Zima 2024, nr 4

Zamów

„Cierpienie tych dzieci jest nie do opisania”. Mroczna przeszłość szkół dla rdzennych mieszkańców w Kanadzie

Uczniowie szkoły rezydencyjnej św. Anny w Fort Albany , Ontario, ok. 1930 r. Fot. Wikimedia Commons

Trudno słowami streszczać relacje ludzi, którzy przez ten system przeszli i doświadczyli w nim zła – mówi o sprawie szkół rezydencjalnych w Kanadzie o. Paweł Zając OMI.

Prowincjał polskich oblatów o. Paweł Zając był gościem Tomasza Terlikowskiego w programie „Starcie cywilizacji” 28 czerwca na kanale TV Republika.

Rozmówcy poruszali temat zaangażowania duchownych, także misjonarzy oblatów, w prowadzenie szkół rezydencjalnych (placówek z internatem, przeznaczonych dla potomków rdzennych mieszkańców Kanady i Stanów Zjednoczonych). Rozmowa odbyła się w kontekście odnajdywania kolejnych grobów ze szczątkami dzieci, kilkanaście dni temu odkryto w Marieval trzysta nieoznakowanych mogił.

Pierwsze trzy takie szkoły powstały w 1883 r. Odtąd przez ponad sto lat istniało łącznie około 130 szkół, z czego 60 proc. powierzono Kościołowi katolickiemu (personel placówek składał się z osób duchownych, zakonnych i świeckich). Ponad 40 z nich prowadzili oblaci z francusko- i angielskojęzycznych prowincji kanadyjskich, dziś ich spadkobiercami są oblackie prowincje zakonne Lacombe i Notre Dame du Cap.

Duchowny wyjaśnił, że celem szkół była asymilacja rodzimej ludności z osadnikami pochodzenia europejskiego w istniejącej od 1867 r. Federacji Kanadyjskiej. – Rdzenni mieszkańcy Kanady spodziewali się korzyści płynących z edukacji najmłodszych, szybko jednak doświadczyli skutków kolonialnej mentalności dominującej w rezydencjalnym systemie szkolnym szkół – przyznał oblat. – Powszechne przekonanie o wyższości kultury europejskiej w połączeniu z obcymi kulturze rodzimej zasadami funkcjonowania szkół zrodziło pasmo bolesnych doświadczeń tysięcy dzieci, które przeszły przez ten system – dodał.

– Historia, cierpienie tych dzieci w wielu wypadkach jest nie do opisania. Zabierano je spośród rodzin, które odwiedzał urzędnik, nierzadko też przedstawiciel Kościoła. Relacje mówią, że często nie pozwalano im nawet pożegnać się z najbliższymi – mówił o. Zając. – To było wtłaczanie dzieci w obcą cywilizację, wrogie im miejsce i nakładanie na nie surowej dyscypliny połączonej z pracą fizyczną. Współczesne raporty mówią m.in. o niedożywieniu dzieci, a także najboleśniejszych przypadkach – przemocy fizycznej czy wykorzystywaniu seksualnym. Zranienie kulturowe było także bardzo głębokie – zaznaczył.

Zapytany o sprawę zbiorowych dziecięcych grobów, odkrywanych w różnych miejscach Kanady, zakonnik zauważył, że według oceny ekspertów przyczyny śmierci dzieci były różne – np. choroby czy nieszczęśliwe wypadki. Kwestie te są jednak nadal wyjaśnianie. – Nie wszystkie przypadki śmierci były zgłaszane i odpowiednio dokumentowane. Praca kanadyjskiej Komisji Prawdy i Pojednanie pozwoliła wysunięcie przypuszczenia o możliwych nawet sześciu tysiącach przypadków śmierci wychowanków. Szacuje się, że przez cały system szkół rezydencjalnych przeszło 150 tys. dzieci – zaznaczył prowincjał oblatów.

Podkreślił, że sprawa rozliczania przeszłości jest bardzo trudna i złożona. Przypomniał, że kanadyjscy oblaci od 1991 r. wypowiadali słowa przeprosin za swój udział w prowadzeniu szkół rezydencjalnych. Złem nazwali nie tylko wszelkie nadużycia, ale sam fakt istnienia takich szkół.

Jak przyznał zakonnik, w historii było wiele napięć między ideałem ewangelizacji a sposobem życia misjonarzy. Zaznaczył jednak, że dziś prowincje zakonne oblatów w Kanadzie z całych sił angażują się w to, co wiąże się z procesem pojednania i wyjaśniania przeszłości i dążenia do prawdy.

Wesprzyj Więź

O. Zając jest profesorem historii Kościoła na Wydziale Teologii UAM w Poznaniu, a od 2016 r. przełożonym Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W latach 2000-2002 odbył staż misyjny w Arktyce kanadyjskiej wśród Inuitów, gdzie otrzymał świecenia prezbiteriatu. W latach 2002-2006 studiował historię Kościoła na KUL, gdzie otrzymał licencjat na podstawie rozprawy „Misje katolickie wśród Inuitów Arktyki kanadyjskiej, 1912-1942”. W 2006 r. obronił pracę doktorską „Katoliccy misjonarze i ludność rodzima w Kanadzie w historiografii XIX i XX wieku”.

Przeczytaj też: Kanadyjskie pudrowanie trupa

KAI, DJ

Podziel się

21
7
Wiadomość

Oni niewinni. Tylko polecenia wykonywali. A sugerowanie że mieli coś wspólnego z masowymi grobami to nic więcej jak kłamliwy i podły atak wrogów kościoła. No i trzeba podkreślić, że teraz z całych sił chcą pojednania.

Jeden z znajomych ksiezy pracujacych w diecezji Quebec mi mowil, ze ksiezom nie wolno przebywac tam w jednym pomieszczeniu z dziecmi. Zawsze musi byc przy tym jakas osoba dorosla, zeby miala na niego oko. Takie to sa owoce tej “ewangelizacji”…

o przesladowaniu katolickim pisze się zazwyczaj w formie przeszłej a przecież i współczesnie ma ono miejsce. Jestem ofiarą tejże opcji religijnej i wiem jak to boli. Próbowałam sobie jakos pomóc zwracając się do mediów, prawników czy polityków. Niestety wszystkie drzwi zamkniete na głucho. Jestem poganką tym samym nie mam się do kogo zwrócić, więc się nie zwracam bo i po co? Dopiero mordy odkryte po latach nadają formę przekazu i odpowiadają na pytanie do czego potrzebna jest religia. Kiedy krzyczą jednostki nikt ich nie słucha, kiedy giną ludzie nikt ich nie żałuje, refleksje przychodzą po czasie . Na razie pisze się o Kanadzie bo nikt nie zajmuje się europejskim podwórkiem, że tak napiszę. Zapewne jest ono o wiele okrutniejsze od kanadyjskiego, bo tu powstał katolicyzm.

Proszę, opowiedz nam jaką formę mają te rzekome katolickie prześladowania. Bo zazwyczaj jak spotykam w internecie wpisy ludzi o podobnej treści to okazuje, że to o czym mówią to wynik ich nadwrażliwości i histerji. Przez ”prześladowanie” chodzi im o to że kiedy byli mali to rodzice kazali im chodzić do kościółka co niedzielę, że trzeba było modlić się co wieczora i powtarzać te same zdania co dla małego dziecka było nudne i monotonne. I ludzie właśnie to nazywają całym tym ”prześladowaniem”. Są też tacy co narzekają na ”systemowe prześladowane”, czyli międzyinnymi to że w szkołach domyślne są lekcje religii, ale to zwykły bezbek, z takimi to szkoda marnować czasu.

Chciałbym zwrócić uwagę na pewien błąd, tzn. użycie słów “masowe groby”. W Kanadzie nawet przedstawiciele ludności rdzennej uświadamiają dziennikarzom, że przy szkołach nie powstawały “masowe groby” w znaczeniu zbiorowych mogił dla osób celowo pozbawianych życia. Na pierwszym miejscu szacunek dla wszystkich, którzy doznali krzywdy, stąd przeprosiny wypowiadane już od końca lat 80-tych oraz wiele działań i spotkań zmierzających do pojednania. Następnie szukanie prawdy i wyjaśnianie bolesnej historii, które jednak ukazuje o wiele bardziej złożony obraz szkół, niż jedno wielkie pasmo nadużyć, jakby chciały niektóre przekazy medialne. Wspólnej historii misjonarzy i ludności rodzimej nie da się sprowadzić do doświadczenia szkół. Jest bardzo dużo doświadczeń pozytywnych, zarówno w historii, jak i dzisiaj.

@Paweł, tam doszło do kulturowego ludobójstwa – tak się to właśnie nazywa ze względu na stosowaną przemoc na dzieciach, zagłodzenie dzieci a nawet gwałty na dzieciach. I to w szkołach prowadzonych przez Kościoły (nie tylko katolicki). Mówienie: “Jest bardzo dużo doświadczeń pozytywnych, zarówno w historii, jak i dzisiaj” jest jak wskazywanie na pozytywne skutki np. wywózek Polaków na roboty do Niemiec (mieli pracę) albo osadzenia w obozach koncentracyjnych (niektórzy tam schudli lub się resocjalizowali). Zło zawsze pozostaje złem, bez wyjątków.

może lepszym przykładem było by porównanie do wywózki dziesiątek tysięcy polskich dzieci z Zamojszczyzny do Niemiec (t.wz. “kradzież dzieci”). “Jest bardzo dużo doświadczeń pozytywnych, zarówno w historii, jak i dzisiaj” – przecież polskie dzieci otrzymywały od Niemców szansę na lepsze życie, a niektóre gdy po latach poznały swoją historię nawet są zadowolone…

Fantastyczna robota “katolickiego” pisma. Pedagogia agresji i wstydu, obwiniania i oskarżeń, obrzucania najgorszymi oskarżeniami i żądanie kajania się. Świetna robota. Tak a’propos jak brzmi w języki hebrajskim słowo “oskarżyciel”?