W jej historii jak w soczewce skupiają się motywy polskiego sporu o aborcję. Te, które mocno wybrzmiały także po zeszłorocznym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego i niedawnej śmierci Izabeli z Pszczyny.
15 grudnia w wieku 50 lat na oddziale covidowym jednego z warszawskich szpitali zmarła Alicja Tysiąc. Jej nazwisko przez lata dla ruchów pro-choice było emblematem walki o zmianę antyaborcyjnego prawa w Polsce. Kobieta wspierała te działania. Nieustannie spotykała się z krytyką środowisk pro-life – także tych, które mocno podkreślają swoje związki z Kościołem. Wielokrotnie doświadczała również hejtu, który nie ucichł nawet w momencie jej odejścia.
Czy państwo może zmuszać do heroizmu?
Trzeba raz jeszcze przywołać fakty, wokół których narosło wiele nieporozumień. W lutym 2000 roku Alicja Tysiąc – wtedy matka dwójki dzieci – udała się do lekarza. Była w kolejnej ciąży, a zmagała się z poważnymi schorzeniami. Od ponad dwudziestu lat stale pogarszał się wzrok kobiety. Cierpiała na retinopatię, która była przeciwskazaniem do stosowania hormonalnej antykoncepcji. Dwa porody zakończyły się cesarskim cięciem, w wyniku czego doszło też do uszkodzenia mięśnia macicy. Kobieta została poinformowana przez lekarzy, że każda kolejna ciąża będzie się dla niej wiązała z ryzykiem znaczącego pogorszenia się stanu zdrowia. Skutkiem mogła być całkowita utrata wzroku.
Wiedząc o tym, jeszcze w lutym 2000 roku Alicja Tysiąc poszła do okulisty, by uzyskać zaświadczenie umożliwiające jej legalną terminację ciąży w publicznym zakładzie opieki zdrowotnej. Lekarz odmówił jej wydania zaświadczenia. Podobnie uczynili dwaj inni okuliści, do których udała się Tysiąc. Wszyscy ci specjaliści, co później wielokrotnie podkreślała kobieta, byli mężczyznami. Zaświadczenie o wskazaniu do legalnego przerwania ciąży otrzymała w końcu od internistki.
Czy wolno się dziwić, że współczujący jej losowi ludzie mówili nierzadko, że Kościół interesuje wyłącznie życie poczęte, skoro narodzonych dzieci Alicji Tysiąc katolicy wspierać nie chcą?
W styczniu 2021 roku Alicja Tysiąc w rozmowie z Grażyną Latos opublikowanej na portalu Ofeminin.pl wspominała: „Miałam wtedy dwoje małych dzieci, które trzeba było wychować. Syn miał padaczkę. Ja już i tak miałam problemy ze wzrokiem. Gdyby nie pomoc obcych kobiet i organizacji feministycznych, nie dałabym rady. Były przy mnie cały czas – przed porodem, gdy walczyłam o swoje prawa, i po. Choć chodziło nie tylko o mnie, ale też o moją już istniejącą rodzinę, organizacje katolickie – dokładnie 72 – wyłącznie mnie szkalowały. Żadna nie wyciągnęła w moim kierunku pomocnej ręki. To był bardzo trudny okres mojego życia. Jego negatywne skutki odczuwam do dziś”.
Wczesną wiosną 2000 roku sprawa Alicji Tysiąc została nagłośniona przez Federację na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, do której kobieta zwróciła się o wsparcie. Wskazano jej lecznicę, w której wykonywano legalne aborcje. Gdy jednak w drugim miesiącu ciąży udała się ze wspomnianym wystawionym przez internistkę zaświadczeniem na oddział neonatologiczny warszawskiego szpitala im. Orłowskiego, badający kobietę ginekolog stwierdził, że przesłanki do wykonania legalnego zabiegu są niewystarczające. Napisał to na odwrocie zaświadczenia wystawionego przez internistkę (był on także, jak dziś wiemy, jednym z ośmiu lekarzy specjalistów, których opinie dotyczące przypadku Alicji Tysiąc Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wziął pod uwagę).
Po wizycie u ginekologa Tysiąc zaczęła szukać możliwości wykonania nielegalnej aborcji. Telefonicznie uzyskała informację o koszcie zabiegu. Była zdeterminowana. Jednak wkrótce dowiedziała się, że ze względu na jej stan zdrowia w wykonywanym nielegalnie zabiegu terminacji ciąży będzie musiał uczestniczyć również anestezjolog. W związku z tym koszt aborcji miał wzrosnąć ponadtrzykrotnie. Tysiąc nie była w stanie zapłacić tak dużo. W listopadzie 2000 roku urodziła. Przeprowadzono trzecie cięcie cesarskie, ale doszło do wylewu do plamki żółtej. Wzrok uległ tak znacznemu pogorszeniu, że kobiecie wkrótce przyznano pierwszy stopień niepełnosprawności. Miała odtąd utrzymywać się z renty inwalidzkiej. Trójkę dzieci wychowywała samotnie.
W tej historii jak w soczewce skupiają się motywy, które w polskiej debacie publicznej wybrzmiały raz jeszcze bardzo mocno po zeszłorocznym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego i niedawnej śmierci Izabeli z Pszczyny. Czy państwo może zmuszać ciężarne kobiety do heroizmu? Czy postawa heroiczna zakłada wyłącznie poświęcenie własnego życia? Czy w ewentualnej (ale świadomie wybranej przez kobietę) zgodzie na utratę własnego zdrowia w wyniku ciąży i porodu nie należy widzieć również takiego heroicznego aktu, do którego prawo państwowe nikogo zmuszać nie powinno? Czy nie tylko życie, ale i zdrowie matki mniej znaczy od dobra jej dziecka? Kto ma decydować o tym, że ewentualne pogorszenie zdrowia kobiety to powód do aborcji? Dyskusja wokół tych kwestii jest gwałtowna. Znamy dobrze argumenty (najczęściej wyrażane zresztą w skrajnie absolutystycznych moralnie sądach) obu stron sporu. Były one powtarzane bardzo często w polskiej debacie publicznej także za sprawą Alicji Tysiąc.
Państwo powinno chronić
By utrzymać rodzinę, kobieta wielokrotnie zwracała się o pomoc do różnych organizacji i ludzi dobrej woli, bo to, co oferowało jej państwo, okazało się dalece niewystarczające. Od państwa oczekiwała odszkodowania finansowego, ale batalia o jego uzyskanie trwała kilka lat. Tysiąc uzyskiwała wsparcie (także materialne) zazwyczaj w środowiskach feministycznych i pro-choice. Przez wielu katolików uznawana była bowiem za „szczęśliwie niespełnioną morderczynię”. Czy wolno się dziwić, że współczujący jej losowi ludzie mówili nierzadko, że Kościół interesuje wyłącznie życie poczęte, skoro narodzonych dzieci Alicji Tysiąc katolicy wspierać nie chcą? Taka postawa stawała się coraz powszechniej argumentem dla tych, którzy postulują zmianę prawa antyaborcyjnego w Polsce. Manifestacje, jakie wybuchły na ulicach wielu polskich miast, miasteczek, a nawet wsi jesienią zeszłego roku, są na to wystarczającym dowodem.
Po śmierci Alicji Tysiąc warto zatem przypomnieć, że w marcu 2008 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał wyrok w sprawie, jaką starająca się o zadośćuczynienie kobieta wytoczyła przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej. W werdykcie stwierdzono, że Polska naruszyła artykuł 8. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, w którym czytamy, że „każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji”. To z tego powodu zobligowano nasze państwo do wypłaty odszkodowania Alicji Tysiąc. Powodem tym nie było, jak mniema do dziś wielu, zakwestionowanie decyzji lekarzy, którzy nie zgadzali się na przeprowadzenie legalnej aborcji w 2000 r. W strasburskim werdykcie czytamy bowiem:
„Trybunał pragnie odnotować, że pomiędzy lekarzami skarżącej powstała rozbieżność zdań. […] Z jednej strony ośmiu specjalistów jednomyślnie oświadczyło, że nie stwierdzili żadnego zagrożenia lub związku pomiędzy ciążą i porodem a pogorszeniem się wzroku skarżącej. Z drugiej strony lekarka pierwszego kontaktu [czyli wspomniana wyżej w tekście internistka – red.] wystawiła zaświadczenie tak, jakby była specjalistką w trzech dziedzinach medycyny: ginekologii, okulistyce oraz psychiatrii, i w mętnej opinii zaleca przerwanie ciąży. […] Według Trybunału, Państwo powinno było chronić skarżącą, pomimo obowiązującego prawa krajowego i opinii medycznych, ponieważ skarżąca obawiała się”.
Alicja Tysiąc, Julia Tysiąc i zmiana mentalna
Sędziowie Trybunału sugerowali zatem, że zagrożenie karą więzienia może wywoływać u polskich lekarzy strach przed stosowaniem legalnych procedur. Państwo polskie nie zapewnia bowiem odpowiednich ram instytucjonalnych, w których egzekucja prawa jest odpowiednio szybka i skuteczna. W werdykcie zwrócono też uwagę, że Alicja Tysiąc nie miała możliwości odwołania się od decyzji lekarskich. Rzeczpospolita nie zapewniła więc w jej przypadku sprawnego funkcjonowania odpowiednich procedur medycznych, a to było już naruszeniem jej życia prywatnego.
W zdaniu odrębnym do werdyktu hiszpański sędzia Francisco Javier Borrego napisał: „Wszystkie ludzkie istoty rodzą się wolne i równe w godności i prawach. Dzisiaj Trybunał zdecydował, że istota ludzka urodziła się ze względu na naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zgodnie z tym rozumowaniem, jest w Polsce dziecko, które obecnie ma sześć lat, którego prawo do urodzenia jest w sprzeczności z Konwencją. Nigdy nie sądziłem, że Konwencja mogłaby zajść tak daleko i uważam, że to przerażające”.
Urodzona w listopadzie 2000 roku córka Alicji Tysiąc, Julia, ma dziś 21 lat. Wielokrotnie wraz z matką brała udział w manifestacjach na rzecz liberalizacji prawa antyaborcyjnego w Polsce. Jej postawa – szczególnie w jej pokoleniu – przez wielu może być uznawana za symboliczną. W naszym kraju z pewnością dokonała się bowiem znacząca zmiana mentalna. Coraz liczniejsza jest grupa ludzi, dla których los Alicji Tysiąc staje się argumentem za legalizacją aborcji, by przeciwstawić się systemowej obłudzie, wspieranej ich zdaniem wpływami politycznymi Kościoła i jego – jak w prywatnej rozmowie powiedziała mi młoda kuzynka – „bezdusznymi, kompletnie nieczułymi na cierpienia kobiet naukami”.
Czy jesteśmy w stanie pokazać tym ludziom inną twarz chrześcijaństwa? Czy raczej będą oni słyszeli tylko głos tych, którzy w nagłej śmierci Alicji Tysiąc widzą „słuszną karę Bożą”?
Przeczytaj także: Ani relatywizm, ani fundamentalizm
Polski katolicyzm cierpi na nieuleczalną (póki co) chorobę, jaką jest łatwe, a właściwie prostackie utożsamianie grzechu z grzesznikiem. Nietrudno dostrzec, że zjawisko to występuje jedynie w stosunku do grzechów z katalogu „obyczajówki” – aborcja, eutanazja, homoseksualizm. Autentyczny bandyta-recydywista, prawomocnie skazany za rozboje i kradzieże, po opuszczeniu więzienia ma szansę zostać wielkim patriotą, gdy tylko ubierze koszulkę z napisem „Żołnierze Wyklęci”. Kobieta, która usunęła ciążę (nawet z przyczyn zdrowotnych) jest trwale napiętnowana. Tzw. „prawdziwi katolicy” odbierają takim kobietom prawo do nawrócenia, pokuty, powrotu do społeczności z Bogiem. Czego nie odmawiają autentycznym złoczyńcom. Nie wiem, kiedy ta chora, faryzejska mentalność się zmieni. Obawiam się, że nie nastąpi to zbyt szybko.
Samotnie wychowywała dzieci… a ciąża skad się wzieła? Z powietrza?
Gdzie był ojciec dziecka?
Nie Panie Tomaszu. To wszystko, co w związku z tym artykułem przyszło Panu do głowy? Może nie żył, może uciekł?
Tak jak ojciec lub ojcowie poprzedniej dwójki dzieci? Raczy Pan żartować .
A jakie to ma znaczenie w kontekście omawianej sprawy?
A jak już Pan ustali gdzie był ojciec dziecka i skąd się wzięła ciąża, to co dalej ? Jak to wpłynie na Pańską ocenę sprawy?
Polska jest wciąż tak nasycona patriarchatem, że nawet kobiety nim przesiąkają. Dlatego winą za aborcję, gwałt czy cokolwiek innego obarczamy kobiety. Powtarzam za panem ~Tomasz: Pani Alicja sama sobie tego dziecka nie zrobiła tak, jak do gwałtu potrzebny jest mężczyzna. Tylko że w naszym chorym społeczeństwie baba jest wszystkiemu winna. Ja za tę sytuację obarczam głównie KK: to księża odpowiadają za brak szacunku – a nawet ukrytą nienawiść – do kobiet, za uwstecznienie społeczeństwa, tradycyjne pojmowanie rodziny i roli kobiety. „Dzięki” Kościołowi trwamy w ciemnocie.
Pani Moniko. Pani Alicja dobrze wiedziała, ze nie moze mieć nastepnego dziecka ze wględu na mozliwosc pogorszenia wzroku. A mimo to spotykała sie z jakims mezczyzną, i owoc tego sexu bo nie miłosci! chciała zabić! I jeszcze dostać odszkodowanie za brak mozliwosci zamordowania własnego dziecka. Czysta hipokryzja.
Panie Tomaszu ale to co w wieku ok. 30 lat p. Alicja miała złożyć śluby czystości? Przecież miała prawo prowadzić życie intymne. A najlepszych z dostępnych w farmacji środków stosować nie mogła z racji zdrowotnych. Więc zapewne stosowała te mniej pewne. A ciąża może być skutkiem seksu bez zabezpieczenia, ale też tego z zabezpieczeniem lub nawet z NPR.
Najlepszą antykoncepcją jest wstrzemiężliwość. Pani Alicja bardzo dobrze wiedziała ze nastepnego dziecka miec nie moze bo moze stracić wzrok . Prosze spojrzec w oczy córce Pani Alicji, ktora żyje z pietnem tego iz własna mama chciała ją zabić. Ale jej los was nie interesuje.
Chyba Pan nie słyszał wypowiedzi córki p. Alicji. Co więcej ja jestem córką matki, która żałuje, że mnie urodziła. Gdyby mogła to pewnie by dokonała aborcji. I co więcej powiem Panu, że z perspektywy czasu jestem w stanie moją matkę zrozumieć. Jej lęk. Jej złą sytuację z wtedy. Samotność. Ból. Jako podlotek taplałam się w swoim poczuciu krzywdy i obwiniałam matkę za całe zło, które mnie spotkało. Moim wyzwoleniem było spojrzenie na nią z miłością, ze współczuciem i zobaczeniem w niej tylko człowieka ze swoim takimi, a nie innymi uwarunkowaniami. Czy troska i współczucie okazane p. Alicji musi oznaczać brak troski i współczucia wobec jej córki. W moim świecie nie. Być może w Pana świecie to się wyklucza. Tak, jak kocham sama siebie, tak też kocham moją matkę, nawet tę która mnie nie chciała.
Uważam, że wstrzemięźliwość jest najlepszym sposobem na brak poczęć. Jednak nie uważam, aby była ona odpowiednim lekiem na lęk przed niepełnosprawnością. Może Pan by się na to zdecydował lub już jest Pan na to zdecydowany. Ja bym nie zdecydowała się na to. Gratuluję heroizmu i oby nie był Pan do niego zmuszony w wieku ok. 30 lat.
Jeżeli ja miałabym zakaz prowadzenia samochodu ze względu na zdrowie, to bym nie siadała za kółkiem….skutkiem seksu może być poczęcie dziecka, więc jeżeli nie chcę mieć problemów i kocham swoje już urodzone dzieci to robię wszystko, żeby zapewnic im przyszłość a nie narażać….
„Ja za tę sytuację obarczam głównie KK: to księża odpowiadają za brak szacunku – a nawet ukrytą nienawiść – do kobiet, za uwstecznienie społeczeństwa, tradycyjne pojmowanie rodziny i roli kobiety. „Dzięki” Kościołowi trwamy w ciemnocie.”
Jak można takie uogólniające rzeczy wypisywać??? Wie pani, co mnie od zawsze raziło w proaborcyjnych demonstracjach feministek? Okrzyki: mój brzuch, moja macica itd. Wiele takich tragedii bierze się z tego, że z mężczyzn „zdejmują: odpowiedzialność, co dla tych niedojrzałych jest prostym usprawiedliwieniem zostawienia w takich sytuacjach kobiet. „No jej brzuch, jej macica”.
Z kolei nie ukrywam, że m.in. na widzenie relacji kobieta- mężczyzna miała dla mnie duże znaczenie książka Karola Wojtyły „Miłość i odpowiedzialność”.
„To, że można na drugim człowieku polegać, myśleć o nim jako o przyjacielu, który nie zawiedzie, jest dla tego, kto kocha, źródłem pokoju i radości. Pokój i radość to owoce miłości bardzo blisko związane z samą jej istotą.”
Za to zawsze gdy widziałam śp. panią Alicję, myślałam, jak musi się czuć jej córka, gdy zyskała świadomość, dorosłość, że rozumiała, iż to, że zyje, to przypadek; miała po prostu nie żyć.
1. Można obarczać za to winą KK, bo to on jest depozytariuszem norm, które zabraniają dokonywać aborcji w jakiejkolwiek formie i jawnie piętnuje osoby, które takiego czynu dokonały.
2. Demonstracje mogą Panią razić, ale to nie oznacza, że postulat nie jest słuszny. To po pierwsze, a po drugie, te hasła sloganowe, wskazują na to, że chcą same decydować o sobie, o swoim ciele, o tym co się z nimi dzieje. To co dalej Pani piszę jest okropne, można to tak wyrazić: ,, żeby niedojrzali mężczyźni nie mieli usprawiedliwienia kobiety nie powinny mówić moja macica”, to jest absurd, co one mają mówić ,,twoja macica”, ,,jego macica”. Jak mężczyzna jest niedojrzały to akurat takim usprawiedliwienia są mało potrzebne. Chcę tu zauważyć, że ”kobiety pro choice” nie zwalniają siebie z odpowiedzialności, a w końcu chodzi tu o sprawę, które dotyczy je przede wszystkim i o wiele bardziej niż ”ojców”.
3. Generalnie cytat z JPII jest świetny, nie wiem czy ktoś nie mógł się z nią nim nie zgodzić (z tymi słowami, bo w wielu przypadkach naukę JPII jak i całego KK w wielu kwestiach osobiście uważam za patologiczną).
4. Świetnie, że Pani myślała o myślach, emocjach córki pani Alicji, ale dlaczego uważa Pani, że Pani osąd jest poprawny. Niech Pani pomyśli głębiej i lepiej. Przypadkowy jest każdy z nas, to wynika z mechanizmów biologicznych, żaden rodzic nawet jak planuje dziewczynkę, to nie może sprawić by urodziła się dziewczynka, itp. Myślenie, że dziecko które dowiedziało się, że planowani na nim aborcję w cale nie musi się tym przejąć. Więcej ja stawiam hipotezę, że dla dorosłej osoby w większości przypadków taka informacja nie jest bardzo znacząca.
Droga Marzeno Danuto, córka pani Alicji udzieliła w tym roku wywiadu w Gazecie Wyborczej, w którym opowiedziała o swojej silnej więzi z mamą, zrozumieniu wobec jej sytuacji ale również o szykanach, które spotykały ją od dziecka. Jak Pani myśli, kto prześladował, wyzywał i poniżał małą dziewczynkę za to, że jej matka chciała usunąć ciążę? Myśli Pani, że to robiły osoby pro-choice? Niech Pani koniecznie zapozna się z tym co ta dziewczyna sama powiedziała na ten temat.
Pomijając kwestie etyczne dotyczące początków życia, jego prawnej ochrony i granic wolności na pierwszym miejscu postawiłbym kwestię naiwności autora. Środowiska pro choice nie mają żadnych wątpliwości i dylematów. Aborcja nie jest w ich mniemaniu „mniejszym złem”, trudnym kompromisem itd. Aborcja jest „wyzwoleniem”, prawem bezwarunkowym, choćby do aborcji odkurzaczem w 39 tygodniu ciąży. I ta ślepota i naiwność jest porażająca. „Miałam 25 aborcji”, jak szaleć, to szaleć.
Piszę Pan/Pani nie dość, że głupoty to jeszcze obraźliwe głupoty. Po pierwsze najpierw piszę Pan o ,,środowiskach pro choice” i stwierdza (nie wiadomo na jakiej podstawie), że nie mają wątpliwości. Mogę rozumieć to zdanie na dwa sposoby. Albo chodzi o to, że organizacje pro choice mają jednoznaczne deklaracje ideowe, poglądowe, celów, albo że każda członek/członkini tychże organizacji (albo nawet każda osoba określająca się jako pro choice) w ogóle nie ma dylematów. Jeśli to pierwsze, to jest to całkiem naturalne, że organizacje mają jasno określone cele, jeśli to drugie to: raz, ludzie mogą mieć jasne poglądy w danej kwestii, dwa: myślenie że ludzie nawet radykałowie, nigdy nie napotykają na dylematy jest uprzedzeniem. Tak to prawda, dla wielu ludzi aborcja nie jest niczym złym, ja się do nich zaliczam, ale prawdą jest to, że są ludzie którzy, choć są zwolennikami legalizacji, mają dylematy moralne, nie wiem kto stanowi większość. Ostatnie zdanie, świadczy, że to Pan/Pani jest ślepy/a, bo ,,25 aborcji” to jest ekstremum, które nie stanowi żadnej statystycznej większości. Jest to forma błędnego myślenia, bo patrzeć trzeba na te powody, które najczęściej się podaje. Żadna kobieta (albo już dla ścisłości prawie żadna kobieta) nie jest za aborcją bo planuje zrobić ich 25, czy nawet 5, może nie planować zrobić ani jednej.
Jeśli piszemy o śmierci tej osoby, to dylematem moralnym byłby tu raczej stosunek do epidemii covid, kontrowersje związane z przestrzeganiem obostrzeń, ze szczepieniami, etc. Dlatego artykuł wydaje się nieco nie na temat.
Natomiast jest dość prosta fenomenologiczna odpowiedź na idealistyczne dylematy Autora: Gdyby w Polsce obowiązywało liberalne prawo do mordowania dzieci, to 21-letniej córki – dziewczyny – osoby – człowieka po prostu by dziś nie było. O to chodzi?
Uderzające na fb są ostanie wpisy śp. pani Alicji: „Siostry i bracia z Warszawy potrzebuję Was pilnie”- i zgłaszają się, myśląc, że na „o jakiś protesty chodzi”. A ona dalej prosi : „potrzebuję pomocy, leżę w szpitalu i ktoś musi być ze mną TU”- i nie ma, brak + pytanie: „nie masz kogoś bliskiego, żeby Cię wspierał? „. Smutna śmierć w poczuciu opuszczenia. Ze stron wielu.
Dokładnie o to, wybór jest w tym przypadku wszystkim… Nie ma mowy o odpowiedzialnym przeżywaniu swojej płciowości, ponoszeniu konsekwencji za swoje czyny itp. Liczy się młot, i p. Alicja Tysiąc była tym młotem, pytań o ojca, o odpowiedzialność, o moralność nikt nie stawia.
Redakcjo, a może wreszcie kiedyś spotkasz ze sobą w partnerskiej dyskusji osoby takie jak Autor i np. pan Marek Jurek? Jak budować mosty, to budować mosty, a nie wszystko na jedno kopyto.
Wielokrotnie to robiliśmy
Bywam tutaj od niedawna i powiem tak: NIE jesteście portalem katolickim i treści przedstawiane w powyższym artykule NIE są katolickie. Pozdrawiam
Dokładnie co jest niekatolickiego w powyższym artykule? Zupełnie serio pytam. Naprawdę szukałam i nie znalazłam.
Artykuł jest jednostronny, ale nie niekatolicki. Kapitulancki, ale zawiera wiele prawdy. Chciałbym poznać odpowiedź osoby o takich przekonaniach jak p.Marek Jurek (i szacunku dla adwersarzy, co zostało przyznane przez Magdalenę Środę, Ewę Wanat i inne osoby z lewicy).
A kto tu daje certyfikaty „katolickości”? MN?
A kiedy to było? Chyba jednak wcześniej nim ja dołączyłem tu ze swoimi komentarzami.
Niestety nie sądzę, żeby pan Marek Jurek był autorytetem w sprawach etycznych. Tak się o nim uważa i on tak być może uważa o sobie. Ale ja niestety pamiętam jego wypowiedzi z 2006 roku, kiedy po akcji przeciw dr G. dramatycznie spadła ilość zgód rodzin na pobranie narządów do przeszczepów. Wtedy niestety pan Jurek nie podołał próbie i nie stanął po stronie pacjentów przeciw politykom. A jego gest z odejściem z funkcji marszałka to też niestety faryzeizm. Tak, jak faryzeizmem dla mnie jest przekonanie, że zmiana prawa rozwiąże problem aborcji. A przecież wiadomo, że nie rozwiąże i że trzeba szukać rozwiązań skutecznych, a nie ładnie wyglądających. Wsadzenie lekarza, kobiety a nawet ojca do więzienia niczego nie rozwiąże i nie pozyska się w ten sposób ludzi dla sprawy ochrony dzieci. Nie sankcjami prowadzi się ludzi do Boga…
Aborcja jest złem ostatecznym i nie odwołalnym. Kara za uczynienie tego zła powinna być adekwatna dla wszystkich sprawców to znaczy maksymalna, jaką przewiduje wymiar sprawiedliwości np. dożywotnie osadzenie w zakładzie karnym bez możliwości wcześniejszego ubiegania się o zwolnienie z jakiejkolwiek przyczyny. Karze powinni podlegać lekarze, pielęgniarki i personel pomocniczy, kobieta będąca w ciąży i wszystkie osoby znające jej zamiar, które go nie uniemożliwiły. Strach zablokował były by również inne badania medyczne np. badania prenatalne. Osoby stanowiące prawo anty aborcyjne i będące za życiem powinny również zabronić stosowania wszelkich środków antykoncepcyjnych.
Tak skonstruowane prawo powodowałoby szybkie namnażanie zdrowego społeczeństwa, którego chore dzieci umierałyby po urodzeniu i nie obciążały budżetu państwa drogimi terapiami a słabe matki umierałyby podczas porodu lub połogu i nie przekazywały swoich słabych genów następnym pokoleniom. W naturalny sposób odbudowano by zdrową populację naszego kraju. Potrzebni są nam silni i zdrowi obywatele do obrony granic, wiary i budowy nowego społeczeństwa.
Pan/Pani to na serio? Bo to przerosło moje wyczucie ironii.Slabi niech umierają, ..to chrzescijaninowi tak wolno myśleć? Serio?
Zapewne ironia (mam nadzieję!), ale świetnie oddaje mentalność fundamentalistycznego smrodka, który jako aktywna mniejszość podporządkowuje sobie kolejne ministerstwa w naszym kraju.
Szanowna Pani Moniko.
Tak, chrześcijaninowi wolno tak myśleć wszak Bóg dał i Bóg wziął. Najpierw bierze najsłabszych i jeżeli nie ingerujemy to mamy selekcję naturalną zgodną zapewne z Planem Bożym. Jeżeli zaczynamy ingerować stosując moralnie wątpliwe metody biologiczne lub medyczne może prowadzić to do zdegenerowania następnych pokoleń a tym samym do wymarcia nas jako gatunku.
Co za żałosny komentarz, myślę, że niejaki Hitler byłby z Pana dumny, ale z chescijanstwem nie ma on nic wspólnego, radzę zacząć czytać Pismo święte, a dokładnie ewangelię, w niej nie ma nic o selekcji naturalnej.
Szanowna Pani Magdaleno.
Ma Pani rację w Piśmie Świętym brak pojęcia selekcja naturalna, reakcja łańcuchowa, genom itp. bo pojęcia te zostały zdefiniowane po stworzeniu Pisma Świętego co nie powoduje że zjawisk tych nie było.
Istotnie Adolf Hitler niema wiele wspólnego z chrześcijaństwem poza chrztem i wychowaniem w kręgu kultury chrześcijańskiej ponieważ:
· kończył życie w sposób sztuczny w rowach śmierci na wschodzie europy i komorach gazowych najpierw w Niemczech (akcja T4) a potem na terenach podbitych po 1939 roku,
· zaczynał życie w sposób wybiórczy np. w opiekuńczo-charytatywnym stowarzyszeniu „Źródło życia” poprzez odpowiednią selekcję kobiet i mężczyzn przeznaczonych do rozmnażania w ramach demograficzno-politycznych założeń nazistowskiej polityki.
Chciał on w sposób sztuczny i wybiórczy stworzyć idealnego człowieka idealnej rasy co jest sprzeczne z powolnym doborem czy selekcją naturalną.
prawdziwy Polak katolik, ruchy pro life właśnie tak myślą
dopóki to nie ich życie znajdzie się na szali
Redakcja lubi budować mosty, ale nie po to, by po nich przechodzić.
Tak naprawdę Alicja Tysiąc nie umarła, ale żyje nadal w swej córce Julii, która też walczy o prawa do aborcji. Ta fizyczna jeno śmierć jest raczej dobrym polem do refleksji nad obliczem zła, niż okazją do szukania koncepcji innej chrześcijańskiej twarzy. Zresztą ta koncepcja już została dawno znaleziona: to łagodna i dobrotliwa twarz redaktora „Więzi”, która już tu nam mignęła.
Znając historię p. Alicji jestem niezmiennie poruszona. Z początku byłam raczej w oceniającej ją postawie. Potem postarałam się spojrzeć na tę sytuację z szerszej perspektywy. I powiem szczerze, że sama nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu. Jakbym nie miała co jeść i na wychowaniu już dwójkę dzieci to wyobrażam sobie, że i może kradła bym i sama pisała do Stasburga pozywając państwo. Zrozumiałam też, że można kochać swoje dziecko nawet jak się go nie chciało i chciało się dokonać aborcji. Owy brak miłości wciskało się nieustannie w życie p. Alicji. I co ciekawe kiedyś zastanawiałam się jak można być matką i chcieć dokonać aborcji kolejnego dziecka. Nie byłam wtedy sama matką. Teraz jestem matką i dopiero to otworzyło mi oczy, że takie sytuacje są możliwe. Gdy sytuacja przerasta, gdy wchodzi lęk o swoje zdrowie, o zdrowie nowego człowieka, o życie starszych dzieci, o to, że nie będzie się z czego utrzymać, o to, że ostatecznie zostanie się samą, że od tej pory życie będę pasmem udręki i biedy, niezdolności opieki nad dziećmi i sama sobą. Życie naprawdę może przerastać i wtedy chwytamy się rzeczy, których nawet byśmy nie chcieli. Nikt nie ma pretensji to tonącego, który brzytwy się chwyta. A do tonących w swoim życiu często mamy pretensje, oceniamy, osadzamy, że chwycili lub chcą chwycić jakąś „brzytwę”. Wciąż za mało robię nie dając wsparcia tym, którzy tobą.
Redakcjo poważnie? Poświęcacie artykuł kobiecie łamiącej nauczanie Kościoła, którą potępił ówczesny prymas Polski Józef Glemp? Kiedy artykuł chwalący Martę Lempart?
A może nie ma jednego skodyfikowanego w postaci sztywnych regulaminów nauczania KK w pewnych sprawach? Autystycy na granicy lefebryzmu pewnie się nie odnajdą.
Nauczanie KK w sprawie aborcji jest akurat jednoznacznie jasne i sztywne
Jest też jednoznaczne w sprawie tego, że nie mamy prawa osądzać drugiego. Że mamy z grzesznikiem zasiadać do wieczerzy. Czy ja lub Pan byśmy zasiedli z p. Alicja? Nie z wyższością i pogardą, ale z prawdziwą miłością. I to jest dość konkretne wymaganie Ewangelii, które raczej omijamy skupiając się na grzechach grzesznika. Ona chciała zabić dziecko, my chrześcijanie zabijamy ją słowem, osądem…będąc jednocześnie przekonanym o swojej moralnej wyższości. Chętnie wskazujemy konkretne punktu nauczania, w których nie domagają inni (bo przecież nikt nie mówi, że tak nie jest), a skrzętnie omijamy elementy, w których niedomagamy my… Pokoju życzę Panu. I wiecznego pokoju życzę p. Alicji. I szczerze mam nadzieję, że Pan przyjął ją do nieba.
Osądzanie innych nie jest sztywne (w końcu Hitlera i Stalina też nie można osądzać, prawda?), w ochronie życia poczętego nie ma żadnych usprawiedliwień. Przykazanie nie zabijaj jest ważniejsze niż rzekome osądzanie innych. Jakoś Alicja Tysiąc urodziła zdrową córkę i przeżyła jeszcze 20 lat. Czy dożyłaby dłuższego wieku i byłaby zdrowsza jakby zrobiła zabieg aborcji? Nie sądze.
I jeszcze jedno. Mylisz ocenianie z osądzaniem. Osądem byłoby stwierdzenie niedoszła morderczyni. Oceną jest z kolei czyn aborcji, jaki chciała dokonać. No i ś.p. Alicja Tysiąc jest osobą publiczną więc jej czyny, także niedoszłe jak najbardziej można oceniać. A osoba publiczna będącą ikoną środowiska pro-choice nie powinna być w ogóle publikowana na łamach katolickiego pisma jakim jest Więź. Choć de facto to jest opinia pana Sebastiana Dudy do której ma oczywiście prawo, ale powinna być opublikowana na jego prywatnym facebooku, a nie na portalu Więzi.
Oczywiście, że dla „obrońców życia” ważniejszy jest los życia poczętego nieurodzonego jak już urodzonego. Pro-life to tak naprawdę pro-baptism i do obrony życia podchodzą wybiórczo. Często jednocześnie popierają karę śmierci albo zamachy na kliniki aborcyjne i pracujący tam personel. W takim USA mają tam nawet swój własny „christian terrorism”, a takie hasła jak anti abortion violence mają rozbudowane strony na Wikipedii.
Bóg daje życie i je zabiera, Bóg powołuje i zabija. Bóg stworzył wszystko i może zrobić ze swoją własnością co chce. Na tym bazują religijne argumenty przeciwko in vitro. W optyce ortodoksyjnych katolików przerywanie ciąży powinno być zakazane bo walki o to wymaga od nich Bóg i ich między innymi z tego rozliczy podczas Sądu Ostatecznego.
Do osoby o nicku Stanibor – 5 NIE ZABIJAJ . Czyje to przykazanie?
Nie wiem, chyba tych którzy powołują się na katolicki dekalog z katechizmu czerpiący inspiracje z Tory. Współczesny człowiek do niekrzywdzenia innych nie potrzebuje przykazań zrzuconych z niebios, no chyba, że uznać , że od zapłodnienia albo coś koło tego posiadamy nieśmiertelną duszę stając się istotą równą w prawach i godności narodzonemu człowiekowi, ale to już spory hardcore.
Nie tych czy innych , 5 NIE ZABIJAJ to BOŻE przykazanie, nie ludzkie, wymyslone przez ludzi. Po to nam je Bóg dał abysmy wiedzieli jak zyć.
Kapitulancka, ugodowa, „kompromisowa” postawa liberalnych katolikow na Zachodzie nic nie dala, dzieci mordowane sa na potege. Zebyscie przypadkiem nie zeszli na diabelska droge, ktora w piekle sie konczy. Niech Was Bog broni.
Ciewkawe kiedy zaczna usprawiedliwiac zbrodnie przedwojennych Niemcow z biednych rodzin uzywajac argumentu nieproporcjonalnej ilosci zydowskich bankierow, finansistow i wlascicieli nieruchomosci w przedwojennych Niemczech. No ale przecie zabicie Zyda a zabicie nienarodzonego dziecka to co inneeeego, nonie… Pan cenzor pewnie nie pusci, nie szkodzi, wazne ze pana cenzora ubodzie. Prawda w oczy kole.
Warto przypomnieć sobie okoliczności wprowadzenia prawa pro-aborcyjnego w Stanach:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Roe_v._Wade
W emocjonalny sposób przedstawiony był przypadek partykularny, i na tej podstawie podjęto zobowiązanie o charakterze ogólnym. Jest to jeden z typowych przykładów manipulacji emocjonalnej – zaprezentować w odpowiednim, niekiedy fałszywym świetle jakiś przypadek szczególny i na tej podstawie domagać się zmian globalnych. Mamy tu nie tylko ewidentny fałsz logiczny obranej metodologii, ale i emocjonalne nadużycie, a na dodatek faktograficzne oszustwo. Bohaterka ze Stanów stwierdziła bowiem po latach, że kłamała, iż jej ciąża była wynikiem gwałtu. Jednak w wyniku wprowadzenia prawa aborcyjnego, zapewne miliony dzieci straciło życie. U nas ostatnio dużo mówiło się o tragicznym przypadku śmierci młodej kobiety w Pszczynie. Między innymi na tej podstawie postuluje się złagodzenie przepisów aborcyjnych. A przecież zmarła nie chciała aborcji, a eksperci twierdzą że jej śmierć była skutkiem błędu lekarskiego (kilkukrotne kontrole w szpitalu w różnych okresach czasu wykazały szereg nieprawidłowości). Jednak mechanizm manipulacji znany ze Stanów został ochoczo podchwycony przez wiele radykalnych środowisk. Pamiętajmy o tym i pozostańmy przy Ewangelii Życia.
Z głupimi się nie polemizuje. Narodu żal. Ta bolkowa wolność zrodziła kupę łajdaków, zaprzańców, sprzedawczyków.
Pozdrawiam „ktolicką” redakcję Więzi, która za pogorszenie wzroku o kilka dioptrii dopuszcza zabijanie niewinnych dzieci, choć łzy rozlewa np. Nad tymi rzekomo przeganianymi przez białoruską granicę. Pytanie: odejdźcie ode mnie wszyscy dopuszczając się nieprawości…? Do kogo było skierowane?