Nie wystarczy jedynie prowadzić do liberalizacji aborcji. Dodatkowe zadanie polega na tym, aby przy okazji sprawa aborcji nie została jeszcze bardziej strywializowana i zinstrumentalizowana – pisze Karolina Wigura w „Gazecie Wyborczej”.
Esej Karoliny Wigury – historyczki idei, socjolożki, związanej z „Kulturą Liberalną” – dotyczący sytuacji pokolenia czterdziestoletnich obecnie kobiet w Polsce ukazał się 15 stycznia w „Gazecie Wyborczej”.
Wigura nazywa swoje pokolenie „dziećmi rewolucji”. „Wciąż mam żywe wspomnienie, jak skakałam z radości, gdy w 1990 roku Lech Wałęsa wygrał pierwsze wolne wybory prezydenckie. Potem przyszły lata 90. Byłyśmy wtedy nastolatkami. To lata ciężkiej pracy, a nie nastoletniego buntu. Rodzice urabiali się po łokcie, byśmy żyli na zadowalającym poziomie. A nam pozostawała nauka i odpowiedzialność, by w przyszłości przejąć ich rolę. Byłyśmy poważne i skoncentrowane na samodoskonaleniu” – zaznacza.
Przyznaje, że „2015 rok był szokiem dla wielu z nas”. „Wiele moich rówieśniczek myślało kiedyś, że będziemy miały możliwość przejęcia odpowiedzialności za przyszłość naszego kraju. Ale po przełomie populistycznym eksponowane stanowiska mogą zajmować kobiety prezentujące całkowitą lojalność wobec prezesa Kaczyńskiego, jak Beata Szydło i Julia Przyłębska. I nie ma to nic wspólnego z równouprawnieniem” – zwraca uwagę.
„Jak mogło dojść do tego, że ambitne, świetnie wykształcone i przygotowane do pełnienia funkcji publicznych pokolenie ma dziś tak głębokie poczucie braku perspektyw?” – pyta.
W ocenie publicystki kobiety mogą dziś obawiać się, że ich feminizm zamienił się w przekleństwo”, a „samodoskonalenie jest powiązane z utratą, z odchodzeniem, z pozostawianiem wielu rzeczy i wielu ludzi za sobą”.
„My – moje pokolenie polskich kobiet – także coś i kogoś za sobą pozostawiłyśmy. (…) To kobiety były w ostatnich dziesięcioleciach ambitniejsze, lepiej wykształcone i bardziej mobilne. „Ci, którzy pozostali – nie byli mobilni, nie zmienili swojego życia – zarówno mężczyźni, jak i kobiety – mogą odczuwać olbrzymią frustrację. Zmiana przyniosła im utratę i strach. Potrzebują kogoś, kto ich wysłucha i przemówi ich językiem. Skończy z liberalnym samodoskonaleniem, nie będzie już niczego wymagał. A jednocześnie zmusi tych, którzy ich opuścili, aby powrócili na «swoje miejsce». Tę rolę właśnie odgrywają populiści” – zaznacza.
Zdaniem Karoliny Wigury lekarstwem na obecną sytuację może być dialog i empatia. Ilustruje to na przykładzie dyskusji o aborcji. „Nie wystarczy jedynie prowadzić do liberalizacji aborcji. Dodatkowe zadanie polega jednak na tym, aby przy okazji sprawa aborcji nie została jeszcze bardziej strywializowana i zinstrumentalizowana. Tutaj – mam nadzieję – moje pokolenie czterdziestoletnich kobiet może jeszcze mieć wiele do zrobienia. Możemy odgrywać rolę tych, które wyciągną ręce do wierzących katolików i katoliczek o aborcji myślących w mniej liberalny sposób” – stwierdza. Celem miałoby być zawarcie kompromisu, który „zasługiwałby na swoją nazwę, wynikałby nie z podziału i narzucenia rozwiązania prawnego jednym przez drugich, lecz z kultury otwartej dyskusji”.
Przeczytaj też: Dążenia katolickich feministek do zmian w Kościele są zakorzenione w wierze
DJ
Kompromizm….w mordowaniu niewinnych dzieci!! 5 NIE ZABIJAJ! O tym ta Pani ani słowem się nie zająknęła……
Życie jest święte! Żadnego kompromisu być nie może.
I koniec dyskusji.
Pozostaje referendum.
Pani Karolino, jestem właśnie z tego pokolenia. Praca naukowa, ambicje nie pomagają – zarabiam tak niewiele, że wstyd mówić. W Polsce wciąż panuje patriarchat, kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni na tym samym stanowisku, są gorzej traktowane (“bo zaraz urodzi dzieci”, bo dzieci chore i “znowu na wolnym”). Gdzie kobieta musi wybierać między rodziną a rozwojem, co zawsze jest dla nie trudne i kosztowne (praca w czasie urlopu macierzyńskiego lub wypadnięcie z rynku pracy na długie lata w związku z wychowaniem dzieci – brak zrozumienia wśród pracodawców). W dodatku od 2015 r. możliwości rozwoju się jeszcze skurczyły. Więc teraz żałuję, że nie mam zawodu, który pozwoliłby mi wyemigrować i godnie żyć w społeczeństwie szanującym kobiety, gdzie mają możliwość rozwoju, są doceniane, a nie tylko widziane przez pryzmat Matki Boskiej i poświęcenia dla rodziny.
Pani Monikoo, na pani i innych bolączki finansowe, zawodowe i bytowe jest nowa recepta, którą stosunkowo niedawno błysnął niezrównany Bronisław Komorowski: trzeba w Polsce ciężej pracować, żeby lepiej nam się żyło;)
Patriarchatu jest za dużo, ale to nie to zjawisko odpowiada w pierwszej kolejności za dyskryminację kobiet na rynku pracy, a naczelna zasada liberalna czyli wolny rynek. Ze zrozumiałych powodów (to nie znaczy sprawiedliwie) niżej wycenia pracę kobiet w porównaniu do pracy mężczyzn, a nie potrafi wycenić nieodpłatnej pracy, którą najczęściej wykonują kobiety. Dopiero PiS trochę tu zmienił. Przyznajmy, wcześniej próbował w tym obszarze działać prezydent Komorowski, trochę W.Kosiniak-Kamysz, ale niezbyt energicznie. Tuska jako czystego liberała ten problem niewiele obchodził.
Trochę informacji o sytuacji kobiet w Polsce na tle innych krajów Zachodu:
Polki dwukrotnie rzadziej niż inne Europejki popełniają samobójstwa
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10225
Wyjaśnieniem tego zjawiska, tak jak i w innych analogicznych regionach świata, jest kulturowa i społeczna pozycja kobiety. Choć według ideologii politycznej poprawności sytuację kobiet w Polsce najlepiej opisuje słowo „piekło”, twarde dane, czyli liczby, pokazują obraz zgoła odmienny: pozycja kobiety w Polsce jest szczególna na tle Europy jak i świata:
◦według Agencji Praw Podstawowych UE, w Polsce występuje najniższa w UE skala przemocy wobec kobiet;
◦według danych OECD, Polska jest wśród państw z najniższą akceptacją przemocy domowej wśród kobiet;
◦według raportu New World Wealth, Polska jest najbezpieczniejszym dla kobiet dużym krajem Europy;
◦według raportu PwC, Polska jest wśród 10 państwa świata o najniższych nierównościach płac kobiet i mężczyzn i najszybciej na świecie zniesie te nierówności;
◦według raportu Grant Thornton, Polska jest unijnym liderem w obsadzaniu kobiet na stanowiskach kierowniczych w firmach.
Ponieważ w Polsce, w przeciwieństwie do wielu krajów zachodnich, nie prowadzono znaczącej polityki społecznej ukierunkowanej na te kwestie, za powyższy stan odpowiada niewątpliwie głęboka kultura polska
Raport opublikowany przez CNN na temat “inwazyjności” seksualnej mężczyzn w różnych krajach https://edition.cnn.com/2017/11/25/health/sexual-harassment-violence-abuse-global-levels/index.html. Polska wśród najbezpieczniejszych dla kobiet krajów Unii Europejskiej. Zresztą w czołówce są same kraje o silnej tradycji katolickiej.
Tyle spontanicznego researchu w internecie. To nie znaczy, że nie ma Pani racji co do faktów, tylko Pani ocena tych faktów nie jest odniesiona do faktów z innych krajów, bo wtedy byłaby chyba mniej surowa.
Wreszcie z drugiej strony mówi ktoś językiem, którym ja mogę rozmawiać. Brakuje tylko wisienki, gdyby Autorka dodała przykład Ewy Kopacz jako instrumentalne traktowanie kobiet po swojej stronie barykady.
Kiedys maz zarobil na 8 dzieci i zona nie pracowala, budowali domy kupowali ziemie, zycie mialo sens, dzis mowi sie jak mordowac w swietle prawa dzieci, starszych, prosze zapamietac, Pani tez bedzie stara, a dzieci beda takie jak je Pani wychowala.
Panie Kamilu, czemu Pan sie dziwi? Pani Monika brała udział w tzw. Strajkach kobiet….. no i wszystko jasne.
Świat jest taki prosty….