Kobietom skrzywdzonym przez dominikanina chcę powiedzieć jasno: Nie pozwolimy, żeby ktokolwiek – czy to władze dominikańskie, czy ich cenieni prawnicy – traktowali Was jak histeryczki i naciągary. Wy nie jesteście winne! Wy jesteście bohaterkami.
Naprawdę bardzo bym chciał, żebyśmy mogli przestać publikować na Więź.pl takie teksty jak „«Dla czystego wszystko jest czyste». Dominikańskie historie prawdziwe” Pauliny Guzik. Ale jak tu przestać, skoro osobom już wcześniej okrutnie skrzywdzonym ponownie dzieje się krzywda? Kto zawoła w ich imieniu o sprawiedliwość?
Trzeba zdobyć się na odwagę zstąpienia na dno grzechu w Kościele, aby tam właśnie szukać nadziei. Nadziei, a nie łatwego pocieszenia
Odsłaniają się oto kolejne warstwy zła, hipokryzji i zakłamania w Kościele. I to u dominikanów! Przemilczeć tego nie można, skoro się już o tym wie. Można się jednak tym – jak to czynią niektórzy – zbytnio nie przejmować i bagatelizująco przekonywać, że Kościół ma po prostu kontynuować swoją misję pomimo grzechu nielicznych.
Ale można też – jak zachęca w swojej książce „Nieostatnie kuszenie” o. Maciej Biskup, jeden z trzech dominikanów pozytywnie wymienionych przez kobiety skrzywdzone przez Pawła M. OP – zdobyć się na odwagę zstąpienia na dno grzechu w Kościele, aby tam właśnie szukać nadziei, aby tam, na dnie, rozpoczął się proces oczyszczenia i odnowienia wszystkiego w Chrystusie.
Tekst Pauliny Guzik jest miejscami szokujący. Ale też niosący nadzieję i dający uważnym czytelnikom świadomość, że znalazł nowe bohaterki. Bardzo dziękuję Autorce, że ten tekst napisała, że najpierw miała siłę wysłuchać świadectw tych skrzywdzonych kobiet, a później odwagę, by stać się ich rzeczniczką.
Kobietom skrzywdzonym przez dominikanina we Wrocławiu i siostrze Małgorzacie wykorzystanej przez niego we własnym klasztorze chcę zaś powiedzieć jasno: Nie pozwolimy, żeby ktokolwiek – czy to władze dominikańskie, czy ich cenieni prawnicy – traktowali Was jak histeryczki i naciągary. Wy nie jesteście winne! Wy jesteście bohaterkami. Bohaterkami tragedii, ale bohaterkami – bo wytrwałyście, bo nie dałyście się zniszczyć całkowicie, bo (choć wciąż z wielkim trudem) stajecie coraz mocniej na własnych nogach. Dobrze, że możecie liczyć na komisję, która bada sprawę Pawła M., i na Fundację Świętego Józefa. Na nas też możecie liczyć. Dziękuję za Wasze świadectwa.
PS. Może się też wkrótce okazać, że dno jest jeszcze niżej… Całkiem to niewykluczone. Pamiętajcie więc wszyscy, że szukamy nadziei (także wbrew nadziei), a nie łatwego pocieszenia.
Przeczytaj także: Duchowa i psychiczna transgresja Pawła M.
U mnie zawsze zapala się lampka ostrzegawcza, gdy czytam najbardziej udokumentowane zarzuty bez oddania głosu stronie oskarżanej. I tak jest w tym przypadku. Nawet zbrodniarze hitlerowscy mieli w Norymberdze obrońców, a co dopiero Paweł M. i zakon. Owszem, rozumiem że materiał ma charakter „prokuratorski” – taki punkt widzenia też jest potrzebny. Tylko zastanawiam się, czy publikacja materiału autorstwa p.Pauliny Guzik, której wartość największą widzę w ostrzeżeniu innych osób przed podobnymi krzywdami, nie powinna poczekać do czasu ogłoszenia raportu, co jeśli dobrze pamiętam, miało mieć miejsce w czerwcu, więc wnioskuję, że nawet jeśli opóźniony opublikowany będzie lada chwila. Bowiem uprawniona jest teza, że osoby odpowiedzialne za stworzenie i opublikowanie materiału chcąc, nie chcąc mogą wpływać w ten sposób na kształt raportu. Niewiele późniejsze opublikowanie tego materiału by niczemu nie zaszkodziło.
A ja uważam, że w tym raporcie też powinno zostać opisane to, co jest w artykule p. Guzik. Bez tego łatwo można zwalić wszystko na „onych”, co jak o. Zięba są już na sądzie Bożym, albo innych staruszków w zakonnym domu seniora. Rolą dziennikarza jest, żeby ta perspektywa „dziś” nie została pominięta.
@Piotr Ciompa:
Bardzo to zacne, że zapala się Panu lampka ostrzegawcza. Od siebie wyjaśnię:
1. To nie jest materiał „prokuratorski”. To jest wystąpienie dziennikarki jako rzeczniczki pokrzywdzonych kobiet, które same są głosu publicznie pozbawione.
2. Krzywdy są ewidentne.
3. Paweł M. ma obrońców, i w sensie prawnym, i w sensie szerokim. On sam jest niedostępny, jak wiadomo.
4. Zakon ma obrońców, a – ściśle ujmując – pełnomocników prawnych. Ma też pełną swobodę wypowiedzi.
5. Prowincjał otrzymał tekst Pauliny Guzik natychmiast po publikacji, z zaproszeniem do odpowiedzi.
6. Ponoć poznamy wkrótce komunikat o możliwym terminie zakończenia prac Komisji. Nie będzie to na pewno „lada chwila”.
7. Dno jest, niestety, jeszcze głębiej, także w tej sprawie.
OK, punkt 5 najwięcej mi wyjaśnia. Tym niemniej, nawet jeśli niechcący, artykuł może mieć wpływ na ustalanie prawdy, wysokości odszkodowania etc. Jak się bronić przed zarzutem, że nie jest się dostatecznie empatycznym? Każda taka obrona będzie niezręczna i ustawia każdego na pozycji przegranej. No, ale na niewinnych nie trafiło, dominikanie skarżyć się na to nie mogą.
Czy nie chrześcijańskie byłoby raczej przystanie na wysokość odszkodowania zaproponowaną przez pokrzywdzone, a nie negocjacje poprzez prawników. Zakon posiada znakomite nieruchomości, których ceny mogą osiągnąć kosmiczne ceny – na pewno go stać. Prowincjał mogą wynająć tanie mieszkanie gdzieś na obrzeżasz miasta. Pewnie trzeba by wstawać do pracy o 4:30, ale czy spora część społeczeństwa tak nie żyje?o 4:30
już na początku prac komisji, red. Terlikowski wspominał, że bardziej realny termin to koniec wakacji.
Nie czerwiec a wrzesień , to miesiac ukazania sie raportu komisji pod przewodnictwem T. Terlikowskiego.
Tego Terlikowskiego, który dopiero w 2021 roku „dowiedział się”, że pedofilia w kościele nie ma związku z „lobby homoseksualnym”?
W tym wszystkim bardzo przykre dla mnie jest to, że osoby, które zostały tak okrutnie skrzywdzone w Kościele i mimo to zachowały się wobec Kościoła lojalnie, są teraz przez dominikanów stawiane w pozycji wrogów, przed którymi tenże Kościół musi się jakoś wybronić. Przyszły do dominikanów jako osoby młode, po jakąś formę pomocy (na tym chyba powinna polegać duchowa działalność duszpasterstwa – pomoc młodym ludziom w nawiązaniu relacji z Panem Bogiem i odnalezieniu swojej życiowej misji) a zarazem po większe zaangażowanie w życie Kościoła (na tym chyba powinno polegać organizacyjne działanie duszpasterstwa – pomagamy świeckim zorganizować ich działania na rzecz innych ludzi i Kościoła). Dominikanie w obu przypadkach ZAWALILI MISJĘ, którą Kościół im powierzył. To ONI zadziałali przeciwko Kościołowi, a zachowują się, jakby to osoby, które w tym wszystkim skrzywdzili, teraz przeciwko Kościołowi występowały. Bo chcą finansowej rekompensaty za bezpowrotnie utracone lata życia, za terapie, za zniszczoną psychikę, zdrowie, zapewne również absolutnie zdewastowaną, przynajmniej na pewnym etapie, relację z Panem Bogiem. Czytam to i…coraz mocniej się zastanawiam, czy ci ludzie są na pewno są wierzący? A jeśli tak, to w jakiego Boga wierzą? Bo to brzmi, jakby wierzyli, że Bóg, o ile istnieje, to jest, przepraszam, średnio ogarniętym kumplem, który zawsze stanie po ich stronie i z którym ostatecznie „wszystko się jakoś załatwi”. Płakać się chce.
Jest wina jednego zakonnika i jest wina organizacji. Ta druga jest o wiele większą. Teraz wielu robi wiele by udawać że nic szczególnego się nie stało. Cała organizacja okazuje się być przeżarta grzechem.