Zima 2024, nr 4

Zamów

Dobro, które zawstydza chrześcijan

Ikona autorstwa Michała Płoskiego

Im czystsza miłość, im bardziej bezinteresowna, tym mocniej jednoczy nas z Chrystusem. Jako chrześcijanie dysponujemy podpowiedzią: On w nich jest – w ubogich, opuszczonych, poniewieranych.

Homilia wygłoszona 27 października 2021 r. w warszawskim kościele środowisk twórczych podczas Mszy św. w intencji uchodźców i migrantów, którzy cierpią na granicy polsko-białoruskiej, oraz tych, którzy niosą im pomoc

Możemy powtórzyć dziś za apostołem Pawłem słowa, które zapisał w Liście do Rzymian: „Duch wspomaga bezsiłę naszą”. W doświadczeniu ograniczenia, kryzysu, kiedy człowiek doświadcza owej bezsiły, Duch Boga przychodzi, by nas wspomóc. Duch Święty zawsze jest Tym, który daje inspirację, daje natchnienia, potrafi działać w naszych wnętrzach. Paweł pisze, że kiedy nawet nie wiemy, o co mamy się modlić, to On będzie się modlił w nas, będzie wstawiał się za nami.

Duch, o którym słyszeliśmy w Liście, to ten sam Duch – Paweł wspomina o tym nieco wcześniej – dzięki któremu jako dzieci Boga możemy wołać do Niego: „Abba, ojcze; Abba, tato”. I nie musimy się bać. Paweł zaznacza: „Nie po to otrzymaliście Ducha, by się pogrążyć w lęku, w bojaźni”. Naprawdę jesteśmy dziećmi Boga, możemy wołać do niego: „Abba, tato”.

Jezus jest w ubogich, opuszczonych, poniewieranych. Trzeba zobaczyć Jego oblicze w ich twarzach, Jego los w ich historiach, Jego cierpienie w ich bólu

ks. Grzegorz Michalczyk

Udostępnij tekst

„Abba” to wyraz semicki, aramejski, pochodzi z języka, którym mówili na co dzień Jezus i uczniowie. Został przechowany w Ewangelii i listach Pawła, choć pisane były po grecku, jako słowo, którym chrześcijanin może się zwracać do Boga Stwórcy. Staje się ono szczególnie ważne w momentach dramatycznych. W taki sposób modli się sam Jezus w Ogrójcu przed własną śmiercią. Woła: „Abba, Ojcze…”

Tego samego pojęcia używa, ucząc apostołów modlitwy. Pojawia się tu jednak istotny szczegół. Sam Jezus zwraca się do Boga: „Ojcze mój” – bo Jego relacja z Ojcem jest absolutnie wyjątkowa. Natomiast uczniom poleca, by używali wezwania: „Ojcze nasz”. Tym samym Chrystus pokazuje, że nie możemy sobie zrobić z relacji z Bogiem prywatnej kapliczki, na swój własny użytek. Tylko dzięki Jezusowi możemy tak mówić do Boga. A On zawsze przypomina, że są jeszcze inni, obok nas, zaproszeni do wspólnoty.

„Ojcze nasz”. Dzisiaj to „nasz” nabiera szczególnego wymiaru w sytuacji, w jakiej jesteśmy. Każe spojrzeć z czułością na najmniejszych, osoby w ubóstwie, w odtrąceniu, w uchodźctwie. Trudno o mocniejszy fragment Ewangelii.

Ale pójść drogą, którą wskazuje Jezus, może tylko człowiek pokorny. „Walczcie o to, byście weszli przez ciasne drzwi” – słyszymy. Co w ogóle znaczy: „wejść przez ciasne drzwi”? W Galilei nieopodal Góry Błogosławieństw stoi „Domus Galilaeae” – dom wspólnot neokatechumenalnych.  Niezwykłe miejsce, obfitujące w wiele znaków, które mocno przemawiają. Jednym z nich są właśnie owe ciasne drzwi. Przejście – jakby mini tunel – w które trzeba wejść, żeby przedostać się na drugą stronę. To przejście jest wąskie, ale przede wszystkim – niskie. Przejść przez nie potrafi tylko człowiek, który się głęboko pochyli. Może to jest ta ciasnota drzwi do Królestwa? Wejść tam mogą tylko ci, którzy potrafią się z pokorą pochylić. Ci, którzy umieją dostrzec w sobie i zrealizować potrzebę pokornego dzielenia się miłością. Nie każdy wejdzie. Słyszymy, że Pan domu wstanie i zamknie drzwi. 

Ewangelia mówi ponadto, że w momencie, kiedy zapadną ostateczne rozstrzygnięcia, zaskakująco odwrócą się role. Będą ludzie przekonani, że cały czas byli blisko Jezusa, we wspólnocie z Nim, przerażeni nagle tym, że On ich nie rozpoznaje. „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, na ulicach naszych nauczałeś” – wołają. Parafrazując: „Panie Jezu, przecież uczestniczyliśmy w tylu mszach, modliliśmy się, chodziliśmy na nabożeństwa”. Mimo tego słyszą od Jezusa: „Nie wiem, skąd jesteście, nie znam was”.

Byli formalnie blisko Niego, ale nie dali Mu się poznać. Obojętność i brak miłości „wyrzuciły ich na zewnątrz”. Słyszą z usta Pana: „Nie znam was, nie wiem, skąd jesteście. Odejdźcie ode mnie wszyscy sprawcy bezprawia”. To jedne z najmocniejszych słów w Ewangelii. Radykalna przestroga, by człowiek w swojej pobożności – wypełniając różne obrzędy i kultywując religijne tradycje – nie zagubił tego, co jest ich fundamentem.

Można by przywołać wiele scen z Ewangelii, w których Jezus utożsamia się z najuboższymi, co nierzadko zresztą budzi oburzenie religijnych elit. We wstrząsającej scenie Sądu Ostatecznego z 25. rozdziału Ewangelii Mateusza Król sądzący świat nie pozostawia wątpliwości: „Byłem głodny, a daliście mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem obcy, a przyjęliście mnie; byłem nagi, a ubraliście mnie; byłem chory, a odwiedziliście mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie”. Wejdźcie do Królestwa – powie. A do drugich: „Odejdźcie ode Mnie, przeklęci… Bo byłem głodny, a nie daliście mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście mi pić; byłem obcy, a nie przyjęliście mnie…”. To miłość okazuje się kluczem do Bożego Królestwa.

W scenie Sądu Ostatecznego fascynuje mnie to, że ci, którzy doświadczają zbawienia, bo dzielili się dobrem, bo żyli w miłości, nie robili tego w żaden sposób interesownie. To byli ludzie, którzy pomagali bliźnim nie ze względu na fakt, że w nich jest obecny Jezus, licząc na nagrodę w przyszłości. Robili to dlatego, bo czuli wewnętrzną potrzebę, uważali, że to jest po prostu normalne, ludzkie. Widzieli człowieka w potrzebie, głodnego, chorego, nagiego, obcego – i spontanicznie dzielili się z nim miłością. Dopiero w scenie Sądu odkryli, zaskoczeni, że usłużyli samemu Jezusowi. 

Wesprzyj Więź

Im czystsza miłość, im bardziej bezinteresowna, tym mocniej jednoczy nas z Chrystusem. Jako chrześcijanie dysponujemy podpowiedzią: On w nich jest – w ubogich, opuszczonych, poniewieranych. Trzeba zobaczyć Jego oblicze w ich twarzach, Jego los w ich historiach, Jego cierpienie w ich bólu.

Wtedy właściwie wszystko powinno być jasne. Dlaczego nie jest? Nie wiem. Ale wiem, bo mówi o tym Ewangelia, że przyjdą ze wschodu i z zachodu, z północy i z południa, i miejsce za stołem w Królestwie Bożym dla nich się znajdzie. Pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi. Odwrócenie ról. I stanięcie w prawdzie. Dla wielu bolesnej. Pełnej radości dla tych, którzy dali się pociągnąć miłości. 

Przeczytaj też: Śmierć na granicy niczego nie zmieniła. A teraz zgony będą częstsze

Podziel się

11
1
Wiadomość