W spuściźnie, którą pozostawił prymas, lepiej nie szukać argumentów za promocją nacjonalizmu przeciwko „neomarksizmowi” – pisze Sebastian Duda w „Tygodniku Powszechnym”.
W najnowszym „Tygodniku Powszechnym” ukazał się tekst Sebastiana Dudy – teologa, filozofa, redaktora „Więzi” – „Święty minionej epoki”. Autor zastanawia się nad aktualnością przesłania kard. Stefana Wyszyńskiego, który w niedzielę zostanie beatyfikowany wraz z m. Elżbietą Różą Czacką.
Duda przywołuje opinię Ewy Czaczkowskiej, biografki prymasa, że w Polsce nie było właściwie jego religijnego kultu. „Choć jako wybitna postać historyczna z pewnością cieszył się on uznaniem (szczególnie w różnych kościelnych kręgach), opinia o jego świętości nie była wcale mocno ugruntowana”.
Teolog zauważa, że obecnie „w różnych świątyniach katolickich, a także w internecie, odbywają się przedbeatyfikacyjne rekolekcje i nabożeństwa. Rozprowadzane są też plakaty oraz dewocjonalia z wizerunkiem nowego błogosławionego”. „Nie twierdzę, że tego typu działania duszpasterskie nie mogą wpłynąć na ożywienie kultu Wyszyńskiego. Wydaje mi się jednak, że są one dalece niewystarczające, by naprawdę ukazać jego religijną wielkość czy aktualność jego spuścizny” – zaznacza.
Zdaniem Dudy „niemożliwe jest proste adaptowanie tamtej wizji kościelności i religijności, czy też ówczesnego sposobu funkcjonowania katolicyzmu w życiu publicznym do współczesnych warunków”. „W ciągu trzech dekad po upadku komunizmu powstało w Polsce takie samo jak na Zachodzie społeczeństwo konsumpcyjne. Instytucji Kościoła nie prześladuje polityczna władza. Wręcz przeciwnie: między aktualnie rządzącymi a kościelną hierarchią zaistniał gorszący wielu konkubinat”.
Teolog zwraca jednocześnie uwagę, że w episkopacie patrzą na to inaczej: „na przykład abp Marek Jędraszewski w ten właśnie sposób [analogiczny do czasów Wyszyńskiego] zaczął postrzegać swoją misję w Kościele w Polsce”.
Rekonstruując myślenie metropolity krakowskiego redaktor „Więzi” pisze: „choć katolicyzm ludowy w znanej z PRL-u postaci powoli wymiera, katolickim bastionem nie muszą być już dziś prości mieszkańcy wsi. Wolno za takowy uznać nie tylko katolików tradycjonalistycznych, ale np. młodych nacjonalistów”.
„Nie warto czynić z Wyszyńskiego totemu niemożliwych do zastosowania w obecnych warunkach powtórek z przeszłości. W spuściźnie, którą pozostawił, lepiej nie szukać argumentów za promocją nacjonalizmu przeciwko «neomarksizmowi». Nowy błogosławiony Kościoła katolickiego zostawił nam po sobie np. bardzo głęboką refleksję nad chrześcijańskim sensem pracy, jak również refleksję nad prawami człowieka w powiązaniu z niezbywalną godnością każdej osoby ludzkiej” – przekonuje Sebastian Duda.
DJ
Przeczytaj też: Nie zamykać kultu prymasa Wyszyńskiego w wymiarze pietystycznym
„Nowy błogosławiony Kościoła katolickiego zostawił nam po sobie (…) refleksję nad prawami człowieka w powiązaniu z niezbywalną godnością każdej osoby ludzkiej”.
Każdej? Czy tylko podobnej do Mnie?
Czy katolicyzm ludowy jest do pogodzenia z niezbywalną godnością KAŻDEJ osoby? Murzyna, Żyda, Araba, Ukraińca, uchodźcy, emigranta, homoseksualisty?
Wątpię.
Obawiam się, że to tylko pudrowanie rzeczywistości.
Jeżeli Redakcja wiernie oddała treść artykułu, to wyrażę żal, że Autor nie odwrócił proporcji – jeden akapit o tym, co dzieli niektórych katolików w ocenie prymasa, no może drugi akapit że przenoszenie jego przewodzenia Kościołowi we współczesne czasy to pomyłka, a resztę artykułu o spuściźnie prymasa w zakresie chrześcijańskiego sensu pracy, praw człowieka i godności osoby ludzkiej. Wtedy artykuł nie pomijając prawdy o różnicach bardziej by budował, niż dzielił.
Nie można jednak nie dopowiedzieć, że archidiecezja warszawska odpowiedzialna za beatyfikację prymasa miała okazję pójść tą ścieżką wcześniej i z tej okazji nie skorzystała. Chodzi o beatyfikację księdza Jerzego Popiełuszki. Starannie usunięto z jego beatyfikowanej biografii wątki pro-pracownicze, o sensie pracy chrześcijańskiej. Z tego, jak był przedstawiany można było wyrobić sobie pogląd, że hutnicy, pielęgniarki których duszpasterstwa prowadził, byli dla księdza Jerzego wyłącznie mięsem armatnim w walce z komuną. Tymczasem żywy oddźwięk, obok wielu innych budziły w nim elementy spuścizny przedwojennej Polskiej Partii Socjalistycznej. Pisałem o tym kilka lat temu do Rzeczpospolitej (https://www.rp.pl/plus-minus/art12118921-niewygodne-dziedzictwo-ksiedza-jerzego-popieluszki). Szkoda, że Autor swojego przesłania nie kierował do bardziej właściwego w sprawie beatyfikacji abp K.Nycza, zamiast do abp M.Jędraszewskiego. Jako osoba bliższa mu poglądami na Kościół może więcej by wskórał.
Przyłączam się do wątpienia (delikatnie mówiąc) P Marka2
Za całość wystarczy przytoczyć wypowiedź prymasa: ” O tym co jest interesem Kościoła decyzduję JA’. I to by zamykało dykusję; tak też było z intelektualistami wspierającym wówczas Kośćiół, zrażał sobie ich całkowicie, odsłaniając ten autorytarny ton. I w tym kontekście odnalazłoby się dziś wielu hierarchów, no ,ale czasy sie zmieniły i brzmi to dziś bardzo anachronicznie.
Masz rację Russel. Czasy się zmieniły. Dziś każdy sam decyduje, co jest dobre dla Kościoła. No i każdy chce mieć w tym rację, bo inaczej by się załamał z jej braku. To m.in. zasługa intelektualistów „wspierających”.
Nie wiem, czy czasy się zmieniły. Kościoły są pełne, biskupi triumfują, pieniądze płyną od państwa ubogacającym strumieniem.
Kościoły są pełne? Ejże , w okolicznych kilku kościołach parafialnych w wielkim mieście, w którym mieszkam, oceniam spadek frekwencji w stosunku do „sprzed epidemii” na około 50-60%. To widać gołym okiem, zresztą księża w kazaniach często do tego nawiązują, aczkolwiek ich tłumaczenia tego stanu rzeczy świadczą o oderwaniu od rzeczywistości.
Czym tłumaczą? Działaniami masonów?
Gdyby Bóg chciał, żeby były pełne, to by były pełne.
Nie bardzo. Szatan ich zwodzi wykorzystując ich wolną wolę od Boga daną.
Ale Szatan działa tylko w ramach wolności, jaką Mu daje Bóg 🙂
„Więź”, „Tygodnik Powszechny”, „Znak”… środowiska, które chętnie i często nawołują do bicia się w piersi różne części Kościoła i narodu – czasem słusznie, czasem – tak mi się zdaje – zgodnie z bardzo specyficzną autorską wizją Kościoła i nauczania Jezusa… Czekałem naiwnie na to, że beatyfikacja Prymasa da Państwu impuls do uderzenia się w piersi własne i do rozliczenia się Waszego środowiska z tego, co niektórzy jego przedstawiciele, czasem bardzo prominentni, robili wobec bł. Prymasa – zarówno w kraju, w Sejmie (koło „Znak”) i piórem – w roku uwięzienia Prymasa; w czasie Vaticanum II; po liście do biskupów niemieckich, w czasie obchodów Millenijnych; jak i za granicą, w tym zwłaszcza z próbami docierania do Watykanu z donosami na Prymasa. Odpowiedzialność za przeszłość nie dotyka oczywiście bezpośrednio młodszej generacji redaktorów np. „Więzi”, ale jako środowisko chyba warto się z tej przeszłej karty rozliczyć. Tym bardziej, jeśli się stale uważa, że ma się moralne prawo do szukania drzazg i belek w cudzych oczach… Zachęcam – słowo honoru, że w dobrych intencjach – bez agresji i złośliwości – stańcie w prawdzie o swojej przeszłości w tej kwestii!