Wiele z negatywnych emocji społecznych mogłoby się w naturalny sposób wyciszyć, gdyby tylko decydenci częściej przypominali swoim obywatelom, że w gruncie rzeczy uchodźcy to ludzie tacy sami jak oni – mówi „Kulturze Liberalnej” prof. Peter Gatrell, badający przesiedlenia i migracje we współczesnym świecie.
Rozmowa Aleksandry Sawy z Peterem Gatrellem, profesorem historii w Humanitarian Conflict Response Institute Uniwersytetu w Manchesterze, ukazała się 31 sierpnia w „Kulturze Liberalnej”. Dotyczy kryzysu migracyjnego.
Badacz przyznaje w niej, że „często ludzie myślą o uchodźcach tylko jako o «biednych, zdesperowanych ludziach». Nie można umniejszać krzywdy, jakiej doświadczyli, ale warto pamiętać, że ta krzywda ich nie definiuje. To ludzie, którzy mają pewne umiejętności, niektórzy mają również formalne kwalifikacje. (…) Redukowanie ich do uproszczonego obrazu «uchodźcy» jest niebezpieczne. Prowadzi do założenia, że taka osoba jest albo na tyle zdesperowana, że może mi w jakiś sposób zagrażać, albo że będzie obciążeniem dla reszty społeczeństwa”.
„Myślę, że wiele z tych negatywnych emocji społecznych mogłoby się w naturalny sposób wyciszyć, gdyby tylko decydenci częściej przypominali swoim obywatelom, że w gruncie rzeczy uchodźcy to ludzie tacy sami jak oni – szukający bezpieczeństwa, ale nie mniej ważni niż my” – zaznacza prof. Gatrell.
W jego ocenie Unia Europejska „dryfuje teraz trochę bez kierunku. Jest takie poczucie, że każdy kraj ma swoje własne problemy i obciążenia, z którymi musi sobie poradzić”. „Potrzebujemy nabrać dystansu wobec własnej sytuacji. To nie znaczy, że nasz niepokój i nasze emocje są nieistotne – tego nie można powiedzieć. Ale nie zapominajmy o tym, co dzieje się w Sudanie, co dzieje się w Etiopii, co dzieje się z uchodźcami Rohindża uciekającymi do Bangladeszu. To są miejsca, gdzie skala problemu jest zatrważająca” – podkreśla.
„Wydaje się, że każdy buduje teraz mur. To objaw desperacji” – zwraca uwagę historyk, dodając, że „po obu stronach tego kryzysu mamy zarówno desperację, jak i determinację”.
Prof. Gatrell mówi też o rosnącym poczuciu krzywdy wśród różnych grup społecznych w krajach, które przyjmują uchodźców oraz o mechanizmie projektowania, „przerzucania swojego niepokoju i frustracji odnośnie przyszłości na innych”. „W pewnym sensie łatwiej jest obwinić imigranta niż własny rząd za brak inwestycji czy nieprzeprowadzenie odpowiednich reform” – zauważa.
Jednocześnie dodaje: „Gdziekolwiek pojawia się hejt i przemoc na tle narodowości czy przynależności do grupy etnicznej, pojawia się też pozytywna reakcja obronna. To jest ważne, bo inaczej moglibyśmy uwierzyć, że ksenofobia wygrywa”.
Przeczytaj też: Kryzys na granicy białoruskiej to początek i symbol. Co zrobimy, gdy zjawi się nie 30 osób, a tysiące?
DJ
“Prof. Gatrell mówi też o rosnącego…”. Chyba powinno być: “…mówi też o rosnącym…”