Jesień 2024, nr 3

Zamów

Jezuita pracujący na Syberii: Nie da się nie płakać, patrząc na to, co się dzieje w Ukrainie

Ewakuacja Irpienia, marzec 2022. Fot. Vadim Ghirda / war.ukraine.ua

Płaczę i żalę się przed Tobą, Boże, bo nie umiem Cię w tym wszystkim zobaczyć, a tym bardziej nie umiem pomóc cierpiącym, umierającym ani pokazać Cię ludziom, do których mnie posłałeś – pisze w miesięczniku „W drodze” o. Wojciech Ziółek.

W kwietniowym numerze miesięcznika „W drodze” ukazał się felieton o. Wojciecha Ziółka – byłego prowincjała jezuitów, od 2015 roku pracującego w Tomsku na Syberii – dotyczący rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

„I co ja mam napisać? Że codziennie płaczę? A kto nie płacze? Przecież nie da się nie płakać, patrząc na to, co się dzieje” – zaznacza jezuita. „Czy można nie płakać, widząc kilkuletniego chłopczyka idącego w tłumie uchodźców z jakąś wleczoną po ziemi reklamówką, ale bez nikogo obok, osamotnionego i tak żałośnie płaczącego, jakby tym pełnym żalu płaczem chciał przebić Niebo, które na takie tragedie pozwala?”.

„Całym sercem dołączam do tej żałosnej, dziecięcej skargi. Słyszysz?! Słyszysz??!! Nie umiem Cię odnaleźć w tym morzu cierpienia i niesprawiedliwości. Nie umiem usłyszeć Cię ani w gładkich słowach watykańskiej dyplomacji, ani w pięknoduchowskich tekstach watykańsko-jezuickiej «La Civiltà Cattolica»” – podkreśla duchowny. I dodaje: „Płaczę i żalę się przed Tobą, bo nie umiem Cię w tym wszystkim zobaczyć, a tym bardziej nie umiem pomóc cierpiącym, umierającym ani pokazać Cię ludziom, do których mnie posłałeś”.

O. Ziółek relacjonuje, że w Rosji „strach jest wszechobecny”, że w kraju „oczywiście są i tacy – od patriarchy poczynając – którzy nie tylko nie płaczą, ale mówią z uznaniem, w pełni popierają”. „Tyle tylko, że gdy na nich patrzę, gdy ich słucham, to mnie chce się płakać, bo sobie zdaję sprawę, że to też jest ze strachu. Strachu przed utratą pewności, jaką daje prymitywne, propagandowe pojmowanie świata. Strachu uśmierzanego potulnym dostosowywaniem się do rzeczywistości na wzór kameleona” – czytamy.

Zakonnik przyznaje, że sam się boi: „że przyjdą po nas, że nas deportują, że zamkną parafię, że ludzie zostaną bez księży. Ale najbardziej boję się tego, że – gdyby przyszedł moment i trzeba by było zachować się nie tyle bohatersko, ile po prostu przyzwoicie – nie dam rady i ze strachu zrobię coś, co przyniesie wstyd mnie i Towarzystwu. Jak bardzo zazdroszczę Naszym, którzy znajdują się teraz w takich miejscach, gdzie sytuacja jest jasna i klarowna, gdzie zło nazywane jest złem, a dobro dobrem, i gdzie w służbę temu dobru można się oddać w pełni”.

Wesprzyj Więź

Co pozostaje? Według słów jezuity, złożone ręce i modlitwa o pokój. „Od pierwszego dnia. Codziennie, o godzinie dwudziestej pierwszej. Wystawiamy w kościele Najświętszy Sakrament i odmawiamy różaniec. (…) W dniach przepełnionych łzami, strachem i podejrzliwością ten wieczorny różaniec jest dużym wsparciem”.

Przeczytaj też: Bóg nie opuścił Ukrainy. Zniszczenie i śmierć nie będą miały ostatniego słowa

DJ

Podziel się

6
1
Wiadomość