Ten, o którym uczyła się, że był faszystowskim premierem, z którym rzekomo tylko przypadkowo łączyło ją nazwisko, okazał się jej pradziadkiem. Lea Ypi zaczęła dostrzegać warstwy historii.
Czym jest wolność? Jak swojej emancypacji do wolności ma dokonać jednostka, a jak społeczeństwo wychodzące z opresywnego ustroju politycznego? Jakie są ograniczenia wolności negatywnej i dlaczego wolność pozytywna jest trudniejsza do wyegzekwowania?
Choć pytania te wydają się z gruntu zbyt teoretyczne, by przynieść sukces rynkowy książce próbującej na nie odpowiedzieć, Lea Ypi swoimi rozważaniami szturmem wzięła zeszłoroczne europejskie zestawienia najlepszych książek, a od stycznia podbija serca amerykańskich czytelników. Jej biograficzny traktat o wolności, „Free: Coming of Age at the End of History” (Uwolniona: dorastanie w cieniu końca historii), nie jest bowiem żadną akademicką pracą z tysiącem przypisów, ale fascynującą opowieścią o dorastaniu w ostatnich latach komunistycznej Albanii, niepozbawioną ironicznego humoru.
Wolność w historii
Wielkie idee polityczne przybierają tu postać konkretnych ludzkich działań i trudnych politycznych wyborów stawianych Albańczykom w trakcie transformacji ustrojowej po 12 grudnia 1990 roku. Choć książka jest właściwie reportażem historycznym skupionym głównie na rodzinie i przyjaciołach, Ypi, jako wytrawna profesor polityki z London School of Economics zainteresowana myślą marksistowską, w opisywanej życiowej praktyce i codzienności dostrzega uniwersalne problemy filozoficzne – bo, jak twierdzi, choć mówimy różnymi językami, to idee polityczne w każdym z nich są takie same.
„Mamy wybór w stosunku do nas samych, do ludzi, ale w stosunku do historii – nie ma”, mówił w „Moim wieku” Aleksander Wat, doświadczony komunizmem intelektualista. Ypi, cytując w motcie Różę Luksemburg, pisze jeszcze, że choć nie mamy wielkiego wpływu na otaczające nas warunki historyczne, to i tak tworzymy historię, czy tego chcemy, czy nie.
I pewnie najwyraźniej dostrzec to można w indywidualnej retrospekcji: gdy Ypi opisuje wydarzenia sprzed 30 lat, banalne codzienne rozmowy kilkuletniej dziewczynki z rodzicami nabierają głębszego sensu filozoficznego, stają się świadectwem historycznym, a kamuflujące zachowanie jej bliskich – jedynie przykładem postaw możliwych do przybrania w komunistycznej Albanii.
Niekiedy losy swoich przyjaciół i sąsiadów Ypi wpisuje w szerszy kontekst społeczny, jednak aktorami są głównie jednostki w różny sposób walczący o podmiotowość (jak babcia autorki, która mimo wszelkich przeciwności politycznych chciała zawsze pozostać odpowiedzialna za własne życie). Historia nie dzieje się tylko tam, gdzie jest tłum – a więc nie tylko w porcie w Durrës, skąd w 1990 roku dziesiątki tysięcy Albańczyków popłynęły do Bari – ale przede wszystkim w indywidualnych doświadczeniach.
Biografia pęknięta
A doświadczenie Lei Ypi było zupełnie wyjątkowe. Książka zaczyna się od sceny, w której jedenastoletnia autorka, zaniepokojona nieoczekiwanym skandowaniem „Wolność! Demokracja!” w swoim miasteczku, przytula się do nóg pomnika Stalina – a gdy unosi oczy, widzi, że jej bohater pozbawiony jest głowy. To wtedy właśnie, w grudniu 1990, zaczęły się studenckie protesty, które ostatecznie doprowadziły do obalenia komunistycznego rządu i rozpisania nowych wyborów.
Wokół tego niezręcznego momentu – kiedy Ypi jeszcze wierzy w komunistyczne dogmaty wpajane jej w szkole, i kiedy już zaczyna się ich obalanie rękami innych – zbudowana jest jej narracja. Nagle bowiem okazało się, że rodzina Ypi miała poważne powody, by nie dyskutować z nią polityki, że pewne niedopowiedzenia czy frazy były kodem bliskich, rodzajem dwójmyślenia czy kamuflażu spełniającego funkcję ochronną – by Lenuszka przystosowała się do nowego komunistycznego świata, by nie była odszczepieńcem w zuniformizowanym społeczeństwie.
Jak to jest, że gdy Albania była zamkniętym państwem aresztującym tych, którzy chcieli uciec, to zachodnie rządy chętnie witały uchodźców z autokratycznego państwa, a wraz z chwilą upadku komunizmu te same rządy odmawiały przyjęcia imigrantów czy wręcz dokonywały aresztowań Albańczyków?
Pierwsza część książki, jest więc relacją dziewczynki o życiu, jakie miała zanim dokonało się biograficzne zerwanie. Była pilną uczennicą, która zinternalizowała wartości państwowe, wierzyła w postęp, rozum i naukę, dla której religia była fałszywym mitem, należała do pionierów i bardzo łapczywie przyswajała sobie wiedzę o świecie oferowaną w szkole. Jej świat był niemal w pełni racjonalny: wiedziała, że nie może wyjeżdżać za granicę Albanii, bo tam byli sami wrogowie państwa. Wiedziała, że to właśnie Albania gwarantuje pełnię wolności, w przeciwieństwie do krajów kapitalistycznych, które żyły z eksploatacji innych ludzi. Wierzyła, że żyje w najlepszym ze światów. Jedyne zgrzyty w tej narracji pojawiały się w domu rodzinnym: babcia zmuszała ją do mówienia po francusku (co ją stygmatyzowało wśród rówieśników), i nikt z bliskich nie chciał rozmawiać o ich przeszłości, zwłaszcza o losach przodków. Wszelkie zbyt dociekliwe pytania były ucinane tajemniczym hasłem: to wina biografii.
Wkrótce jednak przyszły wyjaśnienia. Protesty w Albanii otworzyły drogę nie tylko powstaniu wielopartyjnego systemu politycznego, ale też do zamanifestowania indywidualnych biografii, skrzętnie poukrywanych przed ciekawych wzrokiem. Ypi dokonuje tego odkrycia w fascynujący sposób w drugiej części książki: odtwarza wszystkie zagubione puzzle, które zaczęły składać się w spójny obraz historii upadku rodziny. Zaczęła wtedy dostrzegać różne warstwy historii: tej oficjalnej, zwycięskiej, odnoszącej się do państwa, i tej prywatnej, naznaczonej cichym cierpieniem.
Xhafer Ypi, o którym uczyła się, że był faszystowskim premierem, z którym rzekomo tylko przypadkowo łączyło ją nazwisko, okazał się jej pradziadkiem. Jej babcia, urodzona w 1918, była siostrzenicą paszy Imperium Osmańskiego; odebrała gruntowne francuskie wykształcenie i doradzała premierowi, mając 20 lat. Jej dziadek, muzułmanin, wyskoczył z okna budynku ministerstwa (niegdyś należącego do rodziny matki Ypi), by uniknąć tortur. Ojciec, w ramach kary za społeczną pozycję przodków, został zmuszony do wyboru zawodu, którego nie chciał.
Paradoksy wolności
Nagle okazało się więc, że komunistyczna Albania nie była ostoją wolności – jej bliskim odmówiono prawa do samorealizacji, do bycia tym, kim chcieliby być. Wolność stała się dopiero zadaniem do wykonania, była, jak pisze autorka, „nierozmrożonym daniem”, którego „nie przeżuwano wystarczająco, połykano szybko i które zostawiało głodnym”. Dla Ypi dojrzewanie do dorosłości zbiegło się z szybkim kursem dojrzałości politycznej i z koniecznością przewartościowania kategorii. Z albańskiego słownika politycznego zniknęły dawne pojęcia: dyktatura, proletariat, burżuazja, a pojawiło się społeczeństwo obywatelskie, obawy przed AIDS i pomoc zagraniczna. Zmieniły się i gesty: zamiast uniesionej pięści, zaczęto używać dwóch palców układających się w literę „V”.
Dokonywała się transformacja polityczna i ekonomiczna, w której Albańczycy musieli improwizować, by korzystać z wolności, która otwierała się po upadku komunizmu (choć nie partii, bo ta przetrwała mimo reform). I gdy wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu, upadek piramid finansowych w 1997 rozpoczął krwawy konflikt wewnętrzny, nazywany przez Ypi wojną domową (autorka, opowiadając o tych wydarzeniach, skopiowała niemal słowo w słowo dziennik prowadzony w tym czasie – jest to chyba najbardziej poruszający fragment książki).
Pisząc o masowym exodusie Albańczyków u progu wolności, Ypi stawia poważne oskarżenia w kierunku zachodniego liberalizmu. Bo jak to jest, że gdy Albania była zamkniętym państwem aresztującym tych, którzy chcieli uciec, to zachodnie rządy chętnie witały uchodźców z autokratycznego państwa, a wraz z chwilą upadku komunizmu te same rządy odmawiały przyjęcia imigrantów czy wręcz dokonywały aresztowań Albańczyków?
Jak pisze Ypi, niegdyś albańskich uciekinierów uznawano za bohaterów, a po 1990 traktowano ich jak kryminalistów. Gdy statek „Viola” z ok. 20 tysiącami obywatelami albańskimi na pokładzie przybił do portu w Bari, włoskie władze natychmiast zaczęły dokonywać aresztowań i wkrótce wydaliły wszystkich przybyszów z powrotem do Albanii. Ypi pyta retorycznie, jaką wartość ma wolność do wyjazdu, jeśli nie towarzyszy jej prawo do wjazdu – w ten sposób uznaje zachodnie aresztowania uciekinierów za bardziej odrażające moralnie niż wewnętrzne mury blokujące wyjazd. Wolność negatywna, wolność od przymusu państwowego, zdaje się twierdzić Ypi, może i być wartościowa, ale musi jej towarzyszyć wolność pozytywna, skorelowana z prawami obywateli, by rzeczywiście zagwarantować im integralny rozwój.
A co z wolnością intelektualną? Ypi podnosi te kwestie pod sam koniec książki w niezwykle przenikliwy sposób. Dzięki dobrym wynikom w nauce autorka mogła wyjechać na stypendium na studia do Rzymu i tam wejść w lewicowe środowisko. I wydawałoby się, że to właśnie na uniwersytecie mogła w pełni być sobą, czerpać z dobrodziejstw wolności słowa i dyskutować z rówieśnikami. Zamiast tego, doświadczyła opresji innego rodzaju: opresji intelektualnej, narzucania jej doświadczeniu kategorii obcych, ale używanych w zachodnim świecie nauki. Uczono ją o konflikcie w Albanii tak, jak nauczycielka z podstawówki uczyła ją o świecie: z przekonaniem, że edukujący wszystko wiedzą najlepiej.
Choć Ypi kilka razy podkreśla, że dla Albańczyków o wiele ważniejsze było nadganianie Zachodu niż zastanowienie się nad celem tej gonitwy, to sam Zachód również nie był zainteresowany samowiedzą Europejczyków ze Wschodu. Gdy Ypi opowiadała o swoim doświadczeniu komunizmu i jego upadku, było to kwitowane przez jej włoskich znajomych gotowymi wyjaśnieniami: że to wina okrutności przywódców lub wyjątkowej wsteczności albańskich instytucji, a sama Ypi ze swoimi wyjaśnieniami jest dopiero na drodze do oświecenia i integracji z nowym światem. Czy w takim razie intelektualny świat zachodni jest rzeczywiście tak wolny, jak deklarują jego przedstawiciele?
Przeczytaj także: Dlaczego jesteśmy spolaryzowani
Nie rozumiem rozczarowania Ypi Zachodem. Przeciez i Zachod nie jest jakas Ziemia Obiecana. Takze tu istnieje niesprawiedliwosc, uprzedzenia, konflikty… Odnosze wrazenie, ze Ypi jest w drodze za Rajem Utraconym, ale ciagle szuka w oblokach…