Przede wszystkim nie możemy dopuścić do katastrofy humanitarnej za wschodnią granicą, bo katastrofom humanitarnym da się przeciwdziałać, ale nie da się nimi zarządzać – mówi „Kulturze Liberalnej” prof. Maciej Duszczyk, badacz migracji.
Na stronie „Kultury Liberalnej” Tomasz Sawczuk rozmawia z Maciejem Duszczykiem, profesorem w Ośrodku Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego.
Duszczyk nie wierzy w deklaracje wiceministra MSWiA Macieja Wąsika, że Polska jest w stanie przyjąć milion uchodźców z Ukrainy (słowa polityka komentowała u nas Agnieszka Kosowicz). Jego zdaniem takie zapewnienia to „mijanie się z prawdą”.
A ile nasz kraj może przyjąć? „Zależy od tego, jak miałoby się to odbywać. Jeżeli chcielibyśmy zapewnić tym ludziom minimalne standardy UNHCR (agendy ONZ do spraw uchodźców), to na dzisiaj moglibyśmy przyjąć może kilkanaście tysięcy, może niewielkie kilkadziesiąt tysięcy osób. Natomiast jeżeli chodziłoby o wsparcie na bardzo prymitywnym poziomie – ludzie uciekają, a my musimy ich gdzieś zgromadzić – to bylibyśmy w stanie obsłużyć około 100 do 150 tysięcy” – wyjaśnia ekspert.
Wspomina o trzech etapach reagowania na kryzys migracyjny. „Pierwszy etap to pomoc na miejscu, drugi to uporządkowanie dokumentów, a dopiero potem relokacja. Z doświadczenia innych państw wiemy, że to się da zrobić, jeśli mamy zaplanowane poszczególne etapy działania, a nie przeskakujemy dwóch pierwszych etapów i rozwozimy ludzi po całym kraju. To byłaby krótka droga do kompletnej porażki” – zaznacza.
W ocenie badacza „pewne rzeczy da się przewidzieć”. „Polska sąsiaduje z dwoma krajami, które są niestabilne politycznie. Jest to Białoruś i Ukraina. Ryzyko rosyjskiej agresji na Ukrainę będzie się utrzymywało. Ono nie zakończy się ani jutro, ani w perspektywie miesiąca czy pół roku. Dlatego Polska musi być przygotowana”.
„Polska jako kraj «frontowy» powinna mieć przygotowany scenariusz na wypadek sytuacji, o jakiej rozmawiamy. Powinna prowadzić szkolenia, aby istniał jasny podział zadań i było wiadomo, kto jest za co odpowiedzialny. Powinny obywać się ćwiczenia na wypadek wystąpienia kryzysu migracyjnego” – dodaje Duszczyk.
Przekonuje też, że „przede wszystkim nie możemy dopuścić do katastrofy humanitarnej, bo katastrofom humanitarnym da się przeciwdziałać, ale nie da się nimi zarządzać”.
Jego zdaniem „polska polityka migracyjna jest rozproszona”, natomiast polityka integracyjna „po prostu nie istnieje”. „Przy takiej skali migracji to jest katastrofa i proszenie się o problem. Państwo powinno być na tyle otwarte, na ile jest w stanie zintegrować migrantów. Do tej pory zawsze najpierw była migracja, a dopiero w drugiej kolejności działania integracyjne. Czyli właśnie to, co Polska teraz robi. Przyciąga cudzoziemców, nie mając żadnych narzędzi i mając nadzieję, że sami się zintegrują” – mówi.
Przeczytaj też: Jeśli chcesz pokoju na Ukrainie i w Polsce, przygotuj się do wojny
DJ
A jaka polska polityka tak naprawdę istnieje?
Istnieje dziecinada fochy, kompleksy i namsięnależyzm…..