Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Krytykowany Benedykt XVI zmienia wersję wydarzeń. „Błąd w redakcji”

Benedykt XVI. Fot. Mazur / www.thepapalvisit.org.uk

Joseph Ratzinger przyznaje, że uczestniczył w spotkaniu rady diecezjalnej Monachium w 1980 r., na którym przyjęto do diecezji księdza pedofila. Papież senior prosi o wybaczenie. Zapowiada szczegółowe oświadczenie.

Papież senior Benedykt XVI skorygował stwierdzenie ze swojego czwartkowego oświadczenia na temat raportu o nadużyciach seksualnych w Monachium i ich tuszowaniu.

W dokumencie podpisanym i przekazanym dziś agencji KNA przez jego osobistego sekretarza abp Georga Gänsweina czytamy, że „wbrew wcześniejszym relacjom” Joseph Ratzinger jako metropolita Monachium jednak uczestniczył w posiedzeniu rady diecezjalnej 15 stycznia 1980 r., podczas której władze monachijskiej diecezji zgodziły się przyjąć do siebie księdza pedofila.

Z nowego oświadczenia dowiadujemy się, że czwartkowa pomyłka „nie wynikała ze złych intencji”, lecz była „wynikiem błędu w redakcji”. Papieżowi bardzo przykro z tego powodu i poprosi o wybaczenie.

Jednocześnie Benedykt XVI przekonuje, że na spotkaniu, o którym mowa „nie podjęto żadnej decyzji dotyczącej przydziału duszpasterskiego” księdza pedofila, przychylono się raczej do wniosku o „zapewnienie mężczyźnie zakwaterowania podczas leczenia w Monachium”. Benedykt XVI zapowiada, że wkrótce wyjaśni, jak do tego doszło.

„Papież senior, który w latach 1977-1982 był arcybiskupem Monachium i Fryzyngi, wyda szczegółowe oświadczenie w późniejszym terminie” – zapewnia abp Gänswein. Benedykt XVI prosi o zrozumienie: pełne przejrzenie liczącego 1900 stron raportu wymaga czasu. Z relacji jego sekretarza wynika, że lektura raportu napełniła papieża „wstydem i bólem z powodu cierpienia” zadanego skrzywdzonym.

W opublikowanym w miniony czwartek raporcie kancelarii Westpfahl Spilker Wastl zarzuca się Josephowi Ratzingerowi, że jako arcybiskup Monachium i Fryzyngi (1977-1982) w czterech przypadkach osób dopuszczających się nadużyć nie zachował się zgodnie z przepisami lub nie zareagował odpowiednio.

Wesprzyj Więź

Eksperci wyrazili m.in. poważne wątpliwości co do wypowiedzi Benedykta XVI na temat szczególnie jaskrawego przypadku recydywisty. Sprawa ta, znana jako „sprawa Petera H.”, już kilkakrotnie trafiła na pierwsze strony gazet na całym świecie. Na spotkaniu rady diecezjalnej w styczniu 1980 r. zdecydowano o przyjęciu tego kapłana z diecezji Essen do Monachium. Eksperci WSW nie potrafili jednak z całą pewnością wyjaśnić, czy podczas rady omawiana była również historia H. Benedykt XVI w swoim wcześniejszym 82-stronicowym oświadczeniu, które zostało włączone do raportu biegłych, zaprzeczył, że w ogóle brał udział w spotkaniu.

Przeczytaj też: Kościół jako zakład rozmywania odpowiedzialności. Monachijski raport o tuszowaniu pedofilii

KAI, DJ

Podziel się

2
2
Wiadomość

„Nie byłem, nie widziałem, nie pamiętam”. Złapany za rękę – „jednak byłem, ale to nie moja ręka”.

W zasadzie muszą przeminąć co najmniej dwa całe pokolenia biskupów by sprawy molestowania seksualnego przez niektórych duchownych można uznać, że będą rozpatrywane adekwatnie do ich wagi. Większość z nas tych czasów nie doczeka.

~ Glos rozsadku: „Radio Erewan: czy to prawda, ze w Moskwie rozdaja za darmo rowery? Tak, to prawda. Tyle, ze nie w Moskwie a w Kijowie, nie rowery a samochody, nie rozdaja a kradna. Ale poza tym to jest prawda!” Ciekawe, czy by papiez Benedykt zrozumial ten dowcip?

@Konrad Schneider, jak nie sądzę by B16 czytał to forum, tak jak nie sądzę by to on napisał tamtą pierwszą ponad 80 stronicową odpowiedź. To napisali pijarowcy. A że nie da się już ukryć, że brał udział w spotkaniu to zmienili wersję, na „brał udział, ale nie podejmował takiej decyzji”. O tym, że do 2012 w zasadzie wszyscy biskupi przenosili księży-pedofilii pisał obszernie ks. Andrzej Kobyliński, a ponieważ od lat zajmuje się tym tematem więc myślę, że wie o czym pisał.

W latach 70. pamiętam oburzenie wśród wiernych wywołane tym, że do innej parafii przenoszono księdza wątpliwego moralnie gdy np. trwał w związku z parafianką. A już wtedy choć nie było internetu takie sytuacje często wychodziły na jaw (diecezja jest za mała by się ukryć). Dziś obrona jakiegokolwiek biskupa nie ma sensu – zwłaszcza gdy komisja miała pełny dostęp do akt kościelnych.

Rozumiem jednak, że trudno się pogodzić z faktami.

„Dziś obrona jakiegokolwiek biskupa nie ma sensu…”
No właśnie. W zasadzie należałoby uznać, że nie ma niewinnych w Sodomie. Po sypiących się od kilku lat rewelacjach wyrażanie wiary, że któryś jest czysty to tylko proszenie się o kolejne rozczarowanie.
I co z tym zrobić? Przejść nad tym do porządku dziennego pod hasłem: „Takie były czasy…”, wypisać się ze zdegenerowanej instytucji i szukać innej, szukać Boga na własną rękę lub ograniczać się do poziomu parafii?
Trudno powiedzieć co lepsze/gorsze. Przy tej skali degeneracji nie ma co liczyć na rychłą naprawę. Nie będzie katharsis bo zbyt wielu zgrzeszyło, zbyt głęboko grzech wniknął w struktury.
W powojennych Niemczech zrozumienie rozmiaru zbrodni czekało na uświadomienie i bunt przeciwko Wielkiemu Milczeniu ponad 20 lat do 1968.
W przypadku tak zamkniętej struktury jak Kościół może to potrwać jeszcze dłużej i objąć tylko niewielkie, pozostałe szczątki wielkiej niegdyś organizacji.

ściśle to o ukrywaniu przez biskupów sprawców napisał tak: „Do 2007 r. chyba każdy, po 2007 r. większość, po 2013 r. pewnie pół na pół, a po 2016 r. – radykalnym zaostrzeniu przepisów przez papieża Franciszka – niewielu.”

My nie doczekamy, pytanie czy katolicki kościół w europie doczeka. Biskupi i spora część kleru zdają się nie rozumieć, że ludzie którzy drążą im dziury w brzuchu o te pedofilskie zbrodnie to ci sami, którym jeszcze na kościele zależy, a jest ich coraz mniej. Żeby niedługo nie okazało się, że biskupi najpierw z zadowoleniem stwierdzą, że ludzie przestali się pedofilią w kościele zajmować, a potem z paniką odkryją, że ludzie przestali się interesować kościołem w całości.

Obawiam się że to nie jest tak, że z paniką coś odkryją, tylko że wyczekują tego momentu jak wybawienia. W Kościele zawsze były obecne osoby raczej niezainteresowane wiarą czy Bogiem, ale tak bardziej przyziemnie, oportunistycznie, dla tradycji. Tacy pozostaną, choćby nie wiem co. A biskupi i kler wysilą się aby ich dowartościować. W mojej ocenie to już nastąpiło w odniesieniu do duchowieństwa. Teraz czas na wiernych. Muszę podkreślić – nie ma w tym zasadniczo nic złego. Po prostu szkoda, że tracę kogoś, kto pomagał mi być bliżej Boga.

Pozwolę sobie przedstawić hipotezę, że do któregoś punktu w czasie- nie wiem, czy cezurą były zarządzenia Jana Pawła II, Benedykta XVI czy Franciszka, czy może inne zdarzenie, a hipoteza ta dotyczy również Jana Pawła II i Franciszka- prawie każdy biskup diecezjalny tuszował piętnowane dziś ekscesy (obojętnie, czy z odrazą, czy z entuzjazmem). Wyjątkiem byli/są ci, którzy mieli zwyczajnie fart i nie zostali wystawieni na próbę.

~ Piotr: Panie Piotrze, matematyka nie klamie! Wg badan dziennikarzy z Boston Globe 4-7% wszystkich ksiezy popelnialo czyny pedofilskie. Czyli nie ma takiego biskupa (Wyszynskiego i Wojtyle wlaczywszy), ktory by mial miec farta i nie musial kryc kumpli z sitwy. Jedyna rzecza, ktora nas uspokaja i nie prowokuje do wiekszych dzialan jest fakt, ze nie zdajemy sobie sprawy z rozmiaru tych zbrodni!

A jak owoce duszpasterskie synodu w Niemczech, panie Konradzie? Czy synod dynamizuje Państwa życie parafialne? Bo św. Wojtyła lub bł Wyszyński byli udanie w Polsce jakiś czas temu, no a synod w Niemczech jest teraz. Jak Wam to idzie?

~ Sebastian: Serdecznie dziekuje, ze mi Pan zadal to pytanie. Odpowiem krotko i zapraszam do glebszej rozmowy prywatnie (Wiez ma moj adres mailowy) Also 😉 : Droga Synodalna nie dynamizuje zycia parafialnego w Niemczech. Dzieje sie to dlatego, ze jej cele sa zupelnie inne. Droga Synodalna powstala na podstawie ogromnych zaniedban Kosciola w czterech obszarach zycia religijnego. 1) Wszechwladza biskupow. Popatrzmy na nasze podworko – Dziega panoszy sie dalej w Szczecinie, dla Pindla slowo przepraszam nie istnieje itd. I nie ma bata na nich, nikt im nic nie moze zrobic, bo sa biskupami (a jak maja chody w Watykanie to i Watykan im moze … wstaw odpowiednia fraze). 2) Ksztalcenie ksiezy w seminariach – po swieceniach nie potrafia ani poprowadzic katechezy w szkole, ani powiedziec kazania ani animowac parafii. Gdy ich bp kupczy parafiami – zadnego z nich nie stac na „non possumus”, tylko kula glowy i cichutko dreptaja za despota. 3) Sytuacja kobiet w kosciele – coraz wiecej parafii w Niemczech jest po prostu niejako z marszu prowadzona przez referentki parafialne, nikt sie temu nie dziwi, a w sumie to pracuja niejako w konspiracji, bo Kosciol tego zabrania. 4) Obchodzenie sie z ofiarami przestepstw – bo gadce to kazdy biskup oczywiscie jest po stronie skrzywdzonych, ale zeby sie przyznac do wlasnych bledow – to wije sie jak piskorz albo jak Benedykt XVI. I tak to nam idzie… Jak juz wspomnialem – zapraszam do poglebionej rozmowy prywatnie.

To jest katastrofa wizerunkowa: „błąd w redakcji”, czy można w ogóle uznać, że Ratzinger jest wierzący, skoro nawet u kresu życia – delikatnie mówiąc – idzie w zaparte, nie bojąc się Sądu…?

Ja tam czekam na zwykłe przepraszam pod wywiadem Sebastiana Dudy z prof. Sojką (lub rzetelne uzasadnienie swoich oskarżeń). Ale od paru dni tylko podnoszę Więzi klikalność tego tekstu.

Przecież to jest ustalane na postawie kwerendy w archiwach, inaczej emerytowany papież byłby medycznym geniuszem pamięci, przypominając sobie po tysiącach spotkań jedno konkretne, tematy, uczestników. No i pewnie nie sam staruszek bada te archiwa. Wczoraj w Gościu było wyjaśnienie sprawy.

Na marginesie, Niemcy zapewne starannie dokumentują. W Polsce pewnie w żadnym biskupstwie, choć może się mylę, nie zapisuje w archiwach kalendarza biskupich spotkań, uczestników, tematów. Wyjątkiem są chyba protokoły z rzadkich spotkań Kolegium Konsultorów lub Rady Kapłańskiej.

@Kontad. Dziękuję za informacje, punkt 3 dotyczący kobiet jest interesujący. W Polsce kobiety też mają praktycznie b. duży wpływ na parafię, chociażby z racji pewnych cech osobowych księży opisanych przez Pana w punkcie 2. Energiczne gospodynie, katechetki nadają mocny rys zwłaszcza relacjom międzyludzkim w parafiach, często korzystny, choć czynią to nieformalnie. Ciekawe, w jaki sposób Wasz synod uczyni to zaangażowanie kobiet oficjalnym, bo hierarhicznym to chyba nietrafione słowo. Pozdrawiam.

Podaję w tłumaczeniu słowa p. Bernarda Meusera:

„Jako ofiara nadużyć oświadczam: żaden papież przed nim i niestety żaden po nim – nawet żadna inna osoba w Rzymie – nie zrobił więcej, aby uporać się z nadużyciami niż prefekt Kongregacji Nauki Wiary, a później papież Benedykt XVI – wbrew możliwemu oporowi ze strony kręgów kurialnych. To nie jest moja opinia ani opinia kardynała Schönborna („Każdy, kto twierdzi, że były kardynał kurii Joseph Ratzinger nie stanął przed problemem, nie zna faktów”). Wszystko jest dobrze udokumentowane, na przykład w rozdziale 68 wielkiej biografii Benedykta Petera Seewalda .

[…]

Ale wracając do raportu, który polecam uważnie przeczytać: gdzie w całym tekście jest choćby jeden dowód sądowy, który skazuje Benedykta za czynne ukrywanie lub umyślne fałszywe zeznania? Mogą występować błędy pamięci [Benedykt niedługo skończy 95 lat, przyp. RC]. Mogły być błędne osądy. O cudzie: nawet Papież jest tylko człowiekiem! Dla wielu, którzy teraz dokładnie wiedzą, co należało wtedy zrobić, morale wzrasta wraz z dystansem do wydarzeń. „Benedykt kłamca” to tylko jedno: redukująca honor, niechlubna insynuacja, w której radzę przede wszystkim przyjrzeć się tym, którzy od dziesięcioleci prowadzą kampanię z diatrybami i zniesławieniami przeciwko Ratzingerowi ( „Panzerkardinal”).

Po drugie, należy zadać sobie pytanie, kto korzysta z tego, że z zasłużonego starca w Rzymie robi się teraz potwornego kozła ofiarnego niemieckiego kryzysu kościelnego. Bardzo szybko dochodzi się do wniosku: wielki skandal obejmuje tych, którzy po prostu stają się bardzo, bardzo ciency, ponieważ wiele niekorzystnych rzeczy z ostatnich czasów jest o nich [właśnie] w raporcie […].”

Źródło:
https://www.die-tagespost.de/kirche-aktuell/bistuemer/muenchen/benedikt-ein-luegner-art-224987

~ RC: Obejrzalem niedawno ciekawy reportaz o Benedykcie: https://www.zdf.de/filme/dokumentarfilm-in-3sat/verteidiger-des-glaubens-116.html. Tworca zwrocil uwage na pewna obsesje Ratzingera, ktory powtarzal na kazdym kroku, ze najwiekszym zagrozeniem dla swiata jest „dyktatura relatywizmu”. Jego poprzednik straszyl nas „cywilizacja smierci”. Obaj papieze wytworzyli sobie swoisty obraz swiata: Kosciol jest najwyzsza forma ludzkosci, a dookola czyhaja na tych biednych sprawiedliwych sily zla i ciemnosci (prawie jak we „Wladcy pierscieni”). A z perspektywy czasu widac, ze „zly, zewnetrzny swiat” jest duzo bardziej chrzescijanski i uczciwy, jak Swieta Matka Kosciol. No i sie glupio robi… A gdy sie papiezowi Benedyktowi pokazuje kwity z jego podpisem, to przeprasza za „bledy redakcyjne”. Nie przeprasza za cierpienie dzieci, ktore spowodowal swoja bledna decyzja…