Silna wiara nie szuka, nie zmaga się, wszystko wie? To iluzja. Wiara jest często trudna, niezrozumiała, wręcz absurdalna.
„Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”.
„Uwierzyłeś Tomaszu, bo mnie ujrzałeś?”.
Coraz bardziej zdumiewa mnie to, jak rodzima teologia i rozumienie podstawowych prawd wiary, które przekazujemy, wpływa nawet na tłumaczenie Pisma Świętego. Tłumacz pochodzi z konkretnego lokalnego Kościoła. I jest przez to mocno uwarunkowany, choć pewnie nawet nie ma o tym zielonego pojęcia.
Tak przełożone powyższe zdania z dzisiejszej Ewangelii o Tomaszu pokazują samego Jezusa (a nie tylko Tomasza) w innym świetle niż tekst oryginalny. Pojawia się tu słowo „niedowiarek”, które ma negatywny wydźwięk, jakby Tomasz czynił coś złego. Podobnie końcowe słowa Jezusa wyrażone są w pytaniu, zdziwieniu, pewnego rodzaju nawet oburzeniu. Dopiero gdy zobaczysz, to uwierzysz? A wcześniej nie mogłeś?
Tymczasem w tekście oryginalnym, ale też w innych przekładach nowożytnych, nie ma czegoś takiego. Ani niedowiarka, ani pytania na końcu zdania. Po polsku należałoby to oddać tak:
„Nie bądź (dosłownie: nie stawaj się) niewierzący, lecz wierzący”
„Uwierzyłeś Tomaszu, bo mnie ujrzałeś”.
Kropka zamiast pytajnika robi ogromną różnicę. Bo kropka sprawia, że zdanie jest oznajmujące, po prostu stwierdza fakt.
Co więc wyraża nasza rodzima teologia, albo przynajmniej teologia tłumacza (choć trudno całkowicie zaprzeczyć, że także i on oddychał katechezą, kazaniami i wykładami, które odbywały się tutaj)?
Po pierwsze, że rodzące się pytania, wątpliwości to raczej rzecz naganna. Wierzy się i koniec. Nie stawia się pytań, bo tak robią tylko „niedowiarkowie”. Silna wiara nie szuka, nie zmaga się, wszystko wie. To rzecz jasna iluzja, naiwna oczywistość wiary, ale wyznając taką jej koncepcję, można przez tłumaczenie wpłynąć na kształtowanie milionów ludzi. I to na dziesięciolecia. Katecheci i księża głoszą słowo w oparciu o takie, a nie inne, tłumaczenie.
Po drugie, cała ta scena pokazuje raczej wielką delikatność Jezusa, a nawet czułość. Jezus wychodzi Tomaszowi naprzeciw, pozwala się dotknąć, przychodzi w odpowiednim momencie. Co więcej, wie o jego modlitwie, pragnieniu – dokładnie na nią odpowiada.
Jeśli zamiast kropki postawimy pytajnik, to całkowicie zmieniamy postawę Jezusa. Pytajnik na końcu zdania silnie wiąże się z „niedowiarkiem”. To ta sama nieprzychylna ocena: „Jak możesz w ogóle wątpić i chcieć takich dowodów?”. W tle tkwi też założenie, że nikt nie powinien mieć problemów z wiarą. Każdy wierzy. I każdy idzie taką samą drogą. Kościół masowy.
Wiele więc zależy od tego, jak tłumacz, jak nasza rodzima teologia, ta praktyczna i codzienna, rozumie wiarę. Jeśli wiara to np. tylko praktyki, albo przekonanie, że Bóg istnieje, albo zachowywanie tradycji – to rzeczywiście, zdziwienie Jezusa można by jakoś zrozumieć. Ale wiara jest często trudna, niezrozumiała, wręcz absurdalna. Najlepszym przykładem jest sam Abraham. Ale nie wszyscy są jak Abraham, bo on jest ojcem wiary wszystkich wierzących.
Sam św. Jan pisze na początku swego Pierwszego Listu o zmysłowym zapośredniczeniu wiary w Jezusa jako Syna Bożego:
„To wam oznajmiamy, co było od początku,
cośmy usłyszeli o Słowie życia,
co ujrzeliśmy własnymi oczami,
na co patrzyliśmy
i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się” (1 J, 1-2).
Nie tylko Tomasz dotykał i widział. Inni uczniowie też. Dla Jana jest to nawet podstawa wiary, jej zmysłowość i cielesność. Nie ma tu słowa przygany, lecz właśnie podkreślenie, że Bóg daje się poznać na sposób cielesny.
Tekst ukazał się na Facebooku. Tytuł od redakcji
Przeczytaj też: Czas prostych odpowiedzi się skończył
Bliski mi jest duch tego, co napisał powyżej Autor. Jednak nie idzie mi z nim zupełnie niepotrzebne „szczypanie” polskich teologów i tłumaczy. Postanowiłem pójść za Autorem i ustaliłem inne fakty. Korzystałem z „maszyny” internetowej https://biblia.apologetyka.com/search. Jest to zbiór 30 tłumaczeń Pisma Świętego (katolickich, protestanckich, innych) pozwalający na wyszukiwanie tego samego słowa lub porównywanie różnych tłumaczeń tego samego wersetu. Wybrałem 15 tłumaczeń z ostatnich 50 lat, w tym najnowszych.
Odnośnie słowa „niedowiarek”, aż 6 na 15 przekładów używa go, i to nie tylko katolickich, bo jest też w tłumaczeniu baptystów, chociaż rzeczywiście, w przekładzie dosłownym go nie ma. Tak więc nie można obwiniać za taką interpretację oryginału naszych teologów „zaściankowych”, bo niektórzy inni też tak rozumieli przesłanie tego fragmentu.
Co do znaku zapytania w wypowiedzi Jezusa, aż 8 na 15 przekładów tak rozumie Jego wypowiedź, w tym tłumaczenie dosłowne. Nie wiem, jak jest w grece, ale dotrwało do nas kilka wersji, może się różnią. Tym niemniej, fragment ten nie jest rozumiany i to nie tylko przez katolików tak jednoznacznie, jak przedstawia Autor. Dlatego sugerowanie zaściankowości polskiej teologii na tej podstawie nie jest uprawnione.
Załączam link do wyników wyszukiwania https://biblia.apologetyka.com/read?q=J%2020%3A27-29&bible=bp,br,bt5,bw,dos,eib,eku,kul,lub,nwt-pl,pau,pop,psz,stern,tpnt,wsp&codes=1&fmt=cont&num=1.
To jeden z najciekawszych komentarzy ostatnich miesięcy tutaj (piszę bez ironii). Narzędzie do porównywania tłumaczeń jest bardzo ciekawe – a może i niebezpieczne, bo może się okazać, że przekazy, którymi Kościół karmi wiernych od dziecka bazują na błędnych tłumaczeniach, fałszywych interpretacjach, manipulacjach. Jak mam wierzyć Pismu, skoro nie dość, że to, co z niego czytam, jest interpretacją interpretacji, to już sam „oryginał” jest problematyczny (to co jest z tym źródłem Q, hm?). Chrześcijaństwo to religia księgi, ale zdecydowanie „wyobrażonej wersji” księgi. Panie Piotrze – bardzo dziękuję za ten komentarz. Sam z polskiej teologii najbardziej lubię komentarze do Jana Pawła II (choćby ten o szachach, http://wrh.edu.pl/wp-content/uploads/2020/12/225_WRH_XVII_2020_02_wrh_2020_no2_Cybulski.pdf).
Drogi, Karolu,
Nie wiem czy pisząc „religia księgi” robisz to z ironią czy nie. Jeśli to ironia to to nie będę Cie przekonywał, że jest inaczej. Jeśli tak sądziłeś, to jest to mylna ocena. Chrześcijaństwo – nie mam na myśli chrześcijan kulturowych, niedzielnych, prawdziwych czy wszystkich innych – jest drogą relacji z żywym, realnym Jezusem. Tak jest od początku, tak naucza Kościół i tak też wynika z mego osobistego doświadczenia oraz doświadczenia tych, którzy tę relacje posiadają. Tylko taka podstawa jest gwarantem trwania na tej drodze mimo rozbieżności w przekładach, grzechów ludzi, etc. Można nie znać Pisma Świętego i mieć tą relację. Zatem doceniam i rozumiem twoje rozterki związane z różnicami w tłumaczeniach. Gdybym od tego chciał dojść do prawdy to pewnie też tak miał. Co chwila natrafiam np. na niewierzących teologów.