W rosyjskich mediach „specoperacja” w Ukrainie przedstawiana jest jako obrona „słowiańskiego etnosu” przeciw planom zbrodniczego i gnijącego Zachodu. Zwycięstwo Rosji jest pewne, skoro nawet na amerykańskim niebie ptaki rysują portrety Putina.
Dzień przed inwazją – cisza. Nie widać w Rosji propagandowych przygotowań, nagłówki nie eksploatują tematyki militarnej ponad miarę, w wiadomościach telewizyjnych żadnych filmików o „ukrzyżowanych przez nazistów dzieciach”. Nie czuć wojennej gorączki, którą pamiętam z czasu zajęcia Krymu, ani nawet z roku 2016. Relacje dotyczące Donbasu wydają się raczej wstrzemięźliwe. Media w Moskwie śpią.
24 lutego – szok. Dziesiątki telefonów, setki wiadomości, tysiące relacji dziennikarskich. Polskie tablice na FB płoną do czerwoności. Ja milczę.
Wojna trwa, a w rosyjskich sieciach społecznościowych nadal cisza. Dopiero drugiego dnia widzę, że u znajomego religioznawcy pojawia się list otwarty rosyjskich naukowców i zajmujących się nauką dziennikarzy: „Wywołując wojnę, Rosja stała się wyrzutkiem. […] Całą odpowiedzialność za nią ponosi Rosja […]. Nie ma dla tej wojny żadnego uzasadnienia. […] Szanujemy ukraińską państwowość, zbudowaną na prawdziwie demokratycznych instytucjach. Rozumiemy europejski wybór naszych sąsiadów”. Pod apelem co najmniej kilkaset podpisów, ciągle przybywa nowych.
A potem… list nagle znika.
Podłość, czyli… patriotyzm
Tymczasem Lew Rubinstein mówi dla radia „Echo Moskwy”: „Oto całkiem niedawno baliśmy się powiedzieć na głos słowo «wojna». To znaczy wymawiano je, ale tylko w unikalnym kontekście. Bo «wojna» była jedna: druga światowa. Inne nie istniały. Od wtedy aż do teraz. Toczyła się jednak inna wojna, nigdy nie wypowiedziana. Toczyła się zawsze i trwa do tej pory. Nasze społeczeństwo dzieli się na dwie nierówne części. Pierwsza to mniejszość, która podłość nazywa podłością, głupotę głupotą, tchórzostwo tchórzostwem, faszyzm – faszyzmem. Druga część to większość, która pozostaje pod wpływem oficjalnej retoryki. Ci podłość nazywają patriotyzmem, tchórzostwo – koniecznością liczenia się z uwarunkowaniami, otwartą agresję – obroną własnego bezpieczeństwa, dążenie narodów i społeczeństw do wolności i otwartości – nazizmem. Trwa więc wojna między tymi grupami, wojna o znaczenie słów i pojęć, wojna domowa”.
Ta wojna trwa od ośmiu lat. A my dopiero dziś ją dostrzegliśmy. Dopiero od dziś chcemy o niej słyszeć. Słuchamy, bo się boimy. Słuchamy ze strachu, nie współczucia. Wojna może przyjść do nas. Tylko dlatego zdaje się nam, że kosmos się rozpadł. W istocie nie obudziliśmy się jednak w nowym świecie. Ani wraz z pandemią (jak wtedy mówiono) ani wraz z obrzydliwą inwazją, która z Donbasu rozlała się na całą Ukrainę. Cierpienie cywilów, przerażenie i samotność uchodźców – wszystko to było wcześniej obok nas.
Dzień przed inwazją – cisza. Nie widać w Rosji propagandowych przygotowań, nagłówki nie eksploatują tematyki militarnej ponad miarę, w wiadomościach telewizyjnych żadnych filmików o „ukrzyżowanych przez nazistów dzieciach”. Nie czuć wojennej gorączki, którą pamiętam z czasu zajęcia Krymu, ani nawet z roku 2016
Wkrótce robię swoją pierwszą od początku inwazji poranną prasówkę z Moskwy. Nagłówek: „Nowa Jałta byłaby idealnym rozwiązaniem dla Rosji”. Dziennikarze powtarzają jak mantrę wyrażenia: „operacja specjalna”/„operacja wojskowa”. Bo tej wojny przecież nie ma.
Znikające wpisy i kremlowskie zapewnienia
W rosyjskich mediach wciąż pojawia się refren: „Ukraińskiej ludności nic nie zagraża”. O braku zagrożenia mówi się również w kontekście rosyjskiej ekonomii: „Odłączenie od SWIFT nie zaszkodzi większości naszych wewnętrznych operacji bankowych. […] Zamiast SWIFT możemy używać mejla i telegrafu, a także przewozić gotówkę, chociaż to dużo wolniejsze. […] Testujemy te alternatywne kanały, ale o nich nie mówimy, bo to tajemnica”. Za to „Facebook i Instagram jest narzędziem dla dealerów narkotyków” (tekst opatrzony został krzyczącym tytułem: „Tak być nie może!”). W Moskwie odwołano 140 lotów („Co mają teraz zrobić turyści w południowych kurortach?”). Przy okazji jednak: „Rosyjska psycholog odkryła sposób na zwalczanie nadmiernego niepokoju (trzeba głęboko oddychać, jeść smaczne rzeczy, powrócić do dzieciństwa i miłości)”.
27 lutego Masza Makarowa, niezależna rosyjska dziennikarka, pisze: „Rosyjska prokuratura generalna właśnie wydała oświadczenie, że jakiekolwiek wsparcie ze strony Rosjan obcego państwa albo międzynarodowej lub obcej organizacji, które zagrażają bezpieczeństwu Rosji, będzie skutkowało sprawą karną ZA ZDRADĘ STANU. Do 20 lat więzienia. Wkroczyliśmy na zupełnie nieznany nam wcześniej teren”.
Obserwuję uważnie wpisy Nikołaja Nikołajewicza Karpickiego, głównego bohatera szykowanej do premiery mojej książki „Szuga. Krajobraz po imperium”. Opowiadam w niej o gniciu Rosji i wojnie z Ukrainą, rozpoczętej w 2014 roku. Profesor Karpicki, Rosjanin represjonowany przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa w zemście za skuteczną obronę mniejszości religijnych, został zwolniony z uczelni w Tomsku i wyjechał do Ukrainy – do Donbasu. To właśnie on wwiózł mnie podczas prac nad książką do strefy frontowej i skontaktował z ludźmi, którzy stali się jej bohaterami. Karpicki jest teraz w strefie walk. Pisze: „Poprzednie wojny Putin poprzedzał prowokacjami, np. wysadzaniem domów mieszkalnych. Tym razem Amerykanie te ruchy odczytali. Putin nie chciał realizować ujawnionych już scenariuszy, a nowych opracować nie zdążył. Dlatego właśnie zaczął inwazję nie podając przekonującego powodu, co przyśpieszyło sformowanie przeciw niemu międzynarodowej koalicji. Tak bardzo się śpieszył… Może wiedział o czymś, o czym nie wiemy?”.
W mediach społecznościowych pojawia się kolejny apel rosyjskich intelektualistów: „Wojna, którą Rosja zaczęła przeciw Ukrainie to HAŃBA. To NASZA HAŃBA, za którą będą niestety płacić nasze dzieci i pokolenie Rosjan, które jeszcze się nie narodziło. Nie chcemy, by nasze dzieci dorastały w kraju-agresorze, wstydziły się za wojsko, które napadło na niepodległego sąsiada. Wzywamy wszystkich Rosjan, by powiedzieli NIE tej wojnie”.
Następnego dnia zawartość wpisu przestaje być dostępna.
Wejście tędy, wyjście przez Hagę
Tymczasem publikowane są nowe newsy. Oleg Anisimow, znany rosyjski klimatolog, za przeproszenie Ukraińców został nazwany „szumowiną”, bo „donosił na własny kraj”. Mówi się o nim teraz: „Takich wrogów trzeba zniszczyć. Takich ludzi w ogóle nie powinno być, musimy go pozbawić wszystkich rang i zetrzeć jego imię”. Skąd my znamy te frazy?
Kolejna poranna prasówka z Rosji: tytuły, wytłuszczone nagłówki, leady. „Setki rosyjskich naukowców wracają z USA do kraju”. „Rosyjscy naukowcy opuszczają centrum kosmiczne we Francji […] w odpowiedzi na sankcje. Misja na Marsa pod znakiem zapytania”. „Jeśli zniknie Windows, obywatele przejdą na Linuxa”. „Nasza sopranistka nie zaśpiewa w Barcelonie”. „Rosyjska armia podejmuje kroki celem obrony Ukraińców”. „Możliwe są punktowe bombardowania w Mariupolu” [artykuł usunięty, został tylko tytuł].
Nowy wpis Nikołaja Karpickiego: „Rozumiem wściekłość Ukraińców, zabijanych bez powodu. Ja swoją wściekłość przeżyłem w 1999 r., kiedy rosyjskie specsłużby wysadziły domy mieszkalne we własnych miastach, armia strzelała po rynku, klinice położniczej, kolumnie uchodźców, Czerwonym Krzyżu, nie zatrzymała się, póki nie obróciła w proch czeczeńskich miast i wsi. Moi znajomi próbowali to usprawiedliwić, a potem poszli głosować na Putina. Jak ja ich nienawidziłem! Ta nienawiść wypalała mnie od środka. Emocje i żądze oślepiają, przestajemy reagować adekwatnie do sytuacji. Udało mi się je pokonać, wypalić w sobie, a wtedy moja nienawiść została zastąpiona przez zimną determinację. Ta determinacja jest dla mnie wsparciem do tej pory”.
Na Facebooku znajduję zdjęcie przysłane z Tomska. Punkt werbunku do wojsk kontraktowych. Napis na drzwiach: „Wejście tędy. Wyjście przez Hagę”.
Następna poranna prasówka z Moskwy. „Jedyną konsekwencją sankcji będzie rozkwit Rosji. Prezydent Władimir Putin czuwa nad tym osobiście”. „Doprowadzimy do ekspresowego bankructwa zagraniczne firmy, które chcą opuścić Rosję, zapowiedział wicepremier Andriej Biełousow”. „Rosyjskiego studenta zmuszono do opuszczenia treningu koszykówki w Czechach”. „Chuliganie napadli na rosyjski sklep w Niemczech”. „Zrezygnuj z alkoholu. Doradzamy, jak nie zajadać strachu”.
W Rosji właśnie zlikwidowano radio „Echo Moskwy” – najstarsze niezależne radio.
Ze wszech miar delikatni rosyjscy żołnierze
Wieczorem odkrywam, że w „Rossijskiej Gaziecie” pojawiają się ludowe podania. W dzisiejszym numerze m.in. opowieść o „kinomaniaku, który ograł Zachód”. Czytam dalej: „mieszkaniec Jekaterynburga o imieniu Dymitr tak bardzo czekał na premierę nowego «Batmana», że po odwołaniu projekcji w Rosji pojechał na seans do Uzbekistanu”. Mówi z satysfakcją: „Przechytrzyłem zachodnie sankcje”.
Następny dzień znów rozpoczynam od zrobienia porannej prasówki z Moskwy. Oto kolejne wiadomości. „Oligarchowie nie rozumieją sankcji i konfiskaty majątków: są przecież daleko od polityki”. „Wicepremier: kryzys ekonomiczny potrwa krótko. Może kwartał, może 4–5 miesięcy”. „Notujemy systematyczny wzrost działalności biznesowej, powiedział mer Moskwy. […] Sytuacja ekonomiczna jest jednak niestandardowa”. Niestety są i inne informacje: „u zarażonych koronawirusem Rosjan znaleziono czarną pleśń. […] Infekcji towarzyszy nieprzyjemny zapach zgnilizny. Rozprzestrzenia się szybko i atakuje czaszkę”.
Tymczasem Twitter już zablokowany „za brudne polityczne gierki”. Facebook również zablokowany, „bo jest narzędziem propagandy”, a za szerzenie „propagandy na temat szkodliwości sankcji” grozić będzie 15 lat więzienia. Taka sama kara jest przewidziana za „dyskredytowanie sił zbrojnych”. Media podają nowe newsy: „NATO przerzuca terrorystów ISIS na Ukrainę”. „Ukraińscy nacjonaliści nie pozwalają rosyjskim żołnierzom tworzyć korytarzy humanitarnych”. „Rosyjska armia nie zagraża żadnym cywilom”. Dwanaście dni po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę dowiaduję się, że „rosyjscy żołnierze są ze wszech miar delikatni i starają się minimalizować straty”. Mam też pamiętać, że „zachodnie pogłoski o ogromnych jakoby stratach wśród rosyjskich żołnierzy to celowa dezinformacja”.
Znaleźć można też wiadomości kojące nerwy: „Rosja uznała zachodnie sankcje za bardzo miękkie”, „Egipt wyjaśnił, dlaczego antyrosyjskie sankcje są bezsensowne”, „Karty Visa i MasterCard po utracie ważności zostaną wymienione na Mir” (mir to po rosyjsku „świat”, ale także „pokój”). Nie ma się czego obawiać, bo „juan jest najlepszą alternatywą dla dolara”, a „wiceminister rolnictwa oświadczyła, że w Rosji nie zabraknie chleba”.
Poza tym: „Wychodzące z rosyjskiego rynku firmy bezpowrotnie utracą lojalność klientów. […] 49 proc. Rosjan nie kupi już nigdy ich produktów, choćby nawet do nas wróciły” (mówią tak przede wszystkim mężczyźni powyżej 45 lat). „Tylko jedna trzecia Rosjan będzie nadal korzystać z zachodnich towarów i usług”. „Rosjanie docenili chińskie zamienniki na rynku”. „Wymiana handlowa Rosji i Chin wzrosła w ciągu dwóch miesięcy o 38,5 procent”. „Chiny i Rosja ramię w ramię sprzeciwiają się mentalności zimnej wojny”.
Przy okazji media w Rosji coraz bardziej pochylają się z troską nad ubogimi obywatelami Zachodu: „Antyrosyjskie sankcje […] uderzą przede wszystkim w biedne gospodarstwa, które większą część dochodów przeznaczają na żywność i paliwo”.
Rosyjska pomoc humanitarna dla Ukrainy
Rosyjskie społeczeństwo się jednoczy. Można przeczytać, że nawet „lider rosyjskiego świata przestępczego wzywa do jedności”. Rosjanie dowiadują się również, że mogą liczyć na wsparcie z zewnątrz: „Premier Pakistanu skrytykował UE za prośbę o potępienie Rosji: «nie jesteśmy waszymi niewolnikami»”.
8 marca (to w Rosji popularne święto, dzień wolny od pracy) prasa o kobietach pisze bardzo mało. Zamiast morza kwiatów, wierszy, pieśni, akademii, jest sporo polityki międzynarodowej. Dowiaduję się więc z rosyjskich gazet, że: „Unia Europejska popełnia zbiorowe samobójstwo w imię tak zwanej solidarności i wartości” oraz że „Stany Zjednoczone niszczą właśnie Europę”.
Pisze się o „ukraińskim talibanie”. Ukraińcy nazywani są przez rosyjskich dziennikarzy „ukrami”, „chochołami”, „nazistami”, w tekstach pojawiają się wulgaryzmy
Skąd dziennikarze kremlowscy czerpią natchnienie do produkcji nowych artykułów, leadów i nagłówków? Może jedną z głównych inspiracji jest propagandowy kremlowski kanał społecznościowy „Operacja Z: korespondenci wojenni rosyjskiej wiosny”. Przekaz dnia umieszczony na jego łamach: „Odkryto sieć laboratoriów biologicznych na Ukrainie. […] Chodzi o trzydzieści ośrodków, działających na zlecenie Ameryki. […] We Lwowie pracowano nad wywołaniem dżumy i wąglika, w Charkowie i Połtawie – błonicy i czerwonki. […] Do USA wywieziono kilka tysięcy próbek surowicy pacjentów, należących do słowiańskiego etnosu”.
Takim zbrodniczym przygotowaniom trzeba dać odpowiedni odpór: „Rosyjscy żołnierze wyzwalają kolejne miejscowości i niosą wszystkim mieszkańcom pomoc humanitarną”. „Nasi wojownicy uratowali przed nazistami dwa teriery”. „Ukraiński dowódca rakietowej służby artyleryjskiej przebrał się za kobietę”. „Rosyjski czołg zniszczył dwa ukraińskie helikoptery jednym strzałem”.
Kremlowscy propagandziści wspominają przy okazji, że łapówka za przekroczenie granicy z Polską „kosztuje od półtora do pięciu tysięcy dolarów”.
Kolejnego dnia widzę, że kierunek przekazów propagandowych z branżowych kanałów społecznościowych „rosyjskich korespondentów wojennych” obecny jest i w innych miejscach. Nurkuję w kanał o nazwie „Południowy Przyczółek”. Podobnie jak w „Operacji Z…” pojawiają się tu wątki rozwijane w następnych dniach przez rosyjskie redakcje i przez trolli w komentarzach (także w Polsce). Tematy są np. takie: „W Ukrainie mogła powstać brudna bomba, wykorzystywana do zamachów terrorystycznych („ze wzbogaconym uranem”)”. Czytam też, o bohaterskiej sanitariuszce Katii, która „własnym ciałem zasłoniła żołnierza i dostała odłamkiem”. Rosjan informuje się również, że ostrzał przez wojska rosyjskie kliniki położniczej „to oczywista nieprawda. Przedstawiamy dowody. […] Ukraińscy żołnierze ukrywają się w blokach mieszkalnych i przedszkolach”. „Zabójstwa zostały na Ukrainie oficjalnie zalegalizowane”. Do tego kolejne newsy o następującej treści: „Demonstracje za poparciem Rosji w Czarnogórze, Serbii, Australii, Grecji”. „Ameryka finansuje ukraińskie badania nad bronią biologiczną od 2005 roku”. „Ukraińskie uchodźczynie w wieku 18–55 lat dostają oficjalne oferty pracy jako prostytutki”.
Pisze się o „ukraińskim talibanie”. Ukraińcy nazywani są przez dziennikarzy „ukrami”, „chochołami”, „nazistami”, w tekstach pojawiają się wulgaryzmy.
Dalszą lekturę utrudniają mi torsje.
Rekordowo niski zasięg ubóstwa w Rosji
Kolejna poranna prasówka z Moskwy wydaje się nieco bardziej niewinna. Media nadal zastanawiają się nad tym, jak bardzo Zachód ucierpi z powodu sankcji. „Putin ostrzegł Europę, że podniesie ceny nawozów, jeśli Zachód będzie nadal robić problemy”. „Putin jest pewien, że sankcje przeciw Rosji byłyby tak czy inaczej. […] One istniały już od wielu, wielu lat”. „Putin oskarżył o wzrost cen byłych zagranicznych partnerów”. Prezydent Federacji Rosyjskiej dzieli się też swoją refleksją na temat wykupywania żywności w sklepach: „Oczywiście, przychodzi taki czas, kiedy rośnie popyt na określone grupy towarów. […] Podchodzimy do tego ze spokojem. Ludzie się z czasem zorientują, że nie ma takich problemów, których byśmy nie rozwiązali. Ich po prostu nie ma”. Poza tym „nie ma wątpliwości, że urodzaj w Rosji będzie bardzo dobry”.
Kolejny tekst o szturmie na apteki: „Tabletka przeciw panice: eksperci apelują, by Rosjanie nie ulegali farmaceutycznej gorączce. […] Istnieją pewne trudności, ale one są związane po prostu z transportem leków, głównie powietrznym. […] Sytuacja nie jest wcale krytyczna. […] Leków starczy w kraju na pół roku, o ile Rosjanie nie będą ich tak wykupywać”. Pojawiają się też informacje o konsumpcyjnych pragnieniach, które właśnie przestały być spełnialne: „W Runecie zarejestrowano około 30 fejkowych sklepów H&M, Pull&Bear, Nike, Zara po ich wyjściu z Rosji”. „Mer Moskwy rozważa zastąpienie McDonaldów siecią ojczyźnianą” (mowa o 250 restauracjach w stolicy), bo „rosyjscy kucharze chcą stworzyć rosyjskie narodowe menu dla następcy McDonalds”. W końcu, jak twierdzi były prezydent Federacji Rosyjskiej Miedwiediew: „Rosja potrafi wytwarzać własne pożywne kotlety i bułki. Mogą się tym zająć przedsiębiorcy, na których nałożono sankcje”.
12 marca wyłapuję w tytułach nowe, nieznane mi dotąd akcenty. Retoryka zaczyna przypominać północnokoreańską: „USA szykują przewrót w Ługańskiej i w Donieckiej Republice Ludowej […] pod płaszczykiem pomocy humanitarnej”. „USA przyznały się do katastrofalnej klęski w sferze obronności. […] Pozostają daleko w tyle za Rosją”. „USA zamieniły Ukrainę w poligon do eksperymentowania z bronią biologiczną”. „Władze Ukrainy planowały napaść nie tylko na Donbas, ale i na Białoruś, oświadczył Łukaszenka. […] Gdybyśmy nie uderzyli w ich pozycje sześć godzin [do planowanego przez nich ataku], zaraz wam pokażę mapę, bo przyniosłem, oni by zaatakowali nasze wojska Białorusi i Rosji. To nie my rozpętaliśmy tę wojnę, nasze sumienia są czyste”. Tyle białoruski dyktator.
Nie chcieliśmy przyjąć do wiadomości, że większość świata zmaga się z bólem, szaleństwem i demencją władców, cynizmem i chciwością elit, wreszcie z kulturowym testosteronem. Żyliśmy iluzją wojny czystej i precyzyjnej wojny „chirurgicznej”. Widowiska z wielkobudżetowych filmów i gier komputerowych. Nie powinniśmy się dziwić, że gdy zaglądamy teraz do rosyjskich mediów, ogarnia nas surrealistyczne zdumienie pomieszane ze strachem.
Po informacji o tym, że „Rosyjska Duma chce międzynarodowego procesu arbitrażowego w związku z zaszczuciem Rosjan”, pojawia się tekst z dość optymistycznym wydźwiękiem. Tytuł: „Rekordowo niski zasięg ubóstwa w Rosji”. Niestety, jak się dowiadujemy z samego artykułu, „rekord” liczony jest tylko za okres z lat po zajęciu Krymu. Dochody poniżej 12900 rubli i emerytury poniżej 9826 rubli (tj. 107 USD i 81,6 USD według oficjalnego kursu z dzisiaj) otrzymuje „tylko” 16,1 miliona obywateli. Autorzy tekstu w ogóle nie wspominają o tym, że 10 lat temu próg ubóstwa wynosił w Rosji 193 USD.
Amerykańskie ptaki rysują Putina
Drugi weekend agresji. Pojawia się ściągawka dla kremlowskich propagandystów i trolli. Najnowsze cytaty z Putina (dla wygody graficznie wypunktowane): „Rosjanie nie muszą się bać deficytu towarów w Rosji”. „USA same wstrzymały import surowców energetycznych, a przerzucają na Rosję winę za wzrost cen. Federacja Rosyjska nie ma z tym nic wspólnego”. „Nieprzyjacielskie kraje wzywają swoich obywateli, by zaciskali pasa i ciepło się ubierali”. „Rosja razem z partnerami, którzy nie przyłączyli się do sankcji, rozwiąże wszystkie problemy”. „W naszych regionach ekonomia jest całkowicie stabilna, spokojnie”.
Poza tym jeszcze: „Cypr popiera operację specjalną Rosji”. „Obywatele Madagaskaru demonstrują poparcie dla Rosji”. „Erdogan skrytykował Europę za faszystowskie traktowanie rosyjskiej kultury i Rosjan”.
Państwowe Wszechrosyjskie Centrum Badania Opinii Społecznej (WCIOM) zbadało stosunek Rosjan do sankcji: „Ci, którzy żałują wycofania się zagranicznych firm z Rosji, obwiniają głównie Zachód”
Pojawia się też ciekawe twierdzenie: „Świat surrealistyczny to taki, w którym naziści i faszyści nazywają faszystami wyzwolicieli”. Do tego filmik z podpisem: „Spójrzcie, przeciw czemu walczymy. Mąż ministra transportu USA odbiera od dzieci przysięgę na wierność fladze LGBT. To nie żarcik. To nie kwestia montażu. To prawdziwy obraz dzisiejszego Zachodu”. Kontrapunktem dla tego przerażającego przekazu jest pakiet propagandowych obrazków, ukazujących dobroć rosyjskich żołnierzy: „Jak możemy, tak pomożemy. Najważniejsze, żeby było pani ciepło – mówią czeczeńscy gwardziści, pomagając kobiecie z dziećmi dostać się do domu”. „Nasi bojownicy pomagają miejscowej ludności w rejonach wyzwolonych od nazistów. Dostarczają jedzenie, lekarstwa, produkty pierwszej potrzeby”. Nic dziwnego, że pojawiają się również informacje o wdzięcznych za oswobodzenie mieszkańcach Ukrainy: „Odliczaliśmy dni – mówią ludzie, którzy wyczekiwali wejścia Rosjan i ze łzami w oczach przywitali swych wyzwolicieli”.
Do tego typu przekazów przylepiane są też zdjęcia antyukraińskich plakatów w Polsce (podpis: „Wielu Polaków zna swoją prawdziwą historię i przeszłość”).
W mediach pojawia się charakterystyczne przypomnienie: „Trwa Wielki Post: sprawa priorytetowa to modlitwa, spowiedź i komunia. […] Małżonkowie powinni zrezygnować z uciech płciowych i ze zbliżeń”. Jednak mimo wszystko nowy tydzień przynosi czytelnikom nadzieję, bo, jak się okazuje, „w Rosji nie ma deficytu cukru”. Rosyjski wiceminister przemysłu i handlu FR uspokaja: „My mamy pełno cukru. […] Tylko trzymają go w magazynach, [tzn. nie w sklepach]”.
Państwowe Wszechrosyjskie Centrum Badania Opinii Społecznej (WCIOM) zbadało też stosunek Rosjan do sankcji: „Ci, którzy żałują wycofania się zagranicznych firm z Rosji, obwiniają głównie Zachód”. Gdy idzie o ocenę „specoperacji” w Ukrainie, „najpierw było zaskoczenie, niezrozumienie jej sensu. […] Po dwóch tygodniach wyrobiono sobie opinię: 70 proc. respondentów popiera operację, 20 proc. nie popiera. […] Im starsi badani, tym poparcie jest większe. […] Wojenny strach nie jest na razie wysoki, jako że operację prowadzi się na terenie Ukrainy”.
Poza tym przygotowano odpowiednią opiekę dla bohaterów rosyjskiego oręża: „Już ponad 1400 rannych rosyjskich wojskowych wykurowano i wysłano na rehabilitację. Wszyscy mówią, że chcieliby wrócić do swoich pododdziałów i wypełniać dalsze zadania w ramach specoperacji. […] Tymczasem czeka na nich ponad 40 rodzajów nowoczesnej fizjoterapii, […] a także różne masaże, indywidualnie dobierane dla każdego pacjenta przez interdyscyplinarny zespół lekarzy. Pacjenci leżą w komfortowych jedno- i dwuosobowych salach”.
„Poparcie dla Władimira Putina wynosi 74,5 proc. […], 20 lutego było to 64 proc. Nastąpiło zjednoczenie wokół flagi i wokół lidera”. Nic dziwnego, że tego samego dnia, gdy ogłoszono te sondażowe rewelacje, „Komsomolska Prawda” zwiastuje nowinę najlepszą z możliwych: „Na nowojorskim niebie pojawiła się gigantyczna twarz Putina. „Portret prezydenta Federacji Rosyjskiej stworzyły amerykańskie ptaki”.
Przeczytaj też: Za długo odwracaliśmy wzrok. Potrzebujemy dziś moralności w polityce
Ktoś mnie nauczył Ewangelii i niezostawiania furtki dla bandytów, którzy nie żałują.
Watykan nie jest wyraźny teraz.
Wrogie siły i Lgbt to akurat moje ulubione słowa mojego abp Jędraszewskiego.
To, że w jego pałacu obecnie są uchodźcy – super.
Kojarzy mi się casus o. Maksymiliana Kolbe. Antysemita, a w czasie wojny wyraźna zmiana – w czasie wojny .
Czy dopiero musi być wojna – by zauważyć jak inaczej ważą nasze słowa.
Życzę obudzenia każdemu. Również papieżowi. Nigdzie mnie nie prowadzi. Zawiódł na całej linii.
Ktoś go od internetu odciął?
Inaczej – papież próbuje się dogadać ze zbrodniarzem wojennym. I z jego portavoz.
Podamy sobie ręce na audiencji? W imię czego?
https://www.youtube.com/watch?v=TmzCSFleuvY
Film „ Mandarynki” – clou o wojnie.
Herbatki?
Wojna jest po nic. Miedzy nami nie ma granic – chyba, że je sztucznie stworzymy.
Przez zło, które jest w nas. I mam nadzieję, że nie tylko ja będę w komentarzach.
-„z kim graniczy Rosja?
-z kim chce”
-Co o swojej agresji opowiada Rosja?
– co chce.
nIc nowego
Bardzo ciekawy tekst. Dobrze wiedzieć, co tam bajdurzą, choć od tej lektury w sumie zbiera się na mdłości – jak autorowi…
To przerażające, jak można namącić ludziom w głowach. U nas, zresztą, sytuacja jest analogiczna. Połowa społeczeństwa żyje w oblężonej twierdzy, całkowicie zdając się na rząd. Wyłączyli myślenie i dają się prowadzić, jak Rosjanie. Mam tylko nadzieję, że obudzimy się wystarczająco wcześnie by nie doprowadzić do katastrofy.
Swoją drogą, jaki mamy niefart, że w dobie takich kryzysów, jak pandemia (!) i wojna (!) rządzą nami tacy nieudacznicy… A Kościół udaje Greka.
Tak wygląda rosyjska propaganda.
Propaganda kościelna też istnieje i jej ulegamy. Nawet teraz w obliczu wyraźnej tragedii.
Dzieli nas postawa Watykanu. Mnie akurat ta postawa przyprawia o mdłości.
Nie tylko mnie. Ludzie pytają.
https://www.gosc.pl/doc/7411798.Franciszku-nie-rozumiem
Pomagam ludziom z Ukrainy i jednocześnie cały czas obchodzi mnie nie tylko łatanie dziur po głupich wypowiedziach, tych, którzy mogą więcej. Oficjeli tzw. Ich działania mają wpływ na rzeczywistość.
Nie moje słabe komentarze. I zawodzę się na słabym pisku Watykanu wobec agresji Rosji w Ukrainie.
Jak powiedzieć i nie powiedzieć. Cuda retoryki kościelnej.
„Podziwiam” kościelną nowomowę. A dokładnie patrząc z dystansu – przeraża mnie.
I rozumiem, jak łatwo można się na nią nabrać. Latami też jej słuchałam.
Przykłady z paru ostatnich lat. Tylko parę – ale wystarczy poczytać tu na Więzi.
„Kościelny rezerwat niedostępności.”„Dziecko lgnie i drugiego wciąga.”
„Byłyście dorosłe, wiedziałyście co robicie” do gwałconych przez Pawła M. kobiet.
„Czy 12 latek mógł mieć satysfakcję seksualną z kontaktów z księdzem.”
„Jak ksiądz nie był w sutannie, to nie gorszył.”
Jak to sobie zsumujemy – słabo to wygląda. Może czas przyjrzeć się osobistemu uleganiu propagandzie ?
Tak. Papież Franciszek mówi do Cyryla w stylu – jesteśmy pasterzami, prowadzimy lud Boży do pokoju.
Tak , bo Cyryl to już takim idealistą, że aż musi zabijać w imię dobra i pokoju. Z Putinem.
Ale jednocześnie za dwa dni papież mówi tak: „Tragedia wojny toczącej się w sercu Europy wprawia nas w zdumienie”
A co go kosztuje w zasadzie to mówienie. Nic. To dalej tak będzie – że Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek?
„Po raz kolejny ludzkość jest zagrożona przez przewrotne nadużycie władzy i interesy partykularne, które skazują bezbronnych ludzi na doznawanie wszelkich form brutalnej przemocy” Czyjej – on ma imię i nazwisko.
Chyba, że jego imienia nie można wymówić. Istny Harry Potter.
Poświęcenie Rosji i Ukrainy. Bo ktoś wcześniej nie powiedział jak trzeba. A jak dalej nie powie?
To jest jakaś magiczna formułka, i może nie zadziałać? Sorry, ale KRK przecież potępia Harrego Pottera.
I też może Rosja by się wypowiedziała, czy chce być poświęcona, bo chyba jednak nie. I co można bez zgody?
I można by tak dalej. Wystarczy.