewacie nad jego marnościami. I nie znalibyście nawet imion tych, co nim rządzą, gdybyście nie nauczyli się ich dzięki modlitwom, w których zwracacie się do Boga o zachowanie ich osób. Wreszcie, opuszczając świat, wyrzekliście się jego rozkoszy, jego spraw, jego tryumfów, jego próżności i od jednego zamachu zrzuciliście pod swoje stopy wszystko, co ci, którzy go kochają i mu służą, złożyli w głębi swych serc”.
Fragment książki „Żywot Rancégo”, tłum. Wiktor Dłuski, Wielka Litera, Warszawa 2022. Tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Spowiedź podsłuchana przez pisarzy
Coś ostatnio z Więzi robi się na wpół Deon, na wpół Fronda.
Jeszcze na razie objawień świętych dziewic tylko brakuje…..
Bardzo jesteśmy ciekawi opinii o naszej pracy. Tej jednak nie możemy zrozumieć. Czy mógłby Pan rozwinąć i uzasadnić swoje przekonanie? Cóż w nas Deonowego, a cóź Frondowego???
Chodzi o to, że ostatnio mocno odeszliście od spraw Kościoła Widzialnego w sferę mistyki, czego dowodem jest ten artykuł. I Deon i Fronda w tym celują, choć oczywiście na bardzo roznym poziomie.
Wróćcie do problemów rzeczywistych, bo te nagle po wybuchu wojny cudownie zniknęły.
Świeckie wydawnictwo wydaje po raz pierwszy po polsku arcydzieło francuskiego pisarza. Nasz portal prezentuje fragment. A czytelnik ma pretensje…
https://wielkalitera.pl/sklep/literatura-piekna-obca/zywot-rancego-ksiazka/
Moje komentarze sa u Was ostatnio cenzurowane. Ale podobnie jak Marek2 otwieram oczy ze zdumienia! O co chodzi z tym artykulem?
Jak w wyjaśnieniu pod tekstem: jest to fragment książki „Żywot Rancégo”, tłum. Wiktor Dłuski, Wielka Litera, Warszawa 2022. To klasyka światowej literatury.
Nie „Pańskie komentarze”, lecz tylko jeden z nich został usunięty. W klasyczny sposób spełniał wszystkie kryteria komentarza ad personam pisanego z dużą dozą złośliwości. Takie staramy się eliminować.
To zresztą jedyny przypadek w Pańskiej historii komentatora tutaj.
Dzieki za odpowiedz! Przepraszam za moja zlosliwosc. Ponioslo mnie wtedy.
Dziękujemy. Nie ma za co. „Słudzy nieużyteczni…”
Moje komentarze również nie są dostatecznie miłowane ostatnio.
Pan ma na tym odcinku, owszem, zdecydowanie większe „zasługi”.
Tak się złożyło ze mój komentarz ostatnio tez był ocenzurowany. Tak, nie był przychylny do tekstu który komentowałem, no ale w końcu po to są komentarze żeby wywołać polemikę? Whatever…
Owszem, Pański komentarz został skasowany. Zawierał bowiem – oprócz wyrażenia opinii o artykule – także sformułowania powszechnie uznawane za obraźliwe, a przez Pana nieuzasadnione.