W bardzo wielu parafiach na Podlasiu list episkopatu nt. migrantów w ogóle nie był czytany. Jeśli podejmowano jakieś modlitwy związane z kryzysem na granicy, modlono się głównie za funkcjonariuszy Straży Granicznej – mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej Michał Gaweł, szef Fundacji Dialog.
W serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej ukazała się rozmowa Marii Czerskiej z Michałem Gawłem, szefem działającej obecnie przy polsko-białoruskiej granicy Fundacji Dialog. Dotyczy m.in. zaangażowania Kościoła w pomoc migrantom.
Gaweł podkreśla, że działalność Kościoła na granicy to „głównie zaangażowanie konkretnych osób, osób świeckich, które inspirują się kościelnym nauczaniem”. „Spotkałem wielu takich ludzi, m.in. z warszawskiego KIK-u czy innych organizacji, w Fundacji Dialog są takie osoby, ja też do nich należę”.
Szef Fundacji Dialog przypomina, że w oficjalnym nauczaniu Kościół w Polsce wypowiedział się bardzo wyraźnie o nakazie pomocy migrantom i uchodźcom. „Moim zdaniem to nauczanie i zaangażowanie instytucjonalne Kościoła nie przeniosło się jednak na parafie. Ja osobiście nie odczuwałem też raczej wsparcia ze strony niektórych duchownych” – zaznacza.
W jego ocenie „dokumenty Kościoła i nauczanie społeczne Kościoła nie przekłada się na rzeczywistość w parafiach”. „Być może jest to pewien problem związany z formacją kapłanów i świeckich. Biskupi nie są słuchani w parafiach, przez kapłanów też. A ludzie słyszą to, co się mówi w parafiach. W bardzo wielu parafiach w Polsce i na Podlasiu list episkopatu nt. migrantów w ogóle nie był czytany. W wielu parafiach przeszedł niezauważony. Jeśli podejmowano jakieś modlitwy w związku z kryzysem – modlono się głównie za funkcjonariuszy Straży Granicznej. I dobrze – należy się modlić za Straż Graniczną, za Ojczyznę. Ale jako chrześcijanie mamy też obowiązek dostrzec innych, słabych; stawać po ich stronie” – podkreśla Gaweł.
Mówi też o tym, że sam wielokrotnie słyszał od różnych osób w ostatnim czasie wypowiedzi „na temat ordo caritatis – o porządku miłości, którą w pierwszym rzędzie zobowiązani jesteśmy okazywać najbliższym”. „Było to jednak moim zdaniem formułowane w oderwaniu od kontekstu, jako pewna próba usprawiedliwiania braku zaangażowania chrześcijan w pomoc potrzebującym” – tłumaczy.
„Rozumiem, że poprzez przekazy medialne możemy migrantów postrzegać jako osoby agresywne, rzucające kamieniami i w gruncie rzeczy nie potrzebujące pomocy. (…) Ja jednak wśród osób, z którymi miałem do czynienia, nie spotkałem się z agresją. Oczywiście wśród cudzoziemców mogą być osoby niebezpieczne. Należy je izolować i odsyłać. Trzeba bronić granicy. Nie można poddawać się szantażom. Natomiast trzeba dostrzec, że bardzo duża grupa migrantów, którzy znaleźli się na granicy to osoby realnie potrzebujące wsparcia. Oni bardzo często pochodzą z miejsc, w których naprawdę nie da się mieszkać, bo jest tam po prostu niebezpiecznie” – wyjaśnia działacz społeczny.
W jego przekonaniu „ze strony Kościoła potrzebna jest praca długofalowa, w kierunku pewnej zmiany myślenia”, zlikwidowania niechęci wobec migrantów.
Przeczytaj też: Prawa człowieka nie mają koloru skóry czy paszportu, nie ulatniają się na granicy
KAI, DJ
Bo to jest właśnie synod w wykonaniu proboszczów! Nic o nim nie mowią! Nie spotykają sie z parafianami! Proboszczowie wiedzą lepiej niz episkopat! To samo było z listem episkopatu odnosnie osób wykorzystanych we wnetrzu Koscioła, w bardzo wielu parafiach w Polsce nie był odczytany! Nadal starsi wiekiem proboszczowie myslą klerykalnie i ich wypowiedzi ze pedofilia to atak na Kosciół! Jak by nie słyszeli słów Prymasa ten temat ! Nie słyszeli i nie słyszą bo są wychowani w klerykaliżmie!
Widać to nauczanie było w polskim Kościele czymś obcym, nieNaszym, uznawanym za tchnienie cywilizacji śmierci.