Chcąc się zaangażować, znajdźmy sztab koordynujący pomoc w naszej okolicy, sprawdźmy, co jest naprawdę potrzebne. Nie działajmy na własną rękę – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” Małgorzata Olasińska-Chart z Polskiej Misji Medycznej.
O pomaganiu uchodźcom z Ukrainy w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Krzysztof Story rozmawia z Małgorzatą Olasińską-Chart, dyrektorką programu pomocy humanitarnej Polskiej Misji Medycznej.
Olasińska-Chart zaznacza, że zawsze obowiązuje jedna zasada: nie pomagamy w ciemno. „Nie można bezsensownie gromadzić stosów ubrań, jedzenia. Dlatego tak cenne są lokalne inicjatywy prowadzone np. przez aktywistów miejskich, które kontaktują się z organizacjami ukraińskimi w danym mieście, z grupami Ukraińców na Facebooku i pytają, co jest potrzebne, ile jest kobiet w ciąży, małych dzieci, noworodków, i planują zakup tego typu pomocy. Chcąc się zaangażować, znajdźmy taki sztab koordynujący pomoc w naszej okolicy, sprawdźmy, co jest naprawdę potrzebne. Nie działajmy na własną rękę” – apeluje.
Działaczka zaznacza, żeby „nie wprawiać ludzi w poczucie zakłopotania, wstydu, upokorzenia”. „Widziałam zdjęcia i filmy z granicy w Medyce, gdzie dziesiątki plastikowych worów z odzieżą zostało wyrzucone na trawnik przy szlabanie przy przejściu granicznym. Większość była rozerwana, ubrania leżały w przypadkowych stertach. Ubrania na pewno były potrzebne, ale upokorzenie przy przerzucaniu tego bezładu absolutnie nie. Wystarczyłoby postawić namiot, posegregować je, postawić tam wolontariusza do pomocy. Ci ludzie przeżyli wielką traumę, ale nadal mają swoją godność. Okazanie im szacunku to najważniejsza część pomocy” – podkreśla.
„Ta wojna będzie trwała i jej skutki będą trwały. Mobilizacja społeczna była tak duża i są zebrane tak duże środki, że pomoc dalej będzie płynąć. Możemy spokojnie myśleć o co najmniej kilku miesiącach aktywności w Polsce i kilku latach w Ukrainie. Więc pomagajmy nadal – z wrażliwością, szacunkiem, życzliwością. Pomagajmy tak, jakbyśmy chcieli, żeby nam pomagano” – czytamy.
Przeczytaj też: Jeśli głęboko przeżywamy cudze emocje, nie nadajemy się do pomagania
DJ