Zima 2024, nr 4

Zamów

Marian Turski: Obojętność jest początkiem nienawiści

Marian Turski na ul. Stawki podczas szóstego „Marszu Pamięci 22 Lipca” w roku 75. rocznicy Aktion Reinhardt i Zagłady Żydów Polskich. Marsz przeszedł spod pomnika Umschlagplatz pod Żydowski Instytut Historyczny. Warszawa, 22 lipca 2017. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Dzisiaj faszyzm bardzo rzadko odkrywa karty. Bardzo rzadko ukazuje się w swoich prawdziwych kolorach. Na ogół występuje pod postacią populizmu – mówił. 97. urodziny Mariana Turskiego.

Obojętność jest początkiem nienawiści, nie bądź obojętny – przekonuje od lat Marian Turski, działacz społeczny, dziennikarz, historyk, podczas II wojny światowej wysiedlony z rodziną do Litzmannstadt Ghetto w Łodzi, potem więzień obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, przewodniczący Rady Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, od 2000 roku członek Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, od 14 czerwca br. przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego. Dziś Marian Turski obchodzi 95. urodziny.

W Wydawnictwie Czarne ukazała się książka „XI. Nie bądź obojętny” (koedycja ze Stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny w Polsce). To zbiór najważniejszych przemówień Turskiego. Zawiera także jego osobiste rozważania dotyczące własnych losów, refleksje związane ze sposobem upamiętniania historii Zagłady, przemyślenia dotyczące współczesności i zagrożeń, jakie niesie.

Marian Turski, „XI. Nie bądź obojętny. Thou shalt not be indifferent”, Wydawnictwo Czarne, koedycja ze Stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny w Polsce, Wołowiec 2021

Wybraliśmy z książki kilka inspirujących myśli Mariana Turskiego:

Ograniczyć nienawiść

Mowa nienawiści jest bazą i fundamentem upokorzenia. Nie możemy wyzbyć się jej natychmiast, ale możemy ją ograniczyć. Możemy powstrzymywać mowę nienawiści i jednocześnie starać się zrozumieć inny punkt widzenia. Inny nie znaczy mój. Próba zrozumienia może dać początek empatii. Uświadomienia sobie, jak inni ludzie różnią się ode mnie samego.

(27 stycznia 2020, podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu na forum UNESCO)

Zacząć od zmniejszania nienawiści

Dwa dni temu wraz z dyplomatami akredytowanymi przy ONZ miałem zaszczyt na zaproszenie rabina Arthura Schneiera gościć w synagodze Park East w Nowym Jorku. W swojej poruszającej mowie rabin Schneier użył biblijnej frazy: „We’ahawta lereacha kamocha”, „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Nie posunąłbym się tak daleko. Myślę, że zanim zaczniemy się kochać, powinniśmy zacząć od zmniejszania nienawiści i wrogości. Jeżeli tego nie zrobimy, kto uchroni nasze dzieci i wnuki przed światową katastrofą?

(Nowy Jork, 28 stycznia 2019, podczas uroczystości związanych z obchodami Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu na sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych)

To jest niebezpieczny początek

Uwaga, uwaga, zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć, że można kogoś stygmatyzować, że można kogoś wyalienować. I tak powolutku, stopniowo, dzień za dniem ludzie zaczynają się z tym oswajać – i ofiary, i oprawcy, i świadkowie – ci, których nazywamy bystanders, zaczynają przywykać do myśli i do idei, że ta mniejszość, która wydała Einsteina, Nelly Sachs, Heinricha Heinego i Mendelssohnów, jest inna, że może być wypchnięta ze społeczeństwa, że to są ludzie obcy, że to są ludzie, którzy roznoszą zarazki, epidemie. To już jest straszne, niebezpieczne! To jest początek tego, co za chwilę może nastąpić!

Ci, którzy odwiedzili Majdanek, pamiętają, że na wielkiej czaszy mieszczącej popioły zamordowanych widnieje napis: „Los nasz dla was przestrogą”. W jakimś sensie to misja, którą chcielibyśmy spełniać. My, którym przeznaczony jest jeszcze jakiś czas

Marian Turski

Udostępnij tekst

Ówczesna władza z jednej strony prowadzi sprytną politykę, bo na przykład spełnia żądania robotnicze. 1 Maja w Niemczech nigdy nie był świętowany, a oni – proszę bardzo: dzień wolny od pracy wprowadzają, tworzą Kraft durch Freude [„Siła przez radość”], organizację oferującą aktywny wypoczynek dla mas. A więc element wczasów robotniczych. Potrafią przezwyciężyć bezrobocie, potrafią zagrać na godności narodowej: „Niemcy, podnieście się ze wstydu wersalskiego. Przywróćcie swoją dumę!”. A z drugiej strony ta władza widzi, że ludzi powoli ogarnia znieczulica, obojętność. Przestają reagować na zło. I wtedy władza może sobie pozwolić na dalsze przyspieszenie procesu zła.

(Oświęcim, 27 stycznia 2020, w dniu obchodów siedemdziesiątej piątej rocznicy wyzwolenia Auschwitz)

Edukacją była nienawiść

Nie znamy dokładnej liczby ofiar w Chełmnie, ale zakłada się, że połowę stanowili więźniowie łódzkiego getta, a więc getta, w którym i ja byłem więziony przez Niemców. Co wiedzieliśmy wówczas o losie – jak to się wtedy nazywało – deportowanych? Masowe wywózki z mojego getta zaczęły się na początku stycznia 1942 roku. Złe przeczucia nas ogarniały, ale mieliśmy też złudzenia, że te tysiące rodzin wywozi się gdzieś do pracy. Złudzenia na tyle silne, że niektórzy – ci, co najsłabiej opierali się chorobie głodowej – dobrowolnie zgłaszali się do tak zwanych wysiedleń z płonną nadzieją, że dostaną więcej jedzenia…

A więc: nic nie wiedzieliśmy! Ale tylko przez kilka miesięcy… Do czasu, gdy zostali przesiedleni do łódzkiego getta Żydzi z Pabianic. Oni poinformowali mieszkańców naszego getta, że w okolicy magazynowana jest odzież, która należała do Żydów 27 łódzkich (bo znaleziono w  kieszeniach gettowe pieniądze). To był już sygnał oczywisty, że wysiedleni zostali zamordowani. A potem sygnał niemal pewny: w lipcu 1942 roku komendant Sonderkommando Kulmhof […] pilnie poszukuje w getcie łódzkim „młyna do kości, bądź to operowanego ręcznie, bądź napędzanego silnikiem”. Leśnik z miejscowego nadleśnictwa, Heinz May, Niemiec, który po wojnie złożył zeznanie przed władzami alianckimi, miał okazję – na zaproszenie wspomnianego komendanta – zobaczyć taki młyn do kości. […]  Dodajmy jeszcze, że niemiecki wachman Jakob Wildermuth – również po wojnie – zeznał, że mączki kostnej używano jako nawozu. Ja też byłem potencjalnym dawcą mączki kostnej, która zwiększyłaby ilość zbóż lub warzyw na niemieckim stole. Na moje „szczęście”, gdy likwidowano łódzkie getto, Chełmno już nie działało. Zacierano już wówczas ślady po pierwszym miejscu przemysłowej zagłady Żydów, a także Romów, Polaków i innych gatunków ludzi skazanych na likwidację. […]

Pomyślmy: kim byli oprawcy? Czy byli to jedynie uwarunkowani genetycznie kryminaliści i zbrodniarze? Bynajmniej! W większości to byli – jak ich nazwał amerykański historyk Christopher R. Browning  – ordinary men, zwyczajni ludzie. Kochali swoje rodziny, głaskali swoje dzieci. Słuchali Mozarta lub Straussa. A przecież to właśnie zwyczajni urzędnicy, nauczyciele, księgowi brali udział w podpalaniu wiosek wraz z mieszkańcami, takich jak polski Michniów, jak białoruski Chatyń, jak czeskie Lidice czy francuskie Oradour… Dlaczego? Dlaczego to czynili? Dlatego że ich edukacją była nienawiść. Dlatego że wpajano w nich od dzieciństwa pogardę dla innego rodzaju ludzi niż oni sami.

(Chełmno nad Nerem, 8 grudnia 2016, w dniu obchodów siedemdziesiątej piątej rocznicy pierwszego transportu Żydów do obozu zagłady Kulmhof.

Populizm jest bazą reżimów autorytarnych

W latach 1989–1990, kiedy wyraźnie odczuwało się koniec zimnej wojny, widzieliśmy nowe zjednoczenie Europy, nowe prądy – poczuliśmy w jakiejś mierze to, o czym pisał Francis Fukuyama. Kiedy on mówił o „końcu historii”, nie miał przecież na myśli końca historii w ogóle, ale koniec historii dotychczasowej, otwarcie nowego rozdziału w historii ludzkości, w historii stosunków międzyludzkich.

Dlaczego o tym mówię? Dlatego że te strachy, te obawy są podstawą rodzenia się zjawiska, które widzimy wszędzie: rodzenia się populizmu. Populizmu, który – jak mi się wydaje – jest bazą wszelkich reżimów autorytarnych. Dlatego uważam, że dzisiaj, gdy powtarzamy „never more – nigdy więcej”, musi to oznaczać walkę o dusze. Walkę o umysły. Walkę o świadomość tam, gdzie widzimy przeradzanie się populizmu w ruch autokratyczny, totalitarny. Dzisiaj faszyzm bardzo rzadko odkrywa karty. Bardzo rzadko ukazuje się w swoich prawdziwych kolorach. Na ogół występuje pod postacią populizmu właśnie, przypodobywania się elektoratowi, tym, którzy będą za nim głosować. […] Pierwszym przejawem tego przekraczania bariery między populizmem a autokratyzmem i kto wie, czy nie tego, co kiedyś nazywaliśmy faszyzmem – bo oczywiście nie chciałbym rzucać tych słów na wiatr – jest łamanie prawa, łamanie praworządności, łamanie porządku prawnego i łamanie praw człowieka.

Możemy powstrzymywać mowę nienawiści i jednocześnie starać się zrozumieć inny punkt widzenia. Inny nie znaczy mój. Próba zrozumienia może dać początek empatii

Marian Turski

Udostępnij tekst

Jak długo jeszcze – my, byli więźniowie – będziemy w stanie wołać, krzyczeć, interweniować, ostrzegać? Ile czasu zostało każdemu z nas? Nie wiem. A co po nas? Po nas przecież świat się nie skończy. Jest jednak coś, nad czym powinniśmy wspólnie się zastanowić. Ci, którzy odwiedzili Majdanek, pamiętają, że na wielkiej czaszy mieszczącej popioły zamordowanych widnieje napis: „Los nasz dla was przestrogą”. W jakimś sensie to misja, którą chcielibyśmy spełniać. My, którym przeznaczony jest jeszcze jakiś czas.

(31 sierpnia 2017 r. Przemówienie główne i końcowe podczas Walnego Zgromadzenia Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego)

List do założyciela Facebooka, Marka Zuckerberga

W pewnym momencie jeden z tych moich rozmówców, trzydziestoletni Niemiec, skądinąd bardzo oczytany i nieźle wykształcony, powiada do mnie: „A jakie ma pan dowody, że milion Żydów zginęło w Auschwitzu i że nie jest to liczba przez was wymyślona, by domagać się odszkodowań? Niemcy są bardzo skrupulatni, gdyby tak było, pozostałyby na pewno rejestry”. Na to ja: „A czym pan wytłumaczy fakt, że mój ojciec i mój braciszek po selekcji zostali popędzeni w stronę komór gazowych i krematoriów i następnego dnia już nikt ich więcej nie zobaczył?”. On: „Jaki to dowód? Może uciekli, tylko pan nie zna ich dalszych losów?”. 

Zapewne może Pan sobie wyobrazić, Szanowny Panie Zuckerberg, jak bardzo tak bezczelne zaprzeczenie Holokaustowi jest obraźliwe, bolesne, wręcz raniące dla ocalałego, kogoś takiego jak ja. Ale czy moja obraza, mój ból powinny wystarczać, bym domagał się zakazu szerzenia poglądów zaprzeczających Holokaustowi? Nie, wolność i prawo do wypowiadania własnych przekonań, choćby kogoś innego bolały, są częścią składową systemu demokracji. Ale… czy system demokracji nie przewiduje żadnych ograniczeń? Przewiduje! Otóż wtedy, gdy poczynania danej jednostki lub grupy zagrażają wolności lub istnieniu innych jednostek lub grup. […]

Gdyby na Facebooku ktoś podżegał do zabicia mnie, Mariana Turskiego, wierzę, że Pan z pewnością uznałby to za niedopuszczalne. A ludzie zaprzeczający dziś Holokaustowi propagują i przekazują współczesnemu młodemu pokoleniu ideologię, która spowodowała śmierć sześciu milionów Marianów Turskich. Dlatego apeluję do Pana, by Pan – nie przeciw demokracji, lecz dla jej dobra – nie dopuszczał do zaistnienia na Facebooku tak zwanego Holocaust denial.

(Warszawa, 29 lipca 2020)

Wyjść z obojętności

Czułość może – tak mi się wydaje – odnosić się i do stanu fizycznego, i duchowego. Zarówno (chyba przede wszystkim) do poszczególnych jednostek, ludzi, jak i do sfery społecznej. Podobnie – obojętność. Dlatego aby osiągnąć czułość, aby zdobyć się na czułość, trzeba poczynić pierwszy krok: wyjść z obojętności.

(czasopismo „Academia” 2020, nr 3)

Pozwalaliśmy deformować myśli stereotypami

Wśród pierwszych ofiar pierwszych niemieckich obozów koncentracyjnych – Sachsenhausen, Dachau, Flossenbürga – znaczącą część stanowili homoseksualiści. Niektórzy szacują, że było to trzydzieści, czterdzieści procent: kilka dziesiątków tysięcy. W Auschwitzu było ich już stosunkowo niewielu. „Encyklopedia Auschwitz od A do Z” mówi o setce więźniów z różowym trójkątem. Ja sam, z mojego (stosunkowo krótkiego) pobytu w Auschwitz-Birkenau, mam ich w ułamkowej pamięci. Ze wstydem muszę to przyznać.

To my, pretendujący do miana światłych, racjonalnych, oświeconych, bezwiednie pozwalaliśmy deformować nasz system myślowy stereotypami utwierdzonymi przez narodowych socjalistów. Byliśmy w obozie, my, więźniowie polityczni, Żydzi i tym podobni, uprzedzeni do więźniów z zielonym winklem, czyli kryminalnych, i trochę mniej – ale również – do tych z różowym. Może jakiś wpływ na ten ówczesny stan świadomości miał fakt, że więźniowie-oprawcy (Blockältester, Schreiber, kapo) wręcz wymuszali usługi homoseksualne, choćby od młodocianych „wybrańców”, tak zwanych piplów.

„Totgeschlagen. Totgeschwiegen” – to fragment napisu na pierwszym (jeśli moja wiedza jest pełna) publicznym znaku pamięci o homoseksualistach, wystawionym na widok publiczny dopiero w 1984 roku: „Porażeni śmiercią. Porażeni milczeniem”. Była to bowiem podwójna śmierć: śmierć fizyczna i śmierć przez wyparcie z pamięci następnych pokoleń. Klątwa podwójnego porażenia nie przeszła niestety do historii. Nadal ciąży nad atmosferą współżycia społecznego wielu krajów. Również mojego. Wstydzę się tego, że w moim kraju z niektórych ambon ludzie aspirujący do przywództwa duchowego posługują się argumentami anty-LGBT, by utrzymać, czy raczej zatrzymać, konserwatywne myślenie społeczne. Prędzej czy później znajdą się na pozycjach tych spośród swoich poprzedników, którzy próbowali ukryć nauki Kopernika i Galileusza. 

Wesprzyj Więź

Prędzej czy później – dla historii to nie ma wielkiego znaczenia, ale dla ludzi dotkniętych klątwą – „później” oznacza przedłużenie ich bólu, przedłużenie czasu pozbawienia praw obywatelskich, niekończący się za ich życia proces odzierania z godności ludzkiej. 

(„Polityka” 2020, nr 26)

Śródtytuły od redakcji Więź.pl

Podziel się

44
2
Wiadomość

Czy są jakieś prawicowe autorytety? Panie Piotrze, proszę polecić, bo czuję się zagubiony. Jest ktoś poza prof. Nowakiem i tym brodatym agresywnym profesorem z kancelarii prezydenta, który udaje ostatnio eksperta od Nowych Technologii? Marek Jurek? Ziemkiewicz? Kaja Godek? Arcybiskup Marek “Nic nie wiedziałem o Paetzu” Jędraszewski?