Polska doktryna obronna od lat sprowadza się do tego, że jesteśmy w NATO i Sojusz nas obroni. Zachowujemy się jak dziecko, które w każdym sporze zasłania się starszym bratem – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” gen. Mirosław Różański.
W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Marek Rabij rozmawia w okładkowym wywiadzie z Mirosławem Różańskim, generałem broni Wojska Polskiego i doktorem nauk o obronności, w latach 2015-2016 Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych, od 2017 r. w rezerwie. W 2016 r. gen. Różański przeprowadził część praktyczną ćwiczenia „Anakonda-16”, w którym brało udział ponad 30 tys. żołnierzy z 25 krajów. Jest prezesem i fundatorem Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju Stratpoints oraz ekspertem Instytutu „Strategie 2050”.
Na pytanie, co by było, gdyby 24 lutego Rosja zaatakowała nie Ukrainę, lecz Polskę, generał odpowiada: „Myślę, że do wojny by nie doszło. Wieczorem 23 lutego mielibyśmy w Polsce nie 10 tysięcy żołnierzy US Army, ale 100 tysięcy. Do tego setki NATO-wskich myśliwców, śmigłowców i pewnie dodatkowe baterie systemu Patriot. Może nawet po Bałtyku krążyłyby amerykańskie niszczyciele z rakietami Tomahawk, w zasięgu których byłby nie tylko obwód kaliningradzki”.
W ocenie byłego wojskowego „we współczesnej wojnie przewagę zdobywa się w powietrzu”, jako Polska powinniśmy „przede wszystkim powinniśmy zadbać o systemy obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej”. Ponadto „musimy mieć armię, która przez dwa-trzy tygodnie rzeczywiście będzie w stanie odpierać samodzielnie ataki wroga, zdolną do identyfikacji zagrożeń i neutralizowania ich jeszcze poza granicami kraju”.
Gen. Różański obawia się, że obecnie nie mamy takiej armii. „Od lat polska doktryna obronna sprowadza się do tego, że jesteśmy w NATO i Sojusz nas obroni. Zachowujemy się jak dziecko, które w każdym sporze zasłania się starszym bratem. Tymczasem – obok słynnego artykułu piątego – Traktat Północnoatlantycki zawiera też artykuł trzeci, który mówi, że każdy kraj członkowski ma dążyć do maksymalizacji własnych zdolności obronnych. Jeśli wszyscy będziemy się chować za plecami USA, Wielkiej Brytanii i może jeszcze Francji, NATO stanie się prędzej czy później mocarstwem fasadowym” – tłumaczy.
„Coraz częściej mam niestety poczucie, że rządzący za nasze pieniądze urządzają populistyczne theatrum. Rząd chwali się patriotami za 20 mld zł, ale nie dodaje, że te dwie baterie wystarczą może do osłony połowy Warszawy przed atakiem z powietrza, bo minimum w skali kraju to osiem baterii” – zaznacza.
Zdaniem generała wojsko „powinno funkcjonować jak polisa ubezpieczeniowa: wydawać się niepotrzebne do czasu, aż staje się po prostu niezbędne”. „Z wojny w Ukrainie powinniśmy wyciągnąć wnioski. A ona uczy także, że na wojnie o niepodległość kraju walczy się nie tylko na froncie. Nawet najlepiej wyposażone wojsko musi jeść i mieć zapewnioną opiekę medyczną” – czytamy. „Podczas wojny na ulicach na tyłach musi panować porządek. Cywile będą potrzebować w domach prądu i wody. Na stacjach benzynowych nie powinno brakować paliwa. Równolegle z inwestycjami w sprzęt i szkolenie powinniśmy zatem tworzyć także realne plany mobilizacyjne i organizować zespoły kryzysowe na czas wojny. Każdy z nas powinien wiedzieć, co ma robić w sytuacji konfliktu zbrojnego” – mówi gen. Różański.
Przeczytaj też: Czy Polacy chcą interwencji NATO w Ukrainie? Popierają sankcję? Co dalej z uchodźcami? Sondaż „Polityki”
DJ
Nie rozumiem, dlaczego Więź nas chce zainteresować tą tematyką, do tej pory nieobecną na jej łamach. Jak w przypadku wywiadu z M.Belką ws. inflacji, przydałoby się zderzyć z przeciwnym punktem widzenia i wyłożeniem jak na katolickie medium przystało, jakie mogą być katolickie punkty widzenia na omawiany temat.
Za PO gdy ten generał był w armii nigdy nie zaprotestował gdy polskie wojsko, garnizony, dywizje były likwidowane! Gdy Tusk mowił ze po co nam czołgi, baterie, rakiety? Z tych słów smiał się morderca putin !!
Zupelnie nie pamietam zeby Tusk mowil cos takiego. Pamietam natomiast parasol trzymany przez oficera nad „asystentem” Macierewicza. Pamietam numery z helikopterami – zeby nie bylo nieporozumien: wszystko mi jedno czy francuskie, niemieckie, polskie, amerykanskie, byle by byly, bo polska armia ich potrzebuje bardziej niz kiedykolwiek. Pamietam pozbywanie sie oficerow z doswiadczeniem praktycznym w misjach i szkoleniach zagranicznych. Nie widze nawet marynarki wojennej- bo jej praktycznie nie ma. Ostatnio stanelo na tym zeby fregaty – dlaczego nie pancerniki?!?! To ironia panie Tomaszu. Dlaczego nie korwety (jak Szwedzi)mniejsze i bardziej pasujace do Baltyku, w kazdym razie cos? Niedlugo zatonie w doku ostatni okret podwodny, zatonie ze starosci. Nie znaleziono jeszcze dojsc i odpowiednich kontaktow na to, by takie kontrakty zwiekszyly zasoby panamskich kont skorumpowanych decydentow? Niech pan sprawdzi miejsce jakie zajmuje pisowska Polska na liscie korupcji a jakie miala za czasow „Tuska”. Gdzie te obiecany procesy, dochodzenia, prokuratorzy? Siedem lat PiSu minelo, Jaroslaw K. nadal nie stawil sie w prokuraturze w/s Srebrnej, Amber Gold okazala sie niewypalem a przez ten czas tlumy krewnych i znajomych K….rolika opanowaly stolki w panstwowych spolkach. Niech pan sie zastanowi czy Polske stac na kary jakie zostaly slusznie nalozone przez UE, jedynego gwaranta tego, ze kraj – jak na razie – nie jest zupelnie rozkradziony przez dojne zmiany i polski NIElad.
A jednak Panie Jerzy Tusk uważał że na armię wydajemy za dużo argumentując, że realne zagrożenie wojną na naszym terytorium nie istnieje.
https://www.money.pl/gospodarka/polityka/artykul/premier;uwaza;ze;na;wojsko;wydajemy;za;duzo,175,0,424879.html
Bądźmy precyzyjni. To był luty 2009 r. – globalny kryzys finansowy. Cały niemal świat ostro ciął wówczas budżety. Tusk mówi: „Dlatego chciałbym te decyzje, KTÓRE SĄ MOŻLIWE DO PRZESUNIĘCIA, przesunąć poza te najbardziej krytyczne DWA LATA”.
I ocenił, że w ciągu najbliższych kilku lat realne zagrożenie wojną na naszym terytorium nie istnieje. Czy do 2012-2013 r. wystąpiło tego typu zagrożenie?
Poza tym tym budżet armii to nie wyłącznie wydatki na uzbrojenie. Bronisław Komorowski, były szef MON, mówił wtedy: „[Można szukać} szansy na likwidowanie wydatków zbędnych, wynikających ze złej struktury (…) Warto pokusić się o nową falę reformy w siłach zbrojnych, które by pozwoliły na przesunięcie środków w ramach budżetu obronnego na technikę, np. kosztem nadmiernie rozbudowanych struktur”. Gdyby reformy podjąć teraz „ZA ROK ZNOWU BĘDZIE WIĘCEJ PIENIEDZY NA MODERNIZACJĘ WOJSKA”. https://www.money.pl/gospodarka/polityka/artykul/komorowski;ciecia;to;szansa;na;reforme;armii,26,0,424474.html