To nie jest tak, że nie ma we mnie zwątpienia, myśli, żeby zawiesić habit na kołku i powiedzieć samemu sobie: dobra, nie chcę mieć z tym towarzystwem więcej do czynienia. Te myśli jednak nie zwyciężają – mówi „Tygodnikowi Powszechnemu” o. Tarsycjusz Krasucki.
Ojciec Tarsycjusz Krasucki to franciszkanin, od 2016 roku misjonarz miłosierdzia ustanowiony przez papieża Franciszka. W wieku 17 lat został wykorzystany seksualnie przez ks. Andrzeja Dymera, jego historię poznajemy w drugim odcinku cyklu Zbigniewa Nosowskiego „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”. Teraz o sytuacji osób skrzywdzonych z o. Krasuckim w „Tygodniku Powszechnym” rozmawia Anna Goc.
Zakonnik opowiada, że wiele razy wydawało mu się, iż zamknął w swoim życiu rozdział dotyczący wykorzystania. „Przeżyłem nawrócenie, poczułem powołanie zakonne. Teraz już wiem, że nie da się tak po prostu zamknąć w przeszłości czegoś takiego” – zaznacza. Dodaje, że osoby skrzywdzone mają „chwile załamania, bywają też lepsze momenty. Dopiero po latach zdajemy sobie sprawę z tego, że zepchnęliśmy coś na tyle skutecznie, by móc jakoś żyć – tyle że to coś cały czas z nami jest i drąży człowieka od środka”.
„Widzę po różnych osobach pokrzywdzonych przez księży, że ich życie to nieustanna walka, lęki, nieumiejętność nawiązywania relacji. Ta ciemność wciąż wyłazi z człowieka. My czasami nawet nie jesteśmy świadomi, że źródło naszych problemów jest właśnie w tej krzywdzie” – tłumaczy o. Krasucki.
Relacjonuje, że zdarza mu się w kościołach, które odwiedza, słyszeć, że tacy jak on to „wrogowie Kościoła. „Myślę, że ci duchowni nie mają pojęcia, co się dzieje w życiu człowieka, który został skrzywdzony. […] To naprawdę trudne do zrozumienia, że jedno takie wydarzenie potrafi się przełożyć na całe życie. Że to jest taki straszliwy balast” – podkreśla.
Franciszkanin przyznaje, że nie jest tak, iż nie ma w nim zwątpienia, „takich myśli, żeby zawiesić habit na kołku i powiedzieć samemu sobie: dobra, nie chcę mieć z tym towarzystwem więcej do czynienia”. „Te myśli jednak nie zwyciężają. Wolę mówić głośno o tym, co mnie spotkało. Być może to zmieni sytuację innych” – stwierdza.
Zdradza też, że podczas wrześniowej konferencji o ochronie małoletnich w Kościele, zorganizowanej w Warszawie, przekazał swój „odręcznie napisany po włosku list do papieża Franciszka, z prośbą o publikację wyroku w sprawie ks. Andrzeja Dymera. Miał go dostarczyć do adresata przewodniczący Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich, amerykański kardynał Sean Patrick O’Malley”. Na razie nie dostał na niego odpowiedzi.
DJ
Przeczytaj też: Tak zwane dobro Kościoła. Rozmowa z o. Tarsycjuszem Krasuckim
Arcybiskup Fulton J. Sheen
“Gdy pasterz jest leniwy, owce są głodne; gdy śpi – gubią się; gdy jest zdeprawowany – chorują; gdy jest niewierny – tracą swój osąd. Jeśli pasterz nie jest skłonny ofiarować się za swoje owce, przychodzą wilki i pożerają je.”
Jeszcze gorzej gdy szef pasterzy nie reaguje lub nie chce reagować na poczynania swojego pasterza w diecezji szczecińsko-kamieńskiej. To wyraźny sygnał dla wszystkich owiec.
W Watykanie toczą się dwa procesy kanoniczne abp. Dzięgi. Zobaczymy jak one się zakończą i czy wyrok kongregacji odnośnie ks…… Dymera zostanie wreszcie opublikowany.
Choć ks….. Dymer nie był tu jedyny..
Tomasz ze Szczecina