Jesień 2024, nr 3

Zamów

Narodowy rewizor. Historia i teraźniejszość w rękach Zjednoczonej Prawicy

Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, podczas Dnia Edukacji Narodowej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów 14 października 2021. Fot. pis.org.pl

Polska edukacja staje się narodowa na płaszczyźnie politycznej, militarna w treściach i katolicka w ideologicznym przesłaniu. I jednorodna na tyle, na ile mogą sobie pozwolić obecne władze.

Można założyć, że oświata należy do sfery administracji państwowej, i tak też jest traktowana przez obecną władzę. Uzależnienie edukacji od organów centralnych – Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz wojewódzkich kuratoriów – ma mieć swoje ucieleśnienie w nowej ustawie oświatowej, nowym pensum nauczycielskim, nowych podstawach programowych i nowym przedmiocie, a może nawet będzie je miało w monopolu na publikowanie podręczników.

Nowy przedmiot – „historia i teraźniejszość” – ma stanowić oficjalną wykładnię światopoglądu władzy politycznej, którą należy zaimplementować młodemu pokoleniu. Ma przez to stać się ono bardziej uległe wobec rządów PiS i zwiększyć zaplecze ideologiczne obozu prawicy. Absolwent szkoły ma być dobrym pracownikiem i beneficjentem dóbr rozdzielanych przez rządzących, a nie dobrym obywatelem, świadomym swoich praw.

Dzieje mityczne

„Znaczenie mitu nie bierze się z jego roszczeń do prawdy – uważa Reza Aslan, socjolog religii – ale ze zdolności do przekazywania szczególnej wizji świata. Jego funkcją nie jest wyjaśnianie, jak jest w istocie, lecz dlaczego rzeczy mają się tak, jak się mają” („Bóg. Ludzka historia religii”, Kraków 2021). Trudno o lepszą definicję tego, co się dzieje w sferze historiografii w krajach, którymi rządzą ludzie o skłonnościach autorytarnych, przekonani o swojej dziejowej misji przewodzenia i prowadzenia narodu do jego wyimaginowanej świetności.   

Dla tworzenia nowego narodu, potrzebny jest im też nowy akt założycielski, coś co będzie legitymizowało ich władzę. Najczęściej jest to „przeszłość mityczna” – nazywana tak przez Jasona Stanleya z uniwersytetu w Yale – czyli chwalebna przeszłość, która jest zarazem minionym złotym wiekiem, jak i przyszłością, do której należy zmierzać („Jak działa faszyzm. My kontra oni”, Warszawa 2021). 

W mniemaniu twórców tej historiograficznej konstrukcji nie występuje tu żadna sprzeczności, gdyż czasy chwały, które zostały zaprzepaszczone i których nie ma, należy obecnie przywrócić – co zresztą daje sens sprawowania władzy właśnie przez nich. 

W wypadku obecnie rządzącej prawicy, a dokładnie odpowiedzialnemu za oświatę Ministerstwu Edukacji i Nauki czasy chwały kojarzą się ze zwycięstwami militarnymi. Szczególnie wyróżnionymi bohaterami są królowie i hetmani Rzeczypospolitej gromiący Turków, Szwedów i Moskali, i chyba nie przez przypadek nacje te reprezentują inną wiarę niż święta katolicka. Politycy „dobrej zmiany” nie sięgają jednak tak daleko, by właśnie na nich budować dzisiejszą „tożsamość”, zbyt odlegli są naszym czasom; zastąpić ich mogą nowi rycerze z ryngrafem na piersi, bardziej bliscy – wyklęci, ale niezłomni – partyzanci okresu powojennego. 

Odpowiedzialni za edukację nie zapominają jednak o tych spośród pobratymców, którzy sprzeniewierzyli się dobru wspólnemu i zaprzepaścili chwalebną przeszłość. Zgodnie ze słowami prezydenta Andrzeja Dudy z lipca 2020 r. i powtórzonymi w grudniu 2021 r. polityka historyczna, a więc i edukacja polegać ma na głośnym mówieniu: „kto był w naszej historii bohaterem, a kto był zdrajcą”. 

Zgodnie z tym, jakże słusznym postulatem, winnych przerwania chlubnej historii Rzeczypospolitej ujawniono, jako: zarażonych humanizmem, liberalizmem, kosmopolityzmem i źle rozumianą tolerancją. Grzechy te nie tylko osłabiły naród, ale też zniszczyły jego jednorodność oraz patriarchalną hierarchiczność, zapisaną, jak kod DNA w naszej tradycji; dlatego też przywrócenie tego „porządku społecznego” jest zadaniem koniecznym i nadrzędnym. 

Żeby stworzyć dzieje mityczne należy historię rozumianą jako dziedzinę nauki i edukacji okaleczyć z niepotrzebnych, szkodliwych treści, a później, odpowiednio spreparowaną uczynić narzędziem propagandy. Pseudohistoria staje się w ten sposób ciałem, któremu najpierw amputowano najważniejsze członki, a później przytwierdzono nie najlepiej dopasowane protezy.

Fałszywa narracja

Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z dyktaturą czerwoną, czarną czy brunatną, narzędzia jakimi się posługuje w podporządkowaniu sobie społeczeństwa i przeistoczenia go w jednorodny naród – są identyczne. Najlepszym i znamiennym przykładem tego jest los żołnierzy Armii Krajowej w narracji historycznej.

Komuniści polscy przejmując władzę po II wojnie światowej dokonali legitymizacji Ludowego Wojska Polskiego – jako kontynuatorki tradycji oręża polskiego, a więc można powiedzieć „chwalebnych dziejów” – delegitymizując jednocześnie Armię Krajową, zepchnięto ją wówczas do rangi: „zaplutego karła reakcji”, czy też „agentury hitlerowskiej”. Dziś władza zjednoczonej prawicy dokonuje nowej implantacji w historiografii, a mianowicie legitymizacji „żołnierzy wyklętych”, którzy zastąpić mają czyn zbrojny tej samej Armii Krajowej.

Jak widać żołnierze wierni przysiędze wojskowej i prawowitej władzy (wówczas rządowi na uchodźstwie) nie mają szczęścia do reżimów politycznych o antydemokratycznych inklinacjach. Kombatantki powstania warszawskiego nazywane są dzisiaj „zdemenciałymi archeocelebrytkami” – a była to reakcja doradcy prezydenta Andrzeja Dudy na ich sprzeciw wobec działań skrajnie nacjonalistycznych i szowinistycznych, jakie mają miejsce w kraju.

Żołnierze Armii Krajowej wyraźnie nie pasują do panteonu bohaterów i fundamentu założycielskiego Polski narodowej i katolickiej, zbyt blisko im bowiem do tego, o co walczyli: ustroju demokratycznego, rządów prawa i konstytucyjnych wolności obywatelskich. 

Zamiast symboli Polski Walczącej, na uroczystościach państwowych obok biało-czerwonej powiewają coraz częściej zielone sztandary z falangą, trzymane przez nieskażonych zdegenerowaną kulturą, chłopców i dziewczęta w brunatnych koszulach. Obok nich, bez skrępowania występują przedstawiciele administracji państwowej i nierzadko samorządowej oraz reprezentanci instytucji naukowych i edukacyjnych.    

Oswajanie z kłamstwem

Wydarzenia z przeszłości będące białą plamą w narodowej historiografii, godne potępienia i zawstydzenia u uczciwych ludzi, są wymazywane z oficjalnego przekazu public history, przynajmniej tam, gdzie władza sprawuje kontrolę. To dlatego Muzeum Historii Żydów Polskich Polin zostało pominięte wśród placówek, które zalecane są w podstawie programowej z historii. Zamiast niej umieszczone jest Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, placówka podlegająca Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. 

Nie tylko w Polsce występuje podobne zjawisko, politykę historyczną, zgodną z wolą władz prowadzi dziś Rosja Putina, Węgry Orbána i Turcja Erdoğana; próby narzucenia własnej wizji dziejów USA prowadził też Donald Trump, dopóki sprawował urząd prezydenta. 

Koncepcja historii akceptowana przez PiS, a związana z ostatnią wojną światową, przypomina tę prowadzoną przez francuskie Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. W obu krajach narracja dotycząca współudziału (Polaków i Francuzów) w eksterminacji obywateli (polskich i francuskich) pochodzenia żydowskiego przekierowywana została z narodu na jednostki – marginalne i zdegenerowane przypadki będące eo ipso poza wspólnotą narodową. W wypadku Francji dochodzi jeszcze zrzucanie odpowiedzialności za całą politykę kolaboracyjną, jaka wówczas miała miejsce, na Państwo Vichy – tak jakby nie było ono francuskie. W wypadku Polski z kolei, używając ponownie słów prezydenta, nie było w ogóle żadnego państwa polskiego i żadnej władzy reprezentującej instytucje państwowe – tym samym Polska i Polacy nie odpowiadają za zbrodnie dokonane na jego (dawnym) terytorium.

Pomija się milczeniem osoby i instytucje współpracujące z okupantem w celu zagłady części współobywateli, a nasza lista, pomijając prywatne inicjatywy wcale nie jest krótka: Policja Polska (zwana granatową), służba budowlana, czasami Ochotnicza Straż Pożarna, Goralenvolk czy jednostki konspiracyjnego podziemia proweniencji falangistowskiej np. Narodowe Siły Zbrojne. Do tego można dodać osobistości skrajnie germanofilskie, które śmiało by można określić mianem polskich quslingowców (Władysław Studnicki, Józef Mackiewicz).

Rządząca Polską prawica idzie jeszcze dalej i nie uznaje za narodową historię PRL, za którą też Polacy nie ponoszą odpowiedzialności – tym samym nasze państwo nie musi przepraszać za inwazję na Czechosłowację z sierpnia 1968 r. Jak przekonują, ówczesna władza była nam obca i narzucona, i nieuznawana przez zdecydowaną większość społeczeństwa. Ale już w wypadku III Rzeszy, takiego punktu widzenia polscy inżynierowie dziejów nie przewidują: nie ma rozgrzeszenia i nie ma wyjątków, wręcz przeciwnie, według polityków PiS, wszyscy Niemcy bez wyjątku byli nazistami i tym samym w całości jako naród niemiecki, a nie tylko hitlerowcy, odpowiadają za zbrodnie dokonane w czasie II wojny światowej.

Temu między innymi służyć miała akcja dewastacji tablic upamiętniających miejsca walk i męczeństwa w Warszawie z okresu okupacji. Tablice powstały w 1949 r. i oprawców dokonujących zbrodni na narodzie polskim i żydowskim określa się tam mianem hitlerowców. Zwolennikom dobrej zmiany to za mało, jesienią 2021 r. zdewastowano ponad sto tablic, naklejając na nich tabliczki z napisem „Niemcy”, które zasłonić miały „hitlerowców”. Przestępstwa dokonano z inspiracji i pod patronatem mediów prawicowych i publicznych („Gazeta Polska”, TVP) i można założyć, że sam ten fakt uprawomocnił te działania, jako legalne, a nawet patriotyczne.

Niszczenie zabytków niewpisujących się w narrację quasi-historyczną reżimu, stało się częścią jego polityki edukacyjnej; podobnie było w wypadku zniszczenia napisu na bramie Stoczni Gdańskiej – tak jakby porozumień sierpniowych w 1980 r. nie podpisano w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. 

Żołnierzyki wyklęte 

Większość komentatorów omawiających projekt podstawy programowej z historii i teraźniejszości skupia się na samych treściach, ich literalnym odczytaniu, czyli wyliczeniu tego co usunięto i co dodano do tematów lekcyjnych. Tymczasem obok nich wymienione zostały także zalecenia, a mianowicie sposób realizacji zadań. I tak obok wspomnianej już eliminacji muzeum Polin z placówek, które należy wykorzystać w procesie kształcenia, mamy też dodatki w postaci Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie oraz inne „budynki dawnych katowni Urzędu Bezpieczeństwa [oraz] mogiły ofiar aparatu komunistycznego”, w tym grób błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki (projekt rozporządzenia ministra edukacji i nauki z 16 grudnia 2021 r.). Najważniejsze jednak się wydaje czerpanie z „bogatej oferty edukacyjnej Instytutu Pamięci Narodowej”.

Nie może więc dziwić fakt, że wśród okolicznościowych uroczystości, jakie powinny odbywać się w szkole, a jakie zalecają autorzy projektu podstawy, w sposób szczególny należy celebrować Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, Dzień Pamięci Ofiar Stanu Wojennego i dla równowagi – Dzień Papieża Jana Pawła II. 

Edukacja polska staje się narodowa na płaszczyźnie politycznej, militarna w treściach i katolicka w przesłaniu ideologicznym. I jednorodna na tyle, na ile pozwolić sobie może obecnie Zjednoczona Prawica. Przypomina to postulat pewnego ministra kultury państwa środkowoeuropejskiego z końca lat 30. XX w., który mówił wówczas o celach edukacyjnych, jako zuniformizowanej, zunifikowanej i zintegrowanej w spójną całość nowej kulturze, w ramach której szkoła absolutnie nie będzie produkować niezależnie myślących intelektualistów. Kogo więc miała kształcić ta „nowa kultura”, czyli nowa szkoła? To proste: chłopcy będą żołnierzami, a dziewczynki będą rodzić przyszłych żołnierzy (G. Ziemer, „Jak wychować nazistę. Reportaż o fanatycznej edukacji”, Kraków 2021). 

Wesprzyj Więź

Nie da się zniszczyć państwa prawa bez prawników – ostrzega Timothy Snyder w książce „O tyranii” (Kraków 2017) – tak samo nie da się zniszczyć edukacji historycznej bez nauczycieli. To nie znaczy, że uczciwi ludzie mają oddać pole poputczikom władzy i produkować żołnierzyki, wręcz przeciwnie, powinni pozostać wierni standardom warsztatowym zawodu historyka. 

Szkoła, podobnie jak uniwersytety powinna być miejscem nieskrępowanej dyskusji na każdy temat, kuźnią młodych myślicieli, megafonem różnorodności poglądów. Młodzi ludzie mają takie same prawa i wolności konstytucyjne w wyrażaniu swojego „ja”, jak każdy inny dorosły obywatel. Ograniczenia w ich wyrażaniu, pod pozorem „neutralności szkoły” – obecna nowomowa dyrektorska – jest niczym innym, jak łamaniem praw człowieka. W końcu – jak pisze Timothy Garton Ash, komentując decyzję Sądu Najwyższego USA („Wolne słowo. Dziesięć zasad dla połączonego świata”, Kraków 2018) – wolność wyrażania swoich poglądów w placówkach edukacyjnych bez żadnych tabu, jest najwyższym przejawem wolności słowa. „Jeśli nie tutaj, to gdzie?”.

Przeczytaj także: Ludwik Dorn: Śmieszą mnie wysiłki, by wywieść nas od błogosławionego Wincentego Kadłubka

Podziel się

11
Wiadomość

Trzeba być najtwardszym antykomunistą by zmuszać uczniów i nauczycieli do katowania się współczesna, nacjonalistyczną wersją dawnych podstaw marksizmu-leninizmu. Nie obywatel świadomy swych praw i obowiązków jest tu celem, a milczący, bezmyślny, zapatrzony w Wodza członek Narodu.
Nadzieja w tym, że nauczyciele nie będą robić z gęby cholewy a uczniowie oleją przedmiot totalnie. Oni żyją już w innym wszechświecie niż czarnkowy Kosmos cierpiętniczy i maryrologiczny i nie dadzą się do niego zagonić. Po odsunieciu PiS przedmiot ten atychmiast do likwidacji.

—————– „Natychmiast do likwidacji” – motto nagrzanych demokratów ———————
A czy możliwe jest bez likwidacji szkoły zniesienie katowania uczniów i nauczycieli wpływami każdej władzy na nauczanie historii czy dobór lektur i przesłania światopoglądowego ?
Przedtem katowało PO , teraz PiS, po nim katować będą totalnie rozgorączkowani opozycjoniści ze sprzymierzeńcami, chyba że zmienią szkoły w kluby seksualno- rozrywkowych zainteresowań.
To zajadłemu towarzystwu antykaczystów najbliżej do Kraju Rad z pokrętnie rozumianymi hasłami „Równości, braterstwa, wolności” czy ze skłonnością do opiłowania przywilejów (?) katolików.
Na uczelniach napakowanych lewakami zapatrzonymi w zachodnich Przewodników już dawno nie ma wolności dla obcych gości ( np. Terlikowskiego nie chciano wpuścić z odczytem, teraz przeszedł transformację to pewno zyska łaski a nowi komsomolcy zabierają się za usuwanie niesłusznych wykładowców).
Uczniowie nie dadzą się zagonić w czarnkowy kosmos ale zwabieni przez Brukselę z pomocą postkomunistycznego ZNP wlezą do kojca internacjonalistów .

Dawid Kiszcz – to chyba bot pisał… Przepraszam, ale takiego bełkotu już dawno nie czytałam. Czy mogę dowiedzieć się, czym PO katowała uczniów? Tą obowiązkową religią, chyba… Proszę dalej trwać w swojej bańce, ale nie narzucać siłą swoich przekonań! Nie pozdrawiam

Dobry wieczór, Moderacjo —————————————- Do internautki ” Monikaa” która z dumą przyznaje, że chodzi na manify wściekłych macic i podobnie czuje się na forum, rozdając coraz śmielej akceptowane przez Was kopniaki a to „bezmózgim katolikom” ( 5 stycznia 2022, 14:03 https://wiez.pl/2022/01/04/ks-grzegorz-k-znow/ ) , a to „bełkoczącemu botowi” (12 stycznia 2022, 16:05 https://wiez.pl/2022/01/11/historia-i-terazniejszosc/) – wysłałem dzisiaj pod drugi link grzeczniejszy post, który z nieznanych mi powodów nie został wyświetlony. Oto jego treść :
77777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777777
” Proszę nie narzucać s i ł ą swoich przekonań ! ” – woła skatowana Pani Monikaa . A myśli Pani, że tak łatwo wyłączyć aparacik do zdalnej przemocy ? Nie da rady. —- Więc swojego bota odpalam w Pani kota ! —————— Platforma podobnie jak inne partie zmuszała (skoro tak lubicie to słowo) nauczycieli do przestrzegania zaleceń programowych i związanych z nimi – światopoglądowych, bo przecież nie darowałałaby gdyby zaczęli wyjaśniać dziatwie, że np. tzw. okrągły stół był kanciasty . I nie tylko Obywatelska katowała uczniów wykopaliskami z literatury i historii, nudnymi jak flaki z olejem lekturami ( w których każda władza lubi pogrzebać), ciemiężyła religią i przedmiotem związanym z wiedzą o społeczeństwie ( „poprawianą na coraz lepszą” przez kolejne rządy ), prześladowała okrutnie wredną matmą, chemią itd. Zaś te katusze stały się dla małolatów jeszcze bardziej okropne gdy rozmiłowali się na zabój w necie i smartfonach. ——- Teraz niech Pani przetłumaczy z bełkotliwej pisofobii na neutralny język choćby takie zdanie (bo podobnie nawalonych jest w paradzie demokraty nr 2 i w Pani przekonaniach więcej) – ” Trzeba być najtwardszym antykomunistą by zmuszać uczniów i nauczycieli do katowania się współczesna, nacjonalistyczną wersją dawnych podstaw marksizmu-leninizmu ” . Tylko bez ogólników i wykrętów. Proszę o cytaty z wypowiedzi i materiałów ministerstwa wraz linkami. ——-

Rozumiem, przesłanki, dla których Autor nazwał wizję edukacji ministra Czarnka katolicką, ale nie zmienia to faktu, że katolicka nie jest. Konfrontacyjny sposób jej wprowadzania pozbawia ją prawomocności. Kontrrewolucja jest tak samo zła, jak rewolucja, bo odwołują się do różnego rodzaju przemocy.

Teoretycznie prawda, jeżeli traktujemy katolicyzm w oderwaniu od nacjonalizmu. Ale w praktyce od dobrze ponad 120 lat te dwie idee są splecione tak ciasno, że ostrza noża między nie nie wetknąć…
Ci, którzy to rozróżniają to w Polsce margines na margines katolicyzmu spychani.

W jakimś stopniu jest nią przecież od dawna. Co więcej, gdy przestanie nią być to straci jeszcze więcej wyznawców. Czysty kult, czysta teologia, bez zaangażowania społecznego, bez realnego czynienia praktycznego dobra stanie się pustą wydmuszką. Caritas to praktyczna zawsze manifestacja Ducha.
Pytanie tylko, czy będzie organizacją chrześcijańską czy tylko Naszą. I w tym jest problem.

Dobro ma polegać na wcielaniu w życie ideologii przewodników Marka2 zamiast Czarnka albowiem owa najlepszą jest i basta oraz na dopuszczeniu do prania mózgów dziatwy szkolnej wyłącznie higienistów z europejskim certyfikatem .

Pani Anno, proszę się nie poddawać! Nie jest lekko (słabe wynagrodzenie, naciski ministerstwa i kuratorów, roszczeniowe dzieci i rodzice), ale to się kiedyś skończy a rozsądni rodzice są bardzo wdzięczni wszystkim nauczycielom pracującym w polskich warunkach. Jesteście naprawdę wielcy!