Bez perspektywy użycia siły dyplomacja staje się jedynie ułudą.
Rankiem 24 lutego 2022 r. doszło do agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Wojska rosyjskie wkroczyły nie tylko na terytorium separatystycznych republik, lecz również do innych części Ukrainy. Wejścia tego dokonały z Rosji oraz z terytorium Białorusi. Usprawiedliwienia tych działań są niespójne, nachalne, nieprawdziwe i tandetne. Mamy w istocie rzeczy do czynienia z prawnym i politycznym bełkotem.
W 2014 r. na pytanie „Czy może Pan zagwarantować, że region Ługańska lub region Doniecka nie staną się częścią Rosji, lecz pozostaną częścią integralnej terytorialnie Ukrainy?” rosyjski premier odpowiedział: „Nie musimy niczego nikomu gwarantować, ponieważ nigdy się do tego nie zobowiązaliśmy”. Wyjaśnił on dodatkowo, że „Rosja ani żadne inne państwo nie może na papierze (through any documents) zagwarantować integralności terytorialnej innego państwa. Tylko dane państwo, jego lud i rząd mogą to zagwarantować”[1].
Za agresję ponosi się odpowiedzialność
Obecnie, w lutym 2022 r., mamy do czynienia z działaniem państwa rosyjskiego (akt agresji) oraz osób, które przygotowały i dokonały tego działania (zbrodnia agresji). W obu przypadkach zarówno państwo, jak i konkretne osoby lub grupy osób (Joint Criminal Enterprise), ponoszą międzynarodowoprawną odpowiedzialność. Jak i kiedy do tego dojdzie, pozostaje kwestią przyszłości, demokracje światowe nie powinny jednak dopuścić do sklasyfikowania tej sprawy w kategorii business as usual.
Pojęcie agresji zdefiniowane jest w statucie Międzynarodowego Trybunału Karnego (1998) oraz w rezolucji 3314 Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 1974 r.
Działania Rosji na Ukrainie godzą w fundamenty prawa międzynarodowego oraz mozolnie budowanej konstrukcji międzynarodowego bezpieczeństwa i współpracy, zwłaszcza w Europie
Odpowiedzialność państwa wynika z naruszenia Karty Narodów Zjednoczonych (art. 2 ust. 4 oraz rozdział VII), stosując do niej pomocniczo artykuły Komisji Prawa Międzynarodowego ONZ o odpowiedzialności państwa za działania międzynarodowo bezprawne (2001) [International Law Commission. Articleson Responsibility of States for Internationally Wrongful Acts].
Odpowiedzialność karna osób wynikać może z ustawodawstwa niektórych państw, dopuszczającego postępowanie przed sądem krajowym wobec sprawców zbrodni międzynarodowych (zbrodnie wojenne, zbrodnia agresji, zbrodnie przeciwko ludzkości oraz zbrodnia ludobójstwa), nawet jeśli sprawca lub ofiary nie są obywatelami tego państwa, a zbrodnia nie została popełniona na jego terytorium (tzw. jurysdykcja uniwersalna). Ponadto, odpowiedzialność taka możliwa jest przed sądem międzynarodowym ad hoc albo przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym (1998). W tym ostatnim przypadku jest ona utrudniona, chociaż możliwa (art. 12 i 13 Statutu MTK), ponieważ Rosja nie jest stroną statutu MTK.
Od międzynarodowoprawnej odpowiedzialności nie są wolne państwa oraz ich przywódcy udostępniający innemu państwu swoje terytorium dla działań naruszających prawo międzynarodowe (Białoruś i Łukaszenka).
Konflikt zbrojny między Rosją a Ukrainą ma charakter międzynarodowy i mają do niego zastosowania przepisy międzynarodowego prawa humanitarnego, a zwłaszcza Konwencje haskie (1907), Konwencje genewskie (1949) oraz Protokół I (1977) do Konwencji genewskich. Szczegóły tej odpowiedzialności sprecyzowane są w komentarzach Konwencji genewskich opracowanych przez Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża. Wszystkie strony konfliktu zobowiązane są do ich przestrzegania.
Szmirowaty teatr
Dla uzasadnienia rosyjskiej „walki o pokój” prezydent Putin przedstawił kilka powodów, z których żaden nie odpowiada wymaganiom prawa międzynarodowego. Wymienił on zwłaszcza samoobronę, działanie na zaproszenie władz nowouznanych przez Rosję państw, samostanowienie ludów oraz obowiązek ochrony życia ludności (obywateli) rosyjskiej zagranicą. Putin powtarza tym samym uzasadnienia sformułowane przy okazji rosyjskiej agresji na Gruzję (2008) oraz aneksji Krymu (2014).
Oceniając rosyjskie odwołanie się do samoobrony (art. 51 Karty NZ), stwierdzić należy, że nie znajduje ono żadnego uzasadnienia: Rosja nie stała się bowiem obiektem zbrojnej napaści (armed attack) lub groźby takiej bliskiej napaści ze strony Ukrainy.
Zaznaczmy też, że przytoczona przez Putina konstrukcja „specjalnej operacji wojskowej” nie jest pojęciem prawnym i nie zastępuje kryteriów wymaganych w przypadku samoobrony. Również samoobrona zbiorowa, to znaczy użycie siły zbrojnej na prośbę (zaproszenie) nowouznanych republik (w wyniku umów z Rosją z 22 lutego br.), jest bezpodstawne ze względu na brak zbrojnej napaści na te republiki. Ponadto legitymacja tych władz jest żadna, a ich uznanie ogranicza się tylko do Rosji. Przypomnijmy na marginesie, że nawet Białoruś nie uznała dotąd państwowości Osetii Południowej i Abchazji, które powstały w identyczny sposób (czyli na rosyjskich bagnetach), jak obecnie republiki Doniecka i Ługańska.
Legalność proklamacji niepodległości obu samozwańczych republik w obecności 150 tysięcy rosyjskich żołnierzy oraz ich międzynarodowoprawne uznanie przez Moskwę przypominają naruszający wszelkie kanony szmirowaty teatr wielokrotnie promowany przez Putina.
Sprecyzujmy też, że wojska rosyjskie wkroczyły na Ukrainę, mimo że nie doszło tam do ataku na rosyjskie siły zbrojne, których jak wiadomo nie było (do 24 lutego) na Ukrainie (włączając w to obszar kontrolowany przez separatystów). Strona rosyjska argumentuje w tym kontekście obawą przed przyszłymi akcjami zbrojnymi Ukrainy przeciwko Rosji, czego nie można traktować poważnie.
„Odpowiedzialność za ochronę”? To putinowska fikcja
Swą akcję zbrojną Rosja uzasadnia koniecznością i obowiązkiem ochrony obywateli rosyjskich (ew. ludności rosyjskiej) za granicą. Jeszcze w czasie operacji w Gruzji Rosja powoływała się, poza przepisami własnej Konstytucji, na koncepcję „odpowiedzialności za ochronę” (responsibility to protect)[2]. Obecnie Putin stwierdza, że cel rosyjskiej operacji zbrojnej polega na zatrzymaniu koszmaru ludobójstwa popełnianego przez kijowski reżim na milionach ludzi w Ukrainie (na obszarach opanowanych przez separatystów?), którzy polegają tylko na Rosji. Aby osiągnąć ten cel Rosja zamierza dokonać demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy.
Argumenty te nie odpowiadają rzeczywistości, nie są również spójne ani politycznie, ani prawnie. Po pierwsze, koncepcja „odpowiedzialności za ochronę” odnosi się do obowiązku państwa wobec własnych obywateli na własnym terytorium. Po drugie, reakcja zbrojna w celu ochrony własnych obywateli za granicą jest dopuszczalna wyjątkowo i kwalifikowana jako forma samoobrony, przy czym tło tej akcji ma charakter humanitarny, a jej zakres czasowy znacząco ograniczony (np. odbicie zakładników).
W każdej takiej sytuacji konieczne jest przedstawienie poważnych dowodów oraz oczywisty charakter narażenia życia obywateli, co w omawianym przypadku sprowadza się do putinowskiej fikcji. Po trzecie, masowe nadawanie obywatelstwa rosyjskiego wielu osobom (nie zawsze będących etnicznymi Rosjanami) w państwach powstałych na terytoriach byłego ZSRR jest praktyką co najmniej wątpliwą i prowadzi do nadużyć.
Kolejny argument Putina dotyczy samostanowienia (self-determination of peoples), czyli wsparcia walki wyzwoleńczej ludów w obliczu zbrodni, w tym ludobójstwa (!), popełnianych na nich przez ukraińskich faszystów i narodowych socjalistów, którzy w 2014 r. przejęli władzę w Ukrainie w wyniku sterowanego przez Zachód zamachu stanu.
Zdaniem Putina polityka rosyjska opiera się na wolności wyboru dla każdego, aby niezależnie decydować o własnej przyszłości i przyszłości swoich dzieci. W konsekwencji Rosja uważa za ważne, aby z prawa do samostanowienia mogły korzystać wszystkie narody zamieszkujące terytorium dzisiejszej Ukrainy, każdy, kto tego chce. Nie wiadomo jednak dokładnie, o jakie ludy (narody) chodzi w przypadku Krymu, a także terytorium Ukrainy. Co charakterystyczne, z prośbą o rosyjską pomoc zwróciły się nie ludy/narody nowouznanych republik, lecz same republiki(!) – Народные республики Донбасса обратились к России с просьбой о помощи.
Przedstawione przez Putina uzasadnienie wskazuje, że Rosja zastrzega sobie prawo do jednostronnego decydowania komu i kiedy przysługuje prawo do samostanowienia, a w konsekwencji do selektywnego prowokowania wspieranych przez Moskwę secesji i naruszania integralności terytorialnej innych państw (w sprzeczności z rezolucją 2625 Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 1970 r.).
Zasłona dymna
Punktem wyjścia do stwierdzenia legalności secesji jest naruszenie wewnętrznego aspektu samostanowienia. Dla pełnej oceny trzeba jeszcze ustalić, iż: po pierwsze – mamy do czynienia z ludem/narodem powiązanym z określonym terytorium, po drugie – państwo macierzyste narusza w poważnej skali podstawowe prawa jego obywateli, zwłaszcza dopuszcza się zbrodni przeciwko ludzkości, po trzecie – nie istnieje inna opcja samostanowienia, czyli mamy do czynienia z sytuacją ultima ratio (tzw. remedia secession).
Rosja powoływała się na przykład Kosowa w celu uzasadnienia przyłączenia Krymu (2014). Jest to o tyle kuriozalne, iż w swej argumentacji przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości Rosja kwestionowała secesję Kosowa oraz nie uznała go dotąd za państwo. Twierdziła wówczas, iż samostanowienie jest legalne tylko w skrajnych przypadkach, zwłaszcza gdy dany lud jest ofiarą najpoważniejszych prześladowań ze strony państwa macierzystego[3]. Jeśli zatem, zdaniem Rosji, nie zaistniały przesłanki legalnej secesji Kosowa, to w jaki sposób miałyby one być spełnione na Krymie, a obecnie w rejonie Doniecka i Ługańska?
W tym kontekście samostanowienie wydaje się argumentem zastępczym i zasłoną dymną dla bezprawnych działań zbrojnych Rosji. Mamy więc do czynienia z „kamuflowanym samostanowieniem”, które pod wpływem rosyjskich bagnetów może się łatwo przerodzić w aneksję części terytorium Ukrainy.
Podziw dla siły, pogarda dla prawa
Rosja czyniła wiele, by sprowokować Ukrainę i czekała na dogodną okazję do wciągnięcia jej w pułapkę. Czy konflikt wokół Ukrainy, po wielu latach ślimaczenia się, był do rozwiązania drogą pokojową? Czy tzw. porozumienia mińskie (2014 i 2015) nie spełniały roli stryczka na szyję Ukrainy? Dla niektórych sygnatariuszy stanowiły one dogodny instrument przedłużania patowego status quo.
Dokonując agresji na Ukrainę Federacja Rosyjska naruszyła podstawowe reguły prawa międzynarodowego. Równocześnie ze względu na szczególny status prawny niektórych z nich, Rosja naruszyła swoje zobowiązania prawne wobec całej społeczności międzynarodowej. Po stronie tej społeczności istnieje międzynarodowoprawny obowiązek nieuznawania powstałych w wyniku bezprawnego użycia siły zmian.
Problemem współczesnej Rosji jest brak rozliczenia się z własną historią oraz trwanie przy imperialnej tradycji. Rosja ma być potęgą, której inni się boją – pogląd ten podzielają zarówno elity władzy, jak i przeważająca większość ludności. Prezydenta Putina cechuje podziw dla siły i pogarda dla prawa. Parafrazując Lenina: (rosyjski) imperializm jawi się jako najwyższe stadium (putinowskiej) demokracji suwerennej.
Rzucono nam poważne wyzwanie
Pokój nie oznacza tylko braku wojny, a realny świat, to nie tylko świat prawa. Alternatywą dla pokoju za wszelką cenę może okazać się wojna.
Dyplomacji grozi paraliż, jeżeli nie będzie przekonania o nieuchronności zastosowania efektywnych sankcji. Dyplomacja bez perspektywy użycia siły jest ułudą, podobnie jak siła, która odrzuca dyplomację, zamienia się zwykle w zbrodnię. Polityka ustępstw nie jest jedynym i najlepszym wariantem – polityczne pełzanie nie chroni przed politycznym upadkiem. Moment przejścia od dyplomacji, zbliżenia interesów lub polityki odstraszania do przymusu militarnego pozostaje zawsze wielkim dylematem.
Konkludując, działania Rosji na Ukrainie godzą w fundamenty prawa międzynarodowego oraz mozolnie budowanej konstrukcji międzynarodowego bezpieczeństwa i współpracy, zwłaszcza w Europie. Rosja celowo wystawia spójność polityczną Zachodu na ciężką próbę. Prawu międzynarodowemu i chronionym przez nie wartościom zostało rzucone poważne wyzwanie.
Niech Żyje Wolna i Demokratyczna Ukraina!
25 lutego 2022
Pierwotny tytuł: „Agresja Rosji na Ukrainę w świetle prawa międzynarodowego”. Obecny tytuł i śródtytuły od redakcji „Więzi”
Przeczytaj też: Powiedzieć dziś Ukraińcom: „Trzymajcie się!”, to stanowczo za mało
[1] “Dmitry Medvedev’s interview with the Rossiya 1 TV channel”, 24 May 2014: “Can you guarantee that the Lugansk Region, the Donetsk Region, won’t become part of Russia, and will remain part of the territorial integrity of Ukraine? And you replied (I quote): First, we don’t have to guarantee anything to anyone, because we never took on any commitments concerning this. (…) Neither Russia nor any other state can guarantee the territorial integrity of another country through any documents. Only the country in question, its people and government can guarantee territorial integrity” – http://government.ru/en/news/12590/
[2] “Interview Lavrov to BBC”, August 9, 2008: “According to our Constitution there is also responsibility to protect – the term which is very widely used in the UN. (…) So the Constitution of the Russian Federation, the laws of the Russian Federation make it absolutely unavoidable to us to exercise responsibility to protect”.
[3] ICJ. “Russia’s written statement” (16 April 2009), para.88 oraz Conclusions (s. 39-40) – https://www.icj-cij.org/public/files/case-related/141/15628.pdf
To gremium byłych ambasadorów albo powinno skorzystać z okazji, by siedzieć cicho, albo rozliczyć się ze swoich błędów, nim dalej będą chcieli zabierać głos w debacie publicznej. Przypomnę, że zabrali kiedyś krytyczny głos w sprawie polityki zagranicznej PiS między Rosją a Niemcami bez wymienienia terminu Nord Stream. Ambasadorzy byli polską emanacją „ideologii dialogu”, resetów, appeasmentów, cywilizowania „niedźwiedzi” itp. Reprezentatywne dla b.ambasadorów jest postępowanie jednego z pośród nich Ryszarda Schnepfa, który w 2006 r. jako wiceminister sprawa zagranicznych „powiedział „Rzeczpospolitej”, że rząd zaproponuje udział Polski w budowie Nord Stream. Premier w specjalnym oświadczeniu zdementował tę informację.” Tymczasem to diagnoza Rosji putinowskiej autorstwa PiSu była od początku mniej więcej prawidłowa, a jego adwersarze głęboko sie mylili, co nie przeszkadza im teraz wydawać takie oświadczenia, jakby od początku świata mieli orientację, czym to się wszystko skończy. Nawet okupacja Krymu nieproporcjonalnie w małym stopniu skorygowała poglądy tego środowiska beznadziejnie hołdującego chciejstwom „starej” Unii w stosunku do Rosji zamiast jej pomagać przedstawiając polski (jak się okazuje, prawdziwy) punkt widzenia na Putina.
Zgadza się. Dodałbym jeszcze, że OZE (fotowoltaika, wiatraki itp.) potrzebują uzupełnienia (skąd wziąć prąd w bezwietrzną noc?) w postaci elektrowni gazowych, których moc, w przeciwieństwie do bloków węglowych, można łatwo regulować. Tak więc wszelkie programy typu fit for 55 są wpychaniem całych państw w łapy rosyjskiego niedźwiedzia. Rosji, która nigdy nie wyrzekła się roszczeń do panowania nad całą wszechrusią takie wymysły są na rękę. Putin doktoryzował się z szantażu energetycznego…
Jest to ewidentny efekt zapatrzenia 'elit’ na Berlin, który popełnił w swojej polityce wschodniej ogrom błędów, i jest po części odpowiedzialny za obecny rozwój wypadków. Zachodnioeuropejscy decydenci zostali zakupieni przez putinowską Rosję, więc nic dziwnego że odwdzięczali się jej w samobójczy dla Europy sposób, promując wątpliwe projekty polityczne, ekologiczne, obyczajowe. Niestety, ataki na polskie służby m.in. graniczne sprzed kilku miesięcy wpisują się w ten fatalny schemat.