Jesień 2024, nr 3

Zamów

Weźmy jako wspólnota odpowiedzialność za media

XXIII Forum Ekonomiczne w Krynicy-Zdroju 4 września 2013. Fot. Piotr Drabik / CC BY 2.0

Dariusz Rosiak, Helena Chmielewska-Szlajfer i Adam Bodnar wygłosili wykłady podczas międzyśrodowiskowego seminarium „Jakie będą media w nowej epoce?”.

Seminarium odbyło się 18 listopada w Ludwikowie. Pełne teksty wystąpień prelegentów zostaną opublikowane w wiosennym numerze kwartalnika „Więź”. O czym mówili nasi goście?

– Niezależność dziennikarska zawsze polega na opieraniu się pokusie uległości wobec silniejszych, bardziej licznych i wpływowych. To wyzwanie nie zmieniło się od czasów Sołżenicyna i Orwella – zdefiniował na początku swoje rozumienie niezależności dziennikarskiej Dariusz Rosiak, twórca „Raportu o stanie świata” i Dziennikarz Roku 2020 w konkursie Grand Press.

Przywołał także definicję sztuki, jaką w przedmowie do „Murzyna z załogi «Narcyza»” sformułował Joseph Conrad. Sztuka to zatem „rzetelna próba oddania najwyższej sprawiedliwości widzialnemu światu przez wydobycie na światło dzienne wielorakiej i jedynej prawdy, kryjącej się w każdym jego aspekcie. Jest to próba odnalezienia w jego formach, barwach, światłach i cieniach, w postaci materii i faktach życiowych, tego, co podstawowe, trwałe i zasadnicze, ich jedynej oświecającej i przekonującej cechy – samej prawdy ich istnienia”. Zdaniem Rosiaka można tę definicję odnieść do dziennikarstwa.

Choć dojście do prawdy zazwyczaj się nie udaje, dążenie do niej jest sensem pracy dziennikarskiej

Dariusz Rosiak

Udostępnij tekst

– To rewolucyjna definicja, bo zakłada, że istnieje prawda, do której można dotrzeć – uważa radiowiec. Według niego próba dotarcia do istoty rzeczy – niezależnie, jak definiujemy prawdę, oraz czy uznajemy jej obiektywność – jest podstawowym zadaniem dziennikarza. – Bardzo mnie to pociąga w tym zawodzie – wyznał. – Choć dojście do prawdy zazwyczaj się nie udaje, dążenie do niej jest sensem pracy dziennikarskiej. Rezygnacja z tego dążenia odebrałaby dziennikarstwu rację bytu – mówił.

Rosiak zauważył aktualny problem z definicją zawodu dziennikarza: – Zmierzamy do tego, by uznać za dziennikarza każdego, kto wypowiada się na tematy publiczne. Ta definicja jest na tyle szeroka, że w różnych momentach życia podpada pod nią niemal każdy człowiek, żyjący w zglobalizowanym świecie. Jednocześnie trwa proces utraty monopolu dużych ośrodków medialnych na kształtowanie opinii społecznej. TVN czy TVP wpływają na nią w podobnym stopniu co niektórzy celebryci. Gdy Maja Ostaszewska lub Maciej Stuhr opisują sytuację na granicy polsko-białoruskiej, mają wyraźny wpływ na bardzo dużą grupę ludzi.

Twórca „Raportu o stanie świata” wskazał na trzy główne presje, jakim podlegają dziennikarze: polityczną, komercyjną i technologiczną, związaną w dużej mierze z ekspansją mediów społecznościowych. – Presja polityczna po 1989 r. jest stałym elementem polskiego krajobrazu medialnego. Każda kolejna władza traktuje media jako swój prywatny folwark, jednak takiego poziomu patologii, jaki wprowadził PiS po 2015 r., nie było nigdy – mówił Rosiak. – W obecnej sytuacji wątpię, by dało się tę presję zniwelować przez powołanie nowej Rady Radiofonii i Telewizji czy innego ciała kontrolnego. Jedynym rozwiązaniem jest odebranie politykom zabawki, czyli odejście od modelu mediów publicznych w obecnym wydaniu.

Podobnie sceptycznie Rosiak ocenia możliwość pozbycia się presji komercyjnej – dążenia do ciągłego wzrostu zasięgów, sprzedaży, klikalności itd. – Dziennikarzy w newsroomach rozlicza się z klikalności, a redakcjami kierują często działy marketingu, które publikują artykuły reklamowe i promocyjne jako treści redakcyjne. Dla młodego dziennikarza to często dramat, który wymaga zredefiniowania swojego wyobrażenia o zawodzie. Jedynym wyjściem jest budowanie świadomości wśród dziennikarzy o wartości własnego zawodu – mówił Rosiak.

– Za najbardziej niebezpieczną uważam jednak presję mediów społecznościowych i patologie, które towarzyszą ich rozprzestrzenianiu się. Takie jak polaryzacja, która polega na zamykaniu się na innych i odmowie słuchania ich argumentów – kontynuował. – Towarzyszy temu przekonanie o własnej wyższości moralnej, ideowej i politycznej. W tej optyce brakuje tematów do rozmowy, bo wszystko podlega wartościowaniu jako dobre lub złe. Można więc tylko chwalić albo tylko krytykować. Media społecznościowe podbijają prosty przekaz ideologiczny, który w żaden sposób nie tłumaczy złożonej rzeczywistości, a jedynie odpowiada na potrzebę zarządzania emocjami. Prowadzi to do ciągłej wojny wszystkich ze wszystkimi – twierdził gość Oczyszczalni.

W odpowiedzi na głosy z sali twórca „Raportu o stanie świata” odniósł się do sukcesu swojego podcastu. – Zostaliśmy demokratycznie zweryfikowani przez naszych patronów. Mamy ich w tej chwili ponad pięć tysięcy – mówił. Patroni „Raportu” wpłacają co miesiąc ponad 80 tys. zł po to, by osiem osób pracowało nad audycją. – Nie zyskują za to możliwości wpływu na naszą politykę redakcyjną. Ten model opiera się na zaufaniu, wiarygodności i dobrowolności. Daje też możliwość budowania społeczności wokół treści, które dla naszych słuchaczy tworzymy. W tym sensie nasz model crowdfundingowy sprawdza się i nie widzę jego zbyt wielu minusów, co nie znaczy, że da się go zastosować uniwersalnie.

Jak budować media do sprawczości?

Swoje wystąpienie dr Helena Chmielewska-Szlajfer – socjolożka, medioznawczyni z Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie – zorganizowała wokół trzech pytań: 1. Czym są media?; 2. Po co nam media?; 3. Czy media będą zmieniać nas czy to my je zmienimy? Według badaczki współczesnych trendów medialnych na te wyzwania nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jednocześnie wypracowanie ich jest konieczne, by budować nowy ład medialny.

– W prognozach międzynarodowych instytutów badawczych, takich jak Reuters Institute for the Study of Journalism czy firm consultingowych, przykładowo PricewaterhouseCoopers, to trendy technologiczne najbardziej wpływają na kształt współczesnych mediów – mówiła dr Chmielewska-Szlajfer. Jako najważniejsze zjawiska technologiczne wymieniła: rozwój platform społecznościowych – takich jak Facebook, Instagram czy Substack – a także wszechobecność zsynchronizowanej technologii (omnipresence), metaverse czyli pomysł Marka Zuckerberga na rozwój wirtualnych mediów, i mnożenie się botów oraz innych czynników nieosobowych (non-human agents) w przestrzeni wirtualnej.

Do rynkowych trendów dr Chmielewska-Szlajfer zalicza popularność formatów audiowizualnych – zwłaszcza na Instagramie, Tik Toku, Youtube i Snpachacie – i audio, takich jak podcasty. Nowe technologie pomagają funkcjonować w świecie pracy zdalnej, która szczególnie rozpowszechniła się podczas pandemii. Liczne komunikatory dały możliwość przeniesienia sporej części pracy do świata wirtualnego. – Powinno to się przekładać na możliwość znalezienia lepszej równowagi między życiem zawodowym i prywatnym. Ale uwaga, w polskim rozumieniu work-life balance czai się pewna pułapka, mianowicie wykluczenie kategorii życia politycznego z definicji równowagi pracowo-zawodowej – mówiła pracowniczka naukowa Akademii Leona Koźmińskiego.

Jako trzeci trend wymieniła czynniki polityczne: – Pytanie: kto jest odpowiedzialny za media rozumiane zarówno jako przekaźnik, jak i przekaz, oraz w jaki sposób jest odpowiedzialny. Ma to istotne konsekwencje polityczne – powiedziała dr Chmielewska-Szlajfer. Zwróciła uwagę, że należy myśleć nie tylko nad uregulowaniem mediów publicznych i prywatnych, ale także nad znalezieniem właściwego miejsca dla mediów cyfrowych w całym ładzie medialnym oraz nad rozwiązaniem prawnym problemu dezinformacji. – Jeśli nie weźmiemy za to odpowiedzialności jako wspólnota, to media cyfrowe będą się regulować same, co ma miejsce dzisiaj. To nie działa. Alternatywą dla regulacji medialnych ze strony wspólnoty jest dalsza dominacja rynku, technosolucjonizm i kontrola polityczna – oceniła.

– Co media powinny pokazywać, a co ukrywać? – pytała badaczka, tłumacząc, że te decyzje są kluczowe dla wiedzy i świadomości społecznej i mają wpływ na relacje między mediami a wspólnotą. Według niej obecnie dominujący model mediów wychowujący „do bezradności” będzie konkurował z mediami „do sprawczości”. – Pierwsza droga prowadzi do zaspokojenia indywidualnych potrzeb, bazuje na silnej aktywizacji emocjonalnej, a jednocześnie nie prowadzi do rozwoju postaw prospołecznych. Druga natomiast pomaga społeczeństwu w mobilizacji do zmiany, co widać było w trakcie arabskiej wiosny, protestów w Białorusi czy Strajku Kobiet – tłumaczyła dr Chmielewska-Szlajfer.

Przyszła władza polityczna powinna się samoograniczać

Trzeci mówca, dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS i były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar rozpoczął wystąpienie od przywołania myśli swojego mentora prof. Mirosława Wyrzykowskiego: – Gdy mówimy o prawie, to zawsze należy zacząć od Konstytucji.

Wśród kluczowych zasad ustrojowych wymienił art. 14, który mówi o zobowiązaniu Rzeczypospolitej do zapewnienia wolności prasy i środków społecznego przekazu, art. 54, poświęcony wolności słowa oraz preambułę: – Mamy być pomni gorzkich doświadczeń z czasów, kiedy prawa i wolności były łamane – powiedział prof. Bodnar. Ustrojową wagę ma także Europejska Konwencja Praw Człowieka i bogate orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. – Warto być świadomym, że uczestnicy debaty publicznej w Polsce od prawa do lewa korzystali z orzecznictwa ETPCz. Nie jest to więc w żadnym stopniu instytucja o zabarwieniu ideologicznym – dowodził były rzecznik praw obywatelskich.

– Moim zdaniem należy trzymać się konstytucyjnych ram ładu medialnego, wzmocnionych przez orzecznictwo europejskiego trybunału. Ład ten został przez ostatnie dekady wypaczony. W kontekście zawłaszczenia mediów przez kolejne władze, a zwłaszcza po 2015 r., nasze zasady ustrojowe brzmią jak ponury żart. Ale to nie znaczy, że należy z nich rezygnować – mówił prof. Bodnar. Dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS uważa, że choć presja polityczna na media w III RP zawsze była problemem, to nie można stawiać znaku równości między sytuacją przed 2015 r. a tą po objęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę. Powołał się w tej opinii na raporty niezależnych organizacji i własne doświadczenia.

W odpowiedzi na rosnącą presję polityczną Adam Bodnar postuluje przyjęcie zasady, że państwo i spółki skarbu państwa nie powinny być w ogóle właścicielem mediów, z wyjątkiem mediów publicznych: – Należy w związku z tym uznać, że art. 54 Konstytucji dotyczy jedynie podmiotów prywatnych. Nie zaliczają się do nich jednostki samorządu terytorialnego, je również należy uznać za organy władzy publicznej, a więc wyłączyć z prawa do posiadania mediów.

– Nie zgadzam się z postulatami likwidacji mediów publicznych. Należy je zachować, aby realizowały misję publiczną. Można to robić przez rezygnację z reklam i oparcie ich finansowania wyłącznie o abonament i dotacje państwowe, ale przede wszystkim należy ustanowić nad nimi silną kontrolę społeczną – uważa prof. Bodnar. Choć nie da się jego zdaniem uspołecznić kontroli nad mediami publicznymi zupełnie bez polityków, to za pomocą mechanizmów rad programowych i nadzorczych, przy udziale organizacji pozarządowych, da się je przekazać w ręce społeczeństwa obywatelskiego, samorządów zawodowych czy uniwersytetów. – Uważam, że nie możemy dziś jako społeczeństwo obywatelskie pozwolić, by ktokolwiek, kto przejmie władzę w Polsce po Zjednoczonej Prawicy, podporządkował sobie media publiczne – mówił.

Jako kolejny krok do naprawy ładu medialnego wymienił przywrócenie konstytucyjnej roli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, co zajmie czas ze względu na kadencyjność członków Rady. – Szybko można jednak rozwiązać Radę Mediów Narodowych, której kompetencje są niezgodne z Konstytucją, jak orzekł Trybunał Konstytucyjny w 2016 r. Władza do dziś ignoruje ten wyrok – powiedział prof. Bodnar.

Według dziekana Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS należy też prawnie uregulować działania mediów audiowizualnych i cyfrowych przy jednoczesnej walce z dezinformacją. Na podstawie europejskiej legislacji Digital Services Act prawdopodobnie pojawi się organ regulacyjny w tej dziedzinie. – Należy zapewnić wsparcie dla modeli subskrypcyjnych. Można zastanowić się nad wdrożeniem do systemu podatkowego odpisu jednego procenta na rzecz mediów lub wprowadzenia ulg podatkowych za ich wspieranie – uważa prelegent.

Prof. Bodnar przypomniał, że należy również uwzględnić nowelizację Kodeksu karnego. Chodzi przede wszystkim o usunięcie art. 212 kk., czyli przestępstwa zniesławienia, a także art. 135 par. 2, mówiącego o znieważeniu prezydenta. W tym duchu należy również przemyśleć art. 196, dotyczący uczuć religijnych. – Należy odchodzić od Kodeksu karnego w kierunku większej dostępności procesów cywilnych – przekonywał gość Oczyszczalni.

Wesprzyj Więź

– Jako ostatni filar reformy należy stworzyć dobry powszechny system edukacji medialnej. Bez tego obywatele nie będą potrafili korzystać z narzędzi medialnych. Wzorem może być dla nas Finlandia – mówił prelegent. Dodał na koniec, że należy rozliczyć także konkretnych dziennikarzy, którzy przyczynili się do zawłaszczenia mediów przez koalicję rządzącą, trzeba w tym jednak unikać stosowania odpowiedzialności zbiorowej. – Liczę na to, że zmiana władzy politycznej odbędzie się na zasadzie samoograniczania się – powiedział prof. Bodnar.

Oczyszczalnia 21/22: nowy ład medialny

Oczyszczalnia jest prowadzonym według nowatorskiej metody procesem refleksji nad kluczowymi wyzwaniami stojącymi przed Polską. Inicjatywę realizuje Laboratorium „Więzi” – personalistyczny, chrześcijański, niezależny i interdyscyplinarny think-tank skupiony wokół środowiska „Więzi”. Bieżącą działalność Oczyszczalni można śledzić na jej stronie.

„Nowy ład medialny” to program realizowany przez Oczyszczalnię w latach 2021-2022. Chcemy opisać i zrozumieć ład medialny w Polsce, a następnie zaproponować założenia nowej architektury medialnej, korzystając z najnowszych badań i doświadczeń innych państw.

Podziel się

1
Wiadomość

Koniecznie wymaga docenienia, że D.Rosiak i A.Bodnar przyznali, iż przed 2015 rządy obecnej opozycji również nadużywały swojej władzy w mediach i wobec mediów, bo dla wielu historia zaczęła się w 2015 roku. Nawet, jeżeli polemizowałbym z niektórymi tezami, z takimi osobami rozmowa ma sens. W ogóle, jak patrzę na Oczyszczalnię, to inicjatywa ma sens i może, jeżeli kiedyś dojdzie do zawarcia pokoju, czego na horyzoncie niestety póki co nie widzę, wasz dorobek, dziś jeszcze chyba niedoceniany, być może będzie mieć wartościowy wkład w nowy ład. Środowisku Więzi należą się szczere podziękowania za tę inicjatywę. Zwłaszcza ze strony katolików, bo widać w tym „intencję katolicką”, nawet jeśli rezultat nie jest, bo o to każdemu trudno, wolny od bieżących uwarunkowań i sympatii politycznych.