Jakież to nieszczęście, że bliskość Jezusa i Kościoła stały się okazją, z której skorzystali oprawcy. Jakaż to klęska, że poszukiwanie sprawiedliwości i pomocy spotykało się z niezrozumieniem czy wręcz z potępieniem.
Rozważanie przed Apelem Jasnogórskim wygłoszone 3 marca 2022 r. na Jasnej Górze:
Maryjo z jasnogórskiego obrazu, patrzę dzisiaj na rany na Twojej twarzy. To nie pociągnięcia pędzla utworzyły te znamiona, ale uderzenia prawdziwego miecza. Przez to rany są w pewien sposób realne, mimo że nie zostały zadane Twojemu ludzkiemu ciału. Podczas wielu zabiegów konserwatorskich nie zostały zamalowane, zakryte. Są już nieodłączną częścią tej ikony, częścią Twojej, Maryjo, jasnogórskiej tożsamości. Można powiedzieć, że one podnoszą wartość tego obrazu, skłaniają do tym większego szacunku.
Maryjo z jasnogórskiej ikony, przynoszę Ci dzisiaj rany, które mają w sobie osoby skrzywdzone w Kościele. Przynoszę ból, który niewinnym ludziom zadali nie bandyci, rabusie, ale kapłani i osoby konsekrowane, które w tym wypadku okazały się nie pasterzami czy świadkami Twojej miłości, ale jej zaprzeczeniem, wilkami w owczej skórze.
Przynoszę także cierpienia tych, którzy zostali skrzywdzeni przez swoich najbliższych – rodziców, krewnych, wychowawców – przez osoby, które korzystały z autorytetu wynikającego z czwartego przykazania Dekalogu. Chciałbym wpisać ich rany w rany na Twoim matczynym obliczu. Chciałbym, aby każda z tych krzywd otrzymała takie uznanie i szacunek, jaki odbierasz Ty w swoim zbezczeszczonym przemocą, a jednak świętym obliczu.
Chcę dziś, patrząc w Twoje oczy, uznać ich krzywdę, niesprawiedliwość, której doświadczyły, wczuć się w ból, który przeżywają nawet po wielu latach od koszmarnych wydarzeń, które go wywołały. Chciałbym dziś te osoby skrzywdzone nazwać współczesnymi męczennikami. Męczennik to ktoś, kto cierpi i umiera za wiarę, dla Jezusa.
Wiele z tych osób doświadczyło cierpienia właśnie dlatego, że były blisko Jezusa, w sercu Kościoła – w Liturgicznej Służbie Ołtarza, we wspólnotach oazowych, scholach… Inne przygotowywały się do przyjęcia sakramentów świętych, uczestniczyły w katechezie, w wyjazdach formacyjnych, należały do rodzin osób pracujących dla Kościoła, posługujących w nim… Albo po prostu dziecięcym sercem zaufały osobom starszym od siebie i zostały boleśnie zdradzone…
Jakież to nieszczęście, że właśnie ta bliskość Jezusa i Kościoła, w istocie życiodajna, ta prostota i uczciwość, stały się okazją, z której skorzystali oprawcy! Jakaż to klęska, że poszukiwanie sprawiedliwości i pomocy spotykało się z niezrozumieniem czy wręcz potępieniem! Nieraz w wyniku doznanych krzywd ich życie zostało niejako zamrożone, jakby doznali śmierci, choć nadal oddychają, mówią, żyją…
Wiele z tych osób do dziś, mimo przejścia potwornych cierpień, pozostaje w bliskiej relacji z Jezusem, bądź za nią szczerze tęskni, nie porzucając wspólnoty Kościoła. Ich droga krzyżowa trwa… Czy nie zasługują na to, aby uznać ich heroizm, determinację, męczeństwo?
Maryjo z jasnogórskiej ikony. Przynoszę Ci dzisiaj rany osób skrzywdzonych w Kościele, aby zostały uznane i uszanowane jak te na Twojej świętej twarzy.
Przeczytaj też: Cztery poziomy zgorszenia. Teologiczne konsekwencje wykorzystywania seksualnego osób małoletnich
Nareszcie jakas uczciwa modlitwa przed obrazem jasnogorskim, a nie usprawiedliwianie biskupow tuszujacych pedofilow, jak to robil ten „biskup od dzieci z Ziarna”.