Zima 2024, nr 4

Zamów

„Wsłuchaj się w ogień miłości”. Rumi po polsku

Rumi. Fot. Wikimedia Commons

Wydanie pierwszej księgi „Masnawi” w przekładzie Alberta Kwiatkowskiego jest w polskiej kulturze wydarzeniem porównywalnym do pierwszego przekładu „Iliady” Homera.

Dżalaluddin Rumi (1207-1273) był jednym z najwybitniejszych poetów mistycznych wszech religii i wszech czasów. Urodził się na terenie dzisiejszego Afganistanu, mieszkał w tureckiej Anatolii, pisał po persku.

W latach 70. i 80. XX wieku stał się najpopularniejszym poetą Stanów Zjednoczonych za sprawą przekładów dokonanych przez innego poetę, Colemana Barksa. Barks nie znał perskiego, tłumaczył na podstawie innych przekładów, przede wszystkim jednak uczynił z Rumiego poetę dwudziestowiecznego – to, co było rytmiczne i rymowane, oddał wierszem wolnym. Odarł poezję Rumiego z większości odniesień do Koranu i starszej poezji islamskiej. Z większych całości wyciął fragmenty wedle własnego uznania. Są to więc raczej parafrazy czy też wariacje na temat Rumiego niż rzeczywiste przekłady.

Rumi w wersji Barksa doczekał się polskiego przekładu (zresztą bardzo dobrego) Marka Oziewicza. Teraz ukazał się przekład pierwszej księgi (z sześciu) „Masnawi” (Imprint Media), opus magnum Rumiego. Przekład wierszowany, dokonany bezpośrednio z perskiego, autorstwa Alberta Kwiatkowskiego. Ponadsześciusetstronicowy buch, cztery tysiące dwuwierszy, 165 stron samych przypisów objaśniających islamską symbolikę.

To wielkie wydarzenie. Zwłaszcza dla ludzi zainteresowanych kulturą islamską. Albert Kwiatkowski tłumaczy szesnastozgłoskowcem rymowanym. Możemy porównać parę fragmentów w wersji jego i Oziewicza. Chociażby początek, czyli sławną „Pieśń fletu”.

Barks/Oziewicz:
Posłuchaj historii, jaką o swoim oddzieleniu opowiada trzcina.
„Odkąd wycięto mnie z rodzinnej kępy
nie mogę przestać łkać.
Kogo rozłączono z tym, kogo kocha
rozumie, o czym mówię.
Oderwany od swego źródła
tęskni, by do niego wrócić.
Na każdym zgromadzeniu wplatają mnie w śmiechy i żale.
Jestem przyjazny każdemu, choć niewielu
słyszy tajemnicę skrytą w moich dźwiękach.
Nie mają na to uszu.
Ciało wypływa z ducha, duch z ciała;
nie da się ukryć ich splotu”.
Jednak nie jest nam dane widzieć duszy.
Trzcinowy flet jest ogniem, nie wiatrem.
Bądź tak samo pusty.
Wsłuchaj się w ogień miłości
wpleciony w dźwięki trzcinowego fletu,
jak zadziwienie rozpuszczone jest w winie.

Kwiatkowski:
Słuchaj, jak ten flet trzcinowy swą smutną opowieść snuje,
jak on z powodu rozstania skarży się i lamentuje:
„Kiedy szlocham, ludzie płaczą. Jest tak, odkąd mnie zabrano,
odkąd wycięto z szuwarów, od korzenia oderwano.
Wciąż szukam piersi rozdartej rozstaniem, jej wypatruję,
pragnąc zwierzyć jej się z bólu, który miłość powoduje.
Za swym źródłem tęskni każdy, kto daleko jest od niego;
nieustannie o nim myśli, chce wrócić do źródła swego.
Do każdego już chodziłem, skarżyłem się i płakałem:
to bywałem ze smutnymi, to u szczęśliwych bywałem.
Każdy myślał, że jest moim druhem i że mnie zrozumiał,
ale nikt tajemnic, które są we mnie, znaleźć nie umiał.
Sekret mój nie jest daleko, moje łzy go zasłaniają,
oczy, uszy są za słabe – by go odkryć, sił nie mają”.
Ciało i dusza przed sobą nie są ukryte, schowane,
ale nie widzimy duszy, to bowiem nie jest nam dane.
Nie wiatrem, lecz ogniem jest to głośne fletu zawodzenie.
Ten, w kim nie ma tego ognia, niech zapadnie się pod ziemię.
Ogniem miłości jest ogień, który wewnątrz fletu płonie,
wrzeniem miłości jest wrzenie, którym wrze wino czerwone.

Są więc, jak widać, podobieństwa, ale więcej jest różnic. Na dodatek „Pieśń fletu” w wersji Barksa została ucięta w połowie. Wydanie I księgi „Masnawi” w przekładzie Alberta Kwiatkowskiego jest wydarzeniem w kulturze polskiej porównywalnym do, powiedzmy, pierwszego przekładu „Iliady” dokonanego z greki przez Franciszka Ksawerego Dmochowskiego (1791):

„Gniew Achilla bogini, głoś, obfity w szkody,
Który ściągnął klęsk tyle na greckie narody,
Mnóstwo dusz mężnych wcześnie wtrącił do Erebu,
A na pastwę dał sępom i psom bez pogrzebu
Walające się trupy rycerskie wśród pola:
Tak Zeusa wielkiego spełniała się wola
Odkąd, gdy się zjątrzyli sporem niebezpiecznym
Agamemnon, król mężów, z Achillem walecznym”.

Wesprzyj Więź

Każda kultura ma swoich klasyków. „Masnawi” pasowałoby do dawnej zielonej serii PIW-u Bibliotheca Mundi, w której ukazał się między innymi Koran w tłumaczeniu Józefa Bielawskiego. Tym większa jest zasługa małego prywatnego wydawnictwa, które podjęło się tego zadania.

Książkę można kupić tylko na stronie wydawcy.

Przeczytaj też: „Przewóz” Andrzeja Stasiuka to nie jest sielska agroturystyka

Podziel się

7
2
Wiadomość

Dialog międzyreligijny prowadzony narzędziami takimi jak literatura, sztuka, film…. może przynieść dobre owoce. Mam wielki niedosyt przekładów literatury z kręgów kultury perskiej, muzułmańskiej, arabskiej. Dobrze napisany tekst, zrobiłby więcej niż mnogość płomiennych religijnych przemówień. Brakuje nam oswojenia tych kręgów kulturowych na poziomie powszechnie dostępnym. A może, jak zawsze, “Więź”….