Jesień 2024, nr 3

Zamów

Powiedz diabłu: Nie! Kazanie na początek Wielkiego Postu

Ks. Tomáš Halík, Kraków, 2019. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Jeśli myślałeś, że twoje chrześcijaństwo polega na prowadzeniu poczciwego życia i chodzeniu co niedzielę do kościoła, wiedz, że to nie wystarczy.

Kazanie powinno być mostem między światem tekstu biblijnego a światem słuchaczy. Dziś to niełatwe zadanie, bo w tak ciężkim, dramatycznym czasie świat, którego jesteśmy częścią, zmienia się dosłownie codziennie. Nie odważę się przewidywać, co wydarzy się w ciągu najbliższych kilku dni między momentem, gdy przygotowuję to kazanie, a dniem, gdy je w kościele wygłoszę.

Jeszcze niedawno niewielu potrafiło sobie wyobrazić wojnę w Europie, ani to, że putinowska Rosja wykluczy się z rodziny cywilizowanych krajów; popełni zbrodnie wojenne; zniszczy budowany przez dziesięciolecia pokojowy porządek świata; podepcze prawo międzynarodowe; podstępnie i podle najedzie swojego słabszego sąsiada; podejmie próbę wymazania z mapy świata demokratycznego państwa, kraju wielkiego i bliskiego nam kulturowo; będzie bezwzględnie zabijać również kobiety i dzieci. Krew Ukrainy woła do Pańskich zastępów.

Ledwie trochę opadła fala pandemii choroby zakaźnej, a już putinowska Rosja rozpętała jeszcze bardziej przerażającą pandemię bezprawia, strachu i przemocy – na którą trudno znaleźć wystarczająco skuteczne lekarstwo.

Popielec – inicjacja do dojrzałości

Okres przedwielkanocnego Postu zaczynamy w kościołach obrzędem Popielca, któremu towarzyszą słowa: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Ten obrzęd konfrontuje nas z naszym przemijaniem i naszą śmiercią. Zbliża się w tym do dawnych obrzędów inicjacji, w których konfrontacja ze śmiercią oznaczała wejście w dorosłość – taki było ewidentnie również sens obrzędu ofiarowania Izaaka.

Także w obecnym momencie historii jesteśmy konfrontowani ze śmiercią i ma nas to wprowadzić w dorosłość, dojrzałość i odpowiedzialność. Okres Wielkiego Postu zaczynamy uświadomieniem sobie śmierci i przemijalności. Po jego zakończeniu świętujemy Wielką Noc zwycięskiego triumfu nad śmiercią i strachem przed nią. Wtedy możemy pytać: „Śmierci, gdzie jest twoje zwycięstwo?”. Pismo nam mówi, że „przez bojaźń śmierci” byliśmy podlegli niewoli. Ale my jesteśmy powołani do wolności, również do wolności od strachu. A celem okresu Postu jest wewnętrzna przemiana. To okazja do wyzwolenia, do zrodzenia na nowo.

Proch i popiół są symbolem nicości – to materiał, który nie tworzy trwałej formy, jest natychmiast rozwiewany wiatrem. Tylko Bóg może nadać formę, kształt, twarz i sens – swego Ducha – czemuś tak nijakiemu jak proch

Ks. Tomáš Halík

Udostępnij tekst

Obrazowy opis stworzenia człowieka w Biblii przedstawia człowieka jako wielki paradoks: powstał z niczego, z prochu ziemi – i został ożywiony Bożym duchem. Proch i popiół są symbolem nicości – to materiał, który nie tworzy trwałej formy, jest natychmiast rozwiewany wiatrem, do niczego się nie nadaje. Tylko Bóg może tworzyć z niczego. Tylko On może nadać formę, kształt, twarz i sens – swego Ducha – czemuś tak nijakiemu jak proch. W ten sposób człowiek, kruchy i przemijający, staje się, mocą Bożego Ducha, obrazem i wyrazem Bożej wolności i kreatywności.

Gdy człowiek nadużyje daru wolności, gdy przed powiewem Bożego Ducha schowa się w skorupce swojego egoizmu – a takie zamknięcie nazywamy grzechem – zapada znów w stan nicości. W Księdze Psalmów czytamy: „Gdy im oddech odbierasz, marnieją i powracają do swojego prochu” (Ps 104,29). W następnym zdaniu jednak psalmista mówi o pokucie i nawróceniu jako o odrodzeniu, zrodzeniu na nowo: „Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi”.

Od powierzchowności na głębię

Właśnie o to chodzi w postnych przygotowaniach do wielkanocnego dramatu zwycięstwa nad śmiercią, winą i strachem: o nawrócenie od nicości, od grzechu zamknięcia (jako śmierci duchowej) do przebaczenia i wskrzeszenia, czyli wybudzenia do pełnego i wolnego życia. Trzeba wskrzesić naszą wiarę, miłość i nadzieję.

Nie róbmy sobie żartów z tego Bożego postnego wyzwania przez sprowadzenie go do rezygnacji z czekolady i nadmiernych wydatków. Rezygnację z dóbr materialnych i skromny styl życia i tak przyniosą nam najbliższe lata.

W czasie pandemii Bóg zamknął przed nami drzwi kościołów, by nam powiedzieć: Jeśli myślałeś, że twoje chrześcijaństwo polega na prowadzeniu poczciwego życia i chodzeniu co niedzielę do kościoła, to wiedz, że w tym czasie to nie wystarczy. „Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć” – to motto okresu Postu.

Jeśli na tę Bożą pedagogikę odpowiedzieliśmy tylko przełączeniem się na niedzielną Mszę w internecie, to niczego nie zrozumieliśmy. Bóg oczekuje od nas byśmy odważnie, twórczo i całym sercem szukali innych, głębszych i trudniejszych dróg realizacji naszej wiary niż tylko przez bierną konsumpcję nabożeństw.

Ten sam zamysł stoi za wezwaniem papieża Franciszka do synodalnej reformy Kościoła: chodzi o przemianę skostniałej instytucji w sieć wzajemnej komunikacji, w drogę wspólnego poszukiwania odpowiedzi na znaki czasów, naszych zmiennych czasów. Nie chodzi o ucieczkę od przeszłości ani o tanią modernizację – ale o trudną drogę od powierzchowności na głębię.

Pustynia, czyli zmagania

Ewangelia pierwszej niedzieli Wielkiego Postu przypomni nam, że Jezus przeszedł trudną drogę czterdziestodniowego postu na pustyni. Podczas chrztu w Jordanie porzucił swoją anonimowość i został przez Jana – jak również przez Boży głos z nieba – ogłoszony wyczekiwanym Mesjaszem i umiłowanym Synem Bożym. Jezus podejmuje swoje mesjańskie powołanie.

Mimo to z miejsca chrztu nie wybiera się natychmiast na ulice świata. Udaje się na miejsce odosobnienia, na pustynię, czyli miejsce próby. W ciągu tych czterdziestu dni będzie poddany pokusom, tak jak przez czterdzieści lat na pustyni był nim poddawany naród wybrany w drodze z niewoli do wolności.

Diabeł oferuje Jezusowi zupełnie inną rolę mesjańską. To mesjasz bez krzyża, mesjasz sukcesu, efektownych cudów, potęgi i chwały, który wywołuje podziw i zdobywa popularność

Ks. Tomáš Halík

Udostępnij tekst

Pustynia nie jest miejscem spokojnego rozeznawania. Uważana była za miejsce przebywania demonów. Pustelnicy wybierali się na pustynię nie po to, by cieszyć się pokojem, lecz by zmagać się ze złym duchem na jego własnym boisku.

Kto wybiera się na odosobnienie i na dodatek planuje pościć, niech więc nie oczekuje niczego przyjemnego. W ciszy i samotności może w nas wybrzmieć to, co wyparte, ów cień naszego charakteru i to, co często zagłuszamy hałasem i tłumimy wesołym towarzystwem. Kiedy czujemy się smutni i opuszczeni, przepędzamy to poczucie jedzeniem i piciem; a gdy poczujemy głód, stajemy się niemili i nieprzyjaźni. W duszy człowieka, którego potrzeby są niezaspokojone, rodzi się wiele pokus.

Również Jezus, gdy zgłodniał, został poddany próbie, pokusie. Wszystkie trzy kuszenia są skierowane przeciwko Jego powołaniu, które przyjął podczas chrztu, a które kontemplował w samotności pustyni. Wszystkie trzy mają przeszkodzić mu w pełnieniu mesjańskiego zadania.

Mesjasz bez krzyża?

Spośród wszystkich ówczesnych wyobrażeń o Mesjaszu – często chodziło o pokonanie rzymskich okupantów i odnowienie potęgi i chwały Królestwa Dawida – Jezus podejmuje to, które opisuje prorok Izajasz. Mesjasz będzie mężem boleści, które weźmie na siebie winy całego ludu, będzie zabity jako baranek paschalny, ale to właśnie przez jego rany i blizny wielu zostanie uzdrowionych.

Diabeł na pustyni oferuje Mu – za pomocą wyciągniętych z kontekstu fragmentów Biblii – zupełnie inną rolę mesjańską. To mesjasz bez krzyża, mesjasz sukcesu, efektownych cudów, potęgi i chwały, który wywołuje podziw i zdobywa popularność.

Zamień kamień w chleb, nakarm siebie i wszystkich głodnych, rozwiąż problemy społeczne i ustanów królestwo dobrobytu. Rzuć się w dół z dachu świątyni, a nic ci się nie stanie. Przeciwnie – wszyscy ci zaklaszczą! Zdobądź królowanie nad całym światem za skromną cenę, bo zaledwie jeden pokłon przed panem ciemności. Przecież to się opłaca! Nie krzyż, ale raczej złoty tron.

Jednak Jezus wie, że Chrystus bez krzyża byłby raczej Antychrystem. Kościół bez krzyża byłby jedną z instytucji władzy tego świata, a ksiądz bez krzyża – funkcjonariuszem, agitatorem, ideologiem. Chrześcijan bez krzyża byłby członkiem jednej z wielu organizacji i wyznawcą jednego ze światopoglądów.

Kiedy Chrystus mówi Piotrowi – tuż po pochwałach za jego mesjańskie wyznanie wiary i zapowiedzi, że będzie skałą, na której zbuduje swój Kościół – że czeka go krzyż, Piotr poufale go od tego odwodzi: wszystko będzie dobrze, unikniesz cierpienia. Właśnie wtedy Piotr usłyszy najmocniejsze słowa, jakie wyszły z ust Jezusa: „Zejdź mi z oczu, szatanie!”. Jezus usłyszał w pocieszeniach Piotra echo szatańskiego kuszenia na pustyni.

Jezus wraca na krzyż

Po raz trzeci to kuszenie pojawi się w godzinie śmierci. „Zejdź z krzyża”, a wszyscy natychmiast w ciebie uwierzymy. Film „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martina Scorcesego na podstawie powieści Nikosa Kazantzakisa obrazuje największą pokusę zejścia z krzyża: porzuć drogę krzyża, żyj „zwykłym życiem” jak wszyscy! Powieść i film, które zgorszyły wielu chrześcijan, kończą się zupełnie ortodoksyjnie: Jezus odrzuca pokusę i wraca na krzyż.

Jezus nie zamienia magiczną sztuczką kamienia w chleb, ale wydaje swoje ciało i krew, cały swój byt – i staje się w ten sposób chlebem życia. Jezus rozbija się o podłogę tego świata, nie rzuca w ochronną sieć aniołów, ale pije kielich cierpienia aż do dna, nie ucieka przed ciężarem ludzkiego losu. Jezusowi dana jest wszelka władza na niebie i ziemi. Nie jest to jednak wypłata za pokłon diabłu, lecz owoc wierności Ojcu niebieskiemu.

„Say no to the devil”, czyli „Powiedz diabłu: Nie” – śpiewał w twarz państwu policyjnemu z jego pokusami, obietnicami i zastraszaniem reżimu czeski duchowny ewangelicki i dysydent Sváťa Karásek w okresie po rosyjskiej okupacji Czechosłowacji.

Nasz świat znów jest zagrożony siłami ciemności, o których myśleliśmy, że już nie powrócą z piekła przeszłości. Z tego samego miejsca, z którego w 1968 r. wyszedł mróz, jaki na dwadzieścia lat zamroził pragnienie wolności w naszym kraju, znów rozlewa się kłamstwo, krew i ogień zniszczenia. Jednocześnie wypływa stamtąd dla świata pokusa egoizmu i obojętności, głupiego przekonania, że grunt nie pali się pod stopami.

Wesprzyj Więź

To nieprawda. Nie pozwólmy ukołysać się do fałszywego spokoju i nie dajmy się zastraszyć. Powiedzmy diabłu: NIE!

Tłum. Bartosz Bartosik

Przeczytaj też: Anateizm: nowe otwarcie dla wiary? Rozmowa z ks. Tomášem Halíkiem

Podziel się

22
6
Wiadomość