We współczesnych pracach na temat ludowej historii Polski przeszkadza mi bardzo wyraźna idealizacja ludu i potępienie elit – mówi „Kulturze Liberalnej” prof. Andrzej Friszke.
W „Kulturze Liberalnej” Jarosław Kuisz rozmawia z prof. Andrzejem Friszkem, historykiem i szefem działu historycznego „Więzi” o dawnych i obecnych badaniach nad ludową historią Polski. Nurt ten stał się ostatnio popularny zwłaszcza za sprawą głośnej książki Adama Leszczyńskiego.
Prof. Friszke wyjaśnia, że badania w PRL „w zasadzie nie dotykały «dołu społecznego», czyli sytuacji na wsiach, sytuacji w małych miasteczkach, zwykłych ludzi”; państwo promowało „badania nad ludem, ale w takich wielkich kategoriach: badania przemian społecznych, awansu materialnego. Dlatego poważne badania nad tymi kwestiami to jest w zasadzie czas ostatnich kilkunastu lat. W PRL-u historyk na ogół nie miał dostępu do źródeł”.
W pewnym momencie – relacjonuje prof. Friszke – po publikacjach książek Jana Tomasza Grossa i tomach IPN o Jedwabnem, prawica „wniosła troskę o poczucie identyfikacji zwykłego człowieka, prostego Polaka. Już nie tylko państwo i jego instytucje były takie ważne, tylko też kondycja i poczucie wartości zwykłych ludzi”.
„Prawica generalnie dążyła do idealizacji ludu, do mitologizacji ludu. Tymczasem tak samo jak warstwy wyższe dzielą się na prawicowe i lewicowe, na ludzi szlachetnych i ludzi podłych – tak samo jest z ludem. Do tego są różnice regionalne, są różnice mentalne, charakterologiczne i nie ma czegoś takiego jak Polak przeciętny, zwykły i uniwersalny. Ale jest tęsknota za wytworzeniem takiego mitu i dziś mamy do czynienia z próbą wytworzenia mitycznego wyobrażenia Polaka niezłomnego, szlachetnego, patriotycznego, religijnego. Ale to są wszystko operacje typu propagandowego” – mówi historyk, zauważając, że „nie ma społeczeństwa, o którym można powiedzieć, że całe jest szlachetne i powinno być dumne. Żadne społeczeństwo takie nie jest”.
„Co pan sądzi na temat wysypu prac na temat ludowych historii Polski? Chyba nie można powiedzieć, że dla historyka nie ma tematu?” – pyta Kuisz. „Jest, ale historyk jest w znacznej mierze bezradny wobec tego typu prac. (…) one są oparte w ogromnej mierze na mniemaniach. Historyk powinien natomiast wyciągać wnioski na podstawie źródeł, na podstawie faktów…” – odpowiada prof. Friszke.
Wyjaśnia, że „jeśli chodzi o historię społeczną i to warstw ludowych, to w zasadzie my prawie niczego nie mamy. Bardzo nieliczne wspomnienia, pamiętniki. Jest publicystyka, opinie. Owszem, jest trochę akt sądowych i na nich próbują się opierać niektórzy badacze, zwłaszcza Adam Leszczyński”. „Żeby było jasne, ja nie mówię, że tego nie można badać. Należy badać postawy, zachowania i sytuacje zwykłych ludzi. Natomiast te badania są szalenie trudne i mogą być łatwo podważalne” – zaznacza.
Historyk dodaje, że przeszkadza mu w tych pracach „pewne założenie generalne – to znaczy zawarta w nich bardzo wyraźna idealizacja ludu i potępienie elit”. „Jest w tym wręcz agresja wobec elit” – uważa prof. Friszke. I dodaje: „Oczywiście, ona czasem ma swoje uzasadnienie. Trudno bronić pańszczyzny czy znęcania się nad chłopami – i nikt tego nie robi. Z drugiej jednak strony, takie rozgrzeszanie zwykłych ludzi z rozmaitych czynów i zachowań, traktowanie ich, że są solą ziemi, to są takie wyobrażenia i koncepcje mocno oparte o marksizm, o doktrynę walk klasowych” – tłumaczy.
O tym jak opowiadać historię ludową, w jesiennym numerze kwartalnika „Więź” rozmawiają Piotr Guzowski, Dobrochna Kałwa, Adam Leszczyński oraz Andrzej Friszke i Grzegorz Pac. W tym samym numerze Sebastian Duda polemizuje z postawą inteligenta „za lud walczącego”
DJ
Ale żadna z ludowych historii Polski nie mówi o tym, że nie było złych chłopów i dobrej szlachty. One wszystkie mówią za to o kolosalnej systemowej przemocy, w której garstka społeczeństwa żyła kosztem potwornej przemocy na pozostałych jego członkach. Przemocy nie tylko fizycznej, ekonomicznej, ale przede wszystkim psychologicznej. Szerokim masom społecznym wbito do głowy, że są gorsi, że są podludźmi, i że organizacja społeczna oparta na eksploatacji była jedyną możliwą.
Prof. Friszke zdaje się mówić: “na plantacjach w Luizjanie byli przecież i dobrzy właściciele niewolników, i źli leniwi czarni niewolnicy, tak więc nie upraszczajmy, bo w tych ludowych historiach bardzo często właściciele niewolników są przedstawiania wyłącznie w negatywnym świetle”. No bądźmy poważni.