Jesień 2024, nr 3

Zamów

Bp Muskus: Jesteśmy mistrzami przemawiania, nie słuchamy. Dotyczy to także księży i biskupów

Bp Damian Muskus. Fot. Magda Dobrzyniak

Duch Święty może przemawiać przez najmniejszych, na co dzień niewysłuchiwanych, zapomnianych, ignorowanych – mówi bp Damian Muskus.

Krakowski biskup pomocniczy Damian Muskus przewodniczył wczoraj uroczystościom 30. rocznicy koronacji cudownego wizerunku Matki Bożej w Sanktuarium Macierzyństwa NMP w Dziekanowicach.

W homilii mówił o rozpoczętym niedawno w Watykanie synodzie poświęconym synodalności – czyli refleksji nad tym, czy potrafimy się wzajemnie słuchać, być ludźmi dialogu i szukać wspólnej drogi.

Zwrócił uwagę, że mamy dziś „problem ze słuchaniem”. – Wielu wygłasza opinie, nie będąc zainteresowanymi zdaniem innych. Żyjemy w świecie nieustannej wymiany poglądów i opinii, która nie ma nic wspólnego z dialogiem, za to jest jednostronnym monologiem ludzi, którzy wyznają tylko własne prawdy – zauważył.

– Jesteśmy mistrzami przemawiania, nie słuchamy. I dotyczy to także księży i biskupów – mówił. Jak dodał, Maryja jest natomiast Nauczycielką „słuchania i rozumienia znaków czasu, natchnień Ducha Świętego, obecności Boga w wydarzeniach i ludziach”. – Uczy nas odstąpienia od potrzeby ciągłego przemawiania, uczy słuchania i rozumienia tego, co inni czują i myślą. Ona uczy, jak wsłuchiwać się w świat i drugiego człowieka, by usłyszeć, co mówi Pan. Od Niej trzeba nam uczyć się słuchania i próby zrozumienia tego, co słyszymy, co widzimy, czego doświadczamy – podkreślał.

Nawiązując do odczytanej z racji odpustu Ewangelii o pokłonie pasterzy w Betlejem, bp Muskus zauważył, że Bóg wprowadził Mesjasza w dzieje świata przez „bramę skrajnego ubóstwa”, a na inaugurację swojej zbawczej misji zaprosił prostych pasterzy.

– Dziś, u progu rozpoczynającego się również w naszej archidiecezji synodu, pamiętajmy o gorliwości tych prostych, ubogich ludzi, którzy po pierwsze usłyszeli głos z nieba, po drugie uwierzyli, a po trzecie bez zbędnej zwłoki wyruszyli na poszukiwanie Pana, by później wrócić do swojego świata i nieść mu radosną wieść o tym, że Bóg się narodził – zachęcał krakowski biskup pomocniczy.

Jego zdaniem synod zachęca do takiej postawy – „do wspólnego ruszenia w drogę, do otwierania się na głos Boży, który może przyjść z najmniej spodziewanej strony, do słuchania Ducha Świętego, który może przemawiać przez najmniejszych, na co dzień niewysłuchiwanych, zapomnianych, ignorowanych”.

– Wszyscy są ważni – zapewniał hierarcha, przytaczając słowa papieża Franciszka: „Oni są częścią Kościoła. Jeśli się do nich nie odezwiesz, jeśli nie pójdziesz do nich, by spędzić z nimi trochę czasu, aby nie tylko usłyszeć to, co mówią, ale dowiedzieć się, co czują, nawet jeśli miałbyś usłyszeć obelgi, którymi cię obrzucą, to nie przeprowadzisz synodu dobrze. Synod nie zna granic, obejmuje wszystkich”.

Wesprzyj Więź

Przypomniał inne słowa papieża, przestrzegające przed tym, by parafie nie stały się „ekskluzywnymi klubami” dla tych, którzy myślą podobnie, ale „domami otwartymi” dla wszystkich ludzi z okolicy. – Być z ubogimi to zawsze była powinność Kościoła. Dziś znów jesteśmy wzywani, by iść do nich, by ich szukać, by nieść pomoc – tłumaczył biskup.

Przeczytaj też: Jeżeli w Kościele kogoś wykluczamy, pozbywamy się możliwości usłyszenia Ducha Świętego

KAI, DJ

Podziel się

4
4
Wiadomość

Ale nie jestescie ubodzy, nie sluchacie ani nie szukacie osób wykorzystanych! I nie chcecie nas odszukać! A parafie, plebanie są właśnie takimi ekskluzywnymi miejscami. Nie ma na stronach parafii numerow telef komórkowych księzy! Czemu? Aż tak bardzo boicie się owczarni Pańskiej? Po Mszy sw księża uciekają na plebanie! Czego tak się boicie? Biskupi pozamykani w pałacach, willach! To jest to wasze ubóstwo?

Nie wyobrażam sobie publikowania na stronach www parafii prywatnych numerów telefonów komórkowych księży. W jakim celu miałyby być powszechnie znane? Żeby znudzeni czy skorzy do żarcików parafianie, i nie tylko oni, w dowolnej chwili mogli sobie uciąć pogawędkę z duchownym? A jak nie odbierze (bo prowadzi lekcję, bierze prysznic, jedzie samochodem, słucha spowiedzi czy zwyczajnie odpoczywa), to go skreślić, bo nie jest przez cała dobę do dyspozycji „potrzebujących kontaktu” parafian?
Parafie na www podają przecież numery telefonów kontaktowych/służbowych, pod którymi są dostępni księża dyżurujący.
Co do „ucieczek po mszy”: to naprawdę żaden problem zaczepić księdza wychodzącego z kościoła i umówić się na rozmowę w dogodnym dla obu stron terminie. Poza tym przy parafiach działają zwykle różne grupy prowadzone przez księży, a terminy ich spotkań nie są tajne.

A ja akurat wiem, że jeżeli na stronie parafii jest nr komórki to proboszczem jest ksiądz a nie urzednik kultowy. A jeżeli odbiera od razu telefon to mój szacunek rośnie w dwójnasób.
Wiele razy oprowadzając wycieczki po zabytkowych kościołach musiałem uzgodnić to z proboszczami. Nie ma nic straszniejszego niż numer stacjonarny czynny przez godzinę w tygodniu w czasie dyżuru proboszcza w kancelarii plus pewność, że nawet próba zastania księdza na parafii to próżny wysiłek. Znam takich, których można zastać tam 15 minut przed i 15 minut po mszy. A potem szukaj wiatru w polu.
A do ego te drzwi parafii…. To tez jest Twarz Kościoła. Jedne uśmiechnięte, otwarte, z wypisanym na kartce numerem komórki zapraszające do kontaktu gdy akurat ksiądz jest gdzie indziej.
Inne zamknięte na cztery zamki, obite blachą, krzyczące: „Odczep się i nie przeszkadzaj!” I na nich zawsze jest nr stacjonarny z informacją, że biuro czynne o jakiejś dziwnej godzinie raz w tygodniu. Do takich drzwi nawet nie chce się pukać. Znam takie drzwi i takich proboszczów, do których aby się dodzwonić trzeba robić to tylko przez innych księży.
Chyba nie o to chodzi.

W wielu miejscach, niestety, tak się dzieje, czyli dzieje się źle. Na stronie www i fb mojej parafii są dwa numery tel. kontaktowych – stacjonarny i komórkowy, a także adres e-mail. Z ciekawości zerknęłam „po okolicy”: na połowie z 10 zlustrowanych stron są tylko numery stacjonarne, na pozostałych stacjonarne + komórkowe.
Ja wyżej odniosłam się postulatu Tomasza, by ujawniać numery tel. „księży”. Tu swoje zdanie podtrzymuję. Natomiast co do parafii – pełna zgoda. Parafianin/interesant nie może pokonywać iluśkilometrowych dystansów, by ostatecznie – nawet ze sprawą wymagającą odpowiedzi „tak – nie” – odbić się od zamkniętych drzwi.

Bo księża mają byc naszymi pasterzami! A sie przed nami wrecz ukrywają! Wiec czemu nie ma nr komórkowych na stronach wieluuu parafii? Bo chcą od nas mieć świety spokój! I tacy mają być pasterzami owczarni? Przed którą uciekają?

Ale precyzyjniej, bardzo proszę. Bo nr telefonu komórkowego parafii (czyli kontakt do dyżurującego w danym dniu księdza) to nie to samo co nry prywatnych telefonów duchownych w niej posługujących.
Nr telefonu komórkowego parafii powinien, po pierwsze, istnieć, a po drugie – zostać upubliczniony. Nie widzę natomiast żadnego powodu, by udostępniać numery tel. poszczególnych księży.

W małej wiejskiej parafii gdzie jest jeden ksiądz nie ma z reguły podziału na komórkę służbową i prywatną. Zresztą po co?
Ksiądz i lekarz są zawsze na służbie.
Ciało i dusza mogą domagać się pomocy o każdej godzinie.

Oczywiście, w maleńkiej parafii numer telefonu proboszcza staje się niejako jej numerem kontaktowym, skoro nie ma telefonu służbowego. Choć właściwie czemu nie miałoby takich służbowych „komórek” być, skoro to dziś wydatek symboliczny?
Szefowie parafii czasami się zmieniają, a wikariusze bardzo często. Po kilkunastu latach namiarami na ks. X dysponowałoby zatem wiele osób, kontakt z którymi niekoniecznie ks. X chciałby utrzymywać. Albo np. ksiądz X odbierałby nocą dramatyczne telefony od eksparafian z miejscowości odległej o parę lat i 150 km (bo mają go w komórce pod: „ksiądz”). Chyba że po każdej zmianie miejsca pełnienia posługi duchowny zmieniałby numer telefonu. Trochę bez sensu.
Każdy z nas podaje numer swego prywatnego telefonu osobom, którym sam chce go udostępnić. W przypadku wiernych to raczej nie ograniczy dostępu do pomocy duszpasterskiej, jeśli parafia posiada „komórkę” służbową.
„Ciało i dusza mogą domagać się pomocy o każdej godzinie”. Niewątpliwie. Chory telefonuje wówczas na pogotowie ratunkowe czy do tzw. nocnej pomocy medycznej (lekarz z przychodni raczej nie ujawnia wszystkim pacjentom prywatnego numeru tel.). A potrzebujący wsparcia wierny kontaktuje się ze swoją parafią albo konkretnym księdzem, jeśli ten – z własnej woli – podał mu numer telefonu.

Joan – telefony do wszystkich księzy w parafii . Wszyscy są pasterzami w parafii a proboszcz to ojciec parafii. No to jak to jest? Ojciec odcina się od dzieci? I taki daje przyklad? Prosze zajrzec na strony www parafii w Szczecinie. Podany tylko nr stacjonarny i od czasu do czasu adres email…