Wybaczenie w przypadku traumy zawsze stanowi proces. Próby przyspieszania procesu przebaczenia, naleganie, dopytywanie o to, kiedy wreszcie ono nastąpi, nie tylko nie pomagają, ale raczej wzmacniają poczucie winy. Fragment poradnika „Spowiednik wobec dramatu wykorzystania seksualnego”.
Fragment poradnika „Spowiednik wobec dramatu wykorzystania seksualnego” (Wydawnictwo WAM, Kraków 2021), wydanego z inicjatywy Fundacji Świętego Józefa przy współpracy Biura Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży
Podstawowym zadaniem spowiednika w spotkaniu z człowiekiem przeżywającym ból, niezawinione cierpienie jest ukazanie mu – poprzez odpowiednią postawę – ludzkiego współczucia i Bożej miłości. Wymaga to przede wszystkim szacunku i delikatności wobec osoby skrzywdzonej, które kapłan wyraża najpierw przez spokój i cierpliwość w słuchaniu.
Pierwsze opowiadanie o traumie (a do takiego najczęściej dochodzi właśnie w konfesjonale) zwykle jest chaotyczne, zawoalowane eufemizmami, skoncentrowane na kwestiach drugorzędnych, dlatego sprawiać może wrażenie niejasnego. Na taką formę przekazu wpływają, z jednej strony, napięcie i skrępowanie wynikające z samej sytuacji ujawnienia krzywdy, z drugiej – możliwe powtórne przeżywanie przykrych emocji, związane z koniecznością powrotu pamięcią do opowiadanych wydarzeń. (…)
Sprawca przemocy seksualnej wyrządził wielkie zło. Za wszystko to osoba przez niego skrzywdzona nie odpowiada, nie jest temu winna. Taki przekaz powinien wyjść od spowiednika podczas spowiedzi
Postawa miłosiernego Ojca polega na cierpliwym wysłuchaniu – bez ponaglania i bez lekceważenia (które może być dostrzeżone i odczytane przez penitenta, nawet jeśli kapłan nie miał intencji tego okazać). Trzeba pozwolić osobie skrzywdzonej mówić w jej własnym tempie, w odpowiedni dla niej sposób. Cierpliwe i uważne słuchanie wyraża współczucie często lepiej niż komunikat werbalny, zawsze jednak wymaga od szafarza sakramentu czasu. Na pewno stwarzanie przestrzeni na „wygadanie się” – uzewnętrznienie skrywanego przez penitenta cierpienia – otwiera, wzmacnia zaufanie. Pomocne jest okazanie zainteresowania, lecz nie ciekawości (!), oraz zastosowanie metod aktywnego słuchania.
Nazwanie krzywdy krzywdą
Sprawca przemocy seksualnej wyrządził wielką krzywdę, ogromne zło, prawdopodobnie też popełnił przestępstwo, dopuścił się śmiertelnego grzechu. Za wszystko to osoba przez niego skrzywdzona nie odpowiada, nie jest temu winna. Taki przekaz powinien wyjść od spowiednika podczas spowiedzi, w której po raz pierwszy pojawiają się informacje osoby pokrzywdzonej o wykorzystaniu seksualnym.
Z uwagi na fakt, że penitenci w sakramencie pojednania w sumieniu zobowiązani są do mówienia prawdy, może zrodzić się w spowiedniku pokusa uściślenia relacji czy wyjaśnienia detali, czyli do przekształcenia spowiedzi w pewnego rodzaju przesłuchanie. Należy podkreślić, że rola spowiednika nie polega ani na zbieraniu danych, ani na ocenie sprawcy – to zadanie służb śledczych i wymiaru sprawiedliwości.
Konfesjonał nie jest również gabinetem psychoterapeutycznym, zatem nie istnieje konieczność dokładnego odtworzenia wydarzenia w celu jakiegoś quasi-terapeutycznego przepracowania traumy. Wymaganie od osoby dotkniętej wykorzystaniem seksualnym dodatkowych informacji i dopytywanie o szczegóły, zwłaszcza dotyczące sfery intymnej, jest, po pierwsze, niepotrzebne, po drugie zaś – szkodliwe: może wywołać opór, wzbudzić wrażenie ograniczenia, osaczenia, aż po poczucie bycia molestowanym.
Nadmierna dociekliwość spowiednika skutkować będzie najprawdopodobniej wycofaniem się penitenta, jego zamknięciem się. Otwierające może być niezobowiązujące pytanie: „Czy chciałabyś/chciałbyś, chciałaby pani/chciałby pan coś jeszcze dodać?” – odpowiedź „nie” stanowi granicę, której w żaden sposób nie wolno przekraczać. To, co penitent opowiada o krzywdzie seksualnej z własnej inicjatywy, jest w zdecydowanej większości przypadków wystarczające, aby móc uzyskać ogląd jego duchowej kondycji. Jeśli spowiednik uzna, że zadanie dodatkowego pytania staje się absolutnie niezbędne, musi to delikatnie uzasadnić, aby uszanować granice wyznaczone przez osobę zranioną.
Jeśli spowiednik odkrywa w sobie chęć przesłuchiwania, powinien zapytać siebie samego: „Do czego jest mi to potrzebne? Czy chcę być detektywem w sutannie, boskim terapeutą czy po prostu jestem ciekawski?”…
„To absolutnie nie jest twoja wina!”
„To nie twoja wina!” – sformułowanie takiego komunikatu jest odpowiedzią na potrzebę zdjęcia poczucia winy, które bardzo często towarzyszy osobie skrzywdzonej seksualnie. Jeśli mamy do czynienia z wykorzystaniem seksualnym dziecka, osoby z niepełnosprawnością lub bezbronnej, całkowitą odpowiedzialność za ten czyn ponosi krzywdziciel.
Człowiek zraniony – jak zaznaczyliśmy wcześniej – zwykle subiektywnie przeżywa pewne poczucie bycia współwinnym, zasługiwania na karę itd., czemu nie należy się dziwić (por. wyżej). Autorytet spowiednika może to błędne myślenie zmienić (choć nie zawsze), a w konsekwencji osłabić przykre emocje. Dobrze byłoby zapewnić, że Bóg jest zawsze po stronie osoby skrzywdzonej (jako Ukrzyżowany-Zraniony).
Dla pokrzywdzonego kojące bywa także docenienie przez kapłana przyjścia do spowiedzi i opowiedzenie o doznanej krzywdzie. Mówienie o doświadczeniu wykorzystania seksualnego w bezpiecznym kontekście tajemnicy sakramentalnej może ułatwić powtórne przedstawienie faktów innej osobie w mniej komfortowych warunkach, np. w sytuacji przesłuchania oraz przy kolejnym spotkaniu z traumą podczas psychoterapii. Warto o tym penitentowi wspomnieć.
Zaproszenie do procesu uzdrowienia
„Uzdrowienie po wykorzystaniu seksualnym jest zwykle długotrwałym procesem” – to następny istotny komunikat, który powinien zostać jasno przekazany przez spowiednika osobie zranionej po wysłuchaniu pierwszej opowieści o doznanej przez nią krzywdzie.
Proces uzdrowienia nie dokonuje się wyłącznie w sferze duchowej i moralnej – właściwej dla sakramentu pojednania, lecz również w sferze psychicznej oraz w kontekście relacji społecznych. Poradzenie sobie z taką traumą wymaga czasu i wsparcia z zewnątrz, np. w postaci psychoterapii.
Czas powrotu do równowagi, szybkość poprawy stanu psychicznego zależy od bardzo wielu spraw poprzedzających krzywdzenie, a zwłaszcza od czynników rodzinnych, przykładowo takich jak: zaniedbywanie przez rodziców, niesprzyjające warunki bytowe, przemoc fizyczna, dystans emocjonalny, obecność uzależnień w środowisku domowym, ciężka choroba rodzica, rozwód rodziców, życie w rodzinie zastępczej czy placówce opiekuńczej itp. Takie warunki zwykle osłabiają umiejętność radzenia sobie w życiu – nie tylko z wydarzeniami traumatycznymi.
Poza samym przebiegiem krzywdy bardzo znaczący dla procesu zdrowienia jest typ znajomości ze sprawcą i ewentualna więź z nim. Szczególny ciężar dotyczy przemocy kazirodczej lub rodzinnej oraz przemocy, której dopuścili się duchowni.
Kluczowe są też pierwsze chwile po wykorzystaniu seksualnym – trudniej przezwyciężyć skutki tego, co się działo, w całkowitym ukryciu, tajemnicy i osamotnieniu. Proces leczenia postępuje łatwiej, gdy osoba skrzywdzona od razu miała do kogo się zwrócić i natychmiast otrzymała wsparcie.
Wymaganie od osoby dotkniętej wykorzystaniem seksualnym dodatkowych informacji i dopytywanie o szczegóły, zwłaszcza dotyczące sfery intymnej, jest niepotrzebne i szkodliwe: może wywołać opór, wzbudzić wrażenie osaczenia, aż po poczucie bycia molestowanym
Towarzyszenie duchowe stanowi najwłaściwszy rodzaj pomocy, który może zaoferować spowiednik. Obejmuje ono: prezentowanie, korygowanie i kształtowanie obrazu Boga – miłosiernego Ojca, uczenie modlitwy włączającej emocje, ale także kontemplacyjnej obecności przed Panem, otwartości na Bożą miłość i odpowiadania na nią własnym życiem itp. Innych rodzajów pomocy (np. psychoterapeutycznej) powinny udzielać kompetentne osoby.
Mówienie o przebaczeniu sprawcy to niezwykle problematyczna kwestia w kontekście osób wykorzystanych seksualnie. Pierwszą trudnością jest wieloznaczność słowa „przebaczenie” – penitent może rozumieć przebaczenie jako zapomnienie, anulowanie, darowanie lub wręcz sprowadzić przebaczenie do treści zawartych w popularnym haśle „nic się nie stało”.
Drugą trudnością staje się, psychologicznie uzasadniony, fakt, że stan emocjonalny, ból, cierpienie wykluczają jakąkolwiek myśl o przebaczeniu lub dominują nad wolą przebaczenia. Wreszcie problemem bardzo religijnych penitentów bywa postrzeganie obowiązku przebaczenia sprawcy jako warunku otrzymania osobistego przebaczenia od Boga (jakichkolwiek grzechów), co wynika z dosłownej interpretacji Modlitwy Pańskiej – i co finalnie wzmaga niechęć do wiary.
Należy rozróżniać przebaczenie będące aktem woli, decyzją w znaczeniu moralnym – tu wystarczy chcieć – od przebaczenia rozumianego jako proces, jako uzdrowienie emocjonalne. Wybaczenie w przypadku traumy zawsze stanowi proces. Często nawet akt woli jest z początku niemożliwy i ewentualne wymaganie go przez spowiednika będzie przejawem braku empatii oraz braku szacunku do cierpienia osoby skrzywdzonej. Próby przyspieszania procesu przebaczenia, naleganie, dopytywanie o to, kiedy wreszcie ono nastąpi, nie tylko nie pomagają, ale raczej wzmacniają poczucie winy, wybrakowania, nieustannej porażki. Niedopuszczalne jest uwarunkowanie udzielenia rozgrzeszenia osobie skrzywdzonej wykorzystaniem seksualnym od deklaracji wybaczenia sprawcy!
Proces przebaczenia będący elementem uzdrowienia wymaga mądrego towarzyszenia. Jednak propozycja stałej czy regularnej spowiedzi u jednego spowiednika osobom z naruszonymi granicami JA może jawić się jako nagabywanie, coś natrętnego. Lepiej – zamiast uwydatniania roli własnej osoby, podkreślania niezbędnej konieczności jej wyboru w duchowej drodze – powiedzieć o kontekście sakramentu, znaczeniu wsparcia wspólnoty Kościoła. Zawsze warto zwracać uwagę na wolność penitenta w wyborze osób towarzyszących.
Spowiednik powinien troszczyć się nie tylko o duchowość i moralność, istotna bowiem w uzdrawianiu jest psychika. Jej powrót do dobrego funkcjonowania może się dokonać poprzez psychoterapię, do której warto zachęcić. Dobrze mieć pod ręką (w konfesjonale) kontakty (np. wizytówki, ulotki, foldery) do wielu specjalistów: psychologów, psychoterapeutów, psychiatrów, seksuologów itp. (…) Delikatna w formie, a zarazem konkretna w treści propozycja skorzystania ze specjalistycznego wsparcia nie oznacza nieufności w uzdrawiające działanie Boga ani też własnej porażki spowiednika.
Tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Co robi Kościół w Polsce, by pomóc zranionym? Jak chroni dzieci i młodzież?
Inicjatywę „Zranieni w Kościele” można wesprzeć tutaj.