Wystarczy, że chytrusek propagandysta włoży stopę w drzwi. Zasieje odrobinę wątpliwości, coś wytnie, coś wstawi w inny kontekst.
Wiem, że bardzo trudno jest powstrzymać pokusę przewidywania przyszłości, spekulowania i budowania całościowych analiz naprędce, ale koleżanki i koledzy, proszę, nie róbmy tego. W warunkach wojny każda wypowiedz może zostać „uprowadzona”, przeinaczona, potraktowana jako narzędzie wpływu. Chcemy pochwalić się swoją wiedzą, tym, że znamy „stare chińskie przysłowie”, że znamy jakiś historyczny precedens, że kojarzy nam się data. Te próżność wykorzystuje wróg.
Nikt nie jest tak podatny na pranie mózgu jak intelektualista. Wystarczy, że chytrusek propagandysta włoży stopę w drzwi. Zasieje odrobinę wątpliwości, coś wytnie, coś wstawi w inny kontekst.
Lepiej założyć, że naprawdę wiarygodne analizy pozostają tajne. Że my nie znamy przyszłości i nie możemy jej wywróżyć z rozproszonych danych. I że naprawdę lepiej jest czasem porozmawiać z kimś prywatnie, niż wypowiadać się publicznie o tym, „co będzie dalej”. Ja nie wiem, wy nie wiecie
Jestem etnolożką, mój ulubiony dział to folklorystyka. Niebywale uczy pokory, bo potwierdza to, że jesteśmy inżynierami Mamoniami: wierzymy temu, co już znamy. Każdy z nas jest podatny na heurystyke dostępności: wierzy temu, co wydaje się bardziej znajome, co może dać nam przyjemne uczucie posiadania racji. Tak powiela się pogłoska, legenda miejska, ale również propaganda. Połączone z potrzebą zabrania głosu, zmieniają się w toksyczne miazmaty.
Dlatego lepiej założyć, że naprawdę wiarygodne analizy pozostają tajne. Że my nie znamy przyszłości i nie możemy jej wywróżyć z rozproszonych danych. I że naprawdę lepiej jest czasem porozmawiać z kimś prywatnie, niż wypowiadać się publicznie o tym, „co będzie dalej”. Ja nie wiem, Wy nie wiecie. Jak głosi graffiti w Katowicach, „trocha pokory”. Ten czas być może lepiej przeznaczyć na czytanie starych podręczników propagandy partyjnej, żeby zobaczyć klisze, które są wykorzystywane przeciw nam.
Pozwolę sobie zacytować mądrą wypowiedź prawnika i kulturoznawcy Filipa Konopczyńskiego, znalezioną w jednej z dyskusji w sieci. Uważam, że jest bardzo praktyczna.
„Najlepsza propaganda to taka, która nie potrzebuje kłamstw. I mało kosztuje. Ramówka Russia Today obejmowała naprawdę wartościowe intelektualnie materiały, autorzy mieli swobodę niespotykaną w stacjach typu CNN. Świetny program miał/ma tam np. Chris Hedges, moim zdaniem wybitny mówca i publicysta, były reporter »NYT« podczas dziesiątek konfliktów. Jednocześnie jednak Hedges pełnił rolę agenta wpływu Moskwy. Jego rzetelna praca dziennikarska i komentatorska była używana do budowania wiarygodności rosyjskiego państwa wśród anglojęzycznych lewicowców. Tak samo działało to po drugiej stronie, tj. na skrajnej prawicy, o czym wiemy m.in. z sagi Ordo Iuris.
O czym to świadczy? Moim zdaniem o inteligentnej strategii propagandowej. Tam, gdzie można, wykorzystujesz istniejących autorów, tematy, symbole itp. Innymi słowy, ktoś inny wykonuje za ciebie robotę riserczerską, biały wywiad.
Działalność dezinformacyjna polega tu na kompilowaniu oraz rozkręceniu zasięgów przekazu, wykorzystaniu go poza kontekstem, używania go jako metafory itp. Dlatego materiałem dla propagandy może być zarówno strajk w Solarisie, kryzys uchodźczy, Agrounia, Samoobrona, PiS, PSL i Ruch Narodowy, jak i spory wokół #metoo albo BLM. Do tego geniusz rosyjskiej cybermiędzynarodówki potrafił np. nakręcać konflikty promując obie strony sporu, stymulując zarówno super progresywne akcje społeczne, jak i radykalnych konserwatystów.
Żeby to zobaczyć, trzeba na chwile przestać myśleć o swoich poglądach jako o czymś świętym i wyjątkowym, a spojrzeć na siebie jako na przedstawiciela jakiejś grupy targetowej, której próbuje się coś sprzedać. Techniki propagandowe i reklamowe są z resztą bardzo często takie same. W takiej perspektywie moim zdaniem łatwiej jest odczytać to, w jaki sposób prowadzone są wojny informacyjne w cyberprzestrzeni. I jak można próbować im nie ulegać”.
Przeczytaj też: Może dojść do największego od drugiej wojny kryzysu humanitarnego w Europie
Bardzo dobry i mądry komentarz. Dziękuję.
W zasadzie w większości przypadków, gdy rozmowa schodzi na reklamy, porusza się ich irytujący aspekt. Nie, mnie one nie zwiodą, nie przekonują, nie skupiam się na nich. Tak twierdzi zdecydowana większość z nas. Tymczasem starczy zapytać jakiej używasz pasty do zębów, proszku, kosmetyków, w co się ubierasz, by obalić nasze wewnętrzne przekonanie. Z propagandą polityczną jest dokładnie tak samo i nie sądzę aby ktokolwiek był na nią odporny. Jakie stosować metody by się przed tym chronić? Oto pytanie, na które chciałbym przeczytać odpowiedź. Od lat nie oglądam telewizji, słucham stacji radiowych nadających tylko muzykę. Wiadomości wertuję w Internecie, przyznaje się bez bicia, nie potrafię skutecznie odsiewać ziarna od plew, tak czy siak we łbie sieczka. Jest coś co nazywa się intuicją, wydaje się, że jej jedynie można zaufać. Można też skupić się na własnym życiu, zajęciach, a zewnętrzne bodźce szumu informacyjnego dozować sobie w dawkach mocno okrojonych. Znaleźć sobie hobby, postawić na kontakt z naturą pieląc choćby grządki w ogrodzie.
Postaw na Pismo Święte 🙂 Polecam!