Wierzę jednak, że moja Rosja istnieje, że to właśnie ona wychodzi dzisiaj na wciąż nieliczne, ale jednak krzepnące protesty, że to ona zbiera ciosy i otrzymuje wyroki.
Tekst ukazał się 7 marca na Facebooku
Bywają w naszym życiu momenty, gdy trzeba powiedzieć sakramentalne „non possumus”. Przed niespełna godziną dotarło do mnie stanowisko konferencji rektorów rosyjskich uczelni – dokument, który nie pozostawia mi wyboru.
W jego preambule czytamy: „Na naszych oczach mają miejsce wydarzenia, które poruszają każdego obywatela Rosji. Oto Rosja zdecydowała się, by wreszcie zakończyć ośmioletnie zmaganie Ukrainy z Donbasem, doprowadzić do demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy i tym samym ochronić siebie (Rosję) przed narastającym niebezpieczeństwem wojny”. Pod względem cynizmu i kłamstwa słowa te stanowią godną kontynuację sowieckiej propagandy z epoki stalinowskiej: przypominają retorykę, uzasadniającą 17 września 1939 r. i najazd na Finlandię.
Z wielkim bólem znosiłem długotrwale milczenie rosyjskich środowisk naukowych wobec rozgrywającej się na ich oczach zbrodni. Znając dobrze realia, tłumaczyłem to zwyczajnym strachem. Czym innym wszakże jest tchórzliwe milczenie, a czym innym nadawanie zbrodni moralnego i intelektualnego mandatu. W tej sytuacji nie mogę i nie chcę być dłużej związany w jakikolwiek sposób z instytucjonalną nauką Federacji Rosyjskiej: rezygnuję tym samym publicznie z tytułu doktora honoris causa Południowego Uniwersytetu Federalnego w Rostowie (SFedU) i profesury honorowej w Moskiewskiej Akademii Ekonomiki i Prawa.
Rezygnuję także niniejszym z udziału we wszystkich radach i kolegiach redakcyjnych rosyjskich periodyków, których byłem członkiem, oraz z udziału w towarzystwach naukowych. Wycofuję wszystkie moje publikacje i projekty. Składam także wszystkie rosyjskie odznaczenia państwowe.
Nie będę przed Państwem ukrywać: dzisiejszy dzień zaliczam do najgorszych w moim życiu – oto na moich oczach rozsypuje się mój tradycyjny świat, rozpada się w nicość moja „druga ojczyzna intelektualna”, traci sens dorobek czterech dekad. Niemniej – wierzę, iż MOJA Rosja istnieje, że to właśnie ONA wychodzi dzisiaj na wciąż nieliczne, ale jednak krzepnące protesty, że to ona zbiera ciosy i otrzymuje wyroki. Że jej cząstki tkwią w sercach i umysłach moich przyjaciół z Memoriału, demonstrującej inteligencji i młodzieży.
Nie żegnam się z rosyjską kulturą i językiem, nie żegnam się z historią Rosji – nie umiem, nie potrafię, nie chcę! Wierzę, iż kiedyś jeszcze przydam się INNEJ ROSJI, demokratycznej i wolnej od reżimu, który bezczelnie ukradł Rosję samym Rosjanom, zawłaszczył jej kulturę, wysłał na wojnę język i zmilitaryzował naukę.
Wierzę, że Zło przegra, a oczyszczona z niego Rosja spłaci wtedy ten wielki dług wobec Ukrainy, która dzisiaj krwawi także za nią. I bardzo chciałbym doczekać tego dnia.
Przeczytaj też: Ukrainę zaatakował Putin, a nie Czajkowski. Po co nam krucjata przeciw rosyjskiej kulturze?